Maniak religijny

Maniak religijny jest jednym z najgroźniejszych rodzajów wariata. Potrafi się całkiem nieźle maskować, a przy tym uważa, że wszystko mu wolno, bo wypełnia wolę Boga. Poznałam kilku i nie mam najmniejszych wątpliwości, że sami uważają się za Boga i tylko siebie słuchają. Przy czym koniecznie potrzebują potwierdzenia swojego wyjątkowego statusu i dążą do tego, aby uznać ich za świętych. Religia katolicka ze swoim kultem świętych (czego nie ma w u luteran) doskonale się nadaje do spełniania życzeń takich maniaków. Stąd też wynikają powtarzające się nalegania, abym potwierdziła jakieś „cuda Ryszarda” czy też obsesja „nawrócenia” mnie i wysłania do klasztoru.

Rafał też koniecznie chce być świętym i pomóc w dziele „nawrócenia” mnie. Razem z całym gangiem Opus Dei doprowadził do tego, że przestałam uprawiać sport, a potem trzymali rękę na pulsie i sabotowali wszystkie moje związki zanim zdążyłam pójść z facetem do łóżka, a nie należę do osób, które szybko decydują się na seks. Nie przy moich urazach po próbach gwałtu. Oczywiście bardzo to cieszy maniaków religijnych, bo „ona musi być święta” i iść do klasztoru. Bo musi być nawrócenie jako jeden z cudów. Niestety moja rodzona matka kupiła kłamliwą baśń o moim związku z Rafałem i chroniła mnie przed innymi mężczyznami, wierząc że jest moją prawdziwą miłością (a w każdym razie mam nadzieję, że była tylko naiwna i w to wierzyła).

A jak wygląda sprawa z Rafałem? Dla niektórych jest zakochanym schizofrenikiem, który ma urojenia, że jesteśmy razem, dla mnie jest złośliwym maniakiem, który próbuje mnie nawracać i niszczy mi życie w próbie udowodnienia mi, że jestem Hiobem i mam się pokłonić Bogu. Nie chcę wymieniać mężczyzn, których odegnała ode mnie moja rodzona matka oraz kłamstwa Rafała i Opus Dei, ale zbierze się ładna garstka. Rafał ciekawie wyobraża sobie nasze „małżeństwo” – ma być seks jako kara, czy bolesny gwałt, chce mi zabierać wszystkie pieniądze, wypuszczać tylko do pracy i biciem zmuszać do modlitw przez resztę czasu. Oczywiście mam sprzątać i gotować wszystko zgodnie z jego wytycznymi. I pomyśleć tylko, że moja własna matka chciała mi w taki sposób ułożyć życie i zabraniała chodzić na koncerty heavy-metalowe, bo zauroczyła się tymi ludźmi i uwierzyła, że Ryszard to ideał człowieka.

Każdy z moich metalowych wielbicieli nosiłby mnie na rękach, a nie traktował jak szmatę, jak chce zrobić to katolickie gówno.

Mam nadzieję, że kilka osób zacznie diagnozować świrów z Opus Dei, a nie mnie.