Przeprosiny

Reasumujmy – od wczesnych lat podstawówki jestem prześladowana przez schizofreników, czyli przez kogoś, kto udaje „moją najlepszą przyjaciółkę”, jej brata ciotecznego (mniejsza o to, czy jest schizofrenikiem, w najlepszym przypadku chodzi na pasku dwóch schizofreników, więc wszystko co robi pozwala uważać go za chorego, bo realizuje ich pomysły), co do którego ludzie mają urojenia, że jest moim „mężem”, oraz tak zwanego „chrzestnego”, który w życiu mnie nie widział do momentu, kiedy skończyłam dziewięć lat, za to ma bogate urojone życie.

Cały ten gang z przystawkami prześladuje mnie od dziewiątego roku życia, opowiadając wszędzie bzdury i próbując zrealizować swoje schizofreniczne plany wobec mojej osoby. Za to mnie wszędzie przedstawiają jako osobę chorą, którą niby się „opiekują”.

Dałam już sobie z nimi radę w mojej pracy, gdy moja nowa koleżanka zaprzyjaźniła się z moimi prześladowcami, a gdy próbowałam jej wytłumaczyć, kim są, zostałam oskarżona o chorobę psychiczną (a w ten sposób można komuś ostro zdestabilizować psychikę), zaszczuta z użyciem innych osób oraz pomówiona.

Gdy próbowałam się ratować i mówić ludziom, że powinno się wyrzucić tych schizofreników z budynku, znowu się „zaopiekowała” sprawą. Rozpowiedziała, że mój były facet to jest właśnie ten schizofrenik, którego trzeba wyrzucić, doprowadziła do jego wyrzucenia. A potem wszystkim rozpowiedziała, że jeden ze schizofreników, to mój „mąż”, inny „chrzestny” i „wujek”, a schizofreniczka to „moja najlepsza przyjaciółką”. Bez jakiejkolwiek weryfikacji ze mną, chociaż ją wcześniej o to prosiłam i ostrzegałam, że mam problemy z wariatami od dziecka.

Nie, oczywiście stwierdziła, że sama będzie decydować, kto jest kim dla mnie. Jest to tak dziwne zachowanie, że brak mi słów.

Po czym zaczęła żądać ode mnie przeprosin. Skończy się to w sądzie, oczywiście, bo „ukradła mi w ten sposób życie”. A mówiąc dokładniej, pozwoliła, żeby mnie schizofrenicy zniszczyli mnie do końca, bo zawsze probują zmusić mnie do przyznania, że ich urojenia są prawdą. Zastraszeniam i traumą wywołali syndrom sztokholmski, gdy już mnie jeden z byłych, zaczął wyciągać z poprzedniego syndromu (bo zrobili mi to samo na Anglistyce) i zaczęłam odzyskiwać pamięć. Straciłam możliwość ułożenia sobie życia, twórczej pracy, straciłam też szczęście. Już nigdy po takiej traumie nie będę w pełni szczęśliwa i nie będę potrafiła ufać ludziom.

Żadnych przeprosin ode mnie oczywiście nie dostanie, jeśli chce się wybielać dalej i mnie zastraszać, to niech mnie pozwie. Ja ją pozwę na pewno, ale kilka osób prosiło, żeby na nie poczekać, bo też mają do niej sprawę i chcą to zrobić sądownie. Widzieć się z nimi będę najprawdopodobniej w lipcu na Polconie.

Mam nadzieję, że do tego czasu będzie cisza i spokój. Bo wszystko jest jej winą, nie moją.

Mam nadzieję, że jest to też ostrzeżenia dla innych, żeby nie wierzyli wariatom i nie robili kariery w taki sposób. Bo jak ktoś mi bliski skomentował to co się stało, wspięła się po moim trupie.