Spotykałam się na początku studiów z chłopakiem, którego ojciec jest profesorem psychiatrą. Niedoszły teść zachęcał mnie, żebym zaczęła studiować równolegle psychologię, bo uważał, że się lenię na Anglistyce.
No owszem, nie przemęczałam się wtedy, a zawsze lubiłam ciekawe lektury. Profesor pożyczył mi więc podręcznik do psychologii klinicznej, a potem zrobił mi z niego nieformalny egzamin. Od tamtej pory czasem, gdy go mniej lub bardziej przypadkiem spotkam, kłócę się z nim z pozycji psychologa (amatora), bo znam pewną sprawę lepiej niż on i jestem cięta na nieudouczonych psychiatrów mordujących pacjentów razem ze schizofrenikami.
Inne pozycje psychologiczne wcześniej pożyczał mi Piotr.