Praca dla niewolnicy

Tak się składa, że sama pochodząc ze średniej klasy, a takich dzieci podobno nie tykają, wpadłam w oko hierarsze z Opus Dei już jako smarkula. Moja koleżanka schizofreniczka z podstawówki, która go obsługiwała seksualnie, wpadła na pomysł, że ją zastąpię i zaczęła mieć urojenia, że pragnę niewolniczej pracy w ramach Opus Dei, i że będę tego pedofila służką zamiast niej, a także będę grzać mu łóżko.

Poniżej fragment z artykułu na temat procesu jaki Opus Dei wytoczyły ich ofiary w Argentynie:

Screenshot

Widać jakie warunki proponuje Kościół swoim współczesnym niewolnicom – praca bez odpoczynku, bez ubezpieczenia czy płacy – bo pieniędzmi dzielą się ludzie, którzy mają, jak to określa Opus Dei, „udziały” w niewolnicy. Gorsze warunki niż mają zakonnice. Ostatnia służąca tego hierarchy popełniła samobójstwo, sam mi tak powiedział, gdy go zapytałam, dlaczego kogoś szuka. No, nie dziwię się, przy tych warunkach pracy i narażeniu na gwałty.

I nie łudźcie się – pomiędzy sobą te kościelne bestie nazywają cały proces zaszczuwania, terroru i zmuszenia do pracy, której się nie chce podjąć, właśnie robieniem z kogoś niewolnika. Dobrze wiedzą co robią dzieciom i potem młodym kobietom.(1) Operują syndromem sztokholmskim. Nie ma w tym „nawrócenia”, za to jest dużo urojeń gwałciciela, który sobie wyobraża, że ofiara zaszczucia i gwałtu „go kocha”.

Nigdy się na to nie pisałam. Moja schizofreniczna koleżanka z podstawówki, jak widać, tak bardzo „lubiła” tego hierarchę i obsługiwanie go, że zmusiła mnie razem ze swoim facetem – oraz pewnym hierarchą – do podpisania pustej kartki papieru i sfałszowała mój list do Dyrektora Opus Dei, w którym podobno oddaję się w niewolę Kościołowi.

I tylko dlatego te świry ścigają mnie do tej pory.

A trochę też dlatego, że zboczeniec-pedofil rodem wprost z „Decameronu” ma na moim puncie obsesję.

⛧⛧⛧

(1) Przyjmuję tutaj perspektywę ofiary, która szuka sensu w postępowaniu swojego oprawcy. Naprawdę jest trochę inaczej – pan Nycz (jeśli to on, ale tak o nim mówią, ja go nie znam) też jest schizofrenikiem, tylko jak zawsze takich ludzi jak on trzeba na czymś przyłapać. On z całym przekonaniem w pewnym momencie zabełkotał, że zna osobiście „prawdziwą Małgorzatę Wieczorek” i wie, że jest jak Anna Brzezińska po KULu. Niby miałam, urodziwszy się w Warszawie, wyjechać do Polski B (przepraszam Polskę B i Lublin), studiować na katolickiej uczelni. Ja i katolicka uczelnia pełna zakonnic i zakonników! No tylko pogratulować temu panu schizofrenii i odlepienia od rzeczywistości.

Dodaj komentarz