Christian, mój były narzeczony, jest anarchistą, chociaż pochodzi z bardzo bogatej rodziny. Jako anarchista nie cierpi wielkiego przemysłu (co za pech, że jego rodzina robi w ropie naftowej). Szczególną nienawiścią – oprócz nafciarzy – darzy przemysł odzieżowy za zatruwanie środowiska i ogłupianie ludzi. Jedną z jego zasad jest, że nigdy nie kupuje ubrań i jest z tego znany. Zamiast tego sępi, chociaż ma kasę, mszcząc się w ten sposób na przemyśle, którego nie cierpi, bo zasadą w nim obowiązującą jest nadprodukcja i zachęcanie konsumentów, żeby wyrzucali dobre ubrania i kupowali nowe. Więc szafy się im nie domykają. Ludzie, którzy dają mu ubrania, dobrze na tym wychodzą, bo potrafi się odwdzięczyć, a facet dużo znaczy w przemyśle muzycznym. Jest muzykiem i producentem muzycznym. W Ruchu też dużo znaczy.
Gorset, który ukradł schizofrenik Rafał, podając się za mojego faceta, został wysępiony dla mnie od pewnej wokalistki i ma duże znaczenie sentymentalne. Podobno został spalony jako odzież burdelowa, a sam Christian został wszędzie obsmarowany jako alfons, który miał mnie sprzedać do burdelu w Helsinkach.
No cóż, znalazłam podobny czarny aksamitny gorset na Vinted i mam nadzieję, że przyjdzie nienaruszony. Przyda się do czarnej spódnicy. Może kiedyś jeszcze będę miała okazję się w nim pokazać w jakimś klubie muzycznym z przyjaciółmi.