Blade Runner

Funkcje życiowe replikantów zanikają po czterech latach, co wygląda na dosyć nieprzemyślany model biznesowy. Taki krótki czas to trochę mało na zwrot inwestycji i nie wiem, ile osób chciałoby inwestować w genetycznie stworzonych niewolników, których trwałość jest tak ulotna. Chyba że założymy bardzo niski koszt wytworzenia replikantów. Ale szczerze mówiąc, byle pralka dłużej działa. Chyba, że krótki okres przydatności do użycia jest wymuszony przez konieczność zapobiegnięcia osiągnięciu przez replikantów świadomości, która sprawia, że buntują się i nie chcą posłusznie wypełniać roli niewolników.

Osobiście uważam, że replikanci są metaforą ludzkiego życia. Żyjemy krótko porównaniu do tego, jak długo potrafią istnieć nasze projekty, a czasem nawet nie dożywamy zakończenia etapów przygotowawczych tych projektów. Musimy liczyć na kolejne pokolenia, żeby je dokończyły, A żyjemy o wiele dłużej niż replikanci. Chociaż o wiele krócej niż inne zwierzęta, jak chociażby żółwie czy pewne meduzy, które mają o wiele więcej szczęścia od nas.

Nie dziwię się, że w czwartym, czyli ostatnim, roku życia Batty i jego koledzy uciekli przed niewolniczą pracą w koloniach na Ziemię, aby poznać swojego stwórcę i wyrównać z nim rachunki. W przeciwieństwie do nas mają stuprocentową pewność, że zostali stworzeni celowo i że mogą spotkać swoje stwórcę. Biorąc pod uwagę krótkość ich życia, musi to być dla replikanta wyjątkowo wkurzający absurd.

Niestety my też przemijamy bardzo szybko. Wiele osób z moich bliskich czy przyjaciół nie mogę już zaprosić na wódkę z colą i wyciągnąć z nich wspomnień czy poprosić o dodatkowe wyjaśnienia. Przerażające jest, że cała zgromadzona przez nich wiedza i informacje rozpłynęły się jak łzy w deszczu. I nie można już liczyć na to, że zmienią zdanie. Zostali zapisani w pamięci w tej jednej roli, z której już nigdy nie wyjdą.

Mam w głowie cała listę osób, z którymi nie zdążyłam spędzić tyle czasu, ile bym chciała. Ale to nie moja wina, tylko okoliczności, które sprawiły, że mi ten czas został ukradziony, bo zamiast cieszyć się towarzystwem cudownych ludzi, musiałam się zmagać z konsekwencjami prania mózgu zaserwowanego mi przez cudaków z Opus Dei.

Nic już na to nie poradzę.

Dodaj komentarz