Archiwum miesiąca: październik 2024

Proboszcz

W jednym z poprzednich wpisów opisałam koncert Megadeth, podczas którego pobił mnie terrorysta z Opus Dei za bycie fanką metalu i za to, że nie chciałam się posłuchać i poszłam na koncert. Pobicie było zgłoszone Policji przeze mnie, moją mamę i wiele innych osób. Między innymi Dave’a. Muszę zaznaczyć, że pomimo twierdzeń terrorysty Nowaka moja osobista mama nie odpowiadała za ściągnięcie Nowaka do Warszawy, zrobiła to moja dawna katechetka, która od mojego dzieciństwa prześladuje mnie razem ze swoimi głupimi wychowankami (są serio głupie, same się chwalą, że na dolnej granicy normy IQ, ale jeszcze nie do szkoły specjalnej – czyli IQ około 75, co w tym gronie uchodzi za dużo – zaznaczmy, że jest to wersja oficjalna ich współczynnika inteligencki, o wersji prawdziwej piszę trochę dalej w tym wpisie). Wszystkie te idiotki zbierają o mnie różne plotki, lub mnie osobiście ciągną przy jakiś okazjach za język, aby na ich podstawie knuć jakieś kolejne swoje intrygi. Próbowały mi wmówić, że tępą pizdę-katechetkę powinnam nazywać prawdziwą moją matką. I stąd wynikają różne przekłamania. Bardzo proszę, żeby ludzie używali słów w ich prawdziwych znaczeniach – moja mama Helena Wieczorek była damą. Żadna katechetka, której już od dziecka nie chcę znać, jej nie zastąpi, ani nie będzie dla mnie autorytetem. Chociaż nadal nie rozumiem jednej z jej decyzji, ale to osobna sprawa, nie na ten wpis.

Jest to na tyle ważna i skomplikowana historia, że muszę opisać to dokładniej, skoro już się trochę uspokoiłam i myślę już bardziej rzeczowo.

Jak pewnie już niektórzy wiedzą, zostałam ochrzczona tylko dlatego, że moja dewocyjna polska babcia się tym zajęła (ale już naprawiłam ten błąd i jestem apostatką), a na religię poszłam tylko dlatego, że moja siostra (którą wychowywała przez pewien czas nasza babcia) namówiła mnie na to, żebym „poznała kulturę kraju, w którym mieszkam”. No co ja mogę powiedzieć – poznałam i dzięki temu doceniam coraz bardziej bycie norweską mniejszością w Polsce. Jak wiadomo, Norwegia jest krajem, w którym ponad dziewięćdziesiąt procent ludności to ateiści i nawet jeśli nie mówię po norwesku, to rozmawiałam z pradziadkiem-Norwegiem przez telefon na tyle często, jak byłam mała, że jak najbardziej się przyznaję do tego dziedzictwa.

Nie wiem dokładnie, jak to się stało – podobno selekcja odbywała się na podstawie urody – ja i jedna z moich koleżanek z klasy trafiłyśmy do salki katechetycznej przy klasztorze, podczas gdy cała moja klasa uczęszczała na religię w do głównego kościoła przy ulicy Puławskiej w Warszawie. Wkrótce się okazało, że reguły panujące w tym miejscy były takie – ładne dziewczynki albo były psychicznie niszczone i namawiane na pójście do zakonu, bo są za ładne i dlatego występne (co się okazało projekcją napalonego pedofila-proboszcza), albo godziły się obciągać chuja owemu proboszczowi. Moja koleżanka z klasy spierdzieliła z tej religii (a później zadbała o to, żeby zajść w ciążę w wieku piętnastu lat, co uwolniło ją od piekielnych terrorystów z Kościoła, co w sumie nie było takim złym rozwiązaniem, chociaż i tak terroryści z Opus Dei mało co jej za to nie zaszczuli, szczęśliwie mieszka zagranicą), a ja zajęłam się sportem, nie miałam czasu, zarobiona byłam, treningi w młodzikach też ciągną się godzinami, więc też można powiedzieć, że również spierdzieliłam z tej religii z dużą ulgą. Chociaż katechetka pizda-z-Opus-Dei oraz proboszcz pedofil-z-Opus-Dei nie chcieli przyjąć tego ze zrozumieniem. No cóż uważają pewnie do tej pory, że to przeze mnie ten pedofil poszedł do więzienia. No więc, nie. Nie ja zeznawałam, kogoś innego zgwałcił. Też nie moją koleżankę z klasy. Upierał się przy tym, że musi zrobić ze wszystkich ładnych dziewczynek zakonnice, bo wtedy będzie się Bóg cieszył, „bo należą do Boga”. No, przy całym jego rozpasaniu seksualnym, bardzo wątpię, że to Bóg miałby się cieszyć z młodziutkich zakonnic. Ja za to bardzo głośno protestowałam przeciwko zaproszeniom do księdza i wypowiadałam się całkiem swobodnie na temat debilizmu niektórych elementów katolickiej doktryny (szczególnie w wersji kabotyńskiej).

Niespełna ośmioletnie dzieci były w czasie tej katechezy indoktrynowane za pomocą „Lolity” Nabokova. Bohaterka tej powieści była przedstawiona jako kurewka i używana jako argument, co potrafi zrobić występne dziecko oferujące swoje wdzięki niewinnemu pedofilowi. Mój ojciec się wkurwił, zakapował pedofila. Moja koleżanka, jak najbardziej zgwałcona oralnie, wsadziła chuja do więzienia. A ja dostałam od rodziców do przeczytania „Lolitę” – co uważam za bardzo dobrą decyzję, bo skoro zostałam wystawiona na pedofilską indoktrynację, to mam prawo przekonać się o czym jest ta powieść i wejść za jej pomocą w umysł pedofila. Dla tych co nie wiedzą – Lolita jest obiektem zalotów perfidnego drania, który ją z premedytacją gwałci, wcześniej żeniąc się z jej matką. Pedofil, który został jej ojczymem, jest prawdziwym potworem, nazywającym gwałt miłością. Ciekawie w tej sytuacji wygląda fakt, że moja dawna katechetka i ksiądz-pedofil mianowali się moimi zastępczymi rodzicami i wraz z Nowakiem mnie tak „duchowo” (i chyba nie tylko duchowo, bo jak najbardziej realnie wpierdalają mi się w życie, chociaż najczęściej za plecami) adoptowali, mszcząc się na mnie i nękając chyba we wszystkich możliwych środowiskach. Zakłócili moją prelekcję na temat „Lolity” oraz „Labiryntu”, twierdząc, że lepiej od historyka literatury wiedzą o czym jest ta powieść. Stek kłamstw, które o mnie opowiadają jest tak niewiarygodny, że do tej pory nie mogę wyjść ze zdziwienia, że wydawałoby się inteligentni ludzie im uwierzyli i dołączyli się zaszczuwania mnie. Wystarczy już, że debile terroryści z Opus Dei uważają się za predystynowanych do obrony każdego księdza-pedofila i działają na terenie całego kraju, szczodrze sypiąc groszem i przekupując ludzi, którzy mogą im pomóc w ich działaniach.

Chodziłam do podstawówki z fanami owego księdza i owej zakonnicy. Dzieci i rodzice z mojego punktu widzenia to ludzie ulicy z półświatka. Zostali poszczuci na mnie idealnie. Głupie dzieci same się prostytuowały, szczęśliwe bo ksiądz im dawał za to pieniądze. Jak same te dziewczynki mówiły (Anna i Dorota między innymi) „do ust nie szkodzi” i „dzieciom nie szkodzi”, tak ich wychował ten ksiądz i zakonnica z Opus Dei (przy okazji – Opus Dei to jest legalna sekta, kierująca się osobnymi zasadami, zupełnie innymi od ogólnie uznawanego Katechizmu Kościoła Katolickiego.) Przeczytałam w latach dziewięćdziesiątych dostatecznie dużo pozycji z psychologii, ciesząc się, że dzięku Bibliotece UW mam dostęp do całej potrzebnej mi wiedzy, żeby móc u tych pań (a wtedy dzieci) wszelkie możliwe odchyły od normy psychicznej związane z prostytucją. Są zawodowymi oszustkami broniącymi swoich oprawców i gwałcicieli (bo nie tylko tego jednego proboszcza obsługiwały). Zinternalizowały sobie cały jego brak norm społecznych i moralnych. Nadal wykonują jego polecenia. A te są proste – albo mnie zaszczuć na śmierć, albo upodlić na tyle, żebym się zgodziła wyjść za tępego magazyniera i być jego niewolnicą (wedle słów tych kościelnych prostytutek „wskazanego ci przez księdza, masz za niego wyjść, bo tak chce ksiądz, a ty jesteś kurwa i musisz się słuchać, bo ja chodzę do kościoła i nieważne, że mnie ksiądz dyma, bo dzięki temu jestem święta”). Oczywiście, że nie wyjdę za Rafała, szkoda tylko że tak wiele osób uwierzyło tym intrygantom, niszcząc osoby, z którymi chętniej bym się związała i sprawiając, że rzeczywiście świat uwierzył, że te pizdy i ten chuj „coś o mnie wiedzą” i „że nie jestem wolna”. Jestem wolna tak bardzo, jak tylko można być wolnym.

Niestety moi bliscy nie byli świadomi, że do gangu nieletnich prostytuujących się idiotów z mojej podstawówki należą też rodzice – tak samo głupi i tak samo związani z Opus Dei i gotowi bronić pedofila do krwi ostatniej. Ponieważ tępa zakonnica nie mogła się pogodzić z tym, że nie chodzę na religię (bo wymyśliła sobie, że mnie wyprowadzi „na zakonnicę” i jeszcze oddam jej cały mój majątek), namówiła katolickich debili do interwencji. Nakłamali tak dokładnie na temat mojego kolegi z Torwaru i mojego partnera, z którym zaczęłam treningi w parze sportowej, że dostałam zakaz treningów. Co gorsza zaczął mnie prześladować idiota Ryszard Nowak (z Gdańska) ze swoją żoną Barbarą (też z Gdańska) i córką Beatą (też z Gdańska). Ryszard do tej pory udaje jakiegoś psychoterapeutę, chociaż nie ma nawet matury. Jak już wspomniałam we wcześniejszym wpisie specjalizuje się w prześladowaniu metali oraz jest całkiem wykwalifikowanym specjalistą od prania mózgu i zastraszania. Dzięki lekturom z BUW-u zidentyfikowałam kilka elementów obecnych w praniu mózgu i technik, którymi się posługuje.

Techniki terroru obejmują wmawianie rzeczy przeciwnych do prawdziwych i to robią moje nieprzyjaciółki z podstawówki (zresztą wywalone na zbity pysk ze szkoły za to prześladowanie mnie i kłamanie na mój temat, szkoda tylko że kilka idiotek z innych środowisk chyba do tej pory uważa je za wyrocznię, jeżeli chodzi o moje sprawy i wierzy szczerze im i Rafałowi). Przez jeden semestr trenowałam pływanie, ale katolicki gang Opus Dei mnie tak pobił, że na długie miesiące musiałam zrezygnować z treningów. Robiłam, co mogłam w domu, żeby trzymać startową wagę i ćwiczyć ramiona. Wbrew zaszczuwającym mnie kościelnym kurewkom z mojej podstawówki miałam całkiem dobry start w mistrzostwach dzieci, ulokowałam się w pierwszej dziesiątce. Musiałam za to wysłuchiwać ich wrzasków za mną „że znają prawdziwą pływaczkę i ty nią nie jesteś, kurwo”. Analogiczne wrzaski te zdemoralizowane pizdy ze swoimi przydupasami wznosiły za mną w fandomie, tylko tym razem miałam nie być „tą prawdziwą pisarką, Wieczorek” – chociaż jakiś czas później ta sama suka dręczyła mnie opowiadając, że wyrzucała w czasie plebiscytu fanów głosy oddane na moją „Przepowiednię”. Mam szczerą nadzieję, że nigdy nie wzięła udziału w żadnym liczeniu głosów i że tylko skłamała na ten temat. Wie dokładnie kim jestem, ale tak samo jak pedofila i tę zakonnicę wkurwia ją, że jestem kimś więcej niż tylko sklepową, i że osiągnęłam coś bez Kościoła. A próbowały ze mnie zrobić prostytutkę, przekonane, że uda im się mnie na tyle zniszczyć psychicznie, że wylecę ze studiów i będę żebrać o kawałek chleba. No cóż, nie wyleciałam ze studiów, ale tak jak mi ten pedofil obiecał nie jestem już łyżwiarką. (Dla wyjaśnienia, po semestrze treningów pływackich, zgodnie ze wcześniejszym zamiarem – do sekcji pływackiej namówiła mnie nauczycielka pływania – trafiłam na Torwar i zaczęłam bardzo szybko nadrabiać zaległości – byłam tak dobra, że w mistrzostwach młodzików zajęłam jeszcze lepsze miejsce niż w pływaniu, chociaż sporo zabrakło do medalu).

Opus Dei to bardzo niebezpieczna sekta. Zajmują się terrorem obyczajowym i religijnym. Zaszczuli na śmierć dwoje moich przyjaciół. Bardzo zdolną studentkę polonistyki za to, że „nie była dziewicą” i miała romanse (czyli za bycie zdrową szczęśliwą dziewczyną) oraz geja (za bycie szczęśliwym gejem). Iwonie oberwało się też za to, że mnie zna i zaczęła zaprzeczać opowieściom rozpowszechnianym w fandomie, Krzysztofowi chyba za to, że był kim był. Za każdym razem schemat był podobny – gwałt i rozpowszechniane kłamstwa na temat ich zdrowia psychicznego, udawanie kogoś z rodziny i okłamywanie psychiatrów. Niestety psychiatrzy nie są najlepszymi z lekarzy(1) i Opus Dei ich wykorzystuje bardzo chętnie do zaszczuwania „niewiernych” i „ratowania ich przed piekłem” – bo rozumiecie muszą, bo jak się pogoni księdza-pedofila to oczywiście według ich teologii idzie się do piekła i trzeba dać się zagonić do klasztoru, żeby tam mogli człowieka dalej torturować. Do tej pory nie wiem, jak psychiatra może przyjąć kasę od obcego człowieka – w ramach jakiejś „prywatnej wizyty” – i wziąć udział w zaszczuciu niewinnej osoby i wmawianiu choroby psychicznej u ofiary zaszczucia i perfidnego niszczenia przez terrorystów religijnych. Moi przyjaciele popełnili samobójstwo w efekcie takich intryg i muszę o tym opowiadać, aby nikogo więcej nie potraktowano tak jak ich czy mnie.

W latach dziewięćdziesiątych zostałam okradziona. Nie wiem, co kościelne kurewki z Opus Dei mi przypisywały, ale jako studentka zarabiałam prywatnymi lekcjami angielskiego. Zbierałam kasę z korków przez cały semestr, żeby w czasie wyprzedaży uzupełnić szafę, co było mi bardzo potrzebne. Moja mama jeszcze mi pomogła finansowo i zgromadziłam ładną kolekcję ubrań. Niestety w tym samym czasie pizdy z mojej podstawówki nękały mnie na Uniwersytecie. Przychodziły udawać studentki i robić burdy w nadziei, że zmuszę mnie do wyjścia za Rafała. Udało im się tylko – lub aż – zniszczyć mi powrót do sportu i możliwość sprawdzenia się jako wokalistka heavymetalowa. Zaszczuwana, atakowania fizycznie i seksualnie nie miałam już – jak to mówią – łyżek, żeby zajmować się czymś innym niż ratowaniem własnego zdrowia psychicznego (między innymi dzięki lekturom na temat psychologii) oraz studiowaniem. Opus Dei nie wystarczyły ataki na Uczelni. W pewnym momencie, gdy moja mama była sama w mieszkaniu, obwieś z Opus Dei, ojciec jednej z kurewek z mojej podstawówki, wtargnął do naszego mieszkania i wyniósł pudła z moimi ubraniami (czekały na zorganizowanie większej szafy). Obie idiotki nadal noszą moje ubrania i rozpowiadają, że je rozdałam, bo poszłam do klasztoru. Ryszard Nowak też tak opowiada. Więc niedrodzy debile z Opus Dei, w każdej chwili mogę pokazać swój indeks lub wyciąg ocen i udowodnić, że nie miałam żadnej przerwy w studiach, więc zamknijcie ryje, złodziejki i pedofile. W żadnym klasztorze nie byłam. Zerwanie mi z szyi pentagramu nie zrobiło ze mnie zakonnicy! Macie mi pizdy oddać wszystkie ukradzione mi elementy biżuterii. Ukradzionych znoszonych ubrań nie chcę.

Gratuluję warszawskiej Policji debilizmu, potykania się o własne nogi oraz tego, że zlewa ciepłym parabolicznym katolicki terroryzm i pomimo zgłoszeń nie zainteresowała się nim na tyle, żeby te zdziry chociaż przesłuchać. A sprawa ciągnie się od lat siedemdziesiątych, kurwa.

Muszę jeszcze coś dodać – imbecyle z mojej podstawówki zostały w podstawówce, a nie poszły do szkoły specjalnej, tylko dlatego, że ksiądz zdobył testy psychologiczne i niczym prawdziwy lifter z Limes inferior przygotował ich do testu. Inaczej poszliby do szkól specjalnych. Nie robi to z nich uczonych, ale chwalą się, że mają wykształcenie podstawowe, chociaż pewnie im brakuje do dolnej granicy normy (czyli o ile dobrze pamiętam chodzi o IQ75). Zrobiono im krzywdę (2), zatrzymując w zwykłej podstawówce, bo wyrośli na psychopatyczną zgraję debili, którzy bez odpowiedniego nadzoru pedagogicznego i pomocy psychologa znającego się na pracy z imbecylami zrobili rzeczy, za które pójdą do więzienia. Oczywiście nie wystarczyło pizdom i kutasowi Rafałowi, że zostali za bullying wywaleni z mojej podstawówki. Tym razem zdziry i kutasy z półświatka ksiądz was nie ochroni, sam idzie po raz kolejny do mamra. W młodości wywalono go z jednego seminarium, gdy po gwałcie na dziecku poszedł do więzienia, to znalazł sobie inne seminarium, gdzie go jeszcze nie znali. (Sam mi się pochwalił, myśląc, że jestem takim samym imbecylem, jak moje koleżanki z podstawówki i uznam to za coś oczywistego, że mu wolno gwałcić dzieci – no więc nie, psychopato w sutannie, moje koleżanki łgały i nadal łżą w żywe oczy, podając się za moje kuzynki i że one się mną „opiekują”, bo jestem od nich głupsza i „nie wiem, jak się zachować”, bo „nie chodzę do kościoła”). To tem ksiądz jest pedofilem i zboczeńcem, a nie mój ojciec, więc zamknijcie ryje, pustaki! Mam nadzieję, że już wiecie dlaczego mnie ta banda prześladuje?

(1) Moja mama była neurologiem i pracowała w Szpitalu Wolskim. Niestety wykończył ją psychicznie psychiatra, który zabił pacjentkę, upierając się, że widoczne objawy, to psychoza i że nie zgadza się na dalszą diagnostykę neurologiczną. Bardzo młoda kobieta zmarła, bo debil wolał diagnozować „po uważaniu”, a nie weryfikować zgodnie z wiedzą medyczną. Niestety laska miała zator w mózgu, a nie schizofrenię i bardzo szybko okazało się, że samowola psychiatry kosztowała ją życie. Mama chciała zatrzymać ją na neurologii, on pacjentkę praktycznie ukradl, gdy mama skończyła dyżur i przeniósł na swój oddział, wbrew zaleceniam neurologa. Wiem, że psychiatria i ginekologia uchodzą za najłatwiejsze specjalizacje i łapią się za nią debile. Jedni uważają, że „kobiety same rodzą”, inni, że przecież wystarczy, że „inni powiedzą, co komu jest”. A najlepiej jak tymi mówiącymi są terroryści z Opus Dei, prawda?

(2) Oczywiście nie zapominajmy komu zrobiono największą krzywdę – mam na myśli wszystkie ich ofiary, które zaszczuli na śmierć, opowiadając wszędzie kłamstwa, wyrzucając z pracy i wmawiając chorobę psychiczną – w pokrętnej logice imbecyli ktoś tak potraktowany, nie ma innego wyjścia jak się „nawrócić”. Nie tępaki, ofiary terroru nie „nawracają się”, popełniając samobójstwo, zamiast tego ulegają prymitywnemu terrorowi i w chwili załamania nerwowego podporządkowują się prześladowcom i targają się na swoje życie, zgodnie z tym, co im się wykrzykiwało prosto w twarz, niszcząc życiowe plany. Mam za sobą próbę samobójczą z czasów studiów, więc wiem, o czym mówię, wszystko przebiegło zgodnie z opisami z podręczników akademickich. A całość na zamówienie zdemoralizowanego księdza i jego prymitywnej zakonnej pomocnicy, którzy za to imbecyli nagradzają finansowo i wbijają w narcyzm, chwaląc za „obronę Kościoła” (ciekawe swoją drogą, jakie przestępstwa na swoim koncie mają niesławni „wojownicy Maryi„, istnienie takich bojówek mnie przeraża). Kolejne typowe zagrania z podręcznika o terrorze.