Infantylni narcyzi

Jednym z moich problemów jest mój zawód – niestety do niego trafiają bardzo często infantylni narcyzi. Nie bijcie mnie, nie ja to wymyśliłam, jest to wiedza z podręcznika profilera. Najczęściej ten infantylizm i narcyzm nie jest problemem i można po prostu zbyć różne akcje moich koleżanek wzruszeniem ramion, ale moim przypadku zadecydował praktycznie o życiu i śmierci.

Jak już wspomniałam, mam na karku gang schizofreników z podstawówki oraz nakręconych przez nich ludzi, którzy im pomagają. Niestety ci wszyscy ludzie dzielą jedną obsesję – wydać mnie za schizofrenika, który może mnie zabić, tak jest niebezpieczny. Znowu, nie jest to coś, co sobie uroiłam tylko schemat znany kryminologom. Nie zapominajmy też o tym drobnym szczególe, że ten nieleczący się idiota sam mi zapowiedział, że chce mnie zabić.

W dorosłym życiu najczęściej jest tak, że najbardziej zainteresowana osoba, czyli ja, decyduje, czy chce z kimś rozmawiać, czy nie. Bo najlepiej wie, jaką ktoś odegrał rolę i jej życiu oraz co jej zrobił do tej pory. No, niestety, okazuje się, że nauczyciele nie są dorośli. Pomimo moich zapewnień, że lepiej wiem od nich, kim jest Rafał oraz Renata, i że nie chcę, żeby ładowano mi się w moje życie z butami, zaczęłam być na siłę „uszczęśliwiana” i dostawać całkowicie niewłaściwą „pomoc”. Wszystko tylko dlatego, że schizofrenik powiedział, że jest moim mężem, a ja jestem chora psychicznie. No cóż, wydawało mi się, że jednak kobieta ma prawo decydować, kto jest jej mężem, a nie stadko durnych koleżanek i że na pierwszą moją prośbę, powinny zamknąć swoje śliczne, a durne pyski i się zająć pracą, a nie obrabianiem mi tyłka i niszczeniem wszystkiego, co tylko da się zniszczyć w moim życiu pod dyktando dwójki schizofreników.

Zamiast uszanować moją autonomię, moja koleżanka wkurzyła się, gdy zaczęłam się z niej lekko nabijać, gdy zaczęła mi wmawiać, że mam córkę Michalinę. Jej debilizm eskalował na tyle, że zostałam oskarżona o mobbing, zniszczona psychicznie i zmuszona do przeprosin. Wspominałam już o tym, że jest to urojenia wariata i że moja siostrzenica ma zupełnie inaczej na imię. Dziewczyna przeżyła bardzo ciężkie chwile, bo została w czasie konwentu napadnięta przez gang schizofreników i zmuszana do przyznania, że nazywa się Michalina. Bardzo ciężko wyrwać się z łap takich oprawców i zostawia to bardzo duże ślady na psychice. Ja z kolei dalej mam problemy ze snem i nerwicę po sesjach wmawiania mi, że Rafał jest moim mężem i że z nim mieszkałam i że mam dzieci, i jestem chora psychicznie, jeśli tego nie potwierdzam. Drugie piekło przeżyłam z powodu pomagającego Rafałowi i Renacie Ryszarda, który wmawiał mi, że jest moim wujem z Gdańska i że trzymał mnie do chrztu. Cały ten gang wraz z pomocnikami swobodnie biegał po budynkach mojej pracy, pomimo moich próśb, żeby ich wygonić, bo dezorganizują moją pracę i źle wpływają na mój stan psychiczny. Przypomnę – dwójka moich przyjaciół została zaszczuta przez nich do wystąpienia syndromu sztokholmskiego i praktycznie zmuszona przez nich i otoczenie, które nie chciało ich ratować, do popełnienia samobójstwa.

Wszyscy ratują wariatów i im pomagają. Ofiary są zaś niszczone przez swoje otoczenie. Prawo jest niedoskonałe, bo nie można tak groźnym schizofrenikom pozostawiać wolności nieleczenia się, a nie ma sposobu, aby prawnie ich zmusić. Jest całkowita dobrowolność leczenia.

Potrzebuję zmienić pracę na coś, co nie ma nic wspólnego z nauczaniem. I to jak najszybciej, bo nie czuję się bezpiecznie w tym środowisku, szczególnie w sytuacji gdy wszyscy mogą bardzo łatwo ustalić, gdzie jestem o danej godzinie, a straż akademicka wpuszcza do budynku każdą osobą, która tylko chce wejść. I wariaci są tuleni do piersi praktycznie przez wszystkich, a moje zastrzeżenia wobec nich stanowią podstawę do oskarżeń o chorobę psychiczną.

Jakiś czas temu usłyszałam bardzo ciekawą propozycję pracy. Może uda się do tej rozmowy powrócić? Zamierzam pojawić się na Polconie w Warszawie w tym roku. Napiszę dokładniej, gdzie i kiedy będę miała prelekcję, gdy już będę coś wiedziała.