Skandalem jest jak wiele osób pomagało i pomaga schizofrenikom z Gdańska, szczególnie blond dziwce oraz jej krewniakowi z Warszawy, Rafałowi. Uciekałam z różnych środowisk przed nimi, ale zawsze gdzieś doganiały mnie ich kłamstwa o mnie. Nikt nie chciał mnie przed nimi chronić, więc się wynosiłam. W mojej obecnej pracy zostałam zbyt długo zupełnie nieświadoma, ile osób urobił i przeciągnął na swoją stronę. To książkowy przykład jak postępuje zaszczuwana przez schizofrenika ofiara. Nie dostaje pomocy, bo już jest osaczona przez kłamstwa niebezpiecznego wariata, więc rzuca się do ucieczki, zmieniając środowiska czy dodatkowe zajęcia, aż schizofrenik dopada ją w pracy, skąd już tak łatwo nie ucieknie, bo musi z czegoś żyć. Ambicją takiego skurwiela jest wyrzucić ją z pracy, żeby już zupełnie zniszczyć i zmusić do samobójstwa. Różni ludzie są zachęcani do krzywdzenia takiej ofiary „dla jej dobra”, bo „może się w końcu opamięta” i sobie „przypomni”, że kocha swojego prześladowcę. Owszem poznani przeze mnie schizofrenicy mają również urojenia na tym punkcie – wmawiają sobie, że ich kocham i chcę się zabić, lub żeby on mnie zabił, bo chcę im zostawić pieniądze lub mieszkanie. Tutaj też powiem, stare, było. Niemożliwe jest, żebym tylko ja dokopała się do tych źródeł w bibliotece UW i że nikt z wykorzystywanych psychiatrów czy psychologów do zaszczucia mnie (a przypominam, robienie z ofiary schizofrenika kogoś chorego to stały numer z obowiązkowego podręcznika) nie połapał się w tak typowym schemacie.
Przy okazji – do odwiedzenie biblioteki i uzupełnienia wiedzy, żebym mogła przeżyć te ataki schizofrenika, zachęcił mnie policyjny profiler-psychiatra jeszcze w czasie studiów, bo tylko mając wiedzę, jak postępuje schizofrenik, mogłam przeżyć. Ale nikt z profesjonalistów nie przewidział aż takiego zaangażowania różnych głupów, którzy postanowili zupełnie ignorować moje prawo do samostanowienia i praktycznie mnie ubezwłasnowolnili i przedstawiali obcego dla mnie schizofrenika jako mojego „opiekuna prawnego”. A do sądownego wsadzenia takich typów do szpitala psychiatrycznego potrzebne są zeznania w sądzie jego ofiary – czyli mnie – i udowodnienie trwałego uszczerbku na zdrowiu. Ktoś z amnezją zaszczuty przez jego enablerów nie może tego dokonać. Dlatego amnezja jest dla ofiary schizofrenika śmiertelną pułapką. Bardzo nie dziękuję wszystkim ludziom, którzy go wspierali i niszczyli mi życie, niby dla mojego „dobra”, oraz byli na tyle bezczelni, że mówili, że „jeszcze im podziękuję”.
Powtórzę to, co powiedziałam wcześniej – jeśli następnym razem przyjdzie do was ktoś z tego gangu schizofreników i enablerów, dzwońcie na policję i proście o pomoc profilera, a nie jakiegoś przypadkowego, urobionego psychologa, który nie zna sprawy.
Przypominam, większość przestępstw dokonują osoby chore psychicznie i prawo jest wobec nich najczęściej bezsilne.