Rozdroże kruków

No i co mam powiedzieć? Nie jest to specjalnie popularna opinia, ale podobał mi się „Sezon burz” bardziej. Było coś nowego, jakaś wartość dodana. Napisane bardo fajnym stylem. A tutaj ponownie to samo, są oczywiście rubaszne żarty z gwałtów, od których bolą zęby i normalizacja prostytucji. Wyrosłam już z tego. Mam wrażenie, że „Rozdroże kruków” w ogóle nie powinno powstać. Powieść składa się ze standardowych odgrzewanych przygód i motywów. Jest strzyga, są szpiedzy. Wszystko, co czytelnik już zdążył polubić.

Zawsze byłam zaciekłą fanką Sapkowskiego, ale cóż mogę powiedzieć, pewnie już ta proza jest nie dla mnie i czas iść gdzie indziej. Szczerze powiem, polska fantasy i polskie klimaty mnie zawiodły, a że swobodnie funkcjonuję w języku angielskim, mogę sobie darować polskie konwenty i jeździć na brytyjskie cons.

Chyba, że ja już się nie nadaję do czytania fantasy.

Każdy czytelnik wnosi ze sobą swój świat, swoje przeżycia i dlatego wolałabym, żeby pewien poboczny wątek był trochę ciekawszy. Tak nudnego i standardowego wątku, jak rozdzielenie przez rodziców zakochanych, którym pomaga wiedźmin, dawno nie widziałam. Moje własne życiowe doświadczenia były inne – mój ojciec był ideałem, otwartym na ludzi i nowe doświadczenia – więc trudno mi sympatyzować z postaciami podobno rozdzielonymi przez złego ojca. Moja własna opowieść powinna zawierać inne elementy. Wolałabym przeczytać o lasce, która jest zmuszana przez złego maga, który opętał jej matkę magią, do ożenku i tylko wiedźmin jest w stanie przeniknąć intrygę i udowodnić, że dziewczyna wcale nie chce podobno wymarzonego oblubieńca. I ratuje ją przed małżeństwem, które dla niej oznacza wyrok śmierci. Byłby to o wiele ciekawszy wątek. Ale zaklepuję ten fragment fabuły dla siebie, bo właśnie uświadomiłam sobie, że wypełnia mi lukę fabularną w czymś, co kiedyś planowałam napisać.

I miałam chwilę zawahania czy hippokampy to hipokampy, czy na odwrót. Ale to już moje osobiste dziwactwo.

Dodaj komentarz