Psychoterapia

Przeczytałam dostatecznie dużo podręczników akademickich z psychologii, żeby wiedzieć, jak wygląda psychoterapia, a jak nie wygląda. Chodziłam na terapię do pani Kasi. Absolutnie żaden terapeuta nie stosuje kłamstw, szoku i zastraszania w swojej praktyce, ani nie prosi rodziny swojej ofiary, żeby kontaktowała się z nim, kiedy nastąpi poprawa i ofiara zaczyna wychodzić z amnezji.

Tak zachowuje się tylko tylko schizofrenik, który udaje psychoterapeutę i chce upewnić się, że jego ofiara mu się nie wymknie i nie zacznie szczęśliwego życia. Ludzie, którzy mnie znają absolutnie nigdy nie powinni uwierzyć, że kiedykolwiek kogoś mogłam lub chciałam skrzywdzić celowo, lub że jestem niedostosowana. To „niedostosowanie” zarzucała mi chora psychicznie zakonnica, która mnie uczyła religii, a o której wcześniej już pisałam. Zaś dostosowanie według jej poglądów miało polegać na tym, że nie mam własnego zdania, tylko potulnie godzę się z tym, że przygotowuje mnie do postulatu, lub ewentualnie godzę się na dziecięce zaręczyny z najgorszym zbirem ze szkoły, którego szczerze nie cierpię i który też jest wariatem moim zdaniem.

Nie byłam źle dostosowaną, zarozumiałą początkującą gwiazdką sportu, którą należało przyciąć. Zadbali o to trenerzy, którzy nie lubili tryumfujących nutek w niczyim głosie. Umiem przegrywać, zresztą w sporcie jest tak, że zawsze najpierw trzeba wiele razy przegrać, zanim człowiek zacznie wygrywać. Zawsze jest ktoś lepszy, lub w lepszej formie lub ktoś, kto ma więcej szczęścia, bo jeden wirus potrafi zepsuć wielomiesięczne przygotowania, nie mówiąc o zatrutych czekoladkach podesłanych przez wariatkę. Pokarało mnie zresztą za chichranie się z innych młodzików, bo po pobiciu przez świrów z sekty Ryszarda nie mogłam przez jakiś czas trenować i w czasie zawodów nie popłynęłam tak dobrze, jak bym chciała. Pradziadek mnie wtedy namówił na łyżwy w czasie rozmowy telefonicznej i tak trafiłam na Torwar.

Nie wiem, jak można przypuszczać, że Ryszard i jego sekta mnie kiedykolwiek w czymkolwiek wspierali. Te świry tak samo jak zakonnica od samego początku walczyli z moim sportem, ze szkołą i ze wszystkim, co mogłoby mi przynieść szczęście i powodzenie w życiu. Bardziej współcześnie napadli też na syna Piotra i jego próbowali „leczyć” po swojemu, czyli robić wszystko żeby się zabił, lub poszedł do zakonu, przepisując cały majątek na nich. Nikt z dorosłych nie próbował nawet go zrozumieć, pomóc mu w zderzeniu z wariatem, podającym się za psychoterapeutę, który fałszywie przypisuje sobie liczne sukcesy „uleczeń”.

Miałam być jednym z wymienianych przez niego „sukcesów” i przerażone dziecko zostało zmuszone do kontaktu ze mną. Gdy się zorientowałam o kogo chodzi, poradziłam, żeby używając dyktafonu z telefonu komórkowego nagrało(1) tę pseudo sesję „psychoterapeutyczną” (a tak naprawdę zaawansowane pranie mózgu, terror i bełkot szaleńca). Nagranie zostało wysłane Policji oraz matce, która wcześniej nie wierzyła, że Ryszard jest chorym psychicznie oszustem. Chłopiec był tak samo osaczony i w takiej samej matni, w jakiej ja byłam w dzieciństwie, ale udało się go uratować praktycznie bez szwanku dla jego psychiki. Miał to szczęście, że od lat siedemdziesiątych nastąpiła miniaturyzacja i mógł użyć telefonu komórkowego. Ja jako dziecko miałam tego pecha, że Ryszard uciekł na widok magnetofonu szpulowego, którego nie dało się zamaskować i zaczął działać innymi metodami.

Znam numery tego psychopatycznego schizofrenika i poradziłam, żeby ktoś dorosły pilnował dzieciaka w szkole. Aga wzięła urlop i nakryła Ryszarda, gdy próbował zastraszać chłopca w czasie przerwy. Jak zwykle też rozgłaszał kłamstwa na temat swojej ofiary wśród nauczycieli i innych dzieci. Skończyło się wielką awanturą, jaką Aga zrobiła ciału pedagogicznemu, bo okazało się, że szkoła myślała, że Ryszard jest krewnym jej dziecka, bo tak wszystkich urobił. Od kolejnego semestru chłopiec zmienił szkołę i nikt, kto znajduje się pod wpływem sekty Ryszarda i może donieść, nie wie, do której szkoły poszedł. Żałuję tylko, że ja nie miałam tyle szczęścia. Zamierzam podobnie trzymać wszystko, co mnie dotyczy, w sekrecie przed wszystkimi.

Ryszard to wariat, więc wcale nie jest łatwo z nim wygrać. Niestety zgodnie z prawem jest chroniony, bo osoba chora nie odpowiada za swoje czyny. Ja jednak uważam, że duża część jego poczynań wynika z tego, że wszyscy go rozpieścili, szczególnie Kościół, dla którego jest już praktycznie żywym „świętym”. Nie da się go zamknąć sądowym wyrokiem w psychiatryku, jeśli nie będzie zgodnych zeznań. Przestańcie tego drania chronić i opowiadać o nim bzdury, bardzo proszę.

Ryszard nigdy mi nie pomógł. To moi przyjaciele rozmawiali ze mną w czasie moich studiów i dzięki nim chciałam wrócić do sportu i się zaręczyłam. Pomógł mi wtedy Piotr. Ryszard zniszczył mi wszystko w moim życiu i fałszywie przypisuje sobie wszelkie poprawy mojego samopoczucia. Jest złośliwym schizofrenikiem i jego prawdziwe cele są zupełnie inne. Osobiście zapowiedział mi już w dzieciństwie, że chce mnie zniszczyć i nic nie wskazuje, żeby zmienił zdanie. Jedyne, co go interesuje, to żebym się „nawróciła” i „poszła do klasztoru”. Cały czas intryguje za moimi plecami. Jego zdaniem „zdrowie psychiczne” ma polegać na tym, że robię dokładnie to, co on chce. A ja wolę żyć, jak ja chcę, a nie jak dyktuje mi schizofrenik.

Nie nazywajcie już go nigdy psychoterapeutą. Jest to imbecyl totalny i nie wiem, jak może was zwodzić przy tak posuniętej chorobie degeneratywnej mózgu. Przypisuje metalom wszystko co złe, bo takie ma fiksum dyrdum. Żaden metal mnie nigdy nie skrzywdził. Jego sekta tak.

Ludzie na moim miejscu często uciekają z jakiś środowisk bez słowa i zacierają za sobą ślady (jak moja koleżanka, która mieszka w Amsterdamie, a o której Ryszard mówi, że już jest w klasztorze i „nie cierpi” – co pewnie znaczy, że myśli, że już nie żyje, bo swoje cierpiące ofiary namawia, żeby się zabiły, bo wtedy, cytując dokładnie, „nie będziesz cierpieć”, to jest wariat, nie szukajcie sensu). Nie mam siły już tłumaczyć, że te świry nie powinny być ze mną łączone.

Piszę ten blog, bo może uda się jednak tego wariata powstrzymać. Ale jakby co, to pewnie dam radę uciec za granicę, jak jedna z moich koleżanek z religii. Co wydaje mi się pewniejsze.

⛧⛧⛧

(1) Tutaj niezbędne jest ostrzeżenie. Tylko dziecko może bezkarnie nagrać po kryjomu rozmowę ze schizofrenikiem, bo polskie prawo kwalifikuje coś takiego jak podsłuch. Dorosłym radzę nagrywać rozmowy telefoniczne, bo ich dotyczy prawo o korespondencji, które pozwala wykonywać i przechowywać kopię wiadomości (także głosowej). Z tym ograniczeniem, że podobnie jak w przypadku listów czy maili tylko adresat może taką kopią swobodnie dysponować. Osobiście, nie mając innego wyboru, zaryzykowałabym nawet nagranie rozmowy w cztery oczy i wysłałabym do swojego dzielnicowego z jednoczesną prośbą o odstąpienie od karania. Ryzykowałabym najwyżej wyrok w zawieszeniu. Moim zdaniem warto. Można też taki materiał wysłać dziennikarzom. Informatorzy dziennikarzy są chronieni. Prośba do ludzie, którzy wiedzą o kogo chodzi, wysyłajcie Adze podobne materiały.