Przyjaźniłam się kiedyś z pewną panią, ale jak zwykle w moim życiu za moimi plecami zaprzyjaźniły się z nią dwie osoby – czyli zaszlochana schizofreniczka przedstawiająca się jako moja ofiara oraz pewne durne beztalencie z Anglistyki, które od lat dziewięćdziesiątych jest jej enablerem, rozpowiadającym o mnie kłamstwa. Z tą pizdą z Anglistyki nigdy się nie przyjaźniłam.
Nie przyjaźnię się już ze wspomnianą panią, bo miałam już dosyć ataków na siebie i wspierania schizofreniczki oraz jej kuzyna, a mojego prześladowcy i gwałciciela. Ta znajomość kosztowała mnie zbyt wiele w sensie zdrowia psychicznego. Dzięki tej przyjaźni ta pani zdobyła inwestora – jeden z moich byłych zdecydował się finansować tej dziuni jej chore ambicje biznesowe, ale gdy dowiedział się, że nie uważam jej już za przyjaciółkę i nigdy nie byłam częścią jej biznesu, zakręcił kurek z kasą. Bardzo zabawne, że bez stałego dopływu gotówki ta niezwykle zadufana w swoje umiejętności oraz intelekt pani nie potrafiła dalej utrzymać się na rynku.
Mam nadzieję, że to, co napisałam, tłumaczy tę inbę dostatecznie dobrze. Mam prawo się bronić przed pomówieniami, więc z niego korzystam. W życiu tym paniom nie wybaczę, dostatecznie długo czekałam na przeprosiny, ale się nie doczekałam. Ale niech się nie dziwią, że są ludzie, którzy znają sprawę i – jakby to określić delikatnie – wcale im nie przyklaskują. Więc bardzo proszę, żeby nie robiły z siebie męczennic i moich ofiar, bo jest całkowicie odwrotnie. To one próbowały mnie wielokrotnie zaszczuć, wspierając schizofrenika w próbach zmienienia rzeczywistości tak, aby zgadzała się z jego urojeniami.
Mam nadzieję, że już zawsze wszystkie te „osoby dramatu” będą pilnować tylko swoich spraw, a nie wtrącać się z moje życie, kłamać na mój temat, ręczyć za schizofreników, wybierać mi z kim mam się spotykać, co robić w życiu zawodowym. Odpierdolcie się ode mnie, mam już dosyć.