Matka

Pamiętnego grudnia, gdy matka mnie porzuciła, bo uwierzyła obcej, chorej psychicznie osobie, że będę spędzać ten czas z nim, a potem Święta z jego rodziną, przeżyłam wyłącznie dzięki prywatnym lekcjom, które dawałam. Koleżanki z roku mnie ratowały, wiedząc o tej sytuacji. Mówiły, że nie mogą gdzieś iść na korepetycje i prosiły o zastępstwo. Nagle też członkowie rodzic zapragnęli konwersacji przed Świętami. Tylko dzięki nim dałam sobie radę i przeżyłam. Inaczej bym kradła ze sklepów, tylko to mi zostało.(1) Na pewno bym się kurwiła. Moja matka nigdy nie chciała uwierzyć, że wariaci z Opus Dei są mi obcy i absolutnie nie chcę się z nimi skontaktować.

Przeczytałam dostatecznie dużo podręczników psychologicznych, żeby znać myślę, że wszystkie mechanizmy narcyzmu, ale dalej mnie zaskakuje, jak się dzieje, że bliscy potrafią ignorować prośby o pomoc i nie chcą słuchać osoby najbardziej zainteresowanej kwestią z kim ma się spotykać. Nie pomogła mi moja siostra, gdy moja matka niszczyła mi związek z Tommy’m. wręcz przeciwnie, razem z nią się na mnie wydzierała. Już w dzieciństwie przeżyłam taką traumę, że podobne wstrząsy źle się dla mnie kończą i straciłam pamięć. Zaczęłam się potem spotykać z Christianem, ale nie potrafiłam go pokochać.

Niestety narcystyczny tandem matka-córka wykończył mnie psychicznie i zniszczył mi życie. W takim tandemie obie idiotki obdarzają się zawsze całkowitym zaufaniem i bez jakiejkolwiek weryfikacji podtrzymują popierają swoje decyzje. Oczywiście każda z nich ma zawsze absolutną wolność, żeby robić, co chce. Młodsza córka, jak ja, lub syn, zawsze jest tym ułomnym dzieckiem w oczach narcyza, osobą której nie można pozwolić na samodzielne decyzje z kim ma się spotykać, a obce osoby – bez względu na to czy chore psychicznie czy nie – są zawsze chętniej wysłuchiwane niż własne dziecko.

Owej samotnej Gwiazdy, gdy miałam już trochę nadzieję, że matka się obraziła na dobre i już nie wróci, sama zrobiłam sobie jedzenie na Święta. Olałam zupełnie wigilijne postne przesądy i zrobiłam sobie barszcz na zakwasie z mięsem, a z ugotowanego mięsa, zrobiłam pierogi. Upiekłam kaczkę, zrobiłam sałatkę warzywną. Ugotowałam sobie kompot ze śliwek kalifornijskich – bo nigdy nie lubiłam polskich wędzonych ohydztw. Z gotowego ciasta zrobiłam pierniczki. Wszystko za kasę z korków, inspirując się radami koleżanek i własnymi poglądami na odżywianie.

Spędziłam fajne Święta, chociaż tylko mama mojego znajomego z Krakowa martwiła się moim losem i dzwoniła ze mną rozmawiać, żebym nie była sama.

Po powrocie drugiego dnia Świąd moja matka puściła koło uszu wszelkie moje pytania o to, dlaczego tak się zachowała. Podobny brak kontaktu był z moją siostrą. Nie wiem, co zrobiła z moim jedzeniem moja matka, ale wyniosła je (myślę, że zawiozła mojej siostrze), cały czas wmawiając mi, że byłam u rodziców Rafała i że przeniosłam jedzenie od nich.

Psychoterapeuta mówi, że to typowe działanie narcyza, który zawsze jest głuchy i ślepy na wszytko, co mogłoby podważyć wersję, w którą uwierzył. Nie ma znaczenia cierpienie bliskiej osoby, która nie jest narcyzem, dobre samopoczucie narcyza jest najważniejsze, tak samo jak ważniejsze są relacje z ludźmi, których polubił. Moja matka powinna była mieć tylko jedno dziecko. Tylko moją starszą siostrę kochała i myślę, ze się mściła za to, że dziadek odebrał jej starszej córce tytuł księżnej. Przypominam sobie, scenę z lat siedemdziesiątych podczas której mówiła, że jak pójdę do klasztoru, to decyzja dziadka zostanie naprawiona. Sama próbowała mi później tytuł bezprawnie zabrać, gdy moja siostra zaczęła się spotykać ze swoim późniejszym mężem, mówiąc, że „jest mi niepotrzebny, bo idę do klasztoru i nie chcę mieć dzieci”, a mojej siostrze się przyda. Nie wiem, jak ta krowa mogła tak za mnie zadecydować, a potem ze złośliwym śmiechem patrzeć, jak próbuję się wydostać z pułapki niechcianego i nieistniejącego związku z Rafałem, przez którego kłamstwa (tak samo jak kłamstwa mojej matki) straciłam szanse na wszystkie fajne związki, małżeństwo i urodzenie dzieci. Dla mnie moja matka była potworem, tylko rozpieszczony przez nią narcyz pozbawiony serca może ją nadal wybielać.

Próbowałam innych metod porozumienia zi narcyzami z mojej rodziny i powiedzenia, jak naprawdę wygląda moje życie, ale zostałam zaatakowana tak brutalnie oraz tak wrednie, że pozostał mi tylko ten blog. Nie zaryzykuję bezpośredniej konfrontacji. Wiele osób zostało tak bardzo okłamanych na mój temat, powtórzono tak wielu osobom brednie maniaków religijnych, że nie mogę przemilczać tego, jak wygląda prawda, jeśli mam żyć tak jak ja chcę, lub jeśli w ogóle mam żyć. Zabiję się, jeśli znowu będę musiała konfrontować się z zakłamanym Rafałem. Trzymajcie go ode mnie z daleka.

Dlatego wolę sama spędzać Święta.

⛧⛧⛧

(1) Byłam w tak tragicznej sytuacji, że nie miałam nawet na bilety autobusowe na Uczelnię. Pożyczałam pieniądze od koleżanki. Lodówka w domu została opróżniona przed zniknięciem mojej matki.Nic nie było w domu jedzenia. Psychole z Opus Dei specjalnie chcieli mnie wziąć głodem, żebym zaczęła spotykać się z Rafałem wyjechała z nim i jego rodziną na Święta do jakiegoś sanktuarium, gdzie głównym zajęciem miała być modlitwa. Byłam w pułapce, za nic nie mogłam się zgodzić, zakatowaliby mnie. A matka radośnie pojechała sobie do Gdańska.