Pomogłam się zatrudnić u mnie pracy komuś, kto nie okazał się być moim przyjacielem. Kobieta powołała się na naszą wspólną znajomą i poprosiła o pomoc w znalezieniu pracy. Miała jakieś doświadczenie, więc pomyślałam, że jej pomogę, chociaż w ogóle jej nie znałam. Po wysłaniu emaila do mojej kierowniczki coś jednak mnie ruszyło i ogarnęły mnie złe przeczucia.
Nie jestem zabobonna, mój niepokój miał inne źródła. Dzięki zainteresowaniom Piotra przeczytałam dosyć podręczników psychologicznych, żeby móc określić się jako profiler-amator. Zerknęłam jeszcze raz na email tej osoby i zauważyłam frazy, które świadczyły, że mam do czynienia z osobą infantylną i narcystyczną. A że miałam już problemy z prześladującymi mnie schizofrenikami doszłam do wniosku, że ktoś z takim profilem psychologicznym może zacząć pomagać moim prześladowcom. Może wydawać się to całkowicie niemożliwe, ale narcyz, któremu się pomogło, nie odczuwa wdzięczności, tylko niechęć wobec kogoś, kto pomógł, więc jest podatny na wiarę we wszystko, co najgorsze, jeśli to tylko dotyczy kogoś, kogo nie polubił. Podzieliłam się tym niepokojem z moim Dzielnicowym, bo lubię o wszystkim, co dotyczy prześladujących mnie schizofreników opowiadać Policji.
Taką charakterystykę narcyza znał też Piotr, ostrzegał mnie przed takimi osobami, ale nie wiedział nic o tym, jak działają schizofrenicy i dlatego padł ich ofiarą. Dla ludzi, którzy myślą, że są w stanie rozpoznać w pobieżnym kontakcie osobę chorą psychicznie mam słowa ostrzeżenia – nie uda wam się to nigdy. Trzeba trafił w cel i uruchomić reakcję, dzięki której ujawnią się z psychozą. Inaczej można dać się łatwo nabrać jak Piotr, który wierzył, że Renata jest moją przyjaciółką, a Rafał mężem. (Przy okazji, nadal czekam na moje zaświadczenie o stanie cywilnym, gdy tylko dostanę, pojawi się na blogu.)
Niestety wszystko potoczyło się zgodnie z moimi przeczuciami. Renata została przez moją koleżankę przytulona do piersi i uznana za dawną miłość Piotra, a ja za schizofreniczkę, która to sobie uroiła, i którą trzeba zniszczyć psychicznie, żeby zaczęła się leczyć.
Ale nie było to jeszcze najgorsze. Schizofrenik Ryszard i cały jego orszak zostali przez moją koleżankę określeni jako bliscy mi ludzie, którzy mi „pomagają”. Próbowałam poprosić ochronę budynku o wyrzucenie wariata z terenu, ale moja koleżanka zabroniła go wyrzucić, poświadczając, że Ryszard jest moim wujkiem, który się mną opiekuje. Ja tego schizofrenika nie wzywałam, wszyscy zostali okłamani, że jest kimś, kto mi „pomaga”. I że już kiedyś pomógł. Oczywiście koleżanka przyjęła całkowicie punkt widzenia chorej psychicznie Renaty, dla której właśnie pozytywnym rozwojem akcji był syndrom sztokholmski i narzucony mi brak zainteresowania Piotrem. Bo tak zostałam poraniona psychicznie i zniszczona w czasie studiów przez jej gang.
Nie wiem, kto wezwał Ryszarda, ale na pewno nie ja. Podejrzewam, że strona kościelna zrobiła to po wysłuchaniu jakiś plotek. Stawiam jednak na Renatę, która według opowieści schizofrenika dorabia jako kurwa Nycza. Oczywiście w każdej chwili jestem gotowa poprawić odpowiednie części tekstu, jeśli dostanę więcej informacji, bo mam świadomość, że w opieram się również na urojeniach schizofreników, ale dobrze wiem, że takie osoby jak różni hierarchowie w to zamieszani nie maja problemów z osądzaniem mnie i kierowaniem się poglądami na mnie ludzi chorych psychicznie. Jeśli oni uważają Ryszarda za w pełni wiarygodnego i nie wierzą w istnienie schizofrenii, to ja też tak będę postępować.
Z powodu działań tych różnych ludzi, znowu straciłam życie jakie powinien mieć ktoś taki jak ja. Uciekła mi ostatnia możliwość założenie rodziny. I pogrążyłam się w walce o wyjście z syndromu sztokholmskiego. Jest to mordęga i zajmuje to lata. I dlatego nigdy nie wybaczę osobie, której pomogłam się zatrudnić u siebie w pracy. Ani ludziom, którzy jej uwierzyli i ją wspierali.
Wiem, że moja przyjaciółka pisarka została przez schizofreniczkę Renatę też brutalnie zaatakowana z wywołaniem syndromu sztokholmskiego, tylko dlatego że Piotr wrócił do pomysłu sfinansowania wydawnictwa, które miałyśmy prowadzić. Zawiść schizofrenika to straszna siła, a ta picza ze wszystkich sił próbowała (jak myślę, nadal chce) przechwycić również i te pieniądze, bo ze wszystkich sił chce uchodzić za kogoś z wyższych sfer. A bez kasy nie potrafi tego zrobić. Nie dochodzi do niej, że o klasie decyduje, jaki się ma mózg i maniery.
Nic nie poradzę na to, że schizofreniczka Renata jest nikim. Zawsze będzie nikim i nawet jeśli Krystyna próbuje z niej zrobić królową fandomu, to jej się nie uda.