Sklepowe

Mała schizofreniczka z mojej podstawówki ze swoją najlepszą przyjaciółką pracowały kiedyś w Zarze na Placu Unii. Różnym osobom wyda się to szokiem, że nie są anglistkami, jak opowiadają niektórym, ale naprawdę nie są moimi koleżankami z roku, przychodziły tylko na UW mnie nękać. Zabawne jest, że komuś innemu przedstawiły się jako wybitne znawczynie ludzkiej natury i wybitne psychoterapeutki. Pewna naiwna studentka psychologii społecznej nawet pobierała u schizofreniczki nauki na temat „psychologii klinicznej”. Nie wiem, jak trzeba być durnym, studiując psychologię, żeby nie zorientować się, że się ma do czynienia ze schizofreniczką i kimś niewykształconym. Ręce mi już dawno opadły. Innym ludziom znającym sprawę także.

Ale wróćmy do pań sklepowych. Podobnie jak magazynier z Biedronki na mój widok zaczęły robić afery, że przyszła znana im złodziejka. Dostałam furii i po powrocie do domu zrobiłam zrzuty ekranu moich wszystkich zakupów z internetowej Zary na dowód, że nie musze kraść i jestem stalą klientką, i wysłałam na adres email ze skargą na obsługę tego sklepu. Zaproponowałam, żeby im się przyjrzano i zweryfikowano, czy przypadkiem one same nie kradną i zwalają na uczciwe zakupoholiczki. Z tego, co się dowiedziałam, panie straciły tę pracę, jak rozumiem, ich marzeń. Ale cóż, nie powinny kraść. Ani kłamać.

Obie są skrajnie nieuczciwe i żeby było zabawniej ta wysoka, prawdopobnie tylko głupia, nie zdaje sobie sprawy, że jest regularnie robiona w balona przez schizofreniczkę, która zwala wszystkie niepowodzenia sercowe „przyjaciółki” na moje niecne poczynania. Nie znam bliżej żadnej z nich. Nie życzę sobie, żeby kiedykolwiek robiły ponownie jakieś burdy u mnie w pracy. I stanowczo nie mam wpływu na ich życie, ani żadnej z nich nic złego nie zrobiłam. Utrata pracy to konsekwencja ich głupoty oraz upodobania do kłamstw. Znam swoje prawa jako konsument, potrafię się obronić i zawsze będę się bronić.

I oczywiście nie potwierdzę nigdy żadnego z urojeń tych pań. Nikt z mojego domu nie zajmował się prostytucją, czy był w jakikolwiek sposób nieuczciwy. Chociaż owszem, uczą kłamać każdą idiotkę, która wpadnie im w ręce. Namawiają do niszczenia każdej osoby, której nie lubią. Nazywają to „psychoterapią”. Powtórzmy, tą „psychoterapią” ma być zaszczuwanie niewinnych ofiar i rozmyślne wprowadzanie w stan szoku. Znam metody pracy psychoterapeuty, nic z tego, co robią, nawet nie zbliżyło się do czegokolwiek, co przypomina terapię. Ale obie się tym świetnie bawią.

I tej Zary na Placu Unii już nie ma. Nie dziwię się, że nie przetrwała przy takim podejściu do klientek.