Wbrew temu, co opowiada o mnie wariat z Gdańska i jego koledzy, jestem magistrem filologii angielskiej. Nie dała „ukraść mi dyplomu”, chociaż mi takie rzeczy wmawiał, sądząc, że „leczy mnie” z urojeń, że kiedykolwiek studiowałam.
A oto dowód:

Schizofreniczką nie jestem ja, tylko Renata oraz Rafał. Miałam nieszczęście chodzić do podstawówki z tymi dwoma gamoniami. Jeszcze większym pechem było pójście na religię. Niestety moja katechetka zaczęła rozmawiać o mnie ze swoim znajomym z Gdańska, którego znała dzięki Opus Dei i jego fundacji, Ryszardem. Ryszard bardzo szybko zaczął mieć silne urojenia na mój temat. Zresztą ta „nauczycielka” religii też. W kontaktach z ludźmi Kościoła bezpiecznie jest zakładać, że ma się do czynienia albo ze schizofrenikiem, albo imbecylem. Albo ma się dwa w jednym.
Renata niestety ma schizofreniczną potrzebę udawania mnie i udowadniania, że ja jestem kimś takim jak ona, ale wbrew temu co robi nigdy nie da rady udowodnić, że jestem po zawodówce, czy że jestem kurwą jak ona. Bo ona z tego żyje, bo na margines społeczeństwa wpędziła ją choroba psychiczna oraz niemożność utrzymania pracy.