Jakiś czas temu miałam nieprzyjemność rozmawiać z biegłym sądowym, który był psychiatrą. Oczywiście zaczęło się jak zwykle od Ryszarda, który chciał mnie wsadzić do psychiatryka za to, że słucham heavy-metalu i nie chcę wyjść za mąż za wyznaczonego mi przez zaburzoną psychicznie zakonnicę (czyli Rafała). I za to, że nie lubię jego córek.
Przy okazji, nielubienie ich jest zdrowym odruchem, bo przez całe moje życie te wariatki zbierają o mnie informacje i brutalnie ingerują, żeby upewnić się, że znowu zostanę sama. Nigdy nie byłyśmy przyjaciółkami. Wiem, jaką mają motywację te psychopatyczne zmory, ale naprawdę nie wyniosę się do klasztoru lub na tamten świat i nie zostawię im mojego majątku. Ani nie mogą po mnie dziedziczyć tytułu szlacheckiego, to jest fizycznie niemożliwe. Nie ma też żadnego księstwa.
Rozmawiałam z tym panem biegłym jak gęś z prosięciem. Ja prosiłam, żeby w końcu prześladującego mnie wariata wsadzono do psychiatryka (czyli Rafała, Ryszard też się nadaje do obserwacji zresztą). Pan psychiatra, jak sobie uświadomiłam dopiero co, mówił o kimś innym. Oczywiście – jak zawsze debile – łyknął wszystkie celowe kłamstwa tej kościelnej szajki o tym, że zgwałcił mnie metal. Jest to nieprawda. Nigdy nie byłam zaatakowana przez Johanssona. Zawsze był bezpodstawnie oskarżany. To w mentalności kościelnej mieści się przekonanie, że zgwałcona kobieta ma obowiązek się zakochać w napastniku i że wsadzony mi przemocą w usta penis Rafała oznacza, że jestem jego własnością. Muszę pisać dosłownie, bo już mam dosyć idiotów, chodzących na pasku sekciarzy z Opus Dei i wierzących w te wszystkie kłamstwa. Rafał zły, metal dobry.
Mam dosyć pomyłek psychiatrów-debili, którzy decydują, że mam być wydana na żer świra z Opus Dei, który może mnie bezkarnie zastraszać, nękać, bić i robić mi pranie mózgu. Straciłam wszystko co można w życiu stracić z powodu zmowy psychiatry z wariatami z Opus Dei. Znowu zostałam zaszczuta tak, że o mało co nie popełniłam samobójstwa. Rafał nigdy nie był moim narzeczonym, nigdy nie byliśmy parą.
Przez tę błędną decyzję straciłam pamięć i znowu stałam się bezwolną ofiarą. Zamiast wyjechać do Szwecji i tam leczyć macicę, trafiłam w łapska rzeźnika, który najwyraźniej przekonany przez wariatki, że mam groźną genetyczną chorobę psychiczną i że już kiedyś zabiłam swoje dziecko (dodam, że nigdy nie byłam w ciąży), chciał mi oprócz macicy wyciąć też jajniki. W ostatniej chwili udało mi się z dużym trudem zmienić plan operacji. Na całe szczęście, na tyle znam łacinę, że zorientowałam się, jaki zakres zabiegu został opisany na zgodzie, którą mi podsunięto w szpitalu.
Mogłam mieć już wszystko, mogłam mieć już dorastające dzieci. Ale nie, zawsze musi się trafić debil, którzy nie wierzy w mój ateizm, czy też nie chce zaakceptować faktu, że mam od dzieciństwa problemy z prześladującymi mnie wariatami. Jest to zastanawiające, że żeby odebrać jakieś wyniki badań, trzeba albo kogoś upoważnić specjalnie, ale lekarze bez najmniejszego problemu tulą do serca każdą wariatkę, która biegnie do nich ze swoją celową dezinformacją. Osobiście mam w dupie, czy ktoś odbierze moją morfologię, czy też dowie się w jakim jestem stanie po operacji. O wiele bardziej martwi mnie beztroska lekarzy – i to chyba każdej specjalizacji – która sprawia, że każdy wariat ma do nich dostęp i jest wysłuchiwany. Boję się, że w pewnym momencie jakiś lekarz zostanie nakarmiony takimi nieprawdziwymi informacjami na mój temat, że pożegnam się z życiem. Już byłam blisko udanego samobójstwa przez podobne lekceważenie życzenia najbardziej zainteresowanej osoby, czyli mnie. Na całe szczęście nie mam też jakiś groźnych alergii, więc nie zabije mnie podanie niewłaściwego leku. Ale boję się, że w pewnym momencie lekarze odstąpią od leczenia i zejdę na zawał, bo lekarz uwierzy wariatowi (który chce mnie zniszczyć i po mnie odziedziczyć), że mam zaawansowanego raka. Nie jest moim bliskim, nie ma prawa po mnie dziedziczyć, czy też udzielać o mnie informacji. Bo mnie nie zna i kłamie, żeby mi zaszkodzić. Powinien powstać przepis, że do udzielania informacji lekarzowi też trzeba kogoś upoważnić. Może z ewentualnym wyjątkiem, że ktoś jest nieprzytomny.
Metale mają prawo mieszkać w Polsce. Mam prawo nie chodzić do Kościoła, mam prawo nie wypełniać woli zakonnicy. Mam prawo układać sobie życie tak jak chcę. A lekarze mają obowiązek leczyć mnie, tak jak ja chcę. Miałam prawo mieć rodzinę z kimś, kogo sobie sama wybrałam. Mam nadzieję, że kilka osób zobaczy celę od wewnątrz.