Wszystkie wpisy, których autorem jest Gosia

Chłopiec Czyste Zło

Chłopiec Czyste Zło nie istnieje i to nie dlatego, że Piotr nie żyje. Dla osób, które nie są w temacie – został zaszczuty ze skutkiem śmiertelnym. W wyniku zaszczucia zabijają się z reguły osoby niewinne, bo tak one właśnie mocniej odczuwają niesprawiedliwość tego, co je spotyka i są delikatniejsze, co potwierdza moją dobrą o nim opinię.

Renata i jej banda nazwała Piotra Chłopcem Czyste Zło, bo nie potwierdzał (w odróżnieniu od Nycza i kilku jej innych kochanków) jej urojeń. Wersja schizofreniczki głosi, że ją wykorzystał, a potem się bezczelnie się do niej nie przyznawał, chociaż podobno łączyła ich wielka miłość. Jest to totalna bzdura, Renat była związana ze swoim mężem od dzieciństwa, razem z nim przychodziła do mojej podstawówki.

Piotr był altruistą pomagającym innym ludziom. Widział nierówności społeczne i starał się wspierać zdolnych ludzi i ciągnąć ich w górę. Zerwałam z nim, bo się zakochałam w kimś innym i odchodząc od niego, cierpiałam z powodu tego, że go krzywdzę i mu powiedziałam, że jestem głupia i że do niego wrócę, bo na pewno robię błąd. Nawet jeśli nie byłam z Piotrem, to nadal go na pewien sposób kochałam.

Zdradzając Piotra uratowałam życie nie dlatego, że był złym człowiekiem, ale dlatego, że mój nieformalny teść miał podobną biografię do mnie – prześladowała go schizofreniczka, którą wspierał ksiądz, który urobił przeciwko swojej ofierze całą rodzinę. Teściu pozbierał się dopiero na psychoterapii, zerwał z własnymi rodzicami i postanowił zostać psychiatrą. Zachęcił mnie do studiów międzywydziałowych, bo uznał, że się nudzę i marnuję na Anglistyce. Nieprawdą jest, że Renata ze mną studiowała, jest to schizofreniczka bez matury, za to całkiem charyzmatyczna i puste osoby mogą się na to nabrać.

Ratuje mnie i wyciąga z syndromu sztokholmskiego mój kolega z Wydziału Nauk Społecznych (a ściślej mówiąc, z Instytutu Kryminologii, który jest częścią tego wydziału). Przebiłam się do niego, bo wiedziałam, co potrafią profilerzy i wiedziałam, że powinien rozpoznać schemat zaszczucia przez schizofrenika. Profiler weryfikuje informacje i potrafi wytypować poprawnie, kto w takiej sytuacji jest zdrowy psychicznie, a kto nie. Biegli sądowi potwierdzili, że to Renata jest chora, a nie ja. Uratowałam się, chociaż sekta Renaty poszczuła na mnie mojego Dzielnicowego.

Piotr mnie ratował. Nawet gdy już nie byłam jego narzeczoną, utrzymywał ze mną kontakt i dużo wiedział o tym, co robiłam na studiach. Był przerażony ogromem mojej amnezji po zaszczuciu i zakatowaniu w Instytucie Anglistyki, gdy byłam jeszcze studentką. Niestety obrażeń psychiki nie widać, ale są równie realne, co na przykład złamana noga. Oczekiwanie, że ktoś zakatowany z dnia na dzień odzyska pamięć i zacznie pracować równie dobrze co poprzednio, mają tyle samo sensu, co oczekiwanie, że ktoś ze złamaną nogą pobiegnie w maratonie. Nie da się tego zrobić. Obrażenia psychiki goją się dłużej niż złamane kończyny.

Chociaż Piotr sam był atakowany w tym czasie, zdołał odświeżyć mi pamięć i byłam w stanie rozmawiać z moim kolegą ze studiów o tym, co mnie spotyka, a także pomóc mu przesłuchiwać ludzie zamieszanych w zaszczucie Piotra i mnie.

Niestety prośba Piotra, aby skontaktował się z nim profiler do niego nie dotarła. Profilerzy potrafią wyciągać za uszy z problemów takie osoby jak my, czyli zaszczuwane przez schizofrenika, który próbuje doprowadzić do samobójstwa swojej ofiary. Pomagają często także biegli sądowi. Gdyby nie ich interwencja popełniłabym samobójstwo jak Piotr.

Jeżeli ktoś jest Czystym Złem w fandomie, to jest to Rafał. Posługuje się moim zaręczynowym pierścionkiem, który dostałam od Piotra, a który został mi zerwany z palca, żeby wabić coraz to nowe idiotki. Próbował również mnie na ten pierścionek poderwać. Podsunął mi pod nos, zaczął się przechwalać jaki to jest bogaty i oświadczył, że się ze mną ożeni, tylko muszę mu zrobić laskę.

Aż taka głupia to nie jestem, żeby się nabrać na taki podryw dla blachar. Współczuję głupoty paniom, które go obsługują seksualnie i wierzą, że ten oszust i schizofrenik rzeczywiście kiedyś się z nimi ożeni. Naprawdę jest wolny, nikt mu także nie ukradł żadnych pieniędzy. Nie ma żadnych przeszkód, żeby się z nimi hajtał. Po prostu nie chce i taki układ mu pasuje. Wolałabym, żeby się już ożenił, ale niestety on, jego siostra i sekta Opus Dei wierzy w jego urojenia, że „stracił dziewictwo”, gdy miał jedenaście lat. Zapominają dodać, że było to we śnie (chociaż że dla schizofrenika jest to równie realne, co rzeczywistość). Wszystkie te osoby wmawiały mi, że taka „utrata dziewictwa” się liczy i muszę za niego wyjść, bo tak, bo przeze mnie stracił dziewictwo. Skomentuję to tak – jeśli przez kogoś stracił dziewictwo, to przez księdza pedofila, który go na mnie poszczuł.

W życiu Rafała nie zechcę. Bardzo pragnie się dorwać do mojego mieszkania, bo ma urojenia, że w ścianach mam zamurowane skarby i że one powinny należeć do niego i jego siostry. Nie będę już nawet tych schizofrenicznych urojeń komentować.

Piotr zginął, bo schizofreniczka Renata zaczęła mieć urojenia na temat jakiejś rozmowy i układu, jaki miała zawrzeć. Była świecie przekonana, że po śmierci Piotra jego pieniądze znajdą się magicznie na jej koncie bankowym. Jego prześladowcy, szczerze zakochani w Renacie i tylko jej wierzący, zaszczuwali go obiecując, że jeśli się zabije, to dadzą mi spokój. Ale oczywiście nie należy wierzyć takim terrorystom, bo ich działania są oparte na słowach schizofreników. Kiedy ci sekciarze się przekonali, że Renata się nie wzbogaciła dzięki tej śmierci, znowu zaczęli mnie terroryzować. Nie dostaną ode mnie ani złotówki. Nic im się nie należy.

A Renata nie leciała ze mną przez ocean z Kanady do Polski (albo odwrotnie, nie jestem pewna, dawne czasy) i nie poznała Moffata. Wiem, że nawet nie ma paszportu i nigdy nie miała. Nie powinnam była temu Anglikowi mówić, że może się ze mną skontaktować przez warszawski klub fantastyki. Nie wiedziałam, jak bardzo jest kontrolowany przez sektę i że w życiu nie pozwolą, żeby ktoś, kogo nie lubi Renata, miał takie ciekawe znajomości.

Niech się pizda w końcu leczy. Bo na razie dowodzi klasycznej sekcie, która morduje ludzi w celu wzbogacenia się. Wszystkie jej działania idealnie pokrywają się z opisami z podręcznika profilera. Nic na to nie poradzę. Ma się ode mnie w końcu odpierdolić. Jej kochankowie – których uwodzi, żeby jej pomagali – też.

KOCYKON!!!

Kochani, nie będzie mnie na Polconie w Warszawie. Zamiast tego proponuję się spotkać na Targu Śniadaniowym na Mokotowie o 12 w niedzielę. Będę gdzieś na trawie na pasiastym kocyku. Jeśli ktoś chce mnie złapać i pogadać, zapraszam.

Od lat nie bywam na warszawskich konwentach. Niestety pojawiają się tam osoby z sekty Opus Dei oraz tępiący mnie schizofrenicy. Mam dosyć kłamstw opowiadanych o mnie i nie chcę się narazić na ponownie zaszczucie i terror. Jakiś czas temu doszło nie tylko do aktów terroru i zastraszania mnie w czasie warszawskiego konwentu, ale też członkowie Avangardy, a nawet jej szef (a przynajmniej tak się przedstawiał – z wariatami z Opus Dei nigdy nie ma pewności, kto jest kim – obcy dla mnie ludzie przedstawiali się jako moja rodzina) zaszczuł mnie w moim miejscu pracy, broniąc osób, które na to nie zasługują.

Jak rozumiem, jestem w Warszawie persona non grata dla klubu, więc zamierzam przyjąć to wiadomości. Nie zamierzam udawać kogoś, kim nie jestem, żeby zrobić schizofrenikom i antytalentom literackim przyjemność. Nie mam także najmniejszego zamiaru czołgać się i przepraszać w czasie forum fandomu, bo takie żądania także wobec mnie wysuwano.

Jedyne, co mogę powiedzieć, to good riddance to bad rubbish.

Akurat osoby tępione przez Avangardę, która – jak zrozumiałam te wrzaski i groźby – postanowiła wziąć stronę schizofreniczki przeciwko pisarzom (bo nie tylko ja zostałam zaatakowana), to dobre towarzystwo, więc szczególnie ich zapraszam na kocyk na Mokotowie.

Mam nadzieję, że wpadniecie. Z wieloma ludźmi chętnie nawiążę ponownie kontakt.

Łapówki

Opisywałam już różne metody, do jakich sięgają schizofrenicy, aby dokopać swojej ofierze. Uwiodą każdą osobę, która jest w stanie pomóc im zniszczyć obiekt obsesji, w tym też wejdą do łózka każdej naiwnej osoby, od której mogą dostać „pomoc” – nie jest to prawdziwa pomoc, bo powinno nią być wspieranie decyzji o leczeniu. Z tego co się dowiedziałam już dawno temu, wśród takich osób uwiedzionych przez Renatę ludzi jest też bywający na warszawskich konwentach hierarcha.

Ów hierarcha tak się zagonił w niszczeniu mnie, że nawet gdy już wszystko zostało udowodnione i zgodziło się z moją wersją, to nadal próbuje przeprowadzić swój chory plan „nawrócenia mnie” i zmuszenia, żebym postępowała tak, aby wydawało się, że to ja jestem chora i w końcu się „wyleczyłam” i „zrozumiałam”, że sklepowa z Zary (była sklepowa, straciła pracę z powodu atakowania klientek) rzeczywiście jest wybitnym profesorem psychologii. A dlaczego to robi? Bo jest jego stałą kochanką i on ją wielbi. Zresztą podobnie jego lokaj Ryszard. Obaj robią wszystko, żeby ich cudo miało jak najlepsze życie i żeby wszystkie jej urojenia się urzeczywistniły. Nieważne jak bardzo krzywdzi to innych. Wiele osób przez to zginęło, bo zostało zaszczute na śmierć, ale bez względu na ilość ofiar i natężenie terroru, prawda jest niezmienna. Piotr nigdy nie był mężem Renaty, a ona sama nigdy nie miała żadnego oryginalnego pomysłu i jest coraz bardziej tępym jamochłonem – bo cóż, choroba psychiczna Renaty wiąże się ze stopniową utratą tkanki mózgowej, jeśli pozostaje nieleczona.

Nycz i jego sekta w swoich zabiegach, aby udowodnić, że jestem chora psychicznie oraz spełnić marzenie Renaty o zmienieniu mnie w jej niewolnika, przekupił pewnego psychiatrę, który nigdy nie był moim psychiatrą, do tego postanowił zlekceważyć wszelkie zasady diagnostyki. A wiem, jakie są, bo w czasie kursu profilerskiego wbiłam też do głowy wszystkie typowe błędy medyczne. Dzięki temu naprawdę to ja ratuję ludziom życie, bo posyłam ich w odpowiedniej chwili do lekarzy.

Człowiek, który wziął łapówkę przestaje być wiarygodny, bo po pobudzeniu ośrodka nagrody mózg zaczynają zalewać takie neuroprzekaźniki, że trudno zachować obiektywizm. Dlatego wszystkie państwa bardzo intensywnie walczą z łapówkarstwem i w Polsce karane są obie osoby – „darczyńca” oraz „obdarowany”. A czym przekupił lekarza Nycz? Spłatą kredytu. Nie pamiętam, czy chodziło o samochód, czy resztę spłaty kredytu zaciągniętego na kupno domu, ale pan psychiatra był bardzo dumny ze swojego stanu posiadania i wzbogacenia się. Taka osoba absolutnie nie ma prawa wypowiadać się na mój temat.

Każdy psychiatra powinien wiedzieć, że taka schizofreniczka jak Renata oraz taki schizofrenik jak Rafał, koniecznie chcą „leczyć” swoją ofiarę, bo zaprzecza ich urojeniom. Taki przekupny lekarz powinien być o wiele ostrożniejszy, a przede wszystkim nie brać w łapę. Z powodu swojego łapówkarstwa cokolwiek by o mnie mówił, jest nieważne i należy go wyśmiać, to Renata i Rafał są chorzy. Nie mogę nic potwierdzić z tego, co o mnie kiedykolwiek powiedzieli. Nie prześladuję Renaty ani Rafała, mój siostrzeniec nie zna córki Renaty, nie komunikuję się z nimi, unikam miejsc, gdzie mogą się pojawić. Sama zapowiedź, że Rafał będzie na Worldconie, sprawiła, że psychicznie nie byłam w stanie myśleć o wyjeździe na ten konwent.

Mam nadzieję, że to wyjaśnia okoliczności pewnych wydarzeń w fandomie i dlaczego mnie nie będzie już nigdy na warszawskim konwencie. Sami zapytajcie o mnie Andrzeja i co o mnie myśli, a nie wierzcie pani Barbarze, która już dostała już od niego w twarz za kłamstwa, tylko wyparła za co i kłamie, że ją przeprosił. Możecie też spytać Moffata, kto siedział obok niego w samolocie i o czym rozmawialiśmy. Renata naprawdę nie powinna przypisywać tych znajomości sobie.

Dodatkowo, powiedzmy sobie szczerze, tacy sekciarze z Opus Dei jak Nycz, Barbara, pewien ginekolog oraz pewnie kilka moich koleżanek nie przychodzi do fandomu z tych samych powodów, co reszta. Ich sekta włączy programowo z heavy metalem i fantasy. Oni nie przychodzą tutaj na polowanie, tylko srać nam do lasu. Ich głównym celem jest zrobienie ze schizofreniczki Renaty świętej Kościoła Rzymsko-Katolickiego, bo naprawdę w swojej głupocie nie są w stanie ogarnąć intelektualnie, co znaczy jej schizofrenia i o co chodzi w jej przechwałkach. Szkoda, że dalej upierają się, że będą kłamać, byle postawić na swoim.

Jak na razie, to chyba wyczerpuje temat.

Fantastyka

Moim znajomi i rodzina zastanawiają się, dlaczego tak mało piszę. Jak mi powiedziano już kilka razy otarłam się o Zajdla, wygrałam tez konkurs zorganizowany przez jedno z wydawnictw. Nie jestem kimś całkowicie nieznanym w fandomie. A jednak Opus Dei i jego siepacze uparli się mnie niszczyć jako beztalencie i plagiatorkę. Opisałam już jeden hipotetyczny powód – oprócz urojeń Renaty (charakterystycznych dla schizofrenii, nie tylko ja padłam jej ofiarą), chodzi też o zemstę kręgu pedofilskiego i odmowę odgrywania roli dziecięcej prostytutki, jaką mi Opus Dei wyznaczyli w dzieciństwie pod wpływem słów schizofreników z rodziny Renaty. Do Opus Dei doszły jeszcze laski zakochane w schizofreniku Rafale, ale przy tym drugim powodzie zostawmy je na boku.

Opus Dei składa się z debili, którzy są za głupi, żeby czytać fantastykę, nie ogarniają prawdziwego świata, bo jest dla nich zbyt skomplikowany, więc tym bardziej nie radzą sobie z wyimaginowaną rzeczywistością. Co więcej, są na tyle prymitywni, że to czego nie rozumieją, budzi ich agresję. Nie rozumieją metalu, chcą go zakazać. Nie rozumieją fantasy, chcą go zakazać. Nie potrafią podać żadnych logicznych powodów tego, więc swój niepokój (który spowodowany jest tym, że są idiotami i nie chcą się do tego przyznać) zaczynają racjonalizować jako „lęk przed Szatanem.” Muszą to sobie jakoś wytłumaczyć, a ponieważ sami nie mają wyobraźni, literackiej czy muzycznej, to uważają, że dźwięki lub wymyślone opowieści są podpowiadane przez złego ducha. Są to ludzie, którzy nie mają żadnych uzdolnień. Jeśli idą w górę, to tylko dzięki oszustwu lub znajomościom. W tym środowisku jest oczywiste, że ktoś awansuje tylko dzięki protekcji Nycza, więc ich furię budzą ludzie, którzy nie chcą im się podporządkować i wszystko zawdzięczają wychowaniu i swoim cudownym rodzicom, a także własnym zdolnościm i ciężkiej pracy. Są ludzie, którym różne rzeczy przychodzą bez trudu, bo mają talent. Są też takie osoby, jak Salieri i bez względu, co zrobią ludzie tacy jak Salieri, nikt z nich nigdy nie będzie Mozartem. Choćby się zesrali. A są też ludzie, którzy nigdy nawet Salierim nie będą, bo on jednak coś sobą reprezentował.

Nie dziwmy się więc, że są w fandomie osoby fanatycznie niszczone przez głupów z Opus Dei, ale także ich sprzymierzeńców. I są to osoby z reguły najwybitniejsze. Opus Dei robi to z nienawiści do fantastyki lub muzyki oraz fanów tych dziedzin sztuki. Ale są też ludzie, którzy im pomagają z czystej zawiści lub niezrozumienia tego, kto jest kim.

Ania Brzezińska jest na liście osób poszkodowanych przez Opus Dei i ich sprzymierzeńców, ale nie zamyka tej listy, bo nie jest to lista jednoosobowa. Nie muszę pisać, kto jeszcze znajduje się na tej black list, ale są to wybitni twórcy, w odróżnieniu od fantomowych Salierich (chociaż Salieri przynajmniej miał jakiś dorobek i w innych okolicznościach nikt by na nim nie wieszał psów).

I jedyne, co mogę powiedzieć to – wstyd tak się tak dać zmanipulować przez naszych wrogów, wstyd.

Sami róbcie dalej porządki w Shire.

Popkultura

Księża to mistrzowie terroru oraz zmawiania ludziom nieprawdy, w celu wzbogacenia się. A przynajmniej ci najambitniejsi. Sami też nie są odporni. Intensywny trening z dzieciństwa z wiary w rzeczy, które nie istnieją (aka wychowanie religijne), sprawił, że – przy całej swojej psychopatii – są łatwowierni i mają trudności ze zrozumieniem koncepcji choroby psychicznej czy kłamstwa. Sami oczywiście kłamią, ale uważają, ze nikt ich nie okłamuje.

Myślą też – przynajmniej Nycz – że jeśli Rafał rozpowiedział wszystkim swoim „specjalnym przyjaciółkom” te same urojenia, to te „przyjaciółki” są wiarygodnymi światkami i że jeśli je przedstawi jako moje przyjaciółki, to wygra ze mną w sądzie. Ja się czuję w sądzie doskonale i znam prawo lepiej od Nycza. A te moje „przyjaciółki” są zdzirami, które sama chętnie będę ścigać sądownie za pomówienia.

Każdy schizofrenik jest dla księży bardziej wiarygodny od zdrowego człowieka.

To oczywiste, że największym problemem jest głupota kleru, ale ta się wiąże z psychopatią. Inteligentny, kulturalny psychopata to mit popkultury.

Zabierz babci dowód

Nie wiem, czy pamiętacie akcję „zabierz babci dowód”? Chodziło w niej o namówienie starszych osób, żeby nie głosowały, tak jak chcą księża. Niestety w ramach kontrolowania społeczeństwa kler wmawia ludziom, którzy wcale nie stoją jeszcze nad grobem, że powinni się bać śmierci, myśleć o Bogu i współpracować ze swoim lokalnym „handlerem” z Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Używam „handler” w znaczeniu, w jakim pojawia się w powieściach szpiegowskich, ale w sumie można też tłumaczyć to słowa jako „treser”.

Ja osobiście mam w sobie mało „bojaźni Bożej” (czyli nie boję się kleru, chociaż przekonałam się na własnej skórze, jak księża i zakonnice się mszczą na dzieciach i dorosłych) i nie robię tego, co zdaniem Nycza powinnam. Bo i też Boga, który podobno jest miłością i kocha ludzie nie widzę potrzeby się bać. Jeśli istnieje jakiś strach, to wynika z zastraszenia i zaszczucia przez konkretnych ludzi. Byłam niszczona psychicznie i wmawiano mi, że po pięćdziesiątce powinnam już się położyć do grobu i zostawić mój majątek młodszym, a najlepiej adoptować córki Renaty. Absolutnie ich nie „kocham”, chociaż to też było mi wmawiane w ramach wywoływania syndromu sztokholmskiego. Niestety nie mogłam uciec moim prześladowcom, bo Renata i cała jej banda została kłamliwie przedstawiona jako „wybitni psycholodzy” oraz moim „przyjaciele”, którzy już mi wiele razy „pomogli”, więc mogli robić w mojej pracy wszystko, co chcieli. Wyjaśnimy sobie jedno – ich pomoc, którą znoszę od lat siedemdziesiątych, polega na zniszczeniu mi wszystkiego, co tylko sobie zbudowałam i do czego dążyłam, zaczynając od kariery sportowej, którą rozpoczęłam w dzieciństwie, idąc poprzez rozdzielanie mnie intrygami i kłamstwami z moimi ukochanymi, po uniemożliwienie podjęcia pracy, w której bym wykorzystywała wszystko, czego się nauczyłam.

Jestem gruba i to dla imbecyli z Opus Dei jest „dowód” (który samo sobie stworzyli) na to, że nigdy nie uprawiałam sportu. Skomentuję to tak – sportowcy żrą, bo przerabiają żarcie na wyniki sportowe i wiedzą, że nie należy się odchudzać, bo straci się wtedy także mięśnie i siłę. Jeśli nie trenujemy, to tyjemy. To jest prosta zasada. Kilka już razy wracałam do sportu i chudłam, trenując, bo był to skutek uboczny treningów. Jest wielu sportowców, także olimpijczyków, którzy są mocno przy kości i nie spełniają kryteriów atrakcyjności Opus Dei. W moim przypadku, zaszczuwający mnie agenci zła – czyli Nycz, Ryszard oraz moje koleżanki z Anglistyki „leczyli mnie z urojeń” i wywołując, syndrom sztokholmski, zakazywali mi trenować, a nakazywali żreć. Ponieważ byli to ludzie, którzy prześladowali mnie od lat, także moi gwałciciele, rozpadłam się psychicznie tak, że Piotr ledwo mnie uratował przed samobójstwem. Z zemsty został sam zaszczuty przez Opus Dei i zmuszony do samobójstwa. Niestety zrobił to, sądząc z tego, co napisał Policji (mam swoje źródła), bo wierzył, że w ten sposób sprawi, że się ode mnie odczepią. Ludzie w takim stanie nie myślą logicznie i nie potrafiłam go uratować. Email Piotra nie trafił do profilera, który byłby w stanie nam pomóc(1). Tak więc, bardzo nie dziękuję moim koleżankom za „leczenie mnie z anoreksji”. Zniszczyły mi życie, działając na polecenie schizofreników. W ogóle nie miały prawa się mieszać. Widać było po mnie, że trenuję, moja przyjaciółka z fandomu widziała, jak trenuję. Nie było potrzeby do interwencji, wszyscy działali się kierując wyjątkową złośliwością, żeby móc dalej ze mnie kpić, że nigdy nie byłam sportsmenką. Złośliwe żmije uniemożliwiły mi powrót na pływalnie, a już zaczął ze mną rozmawiać trener, z którym skontaktował się Piotr.

Ponownie zostałam ukarana za odmowę potwierdzenia słów schizofrenicznego rodzeństwa, czy ciągnących od nich informacje osób. Całe życie zajmuje mi walka z tą sektą, w której centrum jest `Nycz ze swoimi schizofrenikami. Mam dosyć, przejmujcie pałeczkę.

Nie głosowałam na Nawrockiego. Wygrał wybory dzięki poparciu takich ludzi jak Nycz. Rozdźwięk pomiędzy wynikami exit pollu, a realnymi tłumaczy wstyd głosujących. Ludzie wstydzą się powiedzieć, na kogo głosowali. Wiedzą, że jest to gorszy kandydat, ale boją się zrobić inaczej niż im nakazał ksiądz, a księża prowadzą bardzo brutalną kampanię wyborczą. Wychodząc na zewnątrz, ludzie często nie mówią prawdy i wskazują innego kandydata, niż ten na którego faktycznie zagłosowali. To nie jest błąd statystyczny, jeśli regularnie pojawia się taka tendencja. A jest tak praktycznie przy każdym wyborach. Może to też świadczyć o tym, że wybory są regularnie fałszowane. Ja bym postulowała ponowne przeliczenie głosów ze wszystkich komisji.

Księża są bardzo brutalni, jeśli chodzi o oddziaływanie na ludzi. Bez odpowiedniego sterroryzowania nigdy by nie płacił im takich sum, jakie dostają także od Państwa Polskiego. Z łatwością potrafią zniszczyć każdego, żeby tylko ich ofiara zostawiła im majątek, kierując się lękiem przed tym, co ma ją spotkać po drugiej stronie, gdy już umrze i stanie w płomieniach w Piekle. Zostałam tak potraktowana, ale mam przygotowanie psychologiczne i kryminologiczne, więc przebrnęłam przez indukowane stany lękowe i rzuciłam apostazję na stół. Wszystkim radzę to samo. Kościół Rzymsko-Katolicki to wyjątkowo kryminogenne środowiska. Dla porównania luteranie popełniają mniej przestępstw niż ogół społeczeństwa.

Ludzie zastraszani przez księży boją się głosować inaczej niż im nakazano. Więc mam propozycję, leczmy ludzi, wyprowadźmy ponownie naszych bliskich z syndromu sztokholmskiego, niech mają świadomość, że nie powinni bać się Boga, a przede wszystkim nie powinni bać się księdza, który wcale nie jest Bogiem. Głosujcie tak jak chcecie i czujecie.

A księża niech spierdalają na Księżyc. Bo na Ziemi miejsca dla oszustów i zawodowych kłamców już zabrakło. Czas przywrócić akcję „zabierz babci dowód” i dodać do niej hasło „nie bój się księdza, głosuj, jak sam chcesz”. Bo księżą nie są gwarantem pokoju na Ziemi, ani nie trzymają w swoim łapach kluczy do życia po śmierci. Jest całkowicie odwrotnie, te klucze otwierają drzwi do Piekła, a oni sami prowadzą zaawansowaną wojnę z rodzajem ludzkim i uważają się za nadludzi.

Takich ludzi trzeba kopać w dupę, a nie traktować z szacunkiem. Ludzie naprawdę powinni wyleczyć się ze złudzeń, że mogą mieć mój szacunek, jeśli zmuszają dzieci do katechezy, a jednocześnie wiedzą o wszystkich zbrodniach Kościoła, bo sami też padli ofiarą jakiegoś lubieżnego kościelnego imbecyla.

Czas wyłączyć dwumyślenie.

⛧⛧⛧

(1) Muszę napisać o organizacji (w zasadzie dezorganizacji) pracy Policji. Wszystkie doniesienia, skargi trafiają w pustkę. Trzeba poprosić Policję (w zasadzie zarządzać), żeby przejrzeli bazę danych na temat jakiejś osoby, tylko wtedy wtedy są w stanie zbudować sprawę. Najlepiej jeszcze, żeby się pojawił jakiś nowy donos i zgłoszenie przestępstwa. Tylko wtedy można liczyć na jakiś sukces i wsadzenie do więzienia jakiegoś przestępcy, który się do nas przyczepił. W USA wszystkie samobójstwa i morderstwa trafiają do jednej bazy i są przeglądane pod kątem jakiś zależności. U nas czegoś takiego nie ma, więc nie ma szans na wykrycie psychopaty, który conajmniej od lat siedemdziesiątych terroryzuje coraz brutalniej ludzi i zaszczuwa ich ze skutkiem śmiertelnym. Jest to skandal i dowód na słabość Państwa. Musi się to zmienić, inaczej już zawsze będziemy republiką bananową, którą rządzą imbecyle, ludzie buntujący się są zmuszani do samobójstw, a schizofrenik jest autentycznie uważany przez kler za „następnego premiera Polski”.

Wolne żarty, panowie, wolne żarty. Na pewnie za niego nie wyjdę i nie będę mu doradzać. Niech w końcu zacznie się leczyć, bo żadna z niego szlachta i żaden Norweg.

Bananowy song

Jednym z argumentów na to, że jestem chora psychicznie, jakie powtarzali idioci przyjaźniący się ze schizofrenikami, są moje opowieści o działce rodziców Michała. Działka została zamieniona w ogród śródziemnomorski, rodzice Michała i on sam opiekowali się nią w ramach hobby. Cudowne hobby, muszę powiedzieć, stworzyli ogród tak piękny, że rozumiem ich brak potrzeby, żeby gdzie indziej spędzać wakacje i wolne chwile.

Jak już wspomniałam, jest to ogród śródziemnomorski, stworzony trochę na przekór polskiemu klimatowi. Istnieje wiele mrozoodpornych roślin, które rosną w Himalajach, Japonii czy Południowej Ameryce, które nie wyglądają na takie, które mogłyby przetrwać w naszych klimacie, ale to tylko pozór. Palmy pochodzące z Himalajów radzą sobie doskonale u nas, tak samo istnieją mrozoodporne kaktusy i bananowce. Tym ostatnim tylko przemarzają niektóre liście i trzeba je owinąć matami, ale na wiosnę liście odrastają i nawet bananowiec wydaje owoce, dla ludzi niejadalne, ze względu na duże i liczne nasiona (banany sprzedawane w sklepach to mutanty pozbawione nasion), ale z wielką radością zajadają je ptaki.

Niektóre rośliny w takich ogrodzie trzeba chronić, szczególnie, gdy są młode, wtedy stawia się na nimi daszki, żeby deszcz na nie nie padał, lub rozkłada się maty grzewcze na ziemi, żeby nie przemarzły w najzimniejsze dni zimy. Jak mi powiedziano jest to dodatkowy koszt tysiąca złotych, ale moim zdaniem warto tyle płacić, żeby cieszyć się bajkowych ogrodem, w którym pachną śródziemnomorskie zioła i można pływać z karpiami koi.

A właśnie rybki – ojciec Michała wykopał dla swojej żony duże oczko wodne, które jak oceniłam jest wielkości mojego pokoju, czyli około 16 metrów kwadratowych. Dla dużej działki to nic. Takie oczko wodne musi być na tyle duże i głębokie, żeby mogły w nim zimować koi. Gdy stawik zamarza hibernują na dnie, w temperaturze około 4 stopni. Taka temperatura panuje w wodzie na głębokości powyżej półtora metra. Ojciec Michała wkopał się w najgłębszym miejscu na trzy metry. Takie mini jeziorko jest obsadzone roślinami, które oczyszczają wodę i po kilku tygodniach można wpuszczać karpie koi. Które są praktycznie są niekłopotliwe, bo zjadają skrzek żabi, jajeczka komarów i innych owadów oraz własne potomstwo zanim urośnie, wystarczy je tylko, co jakiś czas dokarmić. Takie oczka wodne są czasem opisywane jako ekologiczne baseny przydomowe, z którymi nie trzeba nic robić. Oczywiście nie nadają się do cieplejszych miejsc niż Polska ze względu na ameby, które mogłyby się rozwinąć, ale w naszej strefie klimatycznej są idealne. I można powiedzieć, jeśli chodzi o jakość wody, że jeśli ryby są w takim stawiku zdrowe, to ludziom też się nic nie stanie. Amazon nawet sprzedaje poradnik dla hobbistów, którzy by chcieli wykopać sobie taki stawik do pływania. Może nawet te ameby można jako jakość wytępić w cieplejszych krajach, nie wiem, w Polsce mi ta wiedza nie jest potrzebna.

Moje koleżanki z Anglistyki zaszczuły mnie za opowieści o ogrodzie rodziców Michała. Szczególnie nie spodobała im się moja opowieść o ich bananowcu. Ale co ja mogę poradzić, naprawdę bananowiec japoński jest mrozoodporny. Na dowód zdjęcia poniżej, kupiłam sobie takiego, był w wyprzedaży -70%, aż żal było nie wziąć. Dla nieznających angielskiego – „hardy” to w tym języku znaczy mrozoodporny. Zdobi już mój balkon i czeka, co z nim zrobię dalej. Może wylądować w ogrodzie, może też trafić do dużej donicy i wędrować do nieogrzewanej kuchni na czas ostrzejszych mrozów – w donicy jest mniej wytrzymały niż w gruncie.

Bardzo ładny egzemplarz przyjechał ze sklepu internetowego. A podobno roślin nikt nie sprzedaje wysyłkowo, jak próbowała mi wmówić pewna idiotka. Im głupsi ludzie tym bardziej się mądrzą. Taka jest reguła.

A przy okazji – już kolejne pokolenie obcych dla mnie idiotek, córeczek Renaty, ustawiło się, żeby po mnie dziedziczyć. Próbowały już nawet zdzierać ze mnie haracz i skłócić mnie z całą rodziną. Macie się dziwki odpierdolić. Było się uczyć! Miałybyście wtedy lepszą pracę. Jak wam mało, to pod kościół rękę wyciągać, a nie do mnie. Z was nikt nie dziedziczy.

Polityka

Wśród przedmiotów, które zaliczyłam podczas studiów był tez marketing polityczny. Jest to jedna z przyczyn, dlaczego Nycz nie chce mi dać spokoju. Upiera się, że muszę z nim współpracować. Moja odmowa oznacza jego kontrofensywę oszczerstw, także w fandomie, więc bądźcie na to to przygotowani. Uważa, że złamie mnie w ten sposób, bo zrozumiem, że pisać mogę tylko wtedy, gdy grzecznie robię to, co mi poleci. Myli się w tym, bo już dawno temu praktycznie zerwałam z pisaniem i odeszłam z fandomu z powodu zaszczucia przez Nycza i jego schizofreników (oraz z powodu zakochanych w nich idiotek oraz idiotów, któ zaszczuli mnie miejscach, do których Nycz nie miał wstępu – powtarzam, nikt z nich nigdy się ze mną nie przyjaźni). Jeżeli coś napisałam (szczególnie tekst, którym wygrałam konkurs) to miało to miejsce na prośbę Piotra. Powieść napisałam zaś na prośbę Adama. Spełniam życzenia ludzi, których lubię, a nie szajki związanej z Nyczem. Obecność w fandomie, szczególnie warszawskim, mnie nie interesuje.

Dla Nycza i jego środowiska nie istnieje odpowiedź odmowna. Gdy nie chciałam rozmawiać z jednym z jego polityków, stworzyli dla mnie wyszukaną fikcję wedle której był całkowicie niezależny i kontaktował się z Policją, donosząc między innymi na Nycza. Moje źródła poinformowały mnie, że łgał. Nadal nie za bardzo chciałam z nim rozmawiać, ale i tak wciągnął mnie w swoją grę i wyciągnął szereg rad, co ma robić w różnych sytuacjach. Nigdy świadomie nie chciałam być jego spin doctorem.

Nie chcę podawać nazwiska, ale jest mi bardzo nieprzyjemnie z powodu, w jaki zostałam potraktowana. Mam nadzieję, że nikt z moich znajomych nie uwierzy, że jest to ktoś z mojego kręgu znajomych. Nie chcę z tym człowiekiem rozmawiać i nie chcę z nim być kojarzona.

Mam nadzieję, że to już wyjaśnia cała sytuację.

Królisia

Wśród różnych osób, które Nycz chce powalać na świadka, żeby udowodnić, że wszystko ,co o mnie mówi, jest prawdą, jest niejaka Dorota z Anglistyki. Miałam duże problemy z przypomnieniem sobie osoby, ale już myślę, że wiem o kogo chodzi. W życiu nie była moją przyjaciółką, za to była osobą nękającą mnie w Instytucie Anglistyki swoimi urojeniami na mój temat wraz z sektą z Opus Dei. Bardzo chciała mnie „leczyć”, więc podejrzewam, że jej rewelacje na mój temat pochodzą od Rafała. Jest jedną – jak podejrzewam – z kolejnych jego „przyjaciółek” i wszytko, co „wie” pochodzi od tego schizofrenika.

Dorota jest bardzo słabą anglistką, a jednak się upierała, że ma mnie zastąpić w Studium. Nie wiem, skąd∂ wziął się jej ten pomysł, ale przeżyłam bardzo poważny i niebezpieczny atak tej wariatki na mnie w pracy. Całkowicie bezzasadnie oskarżała mnie o chorobę psychiczną, wyciągająć wszystkie prawdziwe rzeczy, które niby miały świadczyć o moich urojeniach. Jakby co, to zdjęcia moich chińskich wiz są na blogu. Artykuł o Aleksandrettach (czyli zielonych papugach) też. Mrozoodporne palmy też istnieją i można być szlachcicem i mieć nazwisko Wieczorek. To pochodzenie decyduje o szlachectwie, a nie świry z Opus Dei. W życiu nikt o nazwisku Nowak nie był moim krewnym.

Dorota była osobą, która zaszczuła moją siostrzenicę, wmawiając jej, że jest chora psychicznie, bo tak naprawdę nie jest moją siostrzenicą, tylko moją córką i ma się nazywać „Michalina”. Mała dziewczynka została przesłuchana i gdy idiotka z Anglistyki dowiedziała się, jakie ma zwierzątka domowe, to usłyszała, że jej ukochana Królisia zginie, jeśli nie będzie słuchać Doroty. Sama też miała być zabita. Jest to terror czystej wody i to zagrożony więzieniem.

Tak się składa, że nauczyłam wtedy moją siostrzenicę, jak się należy zachować, gdy jest się terroryzowanym. Z reguły jest to tak traumatyzujące doświadczenie, że ludzie z czasem tracą pamięć tego, co się wydarzyło. Należy więc albo od razu napisać email do Policji z opisem tego się stało, lub wykonać telefon. Pomoże to profilarowi ratować potem ofiarę zaszczucia, bo wie, jakie treści zostały takiej osobie wmówione.

Dzięki temu, że wiedziałam o urojeniu Rafała na temat „Michaliny”, potrafiłam uratować swoją siostrzenicę przed błędem, jaki mogli wykonać jej rodzice, którzy przestraszyli się jej stanem, który był wynikiem wmówienia, że jest „Michaliną” a ja jej „matka” 0 zaczęła trochę sto wierzyć i się rozpadać psychicznie. Dziewczyna o mało nie trafiła do psychiatryka, podczas gdy wystarczyło jej wyjaśnić, że jej stan jest efektem zaszczucia i że musi przeczekać, bo samo minie.

A to nie byli ostatni schizofrenicy w jej życiu.

Moja siostrzenica nic złego nie zrobiła, więc proszę jej nie przypisywać też zaszczucia Adama czy dezinformowania innych osób w fandomie. Jest to kolejna rzecz wmówiona mi przez Opus Dei. Mam nadzieję, że w końcu ci terroryście zdechną i wyprowadza się na drugi świat. A z reguły nie życzę ludziom niczego złego.

Opus Dei zamordowało już wiele osób, wykorzystując terror i pomówienia o chorobę psychiczną, ale, kościelne kurwy, nie ruszycie ani mnie, ani nikogo z moich bliskich nigdy więcej. Nie chcę was nigdy więcej oglądać na oczy!

Nikt z Anglistyki nie ma prawa podawać się za moją przyjaciółkę.

Chyba nikogo nie powinno to dziwić.

Zaszczucie przez księdza

Kryminolodzy mają bardzo realistyczne spojrzenie na Kościół. Znamy z podręczników tyle typowych zagrań księży, że rozpoznajemy je bez problemu. Jak już gdzieś wcześniej napisałam, księża rządzą dzięki zastraszeniu, które zaczyna się już w czasie przedszkolnej katechezy. Bardzo dla nich jest ważne, żeby docierać i wywoływać syndrom sztokholmski u jak najmłodszych dzieci, które mają im się nigdy nie zbuntować i same mają zadłużyć się, a płacić na Kościół lub bezrefleksyjnie pomagać księdzom w ich intrygach.

Rodzina taka jak moja – gdzie dominował paradygmat naukowy i byliśmy wszyscy światowcami – jest czymś, co wywołuje szał i furię u prawie każdego księdza katolickiego, bo nie można nas wykorzystać i mamy ich opinie w dupie. W naszej sytuacji zdecydowali się całą rodzinę zdecydowanie przyciąć i zaszczuć, żeby nas nauczyć „porządku” i tego, że mamy mieć „bojaźń Bożą” czyli bać się kleru i robić, co mówią, czyli dawać się grzecznie gwałcić i dawać im kasę, jeśli tylko zarządają.

Podejrzewam, że wszyscy w fandomie znają już kłamliwe plotki o pedofilii mojego ojca, tak był karany przez kler za ateizm. Ja i moja matka byłyśmy nazywane kurwami. Moja mama był zaszczuta i terrorem zmuszona do płacenia haraczu – odbywało się to pod płaszczykiem płacenia na jakiś „posag” czy też „pomoc finansową dla biednej rodziny”, chociaż oczywiście do żądań płacenia pieniędzy doszło już po terrorze i urobieniu oraz zastraszeniu ofiary, gdy już nie mogła myśleć logicznie i samodzielnie.

Nie znam pani Barbary, nigdy się nie przyjaźniłyśmy. Tak samo nigdy się nie przyjaźniłam z Orkan-Łęcką czy Dorotą. Nie przyjaźniłam się z nikim z Anglistyki, ponieważ nie nikt z nich nie stanął po mojej stronie, gdy byłam zaszczuwana przez chorą psychicznie rodzinę Renaty oraz „opiekującą się nimi” sektę Opus Dei (która raczej nimi sterowała). Jeżeli ktoś z nich opowiada coś tak, jakby powtarzał moje słowa, to łże świadomie, bo już wiele razy – i niektórym z nich już w latach siedemdziesiątych – było tłumaczone, że źródłem ich rewelacji są ludzie chorzy psychicznie. Wiedzą o tym i wcale tutaj nie chodzi o to, że są biednymi misiami, którzy nie orientują się, co to znaczy schizofrenia. Jest to typowa walka sekciarzy o zapanowanie nad kimś, kogo uznali za swojego niewolnika. A ja wcale nie chcę być niewolnicą Nycza.

Sekta robi, co może, żeby mi zaszkodzić, żeby udowodnić mi, że nic nie mogę zrobić „bez Boga”. Jest to zemsta kleru za ateizm i odmowę obsługiwania seksualnie tych zbirów (bo uważali, za oczywiste, że ateizm oznacza kurwienie się, a tak to przynajmniej będę się kurwić dla kleru i z klerem i wtedy to będzie „święte”). Dodatkowo każdy zdemoralizowany członek Opus Dei dostaje furii, gdy się dowiaduje, że są ludzie, którym się wiedzie, a którzy nie chcą płacić „na Kościół”. Stąd liczne nasze obrażenia psychiczne – ale bez względu na brutalność terror jaki muszę znosić ja i moja rodzina, nie poślubię Rafała (bo chociaż utrzymuje sobie harem „ladacznic” – jego słowa – ciągnących mu druta regularnie, to taki mariaż jest ideą fix schizofrenicznego rodzeństwa), ani sekciarze nie dostaną ode mnie ani złotówki. I tak już mi za dużo w moim życiu zniszczyli oraz za wiele już mi ukradli.

Problemem Nycza oraz Opus Dei jest, że w swojej głupocie „zdiagnozowali” mnie i rodzinę Renaty na odwrót i nigdy już nie udało im się pewnych przekonań wybyć z głowy. Więc jeszcze raz – ja jestem zdrowa psychicznie, tylko zaszczuta i cierpię na syndrom sztokholmski, rodzina Renaty jest chora psychicznie, a moje koleżanki z Anglistyki bezdennie głupie i zdemoralizowane obietnicami kariery (w której miało im pomóc Opus Dei – i owszem pomogli, bo za zaszczucie mnie powinny być relegowane i nie skończyć żadnych studiów, żeby je ratować te lampucery zostałam zaszczuta do końca). Do wszystkiego doszła lubieżność Nycza (moje koleżanki poznały jego lepkie łapy w fandomie), więc uparł się, że mnie zerżnie. Jeśli macie jakieś wątpliwości, zapytajcie bliskich Piotra, czy rzeczywiście kiedykolwiek była jego narzeczoną, czy żoną. Akurat ten punkt przebija Renacie jej urojenie i już zgodziła się leczyć, tylko Nycz jej zabronił. Ale wystarczy Renacie przypomnieć, że od podstawówki jest ze swoim mężem związana i zapytać, jak to możliwe, że jednocześnie była z Piotrem, żeby chciała się ratować przed Nyczem i leczyć. Tym bardziej, że absolutnie nie lubi uprawiać z nim seksu, a tego się domaga od niej, bo jako osoba chora psychicznie i podatna na manipulacje jest łatwą ofiarą tego pasożyta i predatora seksualnego. Sam mi potwierdził i domagał się tego samego ode mnie, więc to nie jest urojenie Renaty. Nycz ją szczuje na różne osoby podręcając jej urojenia. I prawda go nie interesuje, interesuje go, żeby postawić na swoim i nie dać się złapać. Fani fantastyki, tak samo jak metale i ateiści są dla niego i Opus Dei celem ataku. CI ludzie naprawę nas wszystkich niszczą równo, bo walczą o kontrolę nad jak największym kawałkiem świata, a fantastykę i heavy metal uważają programowo za zagrożenie. Bo wiecie, to jest rodzaj człowieka za głupi na czytanie fantastyki, bo nawet realnego świata nie potrafią zrozumieć. A jakieś „święty” Opus Dei miał „objawienie”, że metal zniszczy świat. Naprawdę chcecie tego człowieka słuchać?

Nycz, Barbara i ogólnie Opus Dei działa według zasady – którą mi dumnie ogłoszono – że nic nie mogę, bo nawet jeśli jest prawdą, że mnie nie znają, to i tak będą mówić, że są moimi przyjaciółmi i wtedy wszyscy im uwierzą, więc mogę powiedzieć, co tylko chcą, żeby mnie zniszczyć. Proszę więc wszystkich moich prawdziwych przyjaciół o przybycie na forum fandomu w Warszawie i zablokowanie kłamstw, które znowu o mnie zamierzają opowiadać sekciarze. Wiem, że prawdopodobnie ponownie przypuszczą atak, bo mi to zapowiedzieli, jeśli się zbuntuję i złożę formalną apostazję i nie zechcę potwierdzać ich kłamstw. Do tej pory o mojej formalnej apostazji nie wiedzieli, ale całkiem niedawno puściłam plotkę o moim wyjściu z Kościoła,w taki sposób, żeby się o tym dowiedzieli. Pokazałam im tak zdecydowanie fucka, że spodziewam się kontrofensywy kłamstw.

Tak więc powtarzam, nie przyjaźniłam się nigdy z nikim z Anglistyki. Obie wspomniane przeze mnie panie wzięły aktywny udział w zaszczuciu mnie w moim miejscu pracy, przy czym zaatakowały mnie w komencie, kiedy chciałam odejść do pracy w Policji, bo dostałam taką propozycję. O wiele lepiej bym się czuła w tej pracy niż jako lektorka, która pracuje jako asystent tylko dlatego, że została zastraszona i cierpi na syndrom sztokholmski. Atutem są też – oprócz kryminologii – moje ukończone kursy z psychologii oraz znajomość angielskiego na poziomie odpowiednim dla anglistki z moim dorobkiem i doświadczeniem. Akurat w pracy dla Policji wykorzystywałabym wszystko, czego się nauczyłam do tej pory i nie nudziłabym się. Nycz też już by stanął przed sądem. Niestety Opus Dei stwierdziło, że muszą mnie „ratować” i zmusić do pozostania na uczelni. Zostałam poddana takiemu praniu mózgu, że ponownie wywołano u mnie syndrom sztokholmski, amnezję i stany lękowe.

Dorota (myślę, że to była ona) odwiedziła mnie w pracy żądając, że powinnam się nią zamienić na zajęcia. Według jej wersji „nie radziłam sobie” w pracy, więc ona miałaby pracować w Studium, a ja wejść do jej podstawówki, bo podobno „nie znam angielskiego”. Nie wiem, jak ta idiotka to sobie wyobrażała, ale w dorosłym świecie nie można tak po prostu zamienić się na pracę – zawsze musi przejść przez jakieś sito. Niech wyśle CV i zostanie zweryfikowana, jeśli się nudzi w swojej podstawówce. Bo tak się to robi. Wiem, ze w czasie studiów przyłączyła się do Opus Dei chociaż jest „ateistką” dla kariery, więc niech Opus Dei może jej da coś u siebie.

Przy całej masie przestępstw, jakie popełnił na mnie kler oraz Opus Dei, oraz sumach pieniędzy, jakie nielegalnie przejęli, całkowicie nie przyjmuję ich tłumaczeń, że Renata i Rafał „mnie znają”. Od lata siedemdziesiątych wiadomo, że są to ludzie chorzy psychicznie tak samo jak ich rodzice. Próby udowodnienia, że są „święci”, są śmieszne. Nikt z nich mi nigdy nie pomógł, zniszczyli mi wszystko, co tylko się dało zniszczyć w moim życiu. Zaszczuli na śmierć moich przyjaciół. Ja żyję cudem, tylko dzięki mojemu przygotowaniu kryminologicznemu oraz psychologicznemu. Musiałam ratować przed Opus Dei oraz wariatami moich bliskich, bo inaczej też by zostali zaszczuci na śmierć jak Piotr, Iwona i Krzyś.

Mam nadzieję, że w życiu różnych samozwańczych „mężów”, „spowiedników”, albo „przyjaciółek” już nie zobaczę nigdy w fandomie. Bo akurat ja powinnam móc bezpiecznie przyjść na każde forum fandomu w Polsce.

Kłamcy mają spierdalać.