Syndrom sztokholmski jest perfidnym skurwysyństwem i nie należy tego robić nikomu. Człowiek poddany takiemu terrorowi, że zmienia się w podporządkowanego niewolnika, ma problemy z pamięcią, walczy z fałszywymi poglądami wmówionymi przez napastników, doznaje fałszywych wspomnień, z których musi się otrząsnąć. Robi rzeczy które chce prześladowca, a nie ona sama. Jak Patricia Hearst zwraca się przeciwko bliskim i bełkocze tak, że można tą osobę uznać za zupełnie chorą psychicznie. Cierpi całe życie, tocząc walkę we własnej głowie, chwilami wierząc, że tak jak jej prześladowca fałszywie wmawia, jest chora, podczas gdy prześladowca kwitnie.
Nikt nie ma prawa wmawiać nikomu choroby psychicznej, szczególnie jeśli nie jest lekarzem. Jest to podstawowa zasada w psychiatrii. Ja mojej prześladowczyni kazałam się po prostu zastanowić nad faktami i dziwiłam się, dlaczego tak się zaangażowała w pomaganie zdiagnozowanemu już w podstawówce schizofrenikowi. Nie zasługiwałam na oskarżenie o mobbing ani zaszczucie czy oskarżanie o chorobę psychiczną. Nigdy nie byłam żoną tego schizofrenika. Wyciągnę z urzędu zaświadczenie o stanie cywilnym. Obiecywałam to już wcześniej i za to zostałam tak potraktowana, że bez wątpliwości można mówić o zabiciu psychiki. To jest termin z psychologii i oznacza dokładnie to, co mnie spotkało w czasie studiów oraz w pracy.
Uważam, że w naszym kraju nieleczących się schizofreników, których zawsze ratuje Kościół i tuli do piersi jako „świętych”, którym Bóg „zsyła” wiedzę o miejscach, w których nie byli i rzeczach, których nie widzieli, jest to główny problem psychiatryczny. Doliczyłam się wśród moich znajomych siedmiu osób oprócz mnie, które zostały w tej sposób skrzywdzone. Są to osoby, o których wiem. Zostały skrzywdzone w sposób straszny, bardziej nie można nikogo skrzywdzić.
Jest to coś, na co nie pomagają leki, chociaż specyfiki przeciwlękowe pomagają maskować problem i ułatwiają sen. Jedyne co można zrobić, aby pomóc ofierze wyleczyć się całkowicie, to umożliwić ucieczkę od swojego prześladowcy, którego obecność powoduje problemy psychiczne, bo wywołał syndrom sztokholmski, zastraszając swoją ofiarę prawie na śmierć. Z pomocą psychicznie chorych to łatwe. Jedyna droga to wspierać ofiarę w niezgodzie na takie traktowanie, dodawać jej sił i odwagi. Inaczej może popełnić samobójstwo, szczególnie jeśli to jest na rękę schizofrenikowi.
Jedyna metoda wyjścia z syndromu sztokholmskiego to walka z prześladowcą, wyśmianie go i wsadzenie do więzienia za takie potraktowanie. Absolutnie nie należy przyjmować jakiś połowicznych rozwiązań, czy iść na ustępstwa, gdy prześladowca zaczyna się przymilać, aby zatrzymać ofiarę przy sobie. Potrzebna jest konfrontacja i i odważne mówienie o tym, co się stało.
Inaczej człowiek nie wyjdzie z problemów psychicznych.
Nie można się bać.
Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.