Miałam religię z katechetką, która była zbyt szczera, a i ja byłam też dzieckiem zainteresowanym psychologią, bo mój tata doskonale mi tłumaczyć zawiłości ludzkiej psychiki. Dzięki niemu też wiem, że pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, poznając kogoś, to wyrobić sobie zdanie na temat, kim jest ten człowiek.
A kim była moja katechetka? Schizofreniczką, to jasne, ale oprócz tego była ukształtowana przez kler, który – szczególnie jeśli mówimy o hierarchach – składa się zasadniczo z samych psychopatów. Przy okazji chcę rozwiać mit, że istnieją wybitnie inteligentni psychopaci. Jest przeciwnie, są durniami, których mózgi nie ogarniają abstrakcyjnych pojęć. Taki też Kaź.
A po czym dało się poznać, że Kościół ma osobowość psychopatyczną? A po tym, jak według mojej katechetki i Kazia powinna wyglądać odpowiednia etykieta w kontaktach międzyludzkich. Więc przede wszystkim trzeba rozpoznać, kto ma wyższą pozycję i ten, kto ma wyższą pozycję może wszystko i nie wolno mu się sprzeciwiać. Zamordyzm i psychopatia.
Nie jestem katoliczką i mam potwierdzenie apostazji, żeby to udowodnić, jestem poganką, która się wpisała na listę osób wnioskujących o rejestrację kościoła pogańskiego, więc Kaź jest dla mnie nikim, więc nie może mi rozkazywać. Więc wszelkie jego oczekiwania, że zacznę dla niego kłamać, żeby ochronił swoją pozycję w fandomie może wsadzić sobie w dupę. Tak samo nie uważam, żeby musiała się kłaniać jego kochance, wbrew temu, co sobie wymarzył, nie jest w stanie sprawić, żebym pod wpływem syndromu sztokholmskiego się zabiła. Nie boję się go, miałam odpowiednią pomoc, nie udało się mnie zastraszyć. Renata nigdy nic nie napisała i nie napisze, bo z powodu nieleczonej schizofrenii ma mózg, jak ser szwajcarski. Nie mówiąc o tym, że zaczynała jako biedne, tępe dziecko, które zostało zaniedbane medycznie. I tak się nią bawi od lat siedemdziesiątych.
Renata może mnie cmoknąć, gdzie słońce nie dochodzi. Jej próby udowodnienia, że jest mną, a ja nią – czyli tępą, kurwiącą się pizdą po zawodówce – nigdy się nie powiodą.
I nie uważam, że dzięki sypianiu z Kaziem i obietnicom zrobienia z niej „żywej świętej” (znaczy się, w sypialni Kaź może bawić się w dowolny cosplay, nic mi do tego) jego kurewka stała na wyższym szczeblu drabiny społecznej niż ktoś, kto całe życie uczciwie pracuje, płaci podatki, a przede wszystkim ktoś, kto jest – byłą wprawdzie, ale zawsze – tłumaczką, redaktorką oraz pisarką. W fandomie to się liczy, a nie kto z kim sypia czy się spotyka. Nie mówiąc o tym, co robię zawodowo.
Jakoś nie sądzę, żebym dla niego zaczęła kłamać, opuściła kościół pogański i zaczęła wielbić jego kurwę.
No chyba nie spodziewa się też, że będę się kłaniać jego gangowi. Każda osoba, która z nim trzyma, jest dla mnie osobą spaloną i może iść na drzewo banany prostować, bez względu na to, jak deklaratywnie mnie lubi.
Powinien był trzymać swoją kurwę na smyczy, a nie pozwalać jej mnie zaszczuwać. Co oczywiście robi, żeby utrzymywać ją w zadowoleniu, bo wcale nie interesuje go kogo atakuje, jak mi powiedział. Im ktoś fajniejszy, to sam też się lepiej bawi pomagając jej.
Nie miejcie wątpliwości, że jest to groźny potwór, chociaż idiota, ale jego wachlarz możliwości się wyczerpuje na łgarstwach, szantażach, zastraszaniu oraz manipulowaniu opinią społeczną. Próbuje z całych sił wywoływać u ludzi przez zaszczucie i zastraszenie załamanie psychiczne i potem wmawiać nieprawdę, gdy ludzka psychika już zupełnie jest bezbronna.
Kaź sam mi powiedział, że nie interesuje go prawda, więc nie wierzcie, że przez pomyłkę uwierzył schizofrenikom, i że jest to „nieporozumienie”, które można zamieść pod dywan. Niedoczekanie, skurwielu.