Dziecko lgnie, drugiego człowieka wciąga…

Tytuł tego wpisu to cytat z abp Józefa Michalika. Chciałabym napisać, że jest to wyjątkowy bełkot, ale niestety jeśli chodzi o Kościół, jest to niestety norma, bo im wyższy urząd tym chętniej i głośniej wypowiadane są słowa świadczące o imbecylizmie osób rządzących Kościołem.

Jego dokładne słowa pierwotnie wskazywały na związek pomiędzy rozwodami a pedofilią. Bo rozumiecie – dziecko, gdy cierpi z powodu rozwodu rodziców, czy nieporozumień pomiędzy nimi, wchodzi biednemu klesze do wyra i ten nic innego nie może tylko to dziecko zgwałcić. Pomińmy to, że dorosły nie powinien nigdy posuwać dziecka i że nawet mój pies potrafił się opanować i nie łapał mięsa, jeśli mu nie wolno było, a przecież nominalny człowiek powinien lepiej nad sobą panować od zwierzęcia. (Chociaż problem jest też w tym, że księżom wydaje się, że „im wolno” oraz że „dzieci to nie krzywdzi,” bo tak zostali nauczeni przez swoje środowisko, więc porównanie do rozumniejszego od nich i dobrze wychowanego psa jest nie na miejscu.) Większą chryją jest, że widziałam na przykładzie mojej koleżanki z podstawówki oraz moim, jak wyglądało to „lgnięcie”.

Moja koleżanka schizofreniczka z marginesu (na margines wepchnął jej rodzinę Kościół, który zaprzecza istnieniu chorób psychicznych, a trudno psychotykowi utrzymać pracę) zarabiała od dziecka pieniądze, dając dupy klechom, chociaż od zawsze marzyła, żeby ktoś ją w tym zastąpił. Ja dla odmiany byłam poddawana terrorowi i zastraszaniu, które miały mnie zmusić do zostania kościelną dziwką. Zostałam pobita i zgwałcona oralnie na korytarzu szkolnym. W ramach przekonywania mnie do tego „zajęcia” grożono mi, że jeśli się nie zgodzę na taką „służbę dla Kościoła,” to zrobią ze mnie w oczach wszystkich kurwę i nic w życiu nie osiągną, a Renata będzie wszędzie szanowana. Nie jest zatem przypadkiem nic, co działo się w czasie konwentów czy w różnych szkołach czy moich miejscach pracy. Jest to zemsta psychopaty za to, że nie dałam mu się przelecieć i nie chcę pracować na rzecz prominentnych osób z Opus Dei.

Abp Michalik bronił się potem, używając argumentu, że u was Murzynów biją, czyli że nie powinniśmy zapominać o wielkiej krzywdzie, jaką są rozwody. Proszę pana idioty, znam dzieci rozwiedzionych rodziców, znam ofiary gwałtu w dzieciństwie, więc widzę różnice. Ta różnica jest taka jak pomiędzy kamykiem w bucie, a ołowianą kulą, którą się nosi całe życie. Oczywiście tą kulą jest pedofilski gwałt. W mojej opinii abp Michał kapnął się, że wypada powiedzieć, że pedofilia jest czymś złym, ale zinternalizowana normalizacja pedofilii (na którą cierpi cały „wewnętrzny Kościół”) sprawia, że musiał znaleźć jakieś „większe zło” od pedofilskiego gwałtu i wmawiania potem dziecku, że sprawiło mu to przyjemność i uwiodło księdza, bo go kocha. Dla ludzi, którzy w życiu nie spotkali się z psychologią kliniczną czy psychoterapią – przekonanie o tym, że ofiara uwodzi jest typowym urojeniem gwałciciela oraz pedofila. Muszą się jakoś wybielać. Robi to nie tylko każdy ksiądz-pedofil, ale też gwałciciel Lolity z powieści Nabokova.

Jak już wcześniej wspomniałam, cierpię z powodu syndromu sztokholmskiego. Dowiedziałam się od moich prześladowców z Opus Dei, że wywołały u mnie amnezję i syndrom sztokholmski metody wymyślone i wprowadzone w życie przez założyciela tej sekty (który potem został wprowadzony do panteonu świętych, co jest już całkowitą obrazą dla każdej ofiary prania mózgu). Z naszych rozmów dowiedziałam się, że nie wiedzą do końca, co robią i uważają, że za pomocą zastraszenia dokonują „uleczenia” człowieka i że za ich pomocą „działa Bóg” i następuje „nawrócenie”. Uważają, że przemocą pomagają ludziom. Mnie tak „pomogli”, że zniszczyli w moim życiu wszystko, co się dało. Są to metody świata przestępczego i nie wierzę, że mogą być aż tak naiwni. Ale z całą powagą twierdzą, że amnezja po zaszczuciu jest pożądanym stanem, a potem oni mają prawo mówić swojej ofierze, co ma myśleć i robić. Jest to podręcznikowy schemat, jakim posługują się również schizofrenicy – nie tylko przestępcy, ale też większość przestępstw popełniają ludzie chorzy psychicznie – terroryzujący swoje ofiary i trochę szkoda, że jest to obecnie mainstream Kościoła i metody, którymi zaczęli posługiwać się też ludzie zdrowi, ale głupi. Niestety imbecylizm jest związany z brakiem empatii, więc ich to nie boli, za to mogą sobie zarobić i pogwałcić dzieci bezkarnie, bo dopracowali wywoływanie syndromu sztokholmskiego do perfekcji.

Dla osób mnie zorientowanych w temacie – syndrom sztokholmski występuje w wyniku zastraszania i wywołanego przez ten terror podporządkowania się prześladowcy. Człowiek zaczyna cierpieć na zaburzenia pamięci oraz fałszywe wspomnienia, więc w efekcie zaczyna robić rzeczy, których nie chce tak naprawdę robić, tylko realizuje chore scenariusze swojego oprawcy. Działa kierowany lękiem (i w lęku żyje cały czas), a nie miłością, jak sobie roją sekciarze z Opus Dei. Prawda jest taka, że mam tak dobre przygotowanie psychologiczne, że uczenie jest dla mnie dosyć zabawne, ale oczywiście tylko wtedy, kiedy uczę własnymi metodami, a nie wprowadzam w życie jakieś chore metody sekciary, która próbowała mnie „wychowywać” na swoją „współpracownicę” (czyli kogoś, kto będzie za nią pracować, żeby mogła lśnić). Ale, kurwa, nie będę jej niewolnicą. Nie mogę pracować w moim zawodzie, jeśli się mam cały czas bać.

Powtórzę, złóżcie apostazję, to tylko w ten sposób można pokazać Kościołowi, że się nie zgadzamy na takie metody i na ich obecność w życiu publicznym. Możecie wskazywać mnie i mój blog jako źródło inspiracji. Z dużą przyjemnością będę sobie wyobrażać, jak warszawski psychopata(1) się poci, przeglądając te dokumenty.

⛧⛧⛧

(1) Niestety Nycz to – jak sam mi powiedział – schizofrenik, tak samo jak praktycznie wszyscy w tej sprawie, więc nic z nim się nie da zrobić, poza kampanią społeczną, ponieważ trzeba chronić przed nim nie tylko mnie, ale również inne osoby w tym też dzieci. Można go walnąć pozwem cywilnym, ale tylko tyle. Prawo karne nie dotyczy osób chorych, a sąd nie wyśle na obserwację psychiatryczną kogoś, kto został już zdiagnozowany, ale odrzucił prośbę o to, aby dał się hospitalizować. Ale nie końca wierzę w jego autodiagnozę, bo wedle jego słów został na pedofila i przemocowca, który zastrasza ofiary aż do wystąpienia syndromu sztokholmskiego, wychowany przez swojego mentora. Wiecie, to jest jak w przypadku Siths z Gwiezdnych wojen, jest ich zawsze dwóch, mistrz i wychowywany na spadkobiercę uczeń. Który też jest gwałcony (chociaż też rozpieszczany), ale jest głupi, więc normalizuje sobie wszystko, co go spotkało. W efekcie działa potem metodami swojego mentora i kłóci się, że fizyczna możliwość odbycia stosunku z dziesięciolatką oznacza, że jest to dozwolone. Ten człowiek jest jednym z najbardziej zatwardziałych kłamców, jakich spotkałam. Ze schizofrenika zawsze wyjdzie cierpienie, z niego tylko buta. Jest również święcie przekonany, że nic co mi mówi, nie ma znaczenia, bo ja nic nie potrafię, a już na pewno nie potrafię pisać. I jestem – jak to mówią jego schizofrenicy – „ich kurwą”. Która się zabije, jeśli nie będzie się słuchać, bo do tego też mu służy syndrom sztokholmski, do zabijania niewygodnych ludzi, więc i tak – jak powiedział mi wprost – „nic mi nie zrobicie”. No to zobaczymy. Dostałam odpowiednią pomoc i realizuję „zadania”, które dostałam od ludzi, których lubię i kocham. Żadne z tych „zadań” nie zawiera rozkazu popełnienia samobójstwa, w przeciwieństwie do tego, co mi robili ci schizofrenicy oraz psychopata, który dopiero przyparty do muru zaczął się wycofywać z chęci zabicia mnie. Ale moim zdaniem zrobił to tylko na pokaz, bo nie miał innego wyboru. Zachęcam też inne jego ofiary do zabrania głosu. Bo wiem, że są w fandomie też inne osoby, na które sobie zapolował po swojemu.

Dodaj komentarz