Archiwum miesiąca: wrzesień 2024

Amoroso

Używam powyższego tytułu ironicznie, bo nękający mnie imbecyl z przerostem ambicji nie jest ani kochający, ani czuły. A skąd się wziął? Niestety z Kościoła Rzymsko-Katolickiego, który tuli do piersi takich debili, którzy sami do niczego nigdy nie próbowali dojść, za to koncentrują się na niszczeniu innych ludzi. Cała jego rodzina jest mu podobna, imbecyle nauczeni kłamać i oszukiwać. Zawodowi oszuści, a najlepszym przykładem tego oszustwa jest, że tytułowy Amoroso, który tak łatwo i lekkomyślnie posługuje się nazwiskiem W-S, a jest zwykłym Nowakiem (?) i nie mieszka jak rozpowiadała jego kuzynka siostra w wieży Złota 44.

Oczywiście ta piekielna rodzina Nowaków nie jest w żaden sposób spokrewniona z Barbarą Nowak z Krakowa, chociaż na nią też się lubią powoływać. (Spełniam prośbę o zaznaczenie tego faktu.) Ryszard, o którym piszę, nie jest jej mężem (to przypadkowa zbieżność imion). Ryszard Pogromca Metalu nie jest spokrewniony z ludźmi z Krakowa i pochodzi z Gdańska.

A jak się to dla mnie zaczęło? Od kretynki, z którą chodziłam do jednej podstawówki. To niska blondynka. Nigdy nie była moją przyjaciółka, chociaż podawała się za taką i pewnie nadal podaje. Znałam ją tylko z widzenia. Napadła mnie ze swoją kuzynką, a przynajmniej tak o niej mówiła (to ta dla odmiany wysoka blondynka) i wypytała mnie o stan posiadania moich rodziców. Kiedy się dowiedziały, że mieszkanie nie jest komunalne, tylko wykupione, wymyśliły, że je im oddam. „Za opiekę.” Szybko się okazało, że to jakieś wariatki, ale nikt nie przypuszczał, jak bardzo jest niebezpieczna sekta, do której należą.

Był to początek mojej znajomości z sektą Ryszarda i początek prania mózgu. Nikt mi nie pomógł się przed nimi obronić, zaszczuli mnie i moją mamę. Obrazą jest, że dwie osoby z tej sekty poważnie są uważane za kandydatów na świętych Kościoła Rzymsko-Katolickiego. W efekcie ich działań będę pluć i growlować na widok każdego księdza, bo chory psychicznie „ksiądz” czyli Ryszard zrobił mi całkowicie nielegalne pranie mózgu kilka razy wciągając w to prawdziwych księży oraz nawet psychiatrę. Napadł moją rodzinę. Nie bez powodu potem kupiłam z mamą psa obronnego. Mam zamiar nienawidzieć chrześcijaństwa do śmierci i zrobić wszystko, żeby upadł Kościół. Bo stanowi źródło zła, wspólpracując z gnidami z Opus Dei.

Największym grzechem Kościoła jest, że nie uznaje chorób psychicznych za choroby psychiczne. Schizofrenik, niebezpieczny przywódca sekty, to święty, mający dla ludzi Kościoła autentyczny kontakt z Bogiem, a maniacy religijni, to idealni, modelowi katolicy.

Żaden zbrodniczy 'ksiądz’ czy popierający go rzeczywisty ksiądz nie powinien zastraszać i zaszczuwać nikogo za ateizm czy wyznawanie innej religii do momentu, kiedy przerażona ofiara robi przelew na Kościół, bo ma stany lękowe i jest to jedyny sposób na obniżenie napięcia lękowego i nacisku psychicznego! A to mnie spotkało. To oczywiste, skurwielu, że zaraz potem, gdy już odrobinę się lepiej poczułam, poszłam złożyć formalną apostazję. Ślubuję opowiadać o was prawdę wszędzie i zawsze!!!

Rafał, inaczej mówiąc, zakłamany Amoroso, z którym nigdy nic mnie nie łączyło, uparcie kłamie na mój temat i dewastuje mi życie podając się mojego „męża” oraz niszczy psychicznie ludzi, których zawsze uważałam za prawdziwych przyjaciół. (Nie istnieje taka ilość prania mózgu, zastraszania, szczucia ludzi na mnie, czy syndromu sztokholmskiego, żebym go zaakceptowała.) On sam i jego banda podobno cnotliwych katolików, w rzeczywistości członków sekty, jest zakłamana jak najgorsze szczury z dna piekieł. Uznali, że będzie można namówić mnie do poświadczenia różnych nieistniejących „cudów” Ryszarda. Trudno połapać się w ich intrygach, bo ich zdaniem człowiek, gdy mu się wmawia chorobę psychiczną, powinien strzelić się w japę i wykrzyknąć – jestem chory psychicznie, więc zaakceptuję, że te imbecyle będą mi mówić, co mam robić i się nawrócę, bo to co ona mówi to prawda! Za takie coś czeka was proces za obrazę uczuć religijnych pogańskich! Tylko z pozoru działanie sekty jest debilne, przywódca sekty stosuje szantaż – albo ktoś się przyłączy, albo zostanie zaszczuty, jako osoba chora psychicznie, pozbawiona pracy i zmuszona do samobójstwa. Terror może doprowadzić kogoś do samobójstwa. Szczególnie, gdy zniszczy się ofierze całe życie. Mam za sobą próbę samobójczą, ma całe szczęście zmusiłam się do wymiotów i uratowałam, bo miałam za sobą lekturę podręcznika o terrorze i zorientowałam się, co się ze mną dzieje.

Po kontakcie z sektą Ryszarda ratuje mnie, że nie jestem katoliczką, tylko poganką. I fanką metalu. Nie byłam indoktrynowana religijnie w dzieciństwie przez rodzinę, więc nie robi na mnie większego wrażenia wydzierani się na mnie, że ksiądz mi nie da rozgrzeszenia lub, że idę do piekła. A w każdym razie potrafiłam się z indukowanego stanu lękowego otrząsnąć.

Nie kłaniam się księżom. Pogańska wiara wszędzie nakazywała ugościć wędrowca, bo można było odtrącić boga – w Norwegi do ludzkich domostw zaglądał Odyn I Thor, w Polsce Perun. Tylko ateiści i poganie mają nakaz pomagania innym, katolicy nie muszą, sama tak usłyszałam w dzieciństwie od przywódcy sekty, Ryszarda – pomagania nie ma w dekalogu, a i tak dekalog ignorują, szczególnie jeśli chcą kogoś „nawracać”, żeby „Polska była katolicka” – a tak naprawdę chcą przejąć majątek -„dla dobra Kościoła”. Jestem przekonana, że nie tylko testament Krzysztofa sfałszowano. Mnie też tym grożono i wiem, że siostra Rafała podebrała moją próbkę podpisu. Na wszelki wypadek – nic nikomu z tej sekty nie zostawiam.

Zgodnie z poleceniem pradziadka – który też popierał mój poganizm – pierwszego poznanego Norwega pozdrowiłam słowami „Welcome, fellow Odin worshipper” (na co usłyszałam, że jest ateistą – co nie dziwi, bo współczesna Norwegia jest w ponad dziewięćdziesięciu procentach ateistyczna, mały procent deklaruje się jako wyznawcy jakiejkolwiek religii, ja dzięki pogaństwu, jestem w tym niewielkim procencie religijnym – dzięki jego odpowiedzi dowiedziałam się, że można temu człowiekowi zaufać, a przynajmniej ja mogłam zaufać, jest dla mnie bardziej godny zaufania niż chrześcijanie). Mitologia skandynawska to moje wierzenia. Poganie są politeistyczni i przyjmują do panteonu też innych bogów, wychwalam więc też Swarożyca, dzięki któremu wszystko rośnie, bo to bóstwo solarne – i należę do polskiego kościoła pogańskiego (legalnie zarejestrowanej organizacji religijnej, zdychajcie chrześcijanie, jeśli to wątpicie). W mój poganizm nie można wątpić, ani przypisywać mi jakiś kościelnych konotacji, czy biegania po radę lub pomoc do księdza. Każda osoba, która tak robi, będzie przeze mnie pozwana o obrazę moich uczuć religijnych.

Spotkałam też wiejskich pogan jako dziecko w czasie wakacji i zabrali mnie w południe, żeby złożyć dary dla Polnych Panien – tak je nazywano – mężczyznom wstęp na pole był wtedy zabroniony. (A dary były po to pewnie, aby zabrały księdza, który przychodził krzywdzić małego chłopca – chociaż pewnie bardziej pomogła policja po moim wykonanym chyłkiem telefonie z informacją, że podejrzewam, że coś złego się dzieje.)

Jak powiedziałam wcześniej, nic mnie z Rafałem nigdy nie łączyło, dużo za to miałam wspólnego (chociaż miałam dopiero dziewięć lat) z moim kolegą z klubu sportowego. Wydawało mi się wtedy, że mam przed sobą całe szczęśliwe, dobrze zaplanowane życie i nic złego nie może mnie spotkać. Niestety kłamstwa tej zakłamanej rodziny Ryszarda, intrygi oraz pranie mózgu i zastraszanie doprowadziły do tego, że zabroniono mi się z Michałem kontaktować. Bardzo chcecie mojego „nawrócenia”, które ma być „cudem” dzięki któremu Ryszard zostanie „świętym”, ale to nigdy nie nastąpi. Nigdy nie zgodzę się zaakceptować Rafała, którego mi przywódca tej sekty „wyznaczył”. Nie jestem członkinią jego sekty i nigdy nie będę.

Ale wróćmy do przeszłości. Miałam wtedy osiemnaście lat i Michał, kolega z lodowiska (to ten dobry jakby co, blondyn) zjawił się moim liceum, próbując namówić mnie to powrotu do sportu. Chciał mnie też zaprosić na koncert Megadeth, ale ubiegł go inny mój kolega. Jednocześnie śledziła mnie siostra Rafała, która wyciągnęła ode mnie informację, że idę na koncert metalowego zespołu. Jak rozumiem, Rafał się wkurwił (nie może pogodzić się z odrzuceniem, bo przywódca sekty „mnie mu wyznaczył na żonę”) i ściągnął do Warszawy Ryszarda. Zostałam pobita przed koncertem za bycie metalem. Wkurwiona zaczęłam opowiadać wszystkim fanom metalu, ochronie, muzykom, Policji, co mnie spotkało i skończyło się to tak, że z Pawłem Darskim wdałam się w dysputę, kogo Ryszard bardziej prześladuje. Bracia Darscy twierdzili, że ich, bo przyjechał za nimi z Wybrzeża. Jak widać, mylili się co do powodu jego wycieczki do Warszawy. Moi przyjaciele i ja zebraliśmy większe ciosy od tego psychola i sekciarza, niż Gdańszczanie.

Przed samym koncertem Megadeth Ryszard Rafał uderzył mnie pięścią w twarz, gdy się okazało, że nie zrezygnuję z wejścia do Stodoły. Dostałam furii i poskarżyłam się też Dave’owi, ściągając go ze sceny jeszcze w czasie próby, żeby z nim porozmawiać o tym, jak niebezpieczny maniak religijny i świr zakłóca takie święto fanom i cały zespół również interweniował na posterunku w tej sprawie (w latach dziewięćdziesiątych też). Rozmawiałam też z szefem klubu muzycznego. Mam po tacie temperament wikinga, dużo trzeba żeby mnie zdenerwować, ale jak już się uda, to zawsze robię ostre afery, kiedy mnie się atakuje, więc świry z Opus Dei źle wybrały sobie cel. Będę się dalej mścić, obiecuję wam to i zawsze będę gryźć.

Świry z Opus Dei będą płacić nam odszkodowanie, również za żądanie ode mnie i od mojej matki okupu za zostawienie nas w spokoju. Przypominam, to moim przodkiem był Ragnar Lodbrok i to nam teraz zapłaci się okup (czyli odszkodowanie), tak jak Paryż grzecznie zapłacił w 845 roku.

„Anglistka”

Co słychać? A słychać tyle, że muszę napisać część drugą wynurzeń na temat „moich” wariatów, zanim znowu dopadną mnie konsekwencje ich chorych matactw i intryg. Co zawsze się dzieje, kiedy zaczynam się lepiej czuć psychicznie i fizycznie.

Jak już wcześniej wspomniałam, uczęszczałam do podstawówki z maniaczkami religijnymi, ale ich rodzice nie byli lepsi. I on i ona byli równie szajbnięci, wymyślając na temat mój oraz moich rodziców całe morze bzdur i oszczerstw. Rodzice wariatek ogłosili się nawet moimi „duchowymi rodzicami” i zaczęli „nawracać” razem z guru ich sekty. Brał w tym udział równie pierdolnięty krewny tych dziewczyn, który rozpowiadał jakieś swoje erotyczne urojenia na mój temat – a miałam wtedy około ośmiu, dziewięciu lat. Przy okazji – mam nadzieję, że go wywalono już z tej Biedronki, bo zgłosiłam dawno temu jego szefowi nękanie mnie jako klientki (łaził za mną po całym sklepie i zastraszał). Jakiś czas temu groził mi też, że rozpowie wszystkim w sklepie wszystko co o mnie „wie”, jeśli się odważę przyjść w szortach po zakupy (jak rozumiem, miało to świadczyć o moim zepsuciu i „byciu kurwą”). Ogarnęłam się psychicznie i nosiłam w lipcu i sierpniu krótkie spodnie, i jakoś go od początku wakacji nie widuję. Więc chyba zgodnie z moimi przewidywaniami wyleciał z pracy. Ciekawe, czy jego sekta znajdzie temu magazynierowi jakąś lepszą pracę, LOL. A najzabawniejsze jest to, że wariatki przedstawiały świra jako ważnego biznesmena mieszkającego przy Złotej 44.

Mniej zabawne jest to, że obie te tępe pindy z podstawówki nękały mnie od początku studiów, a wtedy nie rozpoznałam ich jako świrniętych koleżanek, które trafiły do szkoły specjalnej, więc nie mogły studiować. Same mi przypomniały, że tylko tam przychodziły i udawały studentki. Niektórzy nadal biorą je za moje dobre koleżanki ze studiów. Niestety istnieje w Polsce pewna bolesna dla ofiar wariatów dziura prawna – psychiatrzy wywalczyli zapis prawny, który mniej więcej brzmi, że nie popełnia przestępstwa, ktoś, kto jest chory psychicznie, jednocześnie jest całkowita dobrowolność leczenia, więc „moi” wariaci cali radośni robią sobie, co chcą, bo mają świadomość bezkarności. Prokuratura co najwyżej prosi biegłego o opinię, dowiaduje się, że wariaci, więc kręci głową i ukręca sprawie łeb. Nie ma możliwości skierowania tego do sądu, ponieważ może nadać bieg prawny tylko członek rodziny, który chce kogoś ubezwłasnowolnić, a tu – jak na to nie patrzeć – cała rodzina jest totalnie loco i nic się nie da zrobić. Wszyscy chronieni prawnie wariaci. Moim zdaniem zbyt łatwo biegli psychiatrzy (jeśli to rzeczywiście oni) decydują, że prokuratura powinna ukręcić łeb sprawie, bo sprawcą jest chory psychicznie. Wiele z tych akcji da się wytłumaczyć odmienną, marginalną kulturą oraz imbecylizmem godnym „mamy Madzi„, która po zamordowaniu córki radośnie korzystała ze swoich pięciu minut sławy, pozując dla brukowców w bikini na koniu. Ja swoje prześladowczynie uważam za przebiegłe chociaż wyjątkowo głupie. Brak w nich choroby psychicznej za to jest sporo powiązanej z imbecylizmem psychopatii i działanie według nakazów dziwacznej kultury kościelnej. Plus typowe dla prostytucji zmiany w psychice. Wedle tego co mi mówiły, od dziecka się specjalizowały w robieniu laski księdzu za pieniądze.

Wariatka

Anegdota z serii „moje spotkania z wariatami”.

Mam pecha do wariatów – od maniaczek religijnych, z którymi chodziłam do tej samej podstawówki, do samozwańczego „świętego”, który w sekcie Opus Dei uchodzi za osobę, która „uzdrawia” z ateizmu i heavy metalu. Mnie też tak wyzwalał. Niestety moja matka była idiotką i w życiu do niej nie trafiało, jak bardzo niebezpieczni potrafią być maniacy religijni i nie należy ich słuchać, tylko „rozumiała ich potrzebę wiary” – co skutkowało tym, że bez jakichkolwiek oporów łykała wszystkie bzdury, które jej ta banda podsuwała i uważała Ryszarda za autentycznego „psychoterapeutę” (oczywiście zanim nie zmieniła zdania). Ta, jasne, ta jego psychoterapia polega na praniu mózgu i zastraszaniu. Wyleczona miałam się „nawrócić”, oskarżyć Darskiego – a wcześniej innych nielubianych przez Ryszarda mężczyzn – o gwałt, iść do klasztoru, a samemu „świętemu” zostawić cały swój majątek (albo za mąż, ale to ja miałam tego wybranego przez sektę magazyniera z pobliskiej Biedronki utrzymywać i spełniać jego wszystkie polecenia, bo inaczej „idziesz do piekła”.) Ewentualnie mogę iść do psychiatryka, bo mój brak wiary to według niego choroba psychiczna, a on przejmie nade mną całkowitą kontrolę… „bo ja muszę ciebie ratować przed piekłem, bo ty kurwa jesteś”. Kurna, może sobie jednak daruj to nawracanie?

Ale dzisiaj nie o tym chciałam napisać, tylko o pewnym wydarzeniu z Gdańska.
Chodzę sobie po zabytkowej części miasta, zabijając czas przed kolejnym dniem konferencji anglistycznej, gdy jakaś baba łapie mnie za rękę, krzycząc na mnie „idź ze mną, bo to bardzo zły człowiek” i wciąga mnie do kościoła. Od dzieciństwa nie byłam w kościele, więc rozejrzałam się dookoła, skoro już się znalazłam w takim miejscu, ale nie zobaczyłam nic wartego dłuższego pobytu w miejscu innej wiary. Już wcześniej jako poganka odmówiłam uczestnictwa w ślubie kościelnym przyjaciółki, więc oburzyło mnie podobne zmuszanie do wejścia do kościoła. Na całe szczęście wariatka porzuciła myśl o kontrolowaniu mnie, a może zdeprymowało ją, że się nie przeżegnałam, ani nie chciałam klęknąć i się z nią modlić. Udało mi się wyjść z kościoła bez jakiejś awantury. Bardzo byłam ciekawa, kto jest tym bardzo złym człowiekiem, na którego widok religijni ludzie szukają azylu w środku kościoła. Na całe szczęście jeszcze stał przed budynkiem – sam Adam Darski, a obok niego Inferno. Szczęśliwe spotkanie!
Śmiejąc się z całej sytuacji, zaczęłam strzepywać wyimaginowany popiół z moich przypalonych pogańskich skrzydeł i poszłam sobie na konferencję. Później z tym samą grupą ludzi minęłam się w Romie, ale to jeszcze inna historia. 😉

𖤐 𖤐 𖤐