Metropolita warszawski

Chociaż może wydawać się to nieprawdopodobne, ale w intrygi schizofreników z mojej podstawówki i okolic dał się wciągnąć pan Kaź Nycz, a w każdym razie tak mi się przedstawił w pewnym momencie. Nie jestem pewna, czy to na prawdę on, bo jestem ateistką (jeśli chodzi o naukę, to jestem ateistką) i poganką (a to już prywatne sprawy i nie będę komentować) od dzieciństwa i nie śledzę tych różnych kościelnych celebrytów. Nie wiem, nie znam go, nie jesteśmy ludźmi żyjącymi w przyjaźni, jest wręcz przeciwnie, bo postanowił mnie rzucić na kolana i sprawić, żebym – jako stara bezdzietna baba przepraszała go za ateizm na kolanach. I za to, że nie chciałam Rafała.

Zagroził mi, że albo będę z Rafałem lub doprowadzi do tego, że już zawsze będę sama. Jak do tej pory udało mu się postawić na swoim, ale nie zamierzam za nic go przepraszać, ani przyjąć imbecyla schizofrenika z Biedronki, chociaż zniszczył mi przynajmniej trzy związki, w których mogłam być szczęśliwa. A może nawet cztery. Tak jak obiecał wycięto mi macicę i już w życiu nie urodzę dziecka, chociaż współczesna ginekologia potrafi poprowadzić ciążę nawet u sześćdziesięcioletniej kobiety. Ale i tak jestem szczęśliwa, że nie jestem z Rafałem.

Obiecałam mu zemstę na blogu, jeśli dalej będzie kłamał i się na mnie mścił za to, że nie chcę potwierdzać jego kłamstw na mój i Rafała temat, więc muszę napisać dokładnie, jak bardzo mnie z Rafałem nic nigdy nie łączyło.

Rafał i Renata to schizofreniczne dzieci z mojej podstawówki. Schizofrenia to choroba dziedziczna, więc przynajmniej musiała wystąpić u jednego z rodziców. W przypadku obojga był to ojciec. Ojciec Renaty wyrzucił przez okno jej matkę, sama Renata mi to powiedziała na korytarzu szkolnym bardzo tym podniecona. Niestety za coś takiego nie można zamknąć schizofrenika w szpitalu, jeśli nie zgadza się na leczenie. Za to schizofrenik może radośnie zacząć żyć z renty po zamordowanym małżonku, w którym zobaczył diabła. Mama Renaty została demonem w oczach męża po tym, gdy zaczęła mówić o leczeniu małej.

Rafał to z kolei najlepszy przyjaciel Renaty, nie pamiętam nic teraz o matce, ale jego ojciec uznał, że mogę się nadawać na jego synową, mam pracować, a jeśli się mną Rafał znudzi, to zabije mnie tak samo, jak zginęła mama Renaty, a jego syn będzie już miał słodkie życie z renty po małżonce. Zresztą od początku miał zamiar przestać pracować, bo jako „kurwa” (którą nigdy nie byłam, ale obiecali ze mnie kogoś takiego zrobić w oczach innych, jeśli się nie zgodzę) miałam się cieszyć z tego, że znalazłam męża i pracować za niego. Po szybkim wykończeniu mnie mial się ożenić z Renatą. Przede mną nie ukrywali swojego planu.(1)

Rozpoczęli swoją intrygę, wkręcając w nią Kościół oraz schizofrenika Ryszarda z Gdańska. Cała ta farsa ciągnie się przez całe moje życie i ani oni, ani Nycz (czy jak on się tam nazywa, nie mam pewności, czy to rzeczywiście jest ta osoba, bo go nie znam, ale tak mi się przedstawił, niech nie udaje, że cokolwiek o mnie wie) nie zamierzają się poddać. Udowodniłam panu, który się przedstawia jako Nycz, że nie jestem kurwą z Gdańska, jak wcześniej mówiła jego kochanka Renata (która nigdy nie była moją przyjaciółką) i że cała masa rzeczy, które myślał, że są o mnie prawdą, są zmyślone, ale nie zdało się to na nic. Nadal ten psychopata upierał się, że ze względu na swój prestiż nie może się przyznać do błędu, tylko musi mnie zmusić, żebym przyjęła Rafała „dla dobra Kościoła”. No już to widzę, jak mnie jako ateistkę i pogankę interesuje ukrywanie takich przestępstw tylko dlatego, że jakiś kutas nie potrafi się przyznać do błędu i przeprosić. Sto razy wolę być samotna i żywa, niż męczyć się z Rafałem i walczyć o życie każdego dnia. No, naprawdę nie chcę, żeby mnie Rafał zamordował, a wiem o jego zamiarach od dziecka, bo ten wariat się z tym nigdy nie krył. Napadł mnie w budynku Anglistyki w latach dziewięćdziesiątych razem ze swoim ojcem, pobił i prawie udusił na śmierć, i wepchnął penis mi w usta. Wszystko w ramach zmuszenia mnie do małżeństwa. Tak więc dobrze wiem, jak wyglądałby związek z nim i nie mam najmniejszych wątpliwości, że uratowałam życie.

Mam tylko nadzieję, że psychopata Nycz (czy jak to on się tam nazywa, nie wiem, nie znam człowieka), który postanowił mnie potraktować jak wyjętą z pudełka szmaciankę i się mną zabawić razem z wariatami, w końcu dostanie to, na co zasłużył – czyli wieloletni wyrok więzienia, bo wszystko było mu wielokrotnie wytłumaczone. Ale niestety prawo go uważa – jak podejrzewam – za ofiarę schizofrenika, której udzieliły się urojenia, czyli kogoś, kto praktycznie też jest chory psychicznie i nie można go karać. I to z powodu swoich urojeń nawet się nie starał mi pomóc mi w starciu z Rafałem i innymi wariatami. I z powodu felernego prawa dzieli z nimi przekonanie o swojej bezkarności. W rzeczywistości zaszczuł mnie tak, że udział w procesie byłby ponad moje siły i nie można było go zatrzymać w jego szaleństwie i uporze zniszczenia mi życia.

Żryj piach, skurwielu!

Mam nadzieję, że to wystarczy za wytłumaczenie, jak bardzo nic nie łączy mnie z Rafałem i jak bardzo nic mnie nigdy z nim nie łączyło. I że dobrze go pamiętam z czasów podstawówki.

⛧⛧⛧

(1) Zabijanie zdrowego małżonka to nadal – wiem to od policyjnego profilera – ulubiony sposób polskich schizofreników na zapewnienie sobie dzięki „wdowiej” rencie dostatniego życia bez pracy. Usłyszałam, że Policja sama nie jest w stanie wpłynąć na zmianę prawa. Trzeba będzie zorganizować atak medialny. (To z kolei jest moja wiedza z podręcznika do Public Relations, czyli komunikacji społecznej – kiedy jakiś przemysł chce zmiany prawa, zaczyna akcje medialne, żeby uzmysłowić wszystkim, że trzeba załatać jakąś lukę. Robię co mogę, ale trzeba będzie inne media też włączyć, to jest – mam nadzieję – dopiero pierwszy cichy grzmot przed burzą).

Dodaj komentarz