Instrukcja obsługi

Pamiętam pewne akcje kilku osób z Awangardy i okolic, postanowiłam napisać więc coś w rodzaju skróconej obsługi człowieka. Rozumiem, że nie wszyscy przeczytali tyle podręczników psychologii czy psychiatrii co ja (musiałam tak zrobić, bo od dziecka nęka mnie gang schizofreników), więc z cała pewnością się przyda.

Jest jedna podstawowa zasada – ludzka psychika jest bardzo krucha i nie ma tutaj znaczenia jak się ktoś przedstawia i jakie bzdury naszym zdaniem o sobie opowiada. Wariatów i zdrowych traktuje się z szacunkiem. Szlochają i przedstawiają się jako pokrzywdzone z reguły schizofreniczki, więc bardzo ostrożnie należy podchodzić do takich rewelacji. Jeszcze ostrożniej należy podchodzić do wrzasków, że ktoś jest kuuuurrrrrrwąąąąą! I trzeba tę osobę załomotać, zanim kogoś zabije. Takie wrzaski wydaje z siebie z reguły schizofrenik. Spotkało mnie to w fandomie, spotkało w nim miejscu pracy, bo wariaci z Opus Dei postanowili mnie dobić i napuścili na mnie pewną idiotkę – tę samą, co zwykle – żeby mnie zwymyślała przez telefon. Nie była jedna, ale ją jakoś kojarzę. Ogólnie dla mnie fandom jest obecnie prawie jednorodną magmą schizofreników i liżących im dupy idiotów. Z kilkoma wyjątkami osób, które nie wiedziały, co się dzieje, zostały zmanipulowane i okłamane.

Nie jest przyjemne zostać złapaną przez dużych facetów na korytarzu w mojej pracy i zmuszoną do wysłuchiwania wrzasków idiotów z telefonu. Tak samo nie było mi przyjemne wysłuchiwać, jak jakiś wariat wali sobie do telefonu konia. Nie bójcie się, zgłosiłam to telefonicznie jako gwałt Policji, ale co zrobić, gdy najprawdopodobniej to wariat, również trudno, żebym po jękach rozpoznała, który to z wariatów. Podejrzewam, że ten sam, który postanowił „upięknić” swoim penisem moje anglistyczne forum, jakie założyłam dla studentów. I to jest pewnie ten sam wariat, który wszędzie oskarża mnie o obsesję i że go prześladuję. Nie proszę pana, nie prześladuję pana, proszę się, kurwa, w końcu leczyć. Proszę nie wykorzystywać faktu, że pana też dotyczy dowolność leczenia.

Tylko jakimś takim moim pechem przy panu ważnym kościelnym schizofreniku przekupieni (a wiem, ile ten wariat daje łapówki ze jedną „interwencję”) lekarze zapominają o tej zasadzie.

Ludzi się nie traktuje w ten sposób, bez względu na to, czy podejrzewa się o chorobę psychiczną czy nie. Terror, zaszczuwanie oraz zastraszanie to domena schizofreników. Schizofrenia znosi empatię. Nikt zdrowy nie będzie w czymś takim uczestniczył. Naprawdę można na ten sposób zmusić człowieka do samobójstwa. I w chwili, kiedy ludzie wiedzą, że ktoś, kogo wszyscy kochają walczy po takim zaszczuciu o życie, można się – na przykład – pożegnać z karierą.

Ludzka psychika jest krucha i bardzo łatwo można doprowadzić do załamania, w czasie którego można wmówić różne bzdury. Schizofrenicy to kochają, uwielbiają wmuszać w swoje ofiary zarówno urojenia, jak i urojenia na temat urojeń, na jakie ich zdaniem cierpi ofiara ich obsesji. Ja wiem, o co chodzi i potrafię poprosić o pomoc, ale ktoś, kto się rozsypie psychicznie, może rzeczywiście się zabić, bo uzna że fałszywe wspomnienie wmówione przez osobę chorą jest dowodem, że sam jest chory. Dlatego doświadczony psychiatra koncentruje się na tym, czy ktoś jest racjonalny i czy ciąg przyczynowo-skutkowy w rozumowaniu danej osoby się zgadza, szczególnie jeśli zgłasza zaszczucie przez schizofrenika lub gang schizofreniczny. Amnezja jest dowodem na zaszczucie.

Zdrowy psychicznie człowiek na poziomie nie daje się wciągnąć gangowi schizofreników w zaszczucie innej osoby, nie daje się nakłonić do linczu. Niestety jest to coś, co wydarzyło się w przeszłości w czasie konwentów wiele razy, szczególnie w Warszawie, bo moi schizofrenicy z czasów mojej podstawówki niechętnie jeżdżą do innych miast. Mam pecha, że „zaopiekował się” nimi równie chory kler i skontaktował z innym wariatami z Gdańska. Mam również pecha, że pewna niezbyt udana początkująca pisareczka postanowiła zawalczyć o akceptację wariatów i olała moje zapewnienia, że to ludzie, których nie należy słuchać, bo opowiadają o mnie swoje urojenia.

Jestem zawiedziona intelektualnym poziomem warszawskiego fandomu.

No cóż mam robić. Pewnie sami katolicy.

Dodaj komentarz