Od dzieciństwa mam problemy z prześladującymi mnie wariatami. Jest ich trójka – wariat z Gdańska, który wbrew temu, co twierdzi, nie jest moim wujkiem i nic o mnie nie wie, oraz parka idiotów z mojej podstawówki, czyli pani Renata, która w życiu nie była moją przyjaciółką oraz jej kolega, Rafał, który nigdy nie był moim narzeczonym, ani kimkolwiek w tym stylu.
Cała trójka jest wyjątkowo durna, dlatego nie udało się do tej pory namówić ich na leczenie psychiatryczne, co jest ewenementem. Częściowo winę za to ponosi Kościół, dzięki któremu mają zasoby finansowe i nie muszą się o nic martwić, kiedy z powodu choroby psychicznej tracą kolejną pracę. Co gorsza, wariat z Gdańska stworzył sobie fundację, w której jest zatrudniony, a która walczy między innymi z heavy metalem, bo jak głosi jego schizofrenia (czyli dla Kościoła, jego prywatne „objawienie”) ta muzyka zniszczy świat, sprowadzi nasz koniec w ramach pomieszania Apokalipsy z Ragnarokiem.
Wariat z Gdańska zatrudnia różnych ludzi Kościoła we wspomnianej już fundacji, między innymi, jak usłyszałam, pana Kazia, który tak się przejął bzdurami opowiadanymi na mój temat przez wariatów, że postanowił osobiście mnie tępić i zaangażował się tak, jak nikt inny, kogo spotkałam. Nie dało mu się wytłumaczyć, że nie jestem „kurwą z Gdańska” i że pan wariat z Gdańska nie jest moim krewnym, który ma prawo o mnie decydować. Tak samo do tej pory chyba uważa, że moja siostrzenica ma na imię Michalina i jest owocem mojego związku z metalem z lat dziewięćdziesiątych.
Walczę z tym Goliatem od dziecka i się nie poddam, pomimo prześladowania nie zacznę mówić, że białe jest czarne, a czarne jest białe, nieważne jak bardzo te osoby się upierają, że mnie znają i że mają prawo mnie zastraszać, żeby zrobić wariatom przyjemność.
Problemem współczesnej Polski jest tępota ludzi Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Niestety najgłupsi ludzie wybierają tego typu karierę, ludzie którzy wżyciu nie odnaleźliby się na wolnym rynku pracy, między innymi z powodu swojego debilizmu, tępoty oraz zabobonu, Sama słyszałam od pana Kazia w ramach naszej debaty, w czasie której mi wmawiał, że nie mam żadnego wykształcenia, że choroby psychiczne nie istnieją, są za to opętania i że powinnam poddać się egzorcyzmom, jeśli uważam, że jestem magistrem neofilologii. Nie wolno mi też zaprzeczać temu, że schizofreniczka jest „żywą świętą” – bo on „zbadał sprawę” i ona się mną „opiekuje”. Dziękuję za taką opiekę, w ramach której ta psychicznie chora osoba, próbuje zrealizować swój schizofreniczny sen o zrobieniu ze mnie swojej służki oraz niewolnicy, oraz o przejęciu mojego majątku. W rozkręconej psychozie zarządała, żebym oddała jej klucze do mojego mieszkania, twierdząc, że należy do niej. Jest tak chora, że nie tylko upiera się, że plagiatuję jej teksty, czy „ukradłam” tłumaczenie – a nie napisała nigdy ani jednego akapitu, no może poza listem do Dyrektora Opus Dei – ale pojawiła się też niegdyś w mojej pracy, pobierając klucze do sali wykładowej i upierając się, że ona tam pracuje a nie ja, powtarzając w ten sposób swoje akcje z czasów moich studiów, kiedy też tak „studiowała”, upierając się, że biskup ją wpisał na listę studentów. Oczywiście pan Kaź wierzy tej sklepowej z wykształceniem zawodowym najbardziej na całym świecie i nikt go nie przekona – cytując pewnego polityka – że białe jest białe, a czarne to czarne.
Niestety ten debil (diagnozuję go na tej podstawie, że tylko imbecyl nie jest w stanie zmienić zdania, gdy konfrontuje się go z dowodami, taka cecha felernego mózgu) upiera się od zawsze, że wie wszystko najlepiej i że zmusi mnie do wyjścia za mąż za wariata z mojej podstawówki. W ramach realizowania swojej ambicji dokopania komuś z komunistycznego domu przenosi góry i angażuje kogo się da. Z całą pewnością odpowiada za wszystkie moje nieszczęścia oraz rozstrój nerwowy, bo wariatów usprawiedliwia ich choroba, jego dla odmiany nic, bo oficjalnie zdrowy, a głupota nie jest nigdy wytłumaczeniem. Bez względu na to, co mi zrobił – a i on, i ja wiemy, jak bardzo mi zaszkodził i czym mi groził – nie zmienię zdania na temat Rafała lub Renaty, czy Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Nie dam się też nakłonić do popełnienia samobójstwa. To nigdy nie byli moi przyjaciele, ani ludzie którym należy się szacunek.
Zawsze będę żyć tak jak ja chcę, a nie kler. Żryj moją apostazję, skurwysynu, znajdziesz jej potwierdzenie na tym blogu.