Zerwanie

Zerwałam z Christianem w latach dziewięćdziesiątych ponieważ uznałam, że jest dla mnie za głupi. Pamiętam rozmowę, która do tego doprowadziła. Oczywiście wszystkiemu był winien pewien popularny w fandomie ksiądz, który postanowił się do wszystkiego mieszać.

Christian wpadł do mnie robiąc mi wyrzuty, że nie mam czarnej sukienki. No nie miałam. Nie miałam pieniędzy na zakupy. Moja matka trzymała kasę, w tym pieniądze z renty po moim zmarłym ojcu. Teoretycznie powinnam ja je dostawać, tym bardziej, że były okresy, kiedy się praktycznie sama utrzymywałam, ale już tak było, że trzymała na wszystkim rękę. Wolałam też mieć pieniądze z prywatnych lekcji na wypadek, gdyby znowu zrobiła jakiś nagły wypad do Gdańska i mnie zostawiła bez kasy. Zdaje się, że popularny ksiądz ją okłamywał, a ona była przekonana, że wyjeżdżam w takich przypadkach gdzieś z Rafałem, albo że on ze mną pomieszkuje. Tak wyszło z rozmowy z księdzem S., który wszędzie rekomendował schizofreniczną rodzinę mojej prześladowczyni i za nich ręczył. Opowiadał też wszędzie, że Ryszard był moim ojcem, podtrzymując tym samym schizofreniczce z Gdańska urojenia, że jest mną, a ja nią.

Muszę to powiedzieć wyraźnie – mój ojciec zmarł w 1985 roku, a moja mama w 2000. Wszystkie osoby, które mówią inaczej, to albo schizofrenicy, albo ludzie wciągnięci w ich urojenia.

Ojciec Christiana, Bjorn przekazał Ryszardowi – święcie przekonany, że to mój ojciec – okrągły milion złotych na moje potrzeby. Miałam sobie kupić mieszkanie i ubrania. Z tym, że ja nie miałam o tym żadnego pojęcia. Następnym razem może ze mną wszystko omawiajcie i załatwiajcie. Byłam już wtedy pełnoletnia i samodzielna.

Takie nierozsądne dawanie byle komu walizek z kasą brzmi jak działanie osoby niezbyt zdrowej umysłowo, a przy tym zbyt bogatej dla własnego dobra, ale w sumie kto bogatemu zabroni. Jak widać takie rzeczy zdarzają się w świecie multimiliarderów, a ojciec Christiana, jak to nazywam „śpi na ropie naftowej na Morzu Północnym”. Wyjątkowo źle na tej relacji wyszłam, bo nie tylko zostałam oskarżona o kradzież pieniędzy, których nigdy nie dostałam, ale też schizofrenik Rafał ze swoim gangiem imbecyli ukradł mi pierścionek, który dostałam od Christiana i nadal twierdzi, że jest „nasz zaręczynowy”. Próbowałam Christianowi to wszystko wytłumaczyć, ale zawiesił się na tym, że ksiądz S. powiedział, że ojciec i nie dało mu się nic wytłumaczyć. I że najlepsza przyjaciółka… przy nazywaniu mojej schizofrenicznej prześladowczyni „moją siostrą” lub też „najlepszą przyjaciółką” wkurwiłam się tak, że zerwałam zaręczyny. Doszłam do wniosku, że albo głupi albo chory psychicznie, albo obie te rzeczy na raz. A Ryszard swojej prawdziwej córce kupił mieszkanie w Gdańsku, o którym ona nadal mówi, że „Christian jej dał”. Ciekawe, czy podatek zapłaciła.

Sytuacja wygląda tak, że schizofreniczka ma zwyczaj wyciągać od ludzi różne informacje o mnie, a jak ja sama nie chcę jej nic powiedzieć, to wysyłała księdza S. – któremu powiedziałam o Christianie. Oczywiście dureń jej to doniósł, ale nie zauważył, że ona sama nic wcześniej o tym facecie nie wspomniała, dopiero gdy ksiądz jej coś powiedział, to nagle dostała urojeń. Gdy przestałam się spotykać z Christianem, okazało się, że przestał ją interesować, chociaż żeby zachować twarz wymyśliła sobie, że ja ich rozdzieliłam. Bo taka schizofreniczka „jest z kimś”, dopóki jej ofiara się z tą osobą spotyka. Jak zniszczy taki związek, zaczyna opowiadać, że to jej zniszczono relację.

Słyszałam też, że kłamała na temat swojego romansu z moją inną sympatią, Piotrem. Podobno też jej to zniszczyłam, w momencie w którym zaczęłam się spotykać z kimś innym. Jedyne, co mogę zrobić, to mówić, że jestem sama – ale wtedy ksiądz S. próbuje mnie zmusić do związania się ze schizofrenikiem Rafałem. Oczywiście w urojonej wersji księdza jestem z Rafałem, ale dopiero muszę sobie to uświadomić, że go „kocham” i że Johansson nic mi nie zrobi, i że nie muszę się go bać. Proszę pana księdza, ja się boję tylko Rafała i innych schizofreników. To nie jest tak, że strach przed Johanssonem wywołał u mnie amnezję. To Ryszard i jego bliscy są moimi potworami, które mi wszystko zniszczyły. Pan ksiądz też jest jednym z takich potworów, na których widok trzeba by wywieszać ogłoszenia i zatrudniać wiedźmina. Chociaż jeden by sobie nie dał rady. Całe Kaer Morhem trzeba by niechybnie nająć, by najpierw duchownego w smole i pierzu poobracać, a potem za granice miasta wywieźć. I dopiero wtedy wolno puścić luzem. Życie darowawszy. Albo i nie.

Usłyszałam również od księdza S., że schizofreniczka obecnie jest – a przynajmniej w chwili naszej rozmowy była – związana z Vargiem. Podobno kocha ją nad życie. Ksiądz ostrzegał mnie, że „mam jej tego nie zniszczyć”. Sama nie wiem, co powiedzieć, ale poznałam żonę Varga na początku lat dziewięćdziesiątych, jest miłą ciemnowłosą Francuzką, czekała na niego, aż wyjdzie z więzienia i z tego, co wiem, są szczęśliwym małżeństwem do dzisiaj. A Varg nigdy nie był dla mnie niczym więcej niż kolegą metalem.

Rozumiem, że jak ksiądz jej powtórzy, że nigdy się z nim nie spotykałam, ani nie spotykam, to ta informacja „zniszczy” jej kolejny romantyczny, gorący związek. W taki sposób funkcjonują schizofreniczki – przypomnę, podają się za osoby w związku z ukochanym swojej ofiary. Ksiądz już w latach dziewięćdziesiątyc dostał ode mnie odpowiednie skserowane strony akademickiego podręcznika, żeby wiedział, co nią kieruje. Miał też obowiązek wszystko wtedy zweryfikować, a nie terroryzować cały świat, żeby zrobić swojej ulubionej schizofreniczce przyjemność. I nie, ja nie jestem jego „ulubioną schizofreniczką” – jestem jego ofiarą, jestem ofiarą jego głupoty i zabobonu, bo nie chciał się dokształcić. Już wtedy mógł spytać Piotra, z kim się jego bratanek spotyka, Michała też się mógł o to zapytać, a nie puszczać wszystko koło uszu. Ksiądz dopiero teraz ma zamiar „sprawdzać”. No jasne, pewnie znowu pójdzie do schizofrenika Ryszarda i jego będzie pytał. Albo do schizofrenika Rafała. Jak dla mnie o wiele za późno i chcę głowy księdza na półmisku niczym Salome.(1)

Spotykałam się jeszcze z dwoma innymi facetami, ale to też mi ta schizofreniczka i ksiądz zniszczyli. Chyba o nich nie wiedziała, albo nie wiedział ksiądz, bo nauczyłam się ukrywać wszystko. W każdym razie czekam jeszcze na urojenia związane z T. albo M. CIekawe, czy ksiądz znowu będzie dla niej węszył, o kim napisałam. A może po prostu nie wiem, lub nie pamiętam, że miała na ten temat również urojenia?

To byłoby wszystko bardzo zabawne, gdyby nie było tak tragiczne. Bardzo proszę uważajcie na księdza S. – jest tak wciągnięty w urojenia „mojej” schizofreniczki, że stał się głównym szkodnikiem w fandomie i w moim życiu.

I nie, kurwa, nie przeproszę durnej schizofreniczki czy Rafała. Bo nie mam za co. Nawet za groźbę zniszczenia mi kariery i tego, że nikt mi nic nigdy nie wyda. Sama sobie demo powieści wydałam, ze schizofreniczką się nie kontaktowałam, więc sama napisałam. Kurwa.

Jeżeli coś, co napisałam, pokrywa się z jej bełkotem na temat treści mojej powieści, to tylko dlatego że mnie pociągnęła za język wcześniej i wie, że metal jest pozytywną postacią. Chociaż pamiętam, że próbowała mi wmówić, że mam coś o Bogu napisać. No napisałam, ale o pogańskim Rogatym Bogu, chociaż nie zajmuje tam dużo miejsca. I powieść jest tak wroga Kościołowi, jak tylko się dało zrobić.

Miałam propozycję napisania scenariusza głownonurtowego i miało to więcej sensu niż taplanie się w błocku w fandomie. Nie byłam wtedy w stanie się tego podjąć, bo zostałam zaszczuta z zawiści i straciłam znowu pamięć. Ciekawe, co dalej na ten temat ta schizofreniczka wymyśli. Mam nadzieję, że nikt jej nie powiedział, o co dokładnie chodziło? Nie donoście jej już nic więcej na mój temat. Na pewno nie napiszę tego razem z nią, bo ta kurwa nie potrafi pisać.

Jak jeszcze raz usłyszę od księdza, że „to ona coś wymyśliła”, a nie ja, będę z księdzem i pisarzem rozmawiać już tylko w sądzie. Ich schizofrenia przed odpowiedzialnością karną nie chroni. Bardzo proszę o kontakt wszystkie osoby, które były świadkami ich wypowiedzi, w których mnie pomawiają o jakieś plagiaty i szczują na mnie środowisko, namawiając ludzi do bojkotu mnie i mojej twórczości. Bardzo, bardzo proszę, bo mam już dosyć.

Wysyłajcie wszystko do na mój adres email, ten sam, co zawsze czyli wzornia(at)gmail.com, a także do swojego dzielnicowego. Albo tylko do dzielnicowego, jak nie chcecie kontaktów ze mną.

To jest mój warunek kontaktów z fandomem i powrotu do pisania.

Mam świadomość, że fandom się ze mną pożegnał, ale nie zamierzam lizać schizofrenikowi butów. Naprawdę nie muszę pisać, skoro nikt nie chciał mnie bronić, trudno. Papa, skurwiele.

Bez załatwienia sprawy sądownie nie da się tego rozwiązać, zbyt wiele osób bawiło się w lincze. To mnie musicie przepraszać.

Ksiądz S. musi w końcu zrozumieć, że jest chory psychicznie,(2) bo został wciągnięty przez tę cała rodzinę schizofreników w ich urojenia. Nie ja. Zniszczyłeś mi, palancie, wszystko, teraz się odpierdol już na zawsze. Nie kontaktuję się z tą pizdą, nie jest moją „siostrą”, ani „najlepszą przyjaciółką”, nie wciągaj w to już więcej innych osób, szkodniku.

⛧⛧⛧

(1) „Otóż, kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła córka Herodiady [czyli Salome – dopisek mój] wobec gości i spodobała się Herodowi. Zatem pod przysięgą obiecał jej dać wszystko, o cokolwiek poprosi. A ona przedtem już podmówiona przez swą matkę: ”Daj mi – rzekła – tu na misie głowę Jana Chrzciciela!”. Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej dać. Posłał więc [kata] i kazał ściąć Jana w więzieniu. Przyniesiono głowę jego na misie i dano dziewczęciu, a ono zaniosło ją swojej matce” – tekst Biblia Tysiąclecia.

(2) Na całe szczęście ksiądz jest głównie chory na głupotę, a takiego chorego da się postawić przed sądem karnym i cywilnym.

https://www.national-geographic.pl/historia/archeolodzy-twierdza-ze-odkryli-miejsce-gdzie-scieto-jana-chrzciciela

Dodaj komentarz