Imbecyle i oszuści

Tytułowi imbecyle i oszuści streszczają najlepiej to, co mam do powiedzenia o tak zwanych ludziach Kościoła. W innym wpisie zawarłam swoją opinię o Chrystusie i jej nie zmienię, był twórcą religii opartej na majaczeniach schizofrenika i słusznie został ukrzyżowany, bo ludzie mieli już go dosyć. Zaszczuł nie tylko kupców, których wygonił z terenu świątyni, podobnych akcji miał mnóstwo, tak samo jak prób udokumentowania swojej „świętości” i tworzenia pseudo dowodów tego, że jest „Bogiem”. Poznałam schizofreników na tyle, że potrafię rozpoznać podobny schemat postępowania i myślenia.

Nie poddam się terrorowi i zastraszaniu prawem o obrazie uczuć religijnych, bo mnie i moją religię obrażono o wiele więcej, a dla pogan Chrystus nie jest Bogiem i nigdy nie będzie. Mam prawo mówić o swoich przekonaniach religijnych, bo chroni mnie prawo o wolności wypowiedzi, tym bardziej że to mnie jako pogankę brutalnie zaatakowano na terenie moich Uczelni, i wtedy kiedy byłam studentką i wtedy kiedy byłam już lektorką. Oczywiście nie atakował mnie nikt z pracy czy studiów, tylko przybłęda z Kościoła razem ze swoimi schizofrenikami, mianując się sędzią i katem w jednej osobie. Muszę zrezygnować z tolerancji, która ma polegać, że potulnie przestaję się bronić i godzę się na zaszczucie mnie oraz moich przyjaciół.

Boskość Chrystusa jest trudna do obronienia, praktycznie wszyscy psychiatrzy widzą w tej postaci to samo co ja. Piszę „praktycznie”, bo jacyś pojedynczy maniacy religijni mogli się prześlizgnąć przez system i psują reputację zdrowym psychicznie lekarzom. W ginekologii moim zdaniem kimś takim jest Chazan. W celu obronienia swojej pozycji kler sięga do technik terroru oraz psychomanipulacji. Dlatego też zastraszają wiernych i każą chrzcić niemowlęta, które nie mogą się przed tym obronić. Trzymają rękę na pulsie i „zaprzyjaźniają się” z rodzinami, w których przypadkiem są jakieś nieochrzczone dzieci, zmuszając ateistów do przyniesienia ich do chrztu. Ciekawe jest, że nieochrzczenie nie zamyka drogi „do raju” według współczesnej teologii, za to skazuje się na „potępienie” tych ludzi, którzy po chrzcie odwrócili się od Kościoła. Jedyna obrona przed zastraszaniem jest nie zanosić im dzieci. Mój znajomy metal ma spokój, bo mówi maniakom religijnym obecnym w fandomie, że jest nieochrzczony i od niego uciekają. Mnie jako apostatce zapowiedzieli, że będą mnie dalej nękać i ścigać, aż „udowodnią”, że majaczenia mojej schizofrenicznej koleżanki z podstawówki są „prawdą”.

Terror nie kończy się na chrzcie. Dzieci muszą być wysłane na lekcje religii, prowodzone przez ludzi pozbawionych jakichkolwiek talentów pedagogicznych, bo też nie o pedagogikę tutaj chodzi tylko o tępą, przemocową indoktrynację oraz zastraszenie. Czego się uczyłam na katechezie jako dziecko? Przede wszystkim tego, że chrześcijanin ma przede wszystkim myśleć o zbawieniu, które może być osiągnięte tylko przez bezgraniczne i bezkrytyczne posłuszeństwo wobec Kościoła i podstawowym obowiązkiem wiernego jest dawanie klerowi kasy. Oczywiście jak największej kasy, pewność zaś zbawienia można mieć tylko jeśli człowiek zaniedba swoje zdrowie – bo chrześcijanin nie powinien żyć długo i nie powinien dbać o przedłużenie swojego życia – zejdzie ze świata młodo i zastawi cały swój majątek Kościołowi. Poglądy mojej katechetki na sprawy seksu oraz pedofilii opisałam już gdzie indziej.

Każdy zdrowy psychicznie człowiek woli zadbać o potrzeby swoje i swoich bliskich, a nie dawać kasę darmozjadom, których i tak utrzymuje Państwo Polskie i to na całkiem wysokim poziomie. Ale oczywiście jest im mało, bo gdzie indziej taki jamochłon bez matury, który po osiągnięciu pełnoletności poszedł do zakonu, może liczyć na taką karierę? Nigdzie. Więc Kościół jak silny magnes zbiera pozbawionych wyższych uczuć imbecyli, schizofreników oraz ludzi, którym nigdy nie chciało się uczciwie pracować. Są badania naukowe dokładnie opisujące jaki rodzaj ludzi wybiera jaką ścieżkę kariery, ale przedstawiciele kleru, których spotkałam w swoim życiu, biją rekordy głupoty wśród ludzi, którzy i tak mają psychologiczny profil niezbyt, delikatnie mówiąc, lotnych. Z reguły mają jednak świadomość tego, że są głupi i niedouczeni, bo dwuletnie seminarium to żadna nauka tylko przysposobienie do zawodu i grzecznie milczą, gdy człowiek nauki im zwraca uwagę. Nie w moim przypadku. Rozochoceni milczeniem Policji, która nie karze wariatów, postanowili zaszczuć mnie na śmierć, albo do mojego przyznania, że jestem kurwą z Gdańska i że schizofrenik Ryszard jest moim krewnym.

Nie rozumiem, jak tacy ludzie mogą uchodzić za autorytety moralne w naszym państwie. Cała ich władza nad wiernymi pochodzi z pełzającego syndromu sztokholmskiego wytwarzanego u dzieci w wyniku „wychowania” czy też „formowania” na katolika. Z jego powodu ludzie boją się powiedzieć duchowieństwu i zakonnicom, co myślą. Boją się nawet myśleć samodzielnie. Ateiści są zmuszani do ślubów kościelnych. Boją się rozmowy z proboszczem, która jest nieodłącznym elementem apostazji.

Na całe szczęście napisałam w swojej apostazji takie rzeczy, że mój proboszcz po przejrzeniu jej tylko westchnął, podpisał i powiedział, że pomoże wrócić. (Oczywiście i absolutnie nie będzie musiał mi w tym pomagać, zawsze będę szczęśliwa jak prosię w deszcz, że się od Kościoła odcięłam tak zdecydowanie.) Dobrze proboszcz zrobił, co skończyłoby się ostrzejszą awanturą. Zresztą wiedział z mojego wcześniejszego emaila, że świry próbowały mnie zmusić do „pójścia do zakonu”, co miało być niby piękną dla mnie karierą, która miałaby przywrócić mi – jako znanej im „kurwie” – szacunek społeczny, tak samo jak ewentualne wyjście za mąż za schizofrenika z magazynu Biedronki, imbecyla który skończył podstawówkę tylko dzięki prywatnym lekcjom i szczyci się tym „wykształceniem” – bo podobno ja nawet tego nie mam.

Nie wiem, co ci ludzie mają w głowie. Chyba tylko siano. Podejrzewam, że Strach na Wróble z Czarownika z Oz miał więcej rozumu niż warszawscy kościelni oficjele.

Chcieli wojny, to ją mają. Muszą przyjąć do wiadomości, że jeśli chodzi o Kościół, to jestem Lodbrok, a nie potomkini Haralda, który spokojnie patrzył, gdy jego córkę chrzcili w Kościele Rzymsko-Katolickim, chociaż wcale nie był ani miły, ani grzeczny, jeśli chodzi o kler. Podobno darł ryja jak ja i wychowywał swoich potomków na myślących samodzielnie ludzi.

Dodaj komentarz