Powinnam trenować, bo jeśli nie trenuję, to zażeram traumę i ją zapijam. Treningi pomagają, ale się boję, że napotkam Rafała z jego rodziną i znowu zacznie się zaszczuwanie mnie. Przeżyłam coś podobnego w czasie studiów – schizofrenik Rafał, który wszędzie powtarza, że jest moim mężem, zaczął mnie nękać na Anglistyce i domagać się, żebym pojechała z nim i jego rodziną do jakiegoś sanktuarium, żeby się modlić w czasie Bożego Narodzenia. Jestem praktycznie ateistką od dziecka, więc nie widziałam najmniejszego sensu w tym, tym bardziej że niby zbiorowe modlitwy miały być wstępem, po którym mielibyśmy się przygotowywać do zawarcia małżeństwa. Pogoniłam dziada ostro.
Niestety nie przyjął tego do wiadomości i napady na mnie się pogłębiły. W końcu gdzieś zniknął, a z nim moja matka, która jeszcze wcześniej robiła mi jakieś wyrzuty z powodów, jakie sobie zupełnie uroiła. Nie wiem, dlaczego wymyśliła sobie, że pojadę gdzieś z tym schizofrenikiem na początku grudnia? Zimowe wakacje – czy też przerwa świąteczna – na studiach nigdy nie zaczynały się tak wcześnie. Schizofrenik chyba sobie uroił, że mam urlop, czy że on mi da urlop, a moja durna matka nawet się nie zastanowiła, czy to prawda. Jakie nie byłyby jej motywy wyjechała nagle do Gdańska, a ja zostałam bez grosza przy duszy. Opisałam już wcześniej, jak jechałam na gapę, aby poprosić koleżanki o pomoc. Znalazłam korki, dałam radę się utrzymać do drugiego dnia Świąt, gdy moja matka się zmaterializowała. Nie wiem, co oni jej powiedzieli i jak urobili, że nie trafiało do niej, co naprawdę się stało, że naprawdę postawiła mnie w karygodnej sytuacji, byłam zupełnie sama w Warszawie. Nie ma mowy, żebym wybaczyła mojej siostrze, że mi wtedy nie pomogła w wyjaśnieniu mojej matce, co się dzieje.
Ani razu nie spędziłam ani dnia z Rafałem, czy jego rodziną. A przynajmniej tak było od czasów dzieciństwa, kiedy nie miałam możliwości decydować z kim mnie matka zostawia sam na sam. Wpuszczała Rafała też później – chyba nawet przyszedł wymienić jakąś uszczelkę, ale traktowałam go jak jakiegoś jej znajomego, syna jej znajomych. Obcą dla mnie osobę. Sama po niego dzwoniła, ja nigdy.
Rafał ze swoją rodziną napadał na mnie również w czasie moich zajęć fitness. Z cała pewnością go tam nie zaprosiłam. Musiał albo mnie śledzić, albo wykorzystać naiwność naszych wspólnych znajomych, którzy mu donieśli, gdzie bywam. Autentycznie się boję, bo już do tej pory schizofrenia tej całej rodziny kosztowała mnie zbyt dużo. Ponowne bicie i utrata pamięci mnie nie interesuje. Mam nadzieję jeszcze przeżyć kilka lat szczęśliwie, bez oglądania się za siebie, czy gdzieś nie czają się ci wściekli schizofrenicy. Świr Ryszard bez ogródek przyznał mi się, że uwiódł moje matkę i ją przeleciał, żeby ją urobić i móc łatwo nią manipulować. Zapytałam go o to wprost, bo przypomniałam jej zachwyty nad nim i że przygotowywała mnie psychicznie do rozwodu rodziców, którego oczywiści nie było, bo nie o to oszustowi chodziło. Powiedział mi, że dostał rozgrzeszenie za ten wyczyn warunkowo, ale zmienił księdza, bo ten kazał mu się leczyć. A drugiego okłamuje.
Przeżyłam piekło na Anglistyce, kiedy moja kolejna miłość, też wysoki jasnooki blondyn został oskarżony o gwałt na mnie. Oczywista bzdura. Napadł na mnie Rafał, a wcześniej prawie na śmierć udusił mnie jego ojciec. Durnota mojej koleżanki, która dostarczyła mi antylękowe środki psychotropowe i brała udział w praniu mózgu, które miało potwierdził wersję psychicznie chorego Rafała doprowadziła do mojej próby samobójczej. Na całe szczęście pohamowałam się i wywołałam wymioty – jeżeli ktoś potrzebuje rady, mogę polecieć stężony roztwór soli rozpuszczonej w ciepłej wodzie, pomaga opróżnić żołądek, myślę że warto wiedzieć. W życiu nie wybaczę tej durnej koleżance, że pomogła mojej matce i tym schizofrenikom mnie zaszczuć aż do próby samobójczej. Naprawdę nie pomogło mi, że dzięki nim mój napastnik, wyrywny do bicia schizofrenik wszędzie uchodził za mojego wybawcę, a moi prawdziwi przyjaciele i chętnie przeze mnie widziani wielbiciele za osoby niepożądane. Mam nadzieję, że zdechniecie i że ziemia będzie wam ciężka. W przeciwieństwie do mnie macie cudne życie. Macie w życiu już mi się nie pokazywać na oczy.
Boję się ponownej konfrontacji z tymi wariatami i jego, że znowu będą próbować zaprowadzić mnie do tego pierdolonego sanktuarium, gdzie ich zdaniem powinnam leżeć krzyżem i przepraszać Boga za jakieś urojone grzechy. Naprawdę w życiu nie byłam prostytutką. Jestem poganką, nie mam interesu przepraszać Boga chrześcijan, a tym bardziej podporządkowywać się chorym żądaniom schizofreników.
Naprawdę nie spędzam z Rafałem Świąt , nie mieszkam z nim. Nie istnieje dla mnie inaczej niż zagrożenie. Podejrzewam, że ponownie rozpoczął akcję informowania wszystkich, że wyjeżdżam z jego rodziną do sanktuarium, chociaż pewnie może nazywać to miejsce wiejską rezydencją. Na wszelki wypadek złożę wszystkim moim przyjaciołom na Facebooku życzenia w Wigilię pokazując widok na znane w Warszawie miejsce – czyli skrzyżowanie Puławskiej i Dolnej. Facebook pozwala na wykonanie bezpośredniej relacji filmowej. Tak więc nie będzie wątpliwości, gdzie jestem i co robię, i o jakiej godzinie.
Mam chyba tylko nadzieję, że nikt nie uwierzy, że nagle posiadłam moce bilokacji? Bo jestem przekonana, że ten skurwiel zacznie to wmawiać. Zrobi wszystko, żeby wmówić, że jego urojenia są prawdą. Policja ma zeznania koleżanek i mamy kolegi z fandomu. Wiadomo, gdzie byłam w czasie Gwiazdki, kiedy moja matka znikła. Wcale się z Rafałem nie zaręczyłam. Ludzie rozmawiali ze mną przez telefon stacjonarny i byłam w domu sama. Moja matka powinna była wtedy trafić do szpitala psychiatrycznego, ale straciłam pamięć po próbie samobójczej i zaszczuciu. Sama nie miałam siły z nią i schizofrenicznym gangiem walczyć.
Mam nadzieję, że po Nowym Roku będę mogła pójść na salę gimnastyczną bez lęku, że mnie tam szuka, i że nie będzie mi groziła próba zmuszenia mnie do wyjazdu czy małżeństwa. Może szukać, jak poprzednio na Anglistyce. Nie wiem, co robić, gaz pieprzowy wziąć za sobą czy nóż? Poszukać nowego klubu sportowego?
Szczególnie nie dziękuję pewnemu mojemu znajomemu, który znalawszy się w tym samym klubie sportowym wygnał ze wspólnego treningu mojego dawnego kolegę z lodowiska, mówiąc mu, że jestem żoną Rafała i że jestem chora psychicznie i nie jestem jego koleżanką z dzieciństwa, ani metalem. Zupełnie niepotrzebnie ściągnął za to do klubu schizofrenika z jego krewnymi (żadna z tych osób nigdy nie była moją przyjaciółką, czy przyjacielem). I mnie znowu zakatowali, ukradli buty sportowe i pewnie jeszcze parę innych rzeczy zrobili – między inny nagie zdjęcie w damskim, ale publicznym prysznicu, którym nie szantażowali. A wsadźcie je sobie psychopaci w dupę.
Mogłam wtedy wrócić do sportu, zaczęłam mieć znowu dobrą formę, ale nie – oczywiście idiota wiedział lepiej, co mam robić z moim życiem czy kim jestem, bo sobie porozmawiał ze schizofrenikami. Gratuluję! Też mam nadzieję, że ziemia po śmierci będzie mu ciężka. Jedna z osób, które niepotrzebnie do domu kiedyś wpuściłam.
I tak, nie zamierzam wracać do fandomu, skoro rządzą nim schizofrenicy i idioci. Tulcie się z nimi i miziajcie dalej, idioci. Wszystkie mądre osoby już i tak z fandomu odeszły, albo je wygoniliście. Ostatni gasi światło.