Mam „swoich” schizofreników. Oprócz gościa, który podaje się za mojego męża, istnieje też i wyskakuje w różnych miejscach Ryszard, który podaje się za mojego ojca. Ich urojenia, czyli choroba psychiczna każe im tak się przedstawiać. Tak się składa, że mój tata zmarł w 1985 roku i całkowicie nie bawi mnie, że ten świr bywa traktowany z całą powagą. Skonfrontowany z faktem, że mój ojciec nie żyje od dłuższego czasu potrafi podawać się też za jego brata.
Są też jeszcze córki Ryszarda, które podają się za moje siostry lub najlepsze przyjaciółki czy kuzynki. Oczywiście nie znam pizd i nie chcę ich poznawać.
W latach dziewięćdziesiątych Ryszard wdarł się za mną do klubu Progresja podając się za mojego ojca i twierdząc, że musi coś mi powiedzieć. Wariat zrobił swoje, czyli powiedział kilka słów, sprawdził że byłam ubrana w tank top (czyli koszulkę bez rękawów) i sobie poszedł. Każdy chyba kiedyś miał spotkanie z wariatem, który coś bredzi bez sensu na przykład o spisku producentów kasztanów i musi koniecznie się tym podzielić z wybraną osobą. Ten został przeze mnie potraktowany dokładnie tak samo, jak każdy inny wariat. Grzecznie skinęłam głową, podziękowałam, potem kazałam zdecydowanie wypierdalać i z ulgą zaobserwowałam, że oddala się, by mnie już więcej nie niepokoić. Nie poznałam go i pewnie tylko dlatego umierałam ze śmiechu w duchu. Paweł, który to widział, był bardzo zaniepokojony, bo pamiętał go z koncertu Megadeth. Odwróciłam się i poszłam robić swoje. Pomagałam klubowi przed koncertem pro bono.
Niestety następnym razem Ryszard przywlókł do klubu cała swoją rodzinę. Żeby, jak sam mówi, „nawracać.” Czyli pewnie zaszczuwać mnie swoimi kłamstwami w jeszcze innym miejscu. Gdzie nie powinien mieć wstępu.
Chcę sarkastycznie pogratulować klubowi tak złej ochrony i wyrażam nadzieję, że gwiazdy metalu są lepiej chronione niż fanki. Hańba dla Progresji, że tak łatwo ich wariat zwiódł i wchodził potem, gdy tylko chciał bez biletu, udając kogoś, kto ma jakieś przywileje. Prosiłam, żeby złośliwych stalkerów (od „stalking„) usunąć, bo to nie moja rodzina i nie mogą wchodzić, powołując się na mnie. Ochrona nie reagowała na moje prośby, więc poprosiłam, żeby usunąć mnie z listy ludzi którzy mogą wchodzić do klubu przed koncertem. Jeśli klub uważał, że moja darmowa pomoc znaczyła tak mało, że nie można było tych schizofreników wygonić, to postanowiłam się nie kłopotać. Przy okazji – sprawdziłam i nadal macie zjebane nagłośnienie, aż błona bębenkowa mi spuchła od interferencji. Tylko basista Saxon był dobrze nagłośniony. Innych koncertów nie sprawdzałam, byłoby pewnie jeszcze gorzej. NIe wiem, jak klub może za coś takiego brać pieniądze?
Po latach dowiedziałam się, że Ryszard uważa tank top za odzienie zbyt wyuzdane, ale co ja poradzę, Progresja jest znana z tego, że w czasie koncertów robi się tam bardzo gorąco. Może inne kluby mają wydolniejszą klimatyzację, ale ten akurat nie.
Zupełnie nieprzewidzianym dla mnie efektem tego spotkania było, że kilku metali, w tym ochrona Progresji, zaczęła uważać schizofrenika Ryszarda za mojego ojca. Wydawałoby się to niemożliwe, ale ten człowiek zaszczuł mnie w środowisku, w którym nikt go nie powinien słuchać. Przecież to jest matoł, który jedną ze swoich misji uczynił walkę z sektą, jaką według niego jest heavy metal! Podobne bzdury wygłaszał w czasie koncert Megadeth, na który poszłam z innym kolegą jeszcze w liceum, nękał mnie, chociaż już wtedy byłam pełnoletnia. Dziad mnie śledzi i prześladuje. mam już tego dość. Jak sam Ryszard powiedział – „on tam chodził, żeby nawracać”. Szkoda, że klub nie reagował, gdy był czas. MIędzy innymi przez głupotę klubu i kilku fanów cała ta schizofreniczna rodzina wykończyła mnie nerwowo i zniszczyła mi życie. Zatrudnijcie sobie te schizofreniczki od Ryszarda, skoro tak je lubicie, że pomagacie im zaszczuwać niewinnych ludzi. Porządne zespoły nie powinny tam grać. Kilka zerwanych koncertów nauczyłoby ich nie słuchać ludzi chorych psychicznie.
Ryszard oprócz koncertów chodził też do szkół, w których byłam zatrudniona i rozpowiadał, że jestem chora psychicznie (pewnie dlatego, że słucham heavy metalu). Ta, jasne – dowodem na moją chorobę psychiczną było też to, że nie potwierdzam słów schizofreników. I wciągał moje koleżanki w próby „leczenia mnie” – czyli zaszczuwania mnie. Oczywiście żadna z moich drogich koleżanek nie była na tyle inteligentna, żeby się zastanowić, że żaden kochający rodzic nie robiłby dziecku tyłów w pracy, rozpowiadając o chorobie psychicznej. Tak samo żaden gość uprawiający stalking czy inny odrzucony schizofrenik nie powinien być uznawany za męża, którego warto słuchać z pominięciem mojego podstawowego prawa do wolności. Tym bardziej, że raczej nie zauważyły jakiś niepokojących sygnałów w czasie pracy ze mną, więc powinny koncentrować się na pracy, a nie brać udział w intrygach wspierając schizofrenika. Jestem pełnoletnia od tak dawna, że spodziewam się poszanowania mojej autonomii.
To jest tak oczywiste zagranie osób chorych psychicznie, że aż nie chce mi się tego dalej opisywać. Napiszę tylko jeszcze, że zadziwia mnie, jak łatwo wydawałoby się inteligentne osoby dają się wciągnąć w schizofreniczne intrygi i dołączają się do zaszczuwania ofiar takiego dziada, korzystającego ze wsparcia córek, kuzyna i żony, równie jak on chorych.
Ryszard i jego rodzina zepsuli mi reputację wszędzie gdzie się dało, nie tylko w Progresji. To hańba być z nimi wiązanym. NIe życzę sobie, żeby ktokolwiek powtarzał ich kłamstwa i urojenia lub traktował tych ludzi z szacunkiem. Powinni już być od dawna wyśmiani.