Chłopiec Czyste Zło nie istnieje i to nie dlatego, że Piotr nie żyje. Zginął w wypadku, tak jak zawsze przewidywałam. Wcześniej był zaszczuwany przez schizofreniczkę, która chociaż od dzieciństwa jest z tym samym pracowitym facetem, opowiadała, że jest byłą Piotra i oskarżała go o wszystko, co najgorsze, opierając się na własnych urojeniach oraz tym, że – słusznie – nie dawał jej żadnych pieniędzy.
W ramach zemsty Renata i jej banda nazwała Piotra Chłopcem Czyste Zło. Wersja schizofreniczki głosi, że ją wykorzystał, a potem się bezczelnie się do niej nie przyznawał, chociaż podobno łączyła ich wielka miłość. Jest to totalna bzdura.
Piotr był altruistą pomagającym innym ludziom. Widział nierówności społeczne i starał się wspierać zdolnych ludzi i ciągnąć ich w górę. Zerwałam z nim, bo się (bardziej) zakochałam w kimś innym – człowieku, który obecnie jest lekarzem – i odchodząc od Piotra, cierpiałam z powodu tego, że go krzywdzę. Oświadczyłam mu, że jestem głupia i że do niego wrócę, bo na pewno robię błąd. I zawsze nawet jeśli nie byłam z Piotrem, to nadal go na pewien sposób kochałam.
Zdradzając Piotra uratowałam życie nie dlatego, że był złym człowiekiem, ale dlatego, że mój nieformalny teść miał podobną biografię do mnie – prześladowała go schizofreniczka, która urobiła przeciwko swojej ofierze całą rodzinę. Teściu pozbierał się dopiero na psychoterapii, przepracował wszystko i postanowił zostać psychiatrą. Zachęcił mnie do studiów międzywydziałowych, bo uznał, że się nudzę i marnuję na Anglistyce. Nieprawdą jest, że Renata ze mną studiowała, jest to schizofreniczka bez matury, za to całkiem charyzmatyczna i puste osoby mogą się na to nabrać.
Ratuje mnie i wyciąga z syndromu sztokholmskiego mój kolega z Wydziału Nauk Społecznych (a ściślej mówiąc, z Instytutu Kryminologii, który jest częścią tego wydziału). Przebiłam się do niego, bo wiedziałam, co potrafią profilerzy i wiedziałam, że powinien rozpoznać schemat zaszczucia przez schizofrenika. Profiler weryfikuje informacje i potrafi wytypować poprawnie, kto w takiej sytuacji jest zdrowy psychicznie, a kto nie. Biegli sądowi potwierdzili, że to Renata jest chora, a nie ja. Uratowałam się, chociaż sekta Renaty wcześniej poszczuła na mnie i mojego Dzielnicowego, który został bezczelnie okłamany. Nic się nie zgadzało z tym, co oni mu powiedzieli, wszystkie zgromadzone dokumenty mówią coś innego niż zeznania idiotów z Opus Dei.
Piotr mnie także ratował. Nawet gdy już nie byłam jego narzeczoną, rozmawiał ze mnie, gdy mnie spotkał na konwentach, dużo wiedział o tym, co robiłam na studiach. Był przerażony ogromem mojej amnezji po zaszczuciu i zakatowaniu w Instytucie Anglistyki, gdy byłam jeszcze studentką. Niestety obrażeń psychiki nie widać, ale są równie realne, jak na przykład złamana noga. Oczekiwanie, że ktoś zakatowany z dnia na dzień odzyska pamięć i zacznie pracować równie dobrze co poprzednio, mają tyle samo sensu, co oczekiwanie, że ktoś ze złamaną nogą pobiegnie w maratonie. Nie da się tego zrobić. Obrażenia psychiki goją się dłużej niż złamane kończyny.
Chociaż Piotr sam był atakowany w tym czasie, zdołał odświeżyć mi pamięć, zanim mnie znowu zaatakowała sekta.
Jeżeli ktoś jest Czystym Złem w fandomie, to jest to Rafał. Posłużył się moim zaręczynowym pierścionkiem, który dostałam od Piotra, a który został mi zerwany z palca. Podsunął mi pod nos, zaczął się przechwalać jaki to jest bogaty i oświadczył, że się ze mną ożeni, tylko muszę mu zrobić laskę.
Aż taka głupia to nie jestem, żeby się nabrać na taki podryw dla blachar w wykonaniu schizofrenika. Wolałabym, żeby się już ożenił, ale niestety on, jego siostra i sekta Opus Dei wierzy w jego urojenia, że „stracił dziewictwo”, gdy miał jedenaście lat. Zapominają dodać, że było to we śnie (chociaż że dla schizofrenika jest to równie realne, co rzeczywistość). Wszystkie te osoby wmawiały mi, że taka „utrata dziewictwa” się liczy i muszę za niego wyjść, bo tak. Skomentuję to tak – jeśli przez kogoś stracił dziewictwo, to przez księdza pedofila, któremu obsługiwał penisa.
Właśnie przez niego i jego siostrę sięgnęłam po podręcznik psychiatrii, który mi polecił mój nieformalny teść z dawnych lat. Potrafię w rozmowie z nimi wskazać typowe urojenia. Szkoda, że inni nie potrafią zauważyć tego, co ja widzę z łatwością.
Chociaż do pewnego momentu zgadza się z podręcznikiem – schizofrenika bardzo trudno zdiagnozować, jeśli się nic nie weryfikuje. Nie widać na pierwszy rzut oka choroby. Trzeba takiego zbira sprowokować.