Co słychać? A słychać tyle, że muszę napisać część drugą wynurzeń na temat „moich” wariatów, zanim znowu dopadną mnie konsekwencje ich chorych matactw i intryg. Co zawsze się dzieje, kiedy zaczynam się lepiej czuć psychicznie i fizycznie.
Jak już wcześniej wspomniałam, uczęszczałam do podstawówki z maniaczkami religijnymi, ale ich rodzice nie byli lepsi. I on i ona byli równie szajbnięci, wymyślając na temat mój oraz moich rodziców całe morze bzdur i oszczerstw. Rodzice wariatek ogłosili się nawet moimi „duchowymi rodzicami” i zaczęli „nawracać” razem z guru ich sekty. Brał w tym udział równie pierdolnięty kolega tych dziewczyn, który rozpowiadał jakieś swoje erotyczne urojenia na mój temat – a miałam wtedy około ośmiu, dziewięciu lat. Przy okazji – mam nadzieję, że go wywalono już z tej Biedronki, bo zgłosiłam dawno temu jego szefowi nękanie mnie jako klientki (łaził za mną po całym sklepie i zastraszał). Jakiś czas temu groził mi też, że rozpowie wszystkim w sklepie wszystko co o mnie „wie”, jeśli się odważę przyjść w szortach po zakupy (jak rozumiem, miało to świadczyć o moim zepsuciu i „byciu kurwą”). Ogarnęłam się psychicznie i nosiłam w lipcu i sierpniu krótkie spodnie, i jakoś go od początku wakacji nie widuję. Więc chyba zgodnie z moimi przewidywaniami wyleciał z pracy. Ciekawe, czy jego sekta znajdzie temu magazynierowi jakąś lepszą pracę, LOL. A najzabawniejsze jest to, że wariatki przedstawiały świra jako ważnego biznesmena mieszkającego przy Złotej 44.
Mniej zabawne jest to, że pewna PzA (Pizda z Anglistyki) nęka mnie od początku studiów, ponieważ uwierzyła tej bandzie wariatów we wszystko, co tylko mogły wyprodukować ich chore mózgi. Niestety istnieje w Polsce pewna bolesna dla ofiar wariatów dziura prawna – psychiatrzy wywalczyli zapis prawny, który mniej więcej brzmi, że nie popełnia przestępstwa, ktoś, kto jest chory psychicznie, jednocześnie jest całkowita dobrowolność leczenia, więc „moi” wariaci cali radośni robią sobie, co chcą, bo mają świadomość bezkarności. Prokuratura co najwyżej prosi biegłego o opinię, dowiaduje się, że wariaci, więc kręci głową i ukręca sprawie łeb. Nie ma możliwości skierowania tego do sądu, ponieważ może nadać bieg prawny tylko członek rodziny, który chce kogoś ubezwłasnowolnić, a tu – jak na to nie patrzeć – cała rodzina jest totalnie loco i nic się nie da zrobić. Wszyscy chronieni prawnie wariaci oprócz PzA, która się bardzo przejęła i zaangażowała w niszczenie mnie już trzydzieści pięć lat temu i co zadziwiające, jeszcze jej nie przeszło,, więc mam nadzieję, że w końcu spotkam się z nią w sądzie. Oczywiście, jeśli mi siły na to pozwolą.
A czym sobie PzA zasłużyła na takie potraktowanie? Na początek zaszczuła mnie na studiach i chroniła swoim autorytetem maniaków religijnych, zmuszając do rozmowy z wariatami, którzy zniszczyli mnie już psychicznie w dzieciństwie. Straciłam przez nią wszystko, co może stracić kobieta – szansę na związek z ukochanym mężczyzną, posiadanie dzieci, a także karierę sportową (jako dziecko byłam mała pływaczką i łyżwiarką, ale oczywiście PzA postanowiła mnie za to zniszczyć i wyznaczać, co mi wolno robić w życiu). Walnięci rodzice moich byłych koleżanek z podstawówki decydowali w zasadzie o wszystkim, a PzA przejęta ich opowieściami o urojonych krzywdach postanowiła ścigać mnie i kontrolować w każdym aspekcie mojego życia, oskarżając mnie wszędzie o schizofrenię (a oczywiście żadnego psychiatry czy psychoterapeuty przy tej „diagnozie” nie było). Więc nie, Pizdo z Anglistyki, moje problemy z pamięcią to nie oznaka schizofrenii, tylko efekt zaszczucia z dzieciństwa oraz traumy, duszenia i gwałtu oralnego, który mnie spotkał z rąk maniaków religijnych w budynku Anglistyki, którzy to zrobili w nadziei na „nawrócenie”, które miało nastąpić, jak już mnie odpowiednio zgnoją. I bardzo ci nie dziękuję za nastawienie przeciwko mnie ludzi z Instytutu Anglistyki, a także mojego miejsca pracy i przedstawiania tych maniaków religijnych jako „mojej rodziny”. Byłaś praktycznie wszędzie ze swoimi kłamstwami, pomagając i wspierając osoby, które zaszczuły na śmierć moich drogich przyjaciół, nie tylko mnie. Ja na całe szczęście przeżyłam twoją „opiekę”, oni mieli mniej szczęścia.
Straciłam przez ciebie nie tylko przyjaciół, ale także intratne propozycje pracy, która była moim marzeniem. Nie robi się także w moim wieku kariery sportowej, do którego mogłam i chciałam wrócić na studiach, ale oczywiście spotkało się to z agresją, bo słuchałaś wariatów, a nie mnie. Nie wiem, w jaki sposób uprawianie sportu i utrzymywanie prawidłowej wagi miałoby świadczyć o chorobie psychicznej?
Masz zamknąć w końcu ryja, psychopatko!. Wypierdalaj! Nikt tutaj nie chce ciebie znać ani wysłuchiwać jakiś ofert zrobienia doktoratu!
Ciekawe, czy znowu pobiegniesz w różne miejsca opowiadać o mnie swoje kłamstwa i mszcząc się za prawdę. Fuck you, bitch!
PS: Właśnie sobie przypomniałam, że Pizda z Anglistyki jest chora psychicznie i jak wielu chorych o chorobę oskarża otoczenie. Rozmawiałam w latach dziewięćdziesiątych z jej ojcem – błagał, żebym nikomu nie mówiła, ale jest tak samo chora jak jej matka. Miał ją ustawić na lekach, ale najwyraźniej go oszukiwała – zamiast tego stowarzyszyła się z „moimi” wariatami z okolic podstawówki i cała radosna zaszczuła mnie do końca wpychając mi przemocą swoje leki (i to takie od których ściemniały mi nieodwołalnie zęby). Zrobiła mi całkowite pranie mózgu i straciłam pamięć. Z mojej mamy też robiła chorą psychicznie. Jest całkowicie niewiarygodna i powinno się jej unikać. To jest jedna sekta, Opus Dei, a PzA kłamie, że jest ateistką.