Mechanizmy obmowy, do jakich sięgają schizofrenicy, opierają się na zaszczuwaniu swojej ofiary przez rozpowiadanie kłamstw na jej temat za jej plecami. Powodzenie takiego zaszczucia wymaga, żeby ofiara była nieświadoma tego, co się dzieje, bo nikt jej nie informuje o tym, co schizofreniczka robi i mówi. Najlepiej zaś, żeby straciła pamięć po zaszczuciu i gwałcie. Wtedy sytuacja jest idealna. Można przyjść do niej i na przykład dosiąść się w przerwie wykładów, pokazując urobionym kolegom i koleżankom ofiary, że się ją zna. Możliwe, że w tym czasie ofiara schizofreniczki prowadzi z nią dialog, w czasie którego próbuje ją zdiagnozować, przekonać, że się myli lub wysłuchuje gróźb i jest zastraszana. Oczywiste, że wtedy ma prawo zareagować ostrzej lub ostrzec schizofreniczkę, że nie chce z nią więcej rozmawiać, szczególnie że jest osobą obcą.
Ktoś urobiony, stojący z boku może zupełnie nie zdawać sobie sprawy z tego, co realnie się dzieje i jak dużą krzywdę wyrządza ofierze zaszczucia wspierając chorą osobę, będąc jej enablerem. Nikt z Gdańska nie jest moim krewnym. Za to są to schizofrenicy, bardzo sprawni w zaszczuwaniu ludzi i przejmowaniu majątków. Z tego żyją, sami mi to powiedzieli.
Prześladująca schizofreniczka oprócz zazdrości o sport w dzieciństwie, niezły słuch i powodzenie u mężczyzn, jest zazdrosna też o mój angielski i wykonane przeze mnie tłumaczenia. Pewnie nie spodziewa się, że mi przypomniano, że przypisuje sobie również moje tłumaczenia – nie wystarcza już jej samo przypisywanie sobie autorstwa moich własnych tekstów, była na tyle bezczelna, że usłyszałam, że za mnie przetłumaczyła powieść i że mam jej „oddać pieniądze, bo to się jej należy”. Nic jej się nie należy. Szczególnie za rozpoczęcie kampanii oszczerstw pod moim adresem, kiedy przekonywała wszystkich, że nie znam angielskiego i nie umiem tłumaczyć. Zostałam wtedy zaszczuta przez ludzi prześladujących mnie od dzieciństwa, to oczywiste, że w stresie nie miałam ochoty z nikim rozmawiać po angielsku. Tym bardziej, że nie muszę niczego nikomu udowodnić. Mój dyplom wystarczy, wystarczą też zeznania nejtiwów.
Zostałam tak zaszczuta przez jej grono wielbicieli i schizofreników, że się rozsypałam psychicznie na tyle, że odmówiłam tłumaczenia dalszych części cyklu po przetłumaczeniu pierwszego tomu. Ciekawe, że schizofreniczka z Gdańska jakoś nie wskoczyła na moje miejsce i nie przetłumaczyła dwóch pozostałych tomów. Skoro jest również podobno genialną tłumaczką, to powinna była tak zrobić, prawda?
Próbowała też mnie zniszczyć w moim miejscu pracy, również zaszczuwając jako kogoś, kto nic nie potrafi. Urabiała moje grupy. Zostałam przez nią uderzona w twarz przed zajęciami i obrzucona wyzwiskami. To ona jest agresywna, nie ja. Tak nie zachowuje się ktoś, kto jest prześladowany. Osoba prześladowana przez schizofrenika, taka jak ja, całkowicie unika z nim kontaktu, nie bywa w miejscach, w których można spotkać prześladowcę i na pewno nie próbuje pozbawić jej zródła utrzymania, czyli doprowadzić do zwolnienia z pracy z powodu takiego rozstroju nerwowego, że nie można skoncentrować się na pracy. Spotkało mnie to przed tłumaczenim drugiego tomu cyklu. Przeszłam przez najgorszy okres w pracy – na całe szczęście wystarczyło, że się koncentrowałam na dziewięćdziesiąt minut, na całe szczęście też językowiec nie musi cały czas mówić. Poza tym miałam wsparcie wielu osób, także w miejscu pracy, czego nie miały osoby zaszczute przez tę schizofreniczkę do samobójstwa.
Boję się pracować w miejscu z grafikiem zajęć, czyli dokładną informacją, gdzie i kiedy można mnie przydybać i znowu napaść.
Powtarzam, nie znam bliżej tej osoby, nie wiem nawet, czy nawet poznałabym ją na ulicy, tak samo jak Rafała – co jest zresztą standardem przy takiej traumie i zaszczuciu przez osoby chore psychicznie. NIe utrzymuję z nią kontaktów, nie wiem, co robi. Więc na pewno nie ukradłam tej pindzie niczego. Sama napisałam własne teksty, sama przetłumaczyłam powieść. Osoby, które rzuciły się na mnie po jej kłamstwach zniszczyły mi życie oraz zdrowie także psychiczne. Jeżeli mówi, że chce się ze mną przyjaźnić, to tylko dlatego, że odcięta ode mnie nie może mnie dalej niszczyć, bo przyjaźń w jej wykonaniu oznacza zastraszenie mnie i zmuszenie do oddania jej wszystkiego. Tak funkcjonuje schizofrenik, nie ja. Na pewno się jej nie podporządkuję i nie zabiję, żeby mogła wystartować ze sfałszowanym testamentem. A podobno jest o co walczyć.
Odeszłam z Progresji, bo się tam pojawiła ze swoimi kłamstwami. Odeszłam z fandomu z takiego samego powodu. Nie mogłam odejść z pracy, gdzie mnie znalazła, bo po prostu nie stać mnie finansowo na odejście z dnia na dzień i muszę mieć na życie.
Będę walczyć, bo zostałam do tego zmuszona przez osoby mnie wspierające. W innym przypadku – jak każda ofiara schizofrenika, która nie ma już gdzie uciekać – uciekłabym w śmierć. Robiąc dokładnie to, czego zawsze domagają się schizofrenicy, którzy zostali rozpieszczeni i nauczeni bezkarności przez swoich enablerów.