Crowley

Noszę pentagram zamknięty w kole na znak, że znam granice, ale jestem satanistką i poganką. Granice mojej wolności są wyznaczone przez wolności innych ludzi. Nie krzywdzę celowo innych ludzi niesprowokowana. Mam wrażenie za to, że poznani przeze mnie w dzieciństwie chrześcijanie nie znają granic i upodobali sobie naruszanie moich praw, szczególnie prawa do wolności.

Nie biorę z satanizmu wszystkiego bezkrytycznie, ale z nauk Aleistaira Crowleya przyswoiłam sobie wyliczenie do czego człowiek ma prawo. Przede wszystkim mam prawo do wolności i mam prawo bronić tego prawa w każdy niezbędny sposób. Więc radzę nie wchodzić mi w drogę i próbować mnie naginać do świata, w którym – jak widać bezkarnie – można niszczyć innym życie i mówić, kogo mają prawo kochać.

Mam prawo żyć tak, jak ja chcę, a nie jak chce jakiś katolicki ksiądz lub opętana żądzą postawienia na swoim zakonnica. Sama wiem, kogo kocham, a kogo nie cierpię, więc proszę mi więcej nie robić prania mózgu, ani zmuszać do rozmowy z ludźmi, z którymi nie chcę mieć nic wspólnego.

Ktoś z rodziny znanego w fandomie księdza zdziwiony pytał mnie kiedyś o mój satanizm. No cóż ja poradzę, bardziej mnie dziwi chrześcijaństwo, które jest światem na opak. Bo jak można poważnie traktować religię, która śmierć nazywa życiem (wiecznym)? Przypomnijmy, że jest to świat, w którym zaleca się wiernym kontemplowanie cierpień ukrzyżowane mężczyzny, a świątynie są pełne przedstawień tej tortury i wykrzywionej twarzy ofiary. Jest to też religia, która bazuje na wywoływaniu poczucia winy z powodu najprostszych ludzkich potrzeb, a seks jest taką potrzebą (szczególnie w przypadku dwojga zakochanych ludzi, których się uczy, że nie mogą odczuwać przyjemności w czasie stosunku).

Katoliccy księża nie tylko udają, że dzięki nim jest możliwy dostęp do bardzo rzadkiego dobra, czyli zbawienia – a przypomnę jest to dobro tak rzadkie, że oprócz maniaków religijnych i schizofreników nikt nie ma pewności, że istnieje i nikt go nie widział. Udają także, że tak znane zbawienie jest możliwe tylko po spełnieniu wyznaczanych przez nich zadań, czy ograniczeniu się pod ich dyktando. Zagrabili sobie kwestię seksualną i – sami będąc w stanie bezżennym – limitują i obwarowują warunkami coś tak naturalnego i zdrowego jak pociąg do mężą i żony. Niektórzy nawet próbują narzucać pozycje, w jakich można uprawiać seks. Jest to sposób na zdominowanie i podporządkowanie sobie człowieka, którym się rządzi za pomocą poczucia winy i zezwalania na miłość tylko po dostaniu pozwolenia od dyspozytora.

A nawet jeśli nie jest to pociąg do męża lub żony tylko do kogoś, z kim się chce spędzić tylko upojną godzinę, to żaden katol nie powinien w to ingerować i bronić moralności zaszczuwając tych ludzi. Wara wam od tych spraw. Nie wprowadzajcie nam tu Iranu.

Może nie wszystkie kobiety w Iranie czy Afganistanie ubierały się tak, jak na tym zdjęciu w latach siedemdziesiątych, ale coś się złego stało w tamtych krajach w sprawie wolności kobiet. Uważam, że tamte społeczeństwa przespały pewien moment, chwilę w której przekroczono masę krytyczną i maniacy religijny przejęli rządy i skazali kobiety na cierpienie. Oczywiście nie twierdzę, że krótkie spódniczki gołe się wyznacznikiem demokracji, ale są papierkiem lakmusowym. W momencie, kiedy maniacy zaczynają dyktować, jak się mają ubierać (i jakiej muzyki słuchać), ginie też demokracja i prawa człowieka.

Mamy jeszcze przed sobą ten moment w Polsce, ale poznałam – wbrew własnej chęci – osoby, które by nam chętnie wprowadziły Iran lub Afganistan, ale katolicki. Są to osoby nienawidzące kobiet, które by chętnie na wszystkie kobiety sprowadziły morze cierpień, uważając, że mamy cierpieć całe życie za „grzech Ewy”. Sama jestem najlepszy dowodem do czego takie zakłamane, fanatyczne zbiry są w stanie się posunąć.

Dla wielu osób pozytywny stosunek do seksu, ludzkich potrzeb i praw kobiet jest wyznacznikiem czy ktoś jest satanistą. W takim razie wszyscy jesteśmy satanistami, tylko ja nie wstydzę się nosić pentagramu.

Zupełnie nie rozumiem, jak można nie być satanistą.

Dodaj komentarz