Miałam nieprzyjemność rozmawiać z katolickich księdzem, który powiedział mi szczerze, że uważa, że „biskup jest moim właścicielem”. Skąd mu się wzięło to przekonanie? Otóż stąd, że świr Ryszard podał się wszędzie fałszywie już w latach siedemdziesiątych za mojego krewnego i przed owym biskupem, wraz z Rafałem, złożył w moim imieniu przysięgę, że wyjdę za Rafała. Przypomnijmy, miałam wtedy około ośmiu lat. O ile dobrze pamiętam, gdy się o tym dowiedziałam, złożyłam przez telefon zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, bo zaręczanie dzieci, szczególnie wbrew ich chęciom i przy moim gwałtownym protestem, jest nielegalne. Bardzo nie dziękuję Policji za brak reakcji, niestety mają zwyczaj nie mieszać się w sprawy wariatów, nawet jeśli mieliby nas pozabijać. Powodem dlaczego biskup przyjął tę przysięgę był między innymi fakt, że przystąpiłam do pierwszej komunii, pomimo wcześniejszych protestów, czyli że „Chrystus zwyciężył”. No cóż, zostałam zaszczuta i dałam się przekonać, że nie powinnam oceniać Kościoła po jednej zakonnicy. Przy tej okazji bardzo nie dziękuję moim bliskim, którzy uznali, że udział w jakichkolwiek katolickich ceremoniach jest nieszkodliwy i że dużo stracę, jeśli nie będę miała takiej fajnej imprezy – zniszczyła mi życie. Co gorsza, cały ten gang Ryszarda utratę pamięci ze stresu po zaszczuciu także kwituje „Chrystus zwyciężył” i „przynajmniej już się nie kurwisz”. Nie wiem, co te zbiry rozumieją pod terminem kurwienia się, ale może zechcą wytłumaczyć moim znajomym z fandomu i okolic. Bo mnie już tam nie zobaczycie. Owszem, potrafili mnie znaleźć w pracy i dostali znaczącą pomoc od różnych głupich chrześcijanek w zniszczeniu mnie (a nic tak nie niszczy jak „godzenie” i wydawanie na siłę za gwałciciela), ale w fandomie czują się naprawdę u siebie – chociaż nie wiem dlaczego, skoro nie cierpią fantasy i heavy metalu.
W życiu nie spotkałam ludzi bardziej zdemoralizowanych niż tak zwani „ludzie Kościoła”. Kłamią i oszukują. Przy czym wypracowują sobie cynicznie opinię słodkich aniołów dbających o innych bardziej niż o siebie. Jeżeli cokolwiek z Katechizmu jest prawdą idą prosto do piekła. Szczególnie Ryszard Nowak. Z odpowiedzialności zwalnia go choroba psychiczna, szczególnie mania religijna, znaczy się schizofrenia, ale Kościół oficjalnie, jak się dowiedziałam od pewnego zadręczającego mnie hierarchy, nie uznaje chorób psychicznych za realnie istniejące wydarzenia medyczne. Zamiast tego porusza się w sferze duchowej i wszystkie fenomeny, które ludzie medycyny uważają za urojenia, zwala na opętanie lub wizje zsyłane przez Boga. Dlaczego akurat przez Boga, a nie Szatana, to nie rozumiem. Siły zła byłyby odpowiedniejszym autorem i inicjatorem ludzi, którzy sięgają po terror, łamią psychikę i wolną wolę (przypominam – zaszczuta ofiara przemocy fizycznej i psychicznej podporządkuje się prześladowcom i zaczyna robić rzeczy od niej wymagane, nawet wbrew własnym chęciom ulegając presji psychicznej, w efekcie można nawet zmusić kogoś do samobójstwa). Zaszczuto moich przyjaciół w taki sposób, część z nich na śmierć, tylko dlatego, że mnie znali i protestowali przeciw bredniom opowiadanym o mnie w fandomie. W takich zaszczuciach specjalizuje się Ryszard wraz z rodziną, którzy w oczach Kościoła są idealnymi katolikami, wiem bo zapytałam hierarchę o to przy jakiejś okazji. Ragnar Lothbrok (Lodbrok) jest mi bliższy niż oni. I wcale nie przeszkadza mi, że mój legendarny (dla rodziny pradziadka całkiem realny, był w stanie opowiadać rzeczy o nim, których nie ma w kronikach, a istniały w przekazie rodzinnym) przodek był poganinem i zabijał chrześcijan. Któryś z moich norweskich przodków zmienił nazwisko Lodbrok, bo przeszkadzało mu pochodzenie od morskiego rabusia i poganina. Ja Ragnara i jego syna króla Bjorna nadal szanuję.
Dla Kościoła Ryszard Nowak nadal jest materiałem na świętego. Większej bzdury nie słyszałam nigdy. Ten zaszczuwający ludzi wariat, który praniem mózgu „wyzwala z heavy metalu”, już dawno powinien być na obserwacji psychiatrycznej lub w więzieniu, tym bardziej że wychowuje dzieci na swoich pomocników i bojówkarzy pomagających mu niszczyć ludzi. Jego chowu jest Rafał i jego siostra. Są to ludzie o mentalności wziętej z głębokiego średniowiecza i uważają się za krzyżowców. Nie wiem, co robią w fandomie, skoro Kościół – jak się dowiedziałam jest to całkiem oficjalne stanowisko pewnego hierarchy – zwalcza fantasy oraz heavy metal (bo Ryszard jest święty i ma takie objawienia). Jesteśmy obiektami re-chrystianizacji, przynajmniej w ich rozumieniu. Mną na pewno nie będą rządzić, a wy sami się zastanówcie, co robicie, liżąc im tyłki. Zalecam dechrystianizację wszystkiego.
Powiedzmy sobie szczerze – chrześcijaństwo jest religią opartą na szaleństwie, nazywanym objawieniem, szczególnie na wizji gorejącego krzewu, z którego doszedł głos Boga. Jestem ze swojej natury osobą mocno sceptyczną wobec takiego opisu, tak mnie wychowali mój tata inżynier i mama neurolog. Już w dzieciństwie usłyszałam wykład, czym są choroby psychiczne i jak się je rozpoznaje, więc zawsze myślę krytycznie i szukam alternatywnych wyjaśnień tak zwanych cudów. Krzewy rosnące na Bliskim Wschodzie, które prawdopodobnie zostały opisane w Biblii, zawierają w sobie tyle olejków eterycznych, że w silnym słońcu następuje samozapłon. Dodajmy do tego zabobonnego, przerażonego tym faktem wędrowca i mamy początek mitu, szczególnie jeśli wędrowiec cierpi na zaburzenia psychiczne, a takich osób zawsze było i jest mnóstwo. Podobnie mit o Abrahamie i Izaaku jest opisem rzutu choroby psychicznej.
Odmawiam uczestniczenia w obrządkach katolickich religijnych całkowicie. Chrześcijaństwo w tej wersji nie jest miłą nieszkodliwą tradycją zapewniającą fajne ceremonie i nic się nie traci omijając świątynie. Chrześcijanie nie są wolni, podlegają władzy imbecyli oraz osób z manią religijną, bo tacy wybierają duchową ścieżkę kariery. Podobnie jak pradziadek uważam katolicyzm za śmieszny. I na pewno nie dam się złapać na haczyk zapewnień, że „mam szansę na zostanie świętą”, nic bardziej obraźliwego nie słyszałam. Powtarzam jeszcze raz – w czasie studiów na własną rękę przeczytałam tyle tomów różnych podręczników akademickich, szczególnie typowo profilerskich, że wszelkie moje udane „przepowiednie” opierałam zawsze na jak najbardziej naukowych podstawach. Nie ma w nich nic, absolutnie nic, „cudownego”, żadnych „wizji” przesłanych przez Boga. Proszę mnie nie mieszać w te zabobony. Nie jestem też luteranką, chociaż uważam, że Luter naprawił dużo błędów w doktrynie (przede wszystkim luteranie są wolni) i zawsze będę doradzać przejście na luteranizm, jeśli ktoś już musi być chrześcijaninem.
Usłyszałam od hierarchy, że jestem za głupia, żebym mogła tak trafnie przewidywać różne wydarzenia tylko na podstawie wiedzy, więc mam się przyznać do wizji zsyłanych przez Boga. Mam być głupim sportowcem, co tylko potrafi, a raczej w dzieciństwie potrafiłam, jeździć na łyżwach. Teraz mam być stara i gruba, i nic nie potrafić, więc Kościół i ta fałszywa „świętość” jest moją jedyną szansą na wielkość. Odpierdol się, chuju, powiem szczerze, chujem jesteś, bo z tego powodu zaszczułeś mnie swoimi intrygami, ale nic ci z tego nie wyjdzie. Nie zrealizujesz razem z tą pierdolniętą zakonnicą swojego planu zrobienia z „luteranki” swojej agentki (luteranką nigdy nie byłam, prababcia przekazała swój katolicyzm dzieciom – ale nikt z naszej rodziny nigdy nie był fanatykiem czy maniakiem religijnym, wszyscy zdrowi, wpływ pradziadka zawsze też gwarantował zachowanie zdrowego rozsądku, edukował otoczenie i uczył francuskiego i norweskiego, niczego mu nigdy w Polsce nie brakowało – miał lepszy los niż bycie mięsem armatnim, cały batalion z jego rocznika wybito), nie zrobisz ze mnie swojej „nawróconej” idiotki, która dzięki „cudowi” „nawrócenia na katolicyzm” zapewni wam poklask innych idiotów z waszego Kościoła oraz awanse. Nie wyjdę za Rafała, nie cofnę apostazji. I wszystkim innym zawsze będę zalecać pójście moją drogą. Nieprawdą jest, że powtórzyłam „śluby z dzieciństwa” – nic takiego nie było miejsca. Nie było też ślubów w dzieciństwie przed biskupem, hierarcha łże bo koniecznie chce nagrodzić Ryszarda Nowaka robiąc z niego świętego. Dobrze wie, że Ryszard nie jest moim krewnym i wie, że nie mógł za mnie nic przysięgać. Ryszard jest świrem, który niestety od dziecka uczył się terroru i jest przydatny Kościołowi. Jego żona powiedziała mi w dzieciństwie, że są Opus Dei i ratują księży w całej Polsce przed oskarżeniami o pedofilię. Boję się nawet przypuszczać, ile dzieci zaszczuli tak, że nie mogły złożyć zeznań. Nie wiem, ile popełniło samobójstwo, po takiej „terapii”. Wiem za to, że bojownicy Ryszarda (w tym jego córka)próbowali mną manipulować jak dzieckiem, zastraszając że „powiedzą mojej mamie, że nie chodzę do kościoła”. Śmieszne w sytuacji osoby 50+, która pochowała oboje rodziców już dawno. Jako ośmiolatka byłam od tych imbecyli dojrzalsza i bardziej odpowiedzialna.
Ci psychopatyczni krzyżowcy walczą o uznanie świętości Ryszarda i ja mam niby świadczyć o jego „cudach”. Jest to ostatni człowiek, którego bym tak nazwała. Zakonnica nasłała go na mnie, myśląc, że „nawrócenie luteranki” (bo tak zrozumiała moją niechęć wobec chrześcijaństwa w świetle pochodzenia pradziadka) będzie tym cudem potrzebnym, aby go kanonizować. Dupa, jestem poganką, bo tak zadecydowałam w dzieciństwie po spotkaniu owych świętych Kościoła. Kościół jak Marsjanie z pewnego filmu nazywają wszystko na odwrót. Wojna jest pokojem, kłamstwo prawdą, śmierć życiem. Przypomnę, że jednym z ich ulubionych zajęć jest kontemplacja męczeństwa na krzyżu. Wyjątkowo obrzydliwa religia, prawdziwi śmierciożercy. Mam nadzieję, że na zdrowie im wyjdzie przejrzenie się w moich oczach i zobaczenie, jakimi są potworami. Przeprosiny mnie nie zadowolą, wszystkie zamieszane w zaszczucie mnie osoby muszą w końcu w błysku fleszy trafić do więzienia, inaczej wszyscy zginiemy, bo czarna kościelna mafia robi się coraz bezczelniejsza i trzeba ich zatrzymać.
Zawsze potrafiłam o wiele więcej niż tylko jeździć na łyżwach, a inteligencja zawsze była potrzebna w sporcie, chociażby po to, aby rozkminić, co się robi źle. Trener tego nie wie, bo nie siedzi w moim ciele. Sport jest ważny także dla rozwoju mózgu, który rośnie i rozwija się razem z całym organizmem. Musi być dotleniony i muszą rozwijać się jego części związane z koordynacją ruchową. Inne aspekty intelektu kształciłam w czasie lektur. A wyrobiony przez łyżwiarstwo szybki refleks przydaje się w życiu przy unikaniu wypadków. Wracałam do sportu nie dlatego, żeby „ładnie wyglądać w białej sukni w czasie ślubu z Rafałem”, tylko z własnej potrzeby. Jeśli nie uda mi się odzyskać formy łyżwiarskiej (a byłam już na liście startowej), mogę uczyć pływania, robię to bardzo dobrze, bo rozkładam naukę na czynniki pierwsze, zastanawiając się, co może przeszkadzać komuś w pływaniu. Ludzie pływają naturalnie.
Sport to życie, Kościół to śmierć. Spierdalajcie Marsjanie z powrotem na Marsa.
PS: Mój blog to mój prywatny pamiętnik, więc olewam, czy wam się podoba, że zapominam o przecinkach. Jeżeli tylko to macie do powiedzenia, to spierdalajcie na drzewo. Wszyscy pisarze wiedzą, że korekta też musi zarobić, nie mówiąc o redaktorze. Korektorzy to są te osoby, które zawsze błyszczały na polskim, zachwycając równie nudne polonistki idealną interpunkcją, ale nigdy nie miały nic ciekawego do powiedzenia. Nie są kreatywni. Bardzo się cieszę, że dzieciak, któremu to powiedziałam w latach dziewięćdziesiątych, zarąbał swoją nudną, niszczącą go polonistkę i zastał uznanym, nagradzanym, także w głównym nurcie, pisarzem. Śmierć pozbawionym talentu idiotom, którzy potrafią tylko w przecinki.