Scenariusz

Weźmy pewną nawet nie tak bardzo hipotetyczną sytuację, chociaż dobrze znaną psychiatrom i kryminologom, opisaną w podręcznikach psychologicznych całkiem dokładnie.

Główny konflikt rozgrywa się pomiędzy schizofrenikiem, a jego ofiarą. Kontakty z osobami chorymi psychicznie są tak szokujące, że z reguły wypiera się je i ofiara obsesji schizofrenika może nie pamiętać pierwszego spotkania, szczególnie jeśli było traumatyzujące. Mogą towarzyszyć temu wyparcia wtóre, czyli zapominanie rzeczy, które kojarzą się z prześladowcą.

Bzdurą jest zatem wymaganie od ofiary schizofrenika, żeby tłumaczyła się z tej „znajomości”, bo z punku widzenia ofiary schizofrenika żadnej znajomości nie ma. Za to schizofrenicy mają zawsze całe tomy swoich urojeń na temat ofiary obsesji i zalewają tym otoczenie. Co gorsza ścigają swoją ofiarę po różnych środowiskach, przedstawiając się jako ktoś jej bliski. „Przyjaciółka”, „wujek” lub „mąż”, którzy nieproszeni przychodzą to pracy, szczególnie jeśli ich „przyjaciółka” czy „chrzestna” lub „żona” nie chce o nich mówić, to z reguły schizofrenicy, ścigający swoją ofiarę.

Jest to tak częsty schemat postępowania, że nie dziwi profilerów z Policji. To praktycznie standard. Tak samo standardem jest fakt, że ludzie z pracy bardzo często przyłączają się do zaszczuwania ofiary, radośnie robiąc z niej osobę chorą psychicznie pod dyktando schizofrenika, dla którego jest oczywiste, że ktoś niepodzielający jego urojeń, jest chory psychicznie.

Spotkało mnie to w pracy i w czasie studiów anglistycznych. Zabawne jest, że człowiek z ulicy, który myli wszystkie fakty na mój temat, jest cierpliwie wysłuchiwany, a moje protesty zamiatane pod dywan. Ignoruje się istnienie w kadrach telefonów do moich bliskich (czyli siostry neurologa czy siostrzenicy psycholożki, które mogłyby potwierdzić lub zaprzeczyć słowom wariatów), zamiast tego wspiera się wariata w próbach „leczenia mnie”. Podobno zrobiono coś takiego z głupoty, ale nie wierzę w aż taką głupotę. Możliwym scenariuszem przy tak upartym ignorowaniu prawdy i niechęci do weryfikowania czegokolwiek jest psychopata, który wykorzystuje szansę, aby kogoś zabić za pomocą schizofreników. Za zasugerowanie tego żartem spotkało mnie zaszczucie i oskarżenia o mobbing. Nasłano na mnie psychiatrę, prawnika oraz psychologa, których okłamano co do tego, kim są prześladujący mnie ludzie.

No, ale co ja poradę? Ani Ryszard nie jest moim wujkiem, ani Rafał mężem, ani Renata przyjaciółką, Nie mówiąc o Beacie lub Barbarze. Sporo ich, wiem, ale to efekty wieloletnich zabiegów schizofrenika, który dzięki znajomości z pewnym hierarchą, któremu ułatwił gwałt na koleżance z podstawówki, stworzył sobie cały gang pomocników, składający się z niebyt lotnych, ale łatwowiernych ludzi, wierzących w prawdziwość jego urojeń.

Wypierdalam z tego środowiska tak szybko jak się da.