Hrabia

Jak już wspomniałam wcześniej, Hrabia był uratował mojego pradziadka i został jego adopcyjnym ojcem. Dokładniej mówiąc, pradziadek miał dwóch ojców, ponieważ hrabia żył ze swoim ukochanym, również bogatym szlachcicem, ale Francuzem. Pradziadek po ucieczce z domu(1) i pomylonych pociągach znalazł się w Polsce. Nie wiedział zupełnie, gdzie jest. Zobaczył w oddali duży dom wyglądający na szlachecki i gdy pociąg zajechał na stację, wysiadł i poszedł w stronę dworu Hrabiego. Nigdy nie był nieszczęśliwy, nigdy nie był głodny. Ożenił się z piękną chłopką, ale prababcia zdobyła edukację i zerwała relacje ze swoją rodziną. Pradziadek nie ożeniłby się z nią, gdyby nie była inteligentna. Nigdy nie żałował niczego.

Z bólem odzyskuję wspomnienia z dzieciństwa zniekształcone przez pranie mózgu zaserwowane mi przez Opus Dei – niestety Ryszard dopadał mnie w podstawówce na przerwach i wyciągnął ze mnie cała historię rodziny. Wmówił mi zupełnie inną wersję, bo nie podobało mu się, że moja rodzina miała takie dobre pochodzenie.

Ryszarda szczególnie wkurwiła osoba Hrabiego, który był gejem i mieszkał ze swoim ukochanym, francuskim szlachcicem. Usynowił mojego pradziadka, który zawsze powtarzał, że Hrabia był dla niego lepszy niż własny ojciec. Pradziadek odziedziczył po Hrabim majątek, potem sprzedał go i cała rodzina wyjechała do Francji na zaproszenie partnera Hrabiego. Pradziadek mi powiedział, że moja rodzina to biedacy w porównaniu z francuską częścią rodziny. Taki był wybór ojca, który też się zakochał w Polce i mieszkał w PRL. Niestety nie mam kontaktu z rodziną z Francji, moja mama wyrzuciła wszystkie norweskie pamiątki i notatki po śmierci taty. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego co zrobiła, ale myślę, że był to efekt terroru i zastraszenia przez Opus Dei. Wiem, że Michał ma odpowiednie namiary, bo poprosiłam pradziadka, gdy byłam mała, żeby na adres jego rodziny wysłać różne informacje jako zabezpieczenie, jakby coś się stało, ale z Michałem też nie mam kontaktu.

Pradziadek był szczęściarzem, bo trafił na Hrabiego – ja niestety mam na karku świrów z Opus Dei, którym wszyscy upierają się pomagać wbrew moim protestom i zapewnieniom, że to obce osoby i wariaci. Taki idiotym i przeświadczenie, że najbardziej zainteresowane osoby nie mają nic do powiedzenia, za to powinno się kierować własnym gustem, gwałcąc czyjeś wolności, to największa polska wada narodowa, która zniszczyła mi życie. Wariaci są jak grad wielkości kaczych jaj, po prostu się zdarzają, ale naprawdę nie musieliście mnie wypychać z bezpiecznego miejsca i zmuszać, żeby wszystkie gradziny rozbijały mi się o głowę. Mam nadzieję, że ta metafora jest zrozumiała?

Proszę, żeby nikt więcej w nic nie wierzył tym gadom.

⛧⛧⛧

(1) Przypomnę – mój prapradziadek chciał swojego syna „wychować” na prawdziwego mężczyznę, więc gdy się dowiedział, że syn chce być lingwistą, a nie wojskowym, wpadł w szał, zlał go straszliwie i powiedział, że natychmiast zostanie oddany do wojskowej szkoły z internatem. Nie był to pierwszy taki wyczyn prapradziadka, więc jego syn postanowił się ratować, był przekonany, że kariera militarna oznacza, że zginie. Chciał stanąć przed Królem i prosić o ratunek. Wsiadł nie do tego pociągu i trafił do Polski. Już w tamtych czasach był transport kombinowany (czyli wagony pociągu trafiły na prom). Spał całą drogę. Nie wiedział zupełnie, gdzie jest, zorientował się tylko, że na pewno nie w Norwegii. Bardzo mu się spodobał kraj. Wysiadł na stacji i zaczął szukać jakiegoś lokalnego szlachcica i tak trafił do domu hrabiego-geja. Znał francuski i niemiecki, jakoś się dogadał z kimś ze stacji (już wtedy na stacjach kolejowych pracowali z reguły ludzie znający języki obce, ludzie podróżują od zawsze). Hrabia oczywiście znał francuski, był to zawsze język szlachty – nie mówiąc o tym, że dzielił życie z Francuzem, jak już wspomniałam. Pradziadek trafił tak świetnie, że stwierdził, że nie wraca, bo ci ludzie byli tak różni od jego ojca. Uratował rzeczywiście w ten sposób życie, bo jego rocznik został wybity potem w jakiejś biwie ze Szwedami (chyba – przypominam sobie dopiero wydarzenia z pierwszych lat podstawówki, dlatego zmieniam wersje, muszę odrzucać wszystko, co mi wmawiał Ryszard Nowak, piorąc mózg i wmawiając, że mnie zna i że jest moim krewnym, ale o nim i jego sekcie muszę napisać osobno, zesrał się, bo się okazało, że prawda się nie zgadza z tym, co o mnie opowiada i jest obrazoburcza, bo założycielami, że tak powiem, mojego Rodu była dwójka gejów, co jest obrazą dla tych wszystkich durnych katolików).

Pradziadek kochał Polskę, został polonistą. Hrabia był stary i schorowany, gdy zmarł pradziadek odziedziczył jego majątek. Mąż hrabiego wyjechał do Francji. Gdy i on się zestarzał, napisał do mojego pradziadka, że jest potrzebny we Francji. Cała rodzina pradziadka wyjechała do Francji, mój ojciec miał wtedy rok (czyli to powinien być rok 1923). Pradziadek opiekował się swoim drugim adopcyjnym ojcem do jego śmierci i również po nim odziedziczył. Mój tata wrócił do Polski, tutaj się zakochał i został, bo moja mama źle by się czuła we Francji i nie potrafiłaby tam być lekarzem, nie wierzyła, że zdoła się nauczyć francuskiego na tyle, by czegoś nie przeoczyć z rzeczy, które mówią pacjenci. Za bardzo się bała, moim zdaniem irracjonalnie. Paradoksalnie mój tata odziedziczył tytuł jarla (czyli księcia), ale byliśmy PRL-owskimi biedakami przy reszcie Rodziny. Dziedziczę tytuł po tacie, ponieważ jestem podobna do pradziadka, i odróżnieniu od starszej siostry się nie boję, potrafię nawrzucać biskupowi, jeśli trzeba. Pradziadkowi bardzo nie podobało się zalęknienie mojej mamy i siostry. Miał prawo wyznaczyć kogo chciał na dziedziczkę tytułu i to zrobił.

Moja mama była szlachcianką, wszyscy w rodzinie szlachcice, jedynym wyjątkiem była prababcia, ale się kształciła, uczyła się języków razem z pradziadkiem, była piękna i inteligentna, i na jego prośbę zerwała ze swoją rodziną. (Jedyna możliwość, żeby ktoś z gminu wszedł do takiej rodziny, to jej lub jego ciężka praca i udowodnienie, co się sobą reprezentuje.) Nie ma możliwości, żebym miała w Polsce rodzinę, o której nie wiem. I napewno nie jest to Ryszard Nowak. Jest to taka sama bzdura, jak to że Rafał jest moim mężem. Bełkot imbecyli.