Od dzieciństwa mam na karku prześladowców – maniaków religijnych oraz niebezpieczniejszego od nich schizofrenika. Jest to jeden z powodów, dlaczego powstał ten blog, muszę o tym mówić publicznie, żeby się ratować. Jestem w szoku, że tak wiele osób nadal uważa, że ci wariaci są dobrym źródłem informacji o mnie. Najważniejszym momentem dla mnie, kiedy mi zniszczono wszystko, był początek studiów. Poznałam brytyjskiego basistę i norweskiego gitarzystę w Warszawie i zostałam zaproszona na koncert. Miałam propozycję zostania wokalistką heavymetalową. Dla kogoś wychowanego na muzyce i metalu była to gwiazdka z nieba. Zaczęłam biegać i zmieniłam dietę, dzięki temu miałam też szansę wrócić do łyżwiarstwa (już jako solistka, nie byłam w stanie się dogadać z moim partnerem z pary sportowej z dzieciństwa). Zaręczyłam się też z muzykiem heavy metalowym (z Michałem tylko przez pewien czas się spotykałam). Oprócz tego ryłam też podręczniki z psychologii, żeby kiedyś zostać pisarką i konstruować wiarygodne fabuły i postaci. Zdaniem znajomego biznesmena jestem profilerem, chociaż nie mam formalnego wykształcenia. Wszystko miało znowu być od tego momentu już zawsze dobrze.
Niestety nie zgadzało się to z planami sekty, która jak zawsze chodziła moimi śladami. Mściwa zakonnica mogła mi wybaczyć, że jako dziecko sprzeciwiłam się jej „naukom”, że „uczciwe” kobiety seks powinien boleć, bo przyjemność z seksu mają tylko kurwy. Do tej pory z tego powodu opowiada o mnie razem ze swoją sektą same kłamstwa, zaszczuwając jako byłą prostytutkę i osobę chorą psychicznie. Wezwała na pomoc „specjalistę od trudnych dzieci”, czyli kogoś, kto potrafi je zaszczycić psychicznie praniem mózgu i intrygami aż do samobójstwa. Straciłam przez nich wszystko, co można stracić w życiu. Jak staną przed sądem, to dopiero wtedy zdziwią się, że „tak nie wolno” i powiedzą, „że nie wiedzieli”, i ze „trzeba im wytłumaczyć”. Nie są aż tak ograniczeni, żeby nie wiedzieli, co robią. Błędem było, że wszyscy brali ich za chorych umysłowo. Z zaszczuwania mnie zrobili sobie zawód i dobrze żyją, ciągnąc kasę od ludzi, którzy chcieli mi pomóc. Zakonnica dorobiła mi jakiś pobyt w szpitalu psychiatrycznym (wymiennie opowiadając o postulacie w zakonie w czasie studiów). Napadła na mnie ze swoją sektą na Anglistyce. Rafał, jego koledzy oraz równie psychopatyczna siostra Rafała uniemożliwiali mi wejście na wykłady z pedagogiki, wyzywając mnie od kurew i odmawiając prawa do nauki. Wykładowczyni wymagała obecności na wykładach, ale zostałam fizycznie zastraszona. Niestety w Polsce wariaci to święte krowy (a za wariatów ci terroryści byli brani przez Policję) i nikt mi nigdy nie pomógł. Dopiero gdy uznali, że mnie już wyrzucono ze studiów, bo nie próbowałam wejść na wykład, mogłam wrócić do uczestnictwa w wykładach. Ważne było dla wariatów też to, że straciłam pamięć, a muzyk okłamany przez sektę został zmuszony do zapomnienia o mnie. Ryłam pedagogikę, przeczytałam wszystko z dodatkowych list. Chodziłam też na dyżury wykładowczyni, żeby odrobić nieobecności. Nie wzięła pod uwagę tych okoliczności i obniżyłam mi ocenę na 3. Dobrze, że dostałam zaliczenie egzaminu, widać pomimo okoliczności uznała, że opuściłam zbyt wiele z wykładów. [Uwaga errata, przypomniałam sobie ze szczegółami, jak to było naprawdę.(1)] Z innej strony katoliccy terroryści i zawodowi oszuści (naciągnęli wiele osób na kasę) w jednym biegali wszędzie i oskarżali mnie o ściąganie, nieuctwo oraz imbecylizm. Obniżano mi oceny nie tylko w czasie studiów.
Podobnie było potem w mojej pracy – nikt nigdy mi nie pomógł, moje prośby o ratunek były ignorowane, a terroryści-przyjaciele psychopatycznej zakonnicy odeszli dopiero, gdy się upewnili, że znowu z powodu traumy straciłam pamięć i udało im się wmówić mi niektóre z ich urojeń. Znowu straciłam wszystko. Piszę ten blog po to, aby ludzie inteligentni mogli mnie i siebie ratować przed pomówieniami wariatów oraz kleru zachwyconego „objawieniami” maniaka religijnego i zawodowego terrorysty. Nie ma czegoś takiego jak „chora psychicznie żona Rafała”, którą się jego sekta zgromadzona wokół Ryszarda Nowaka „opiekuje”. Jestem niewinną ofiarą prześladowań, którą zadręczyliście razem z tymi imbecylami. Nie wyobrażam sobie, jak trzeba być głupim, żeby wierzyć w ich opowieści. Nikt mnie nie ubezwłasnowolnił, nie macie prawa odmawiać mi możliwości decydowania o mim życiu. To że nie kojarzę tych oszustów i z powodu traumy mam problemy z pamięcią nie znaczy, że możecie słuchać tego człowieka (jeżeli w ogóle jest człowiekiem) i niszczyć mi życie. Zasada jest taka przy takich problemach z pamięcią – wiedza pozostaje, nawet nie uświadomiona, i człowiek ma prawo decydować z kim chce rozmawiać, trenować, czy żyć. Bo naprawdę dobrze wie, kto skrzywdził. I ucieka przed prześladowcą i gwałcicielem, tak jak ja zawsze uciekałam przed Rafałem i jego sektą. Nie łamie się bezkarnie konstytucyjnych praw człowieka, idioci. Ryszard obiecał, że jak nazwę się Lodbrok (przy okazji – opowiada kłamstwa, że to francuskie nazwisko, więc nie, chodzi o Ragnara Lodbrocka, jego z moich przodków – moi francuscy krewni nazywają się Wieczorek, a mój tata miał tylko jedną siostrę, wyszła za Francuza, a mama z domu nazywała się Kurzępa), to ucieknie i da mi spokój. Mam nadzieję, że tym razem nie kłamał i zrobi to, co obiecał. Nie mam schizofrenii, za to to Ryszard jest idiotą-specjalistą sekty od prania mózgu dzieciom i prześladowania ich całe życie, bo powiedziały coś, co nie spodobało się jakiejś zakonnicy. Jest krańcowo niebezpieczny i przebiegły. Pomagają mu idioci z mojej podstawówki. Nikt z nich nigdy się nie przyjaźnił że mną i nie powinni podawać się za moją rodzinę.
Wiem o dziecku z podwarszawskiej miejscowości, które również zostało znienawidzone przez swoją katechetkę w habicie, i do którego ta zołza wezwała specjalistę od prania mózgu i zastraszania, czyli Ryszarda. Chłopak popełnił samobójstwo skacząc z dachu bydynku. Psychopata zarabia na mordowaniu ludzi. Dwoje moich przyjaciół zostało tez w ten sam sposób potraktowani przez tę sektą. Oboje popełnili samobójstwo.
Ludzie nie mogą im pomagać, musi się to zmienić. Ta szajka podająca się za Opus Dei (i wierzę, że nimi są, chronieni są przez hierarchów, szczęśliwych, że ateiści i poganie są zastraszani i niszczeni na biologicznym poziomie) okradła też mojego narzeczonego, wyciągając kasę, której oczywiście nie zobaczyłam, bo są dla mnie obcy i nigdy nie chcieli tej kasy przekazać. Nie dawajcie już im żadnej kasy. Nie wierzcie, że mają za mną kontakt. Poczytajcie sobie o aferze naszyjnikowej z Francji.
⛧⛧⛧
(1) Muszę poprawić wspomnienie o wykładach z pedagogiki. Mój pradziadek lingwista uważał, że uczą ludzie inteligentni, ja o przedstawicielach zawodu, który mi daje utrzymanie, mam jak najgorsze zdanie. Wolałaby już iść do szkoły wojskowej, bo kobiety nie biorą udziału w bezpośrednich walkach, więc nikt by mojego batalionu nie wybił. Uważam nauczycieli za debili, szczególnie panią, która prowadziła wykłady z pedagogiki. Informacja o tym, że obecność na wykładach obowiązkowa pochodziła od terrorystki z sekty zgromadzonej przy Ryszardzie i zakonnicy, tak naprawdę pani pedagog robiła wszystko, żeby usunąć mnie z Uczelni. Nasłuchała się bzdur Ryszarda Nowaka i przeświadczona, że jest moim krewnym, powiedziała mi wprost, że się nie nadaję na studia, bo mam zespół sawanta. Czyli jestem głupia (co najwyżej 70 IQ), ale mam rewelacyjną pamięć. Dlatego obniżyła mi ocenę z 5 na 3 – bo miałam nic nie rozumieć, tylko pisać pamięci. Napisałam w sprawie tego zaszczucia list dla Policji, zaniosłam go również szefowej Instytutu Anglistyki, tłumacząc sprawę i prosząc o pomoc. Moja mama rozmawiała w tej sprawie z Rektorem. Nie miało to znaczenia, zostałam zaszczuta również przez wykładowczynię Anglistyki jako chora psychicznie i zmuszona do przyznania się do nieistniejącej choroby psychicznej, bo „inaczej nie będę mogła studiować”. Psychopatyczny maniak religijny Nowak rozkwitł, a moje wszystkie plany życiowe runęły w gruzy, rozpadłam się psychicznie i straciłam pamięć. Było to po mojej próbie samobójczej, gdy zostałam zaszczuta, a o gwałt, który popełnił Rafał zaczął być oskarżany mój prawdziwy narzeczony. To nie są osoby chore psychicznie, gdyby byli chorzy opowiadaliby te same urojenia wszystkim po równo. Zamiast tego bardzo dokładnie kontrolują przepływ informacji. Na przykład pewna niska blondynka w zależności od tego z kim rozmawia podaje się albo za moją „siostrę Annę”, albo moją najlepszą przyjaciółkę ze szkoły. Zaręczam, że nie chodziła ze mną do liceum, bo była na to za głupia. Według tego, co wiem, trafiła do szkoły specjalnej, po wyczynie, jakim było zakradzenie się za mną na lekcję pływania i sikanie do basenu. Nadal jest z tego dumna. W innym miejscu mieściłam zdjęcia mojej rodziny, jak i zdjęcie klasowe z początku podstawówki. Ani nie jest kimś z mojej klasy, ani nie ma nic wspólnego z rodziną.
Oskarżanie mnie o sawantyzm jest zabawne, bo pamięć u mnie szwankuje, szczególnie autobiograficzna, co jest związane z zaszczuciem w dzieciństwie, w liceum, a potem na Anglistyce. I bardzo mi przykro, że moja inna Uczelnia, gdzie obecnie pracuję, postanowiła pójść tą samą drogę co UW i wcześniej podstawówka z liceum – czyli olać totalnie moje prośby o pomoc i usuwanie wariatów z miejsca pracy, za to zaczęłam być sekowana też przez osoby zdrowe, które się radośnie zainspirowały bełkotem wariatów. Nie mam zespołu sawanta, byłam testowana w dzieciństwie parę razy. Jestem wybitnie inteligentna. Znam angielski, bo się go nauczyłam, a nie dlatego, że spędziłam lata w anglojęzycznym kraju. Jeśli mam ładny akcent to dlatego, że w podstawówce miałam dodatkowy kurs z Angielką. Łatwo się uczę, co chyba widać było w pracy przy wdrożeniu Moodle.
Mój pradziadek był przeszczęśliwy wykonując zawód lingwisty. Ja uważam ten zawód za piekło i śmiertelną pułapkę, pełną głupich i narcystycznych nauczycieli. Przyjmę każdą pracę związaną ze sceną metalową, ponieważ tylko metale są na tyle inteligentni, że nie nabiorą się na bełkot Ryszarda i zdemoralizowanych knurów oraz knurzyc z jego sekty. Znają ich aż za dobrze i sekta się ich boi. Całe moje życie jest dowodem na to, że nauczyciele, szczególnie pedagodzy są debilami i chcę się w końcu wyrwać na wolność (chociaż muszę przyznać, że na razie da wytrzymać, tylko muszę nosić gaz pieprzowy na Ryszarda i jego sektę, bo pewnie się znowu pojawią, wracają jak kometa; szczęśliwie widuję tylko studentów w tym semestrze, a koleżanek zakochanych w Kościele i jego szaleńcach nie muszę oglądać).