Archiwum miesiąca: marzec 2025

Psychopata

Przyparty do muru, gdy udowodniono mu, kim jestem, Kaź przyznał się, że od początku dobrze wie, kim jestem i kim jest moja rodzina. Zaczął namawiać mnie do kłamania na mój temat i wzięcia wszystkiego na siebie, żeby jednak wyszło, że Renata nie kłamie, ani nie jest chora psychicznie, tylko jest moją przyjaciółką. Miałam zwalić wszytko na mityczną i nieistniejącą „kurwę z Gdańska”, której istnienie zaczął mi wmawiać. No i oczywiście miałam nie zaprzeczać, tylko podtrzymywać fikcję, że jestem katoliczką, co samo w sobie jest taką obrazą, że w życiu nigdy mu nie daruję. Niestety, Renata jest chora psychicznie i nigdy nie była moją przyjaciółką, nie zamierzam na temat kłamać. I jak wszyscy wiedzą, nie jestem przekupna, nigdy w swoich wyborach życiowych nie kierowałam się zachętami materialnymi. Nikt mnie wtedy nie obraził jak ten człowiek Kościoła oferując łapówkę i twierdząc, że dobrze na tym wyjdę.

Renata jest niezaprzeczalnie chora psychicznie i to mnie atakuje jako kurwę z Gdańska, ale Kaź uwielbia takie osoby. Sam mi powiedział, że gdyby ją leczył, to by z nim nie była, tylko wyszła za Rafała, który ją wielbi. Dodatkowo schizofrenicy są Kościołowi oraz samemu Kaziowi potrzebni właśnie do wypełniania takich specjalnych zadań. Bez wątpliwości celowo wpływał i wpływa na kształt ich urojeń i szczuje na mnie oraz innych niewygodnych dla religiantów ludzi.

Jest to człowiek, który zaserwował mi pranie mózgu i jest moim osobistym czarnym charakterem tak samo groźnym jak każdy przeciwnik Bonda. Wmawianie mi, że jestem katoliczką i zastraszanie mnie, żebym nie mówiła prawdy na temat mojej religii jest czymś, co już przeważyło szalę.

Jest to osoba, z którą znajomość powoduje, że ludzi utrzymujących z nim kontakty skreślam z listy znajomych. W moim świecie jest to persona non grata. Zbyt dużo mi zniszczył w ramach robienia przyjemności swojej schizofreniczce, wiedząc, że inaczej jego psychicznie chora kochanka od niego odejdzie, a tego nie chce, bo ją „kocha”. Hmm. Utrzymywanie w zależności osoby chorej psychicznie i wykorzystywanie jej od dziecka nie jest miłością. Ale to standard dla Kościoła, który zawsze wszystko nazywa na opak.

Policja dobrze wie o tym jego układzie z psychicznie chorą Renatą od lat, ale ludzie – czyli tak zwany Generał Publiczny – też muszą poznać prawdę. No co ja mogę powiedzieć, nie jestem katoliczką, a ten psychopata oraz schizofrenicy zbyt skrzywdzili mnie oraz moich bliskich, żebym cokolwiek pozostawiła przypadkowi i pozwalała, żeby inni kłamali na mój temat.

W życiu nie zezwolę, żeby ktoś mógł powiedzieć, że się z nim lub Renatą przyjaźnię. To wróg.

Imbecyle i oszuści

Tytułowi imbecyle i oszuści streszczają najlepiej to, co mam do powiedzenia o tak zwanych ludziach Kościoła. W innym wpisie zawarłam swoją opinię o Chrystusie i jej nie zmienię, był twórcą religii opartej na majaczeniach schizofrenika i słusznie został ukrzyżowany, bo ludzie mieli już go dosyć. Zaszczuł nie tylko kupców, których wygonił z terenu świątyni, podobnych akcji miał mnóstwo, tak samo jak prób udokumentowania swojej „świętości” i tworzenia pseudo dowodów tego, że jest „Bogiem”. Poznałam schizofreników na tyle, że potrafię rozpoznać podobny schemat postępowania i myślenia.

Nie poddam się terrorowi i zastraszaniu prawem o obrazie uczuć religijnych, bo mnie i moją religię obrażono o wiele więcej, a dla pogan Chrystus nie jest Bogiem i nigdy nie będzie. Mam prawo mówić o swoich przekonaniach religijnych, bo chroni mnie prawo o wolności wypowiedzi, tym bardziej że to mnie jako pogankę brutalnie zaatakowano na terenie moich Uczelni, i wtedy kiedy byłam studentką i wtedy kiedy byłam już lektorką. Oczywiście nie atakował mnie nikt z pracy czy studiów, tylko przybłęda z Kościoła razem ze swoimi schizofrenikami, mianując się sędzią i katem w jednej osobie. Muszę zrezygnować z tolerancji, która ma polegać, że potulnie przestaję się bronić i godzę się na zaszczucie mnie oraz moich przyjaciół.

Boskość Chrystusa jest trudna do obronienia, praktycznie wszyscy psychiatrzy widzą w tej postaci to samo co ja. Piszę „praktycznie”, bo jacyś pojedynczy maniacy religijni mogli się prześlizgnąć przez system i psują reputację zdrowym psychicznie lekarzom. W ginekologii moim zdaniem kimś takim jest Chazan. W celu obronienia swojej pozycji kler sięga do technik terroru oraz psychomanipulacji. Dlatego też zastraszają wiernych i każą chrzcić niemowlęta, które nie mogą się przed tym obronić. Trzymają rękę na pulsie i „zaprzyjaźniają się” z rodzinami, w których przypadkiem są jakieś nieochrzczone dzieci, zmuszając ateistów do przyniesienia ich do chrztu. Ciekawe jest, że nieochrzczenie nie zamyka drogi „do raju” według współczesnej teologii, za to skazuje się na „potępienie” tych ludzi, którzy po chrzcie odwrócili się od Kościoła. Jedyna obrona przed zastraszaniem jest nie zanosić im dzieci. Mój znajomy metal ma spokój, bo mówi maniakom religijnym obecnym w fandomie, że jest nieochrzczony i od niego uciekają. Mnie jako apostatce zapowiedzieli, że będą mnie dalej nękać i ścigać, aż „udowodnią”, że majaczenia mojej schizofrenicznej koleżanki z podstawówki są „prawdą”.

Terror nie kończy się na chrzcie. Dzieci muszą być wysłane na lekcje religii, prowodzone przez ludzi pozbawionych jakichkolwiek talentów pedagogicznych, bo też nie o pedagogikę tutaj chodzi tylko o tępą, przemocową indoktrynację oraz zastraszenie. Czego się uczyłam na katechezie jako dziecko? Przede wszystkim tego, że chrześcijanin ma przede wszystkim myśleć o zbawieniu, które może być osiągnięte tylko przez bezgraniczne i bezkrytyczne posłuszeństwo wobec Kościoła i podstawowym obowiązkiem wiernego jest dawanie klerowi kasy. Oczywiście jak największej kasy, pewność zaś zbawienia można mieć tylko jeśli człowiek zaniedba swoje zdrowie – bo chrześcijanin nie powinien żyć długo i nie powinien dbać o przedłużenie swojego życia – zejdzie ze świata młodo i zastawi cały swój majątek Kościołowi. Poglądy mojej katechetki na sprawy seksu oraz pedofilii opisałam już gdzie indziej.

Każdy zdrowy psychicznie człowiek woli zadbać o potrzeby swoje i swoich bliskich, a nie dawać kasę darmozjadom, których i tak utrzymuje Państwo Polskie i to na całkiem wysokim poziomie. Ale oczywiście jest im mało, bo gdzie indziej taki jamochłon bez matury, który po osiągnięciu pełnoletności poszedł do zakonu, może liczyć na taką karierę? Nigdzie. Więc Kościół jak silny magnes zbiera pozbawionych wyższych uczuć imbecyli, schizofreników oraz ludzi, którym nigdy nie chciało się uczciwie pracować. Są badania naukowe dokładnie opisujące jaki rodzaj ludzi wybiera jaką ścieżkę kariery, ale przedstawiciele kleru, których spotkałam w swoim życiu, biją rekordy głupoty wśród ludzi, którzy i tak mają psychologiczny profil niezbyt, delikatnie mówiąc, lotnych. Z reguły mają jednak świadomość tego, że są głupi i niedouczeni, bo dwuletnie seminarium to żadna nauka tylko przysposobienie do zawodu i grzecznie milczą, gdy człowiek nauki im zwraca uwagę. Nie w moim przypadku. Rozochoceni milczeniem Policji, która nie karze wariatów, postanowili zaszczuć mnie na śmierć, albo do mojego przyznania, że jestem kurwą z Gdańska i że schizofrenik Ryszard jest moim krewnym.

Nie rozumiem, jak tacy ludzie mogą uchodzić za autorytety moralne w naszym państwie. Cała ich władza nad wiernymi pochodzi z pełzającego syndromu sztokholmskiego wytwarzanego u dzieci w wyniku „wychowania” czy też „formowania” na katolika. Z jego powodu ludzie boją się powiedzieć duchowieństwu i zakonnicom, co myślą. Boją się nawet myśleć samodzielnie. Ateiści są zmuszani do ślubów kościelnych. Boją się rozmowy z proboszczem, która jest nieodłącznym elementem apostazji.

Na całe szczęście napisałam w swojej apostazji takie rzeczy, że mój proboszcz po przejrzeniu jej tylko westchnął, podpisał i powiedział, że pomoże wrócić. (Oczywiście i absolutnie nie będzie musiał mi w tym pomagać, zawsze będę szczęśliwa jak prosię w deszcz, że się od Kościoła odcięłam tak zdecydowanie.) Dobrze proboszcz zrobił, co skończyłoby się ostrzejszą awanturą. Zresztą wiedział z mojego wcześniejszego emaila, że świry próbowały mnie zmusić do „pójścia do zakonu”, co miało być niby piękną dla mnie karierą, która miałaby przywrócić mi – jako znanej im „kurwie” – szacunek społeczny, tak samo jak ewentualne wyjście za mąż za schizofrenika z magazynu Biedronki, imbecyla który skończył podstawówkę tylko dzięki prywatnym lekcjom i szczyci się tym „wykształceniem” – bo podobno ja nawet tego nie mam.

Nie wiem, co ci ludzie mają w głowie. Chyba tylko siano. Podejrzewam, że Strach na Wróble z Czarownika z Oz miał więcej rozumu niż warszawscy kościelni oficjele.

Chcieli wojny, to ją mają. Muszą przyjąć do wiadomości, że jeśli chodzi o Kościół, to jestem Lodbrok, a nie potomkini Haralda, który spokojnie patrzył, gdy jego córkę chrzcili w Kościele Rzymsko-Katolickim, chociaż wcale nie był ani miły, ani grzeczny, jeśli chodzi o kler. Podobno darł ryja jak ja i wychowywał swoich potomków na myślących samodzielnie ludzi.

Pieniądze

Jedną z zagadek niepokojących Kazia i jego schizofreniczną kochankę jest, skąd mam pieniądze. Oczywiście nie przyjmuje do wiadomości, że całe życie uczciwie pracuję i że pomimo piekła, jakie mi stworzył ze swoim gangiem, skończyłam studia, większość czasu jednocześnie pracując. W ich świecie jestem kurwą bez wykształcenia, która zarabia w ten sposób, że chodzi po barach, wynajduje sobie klientów i podobno tylko dzięki temu „kurwieniu się” zdołałam się utrzymać przy życiu, zamiast się leczyć i przyznać, że schizofreniczka z mojej podstawówki jest Boginią, która ratuje mi życie.

No, dobre żarty.

Jedyną osobą, która się kurwi jest moja była koleżanka z podstawówki. Jej klientem jest Kaź i tylko dzięki niemu jest w stanie się utrzymać, bo regularnie z powodu swojej choroby psychicznej traci pracę jako sklepowa. Mówiła mi też, że obsługiwała innych księży i że „jej się opłaciło”. I że ja też mogę.

jakoś nie byłam chętna, chociaż rzeczywiście składano mi podobne propozycje, a jej Kaź był brutalnie obleśny w swoich bezpośrednich i jednoznacznych propozycjach. Wtedy ich nie przyjęłam i teraz też ich nie przyjmę, bo pomimo starań tego gangu nie straciłam pracy i raczej już nie stracę. Więc naprawdę nie muszę zatrudniać się jako kościelna kurwa. To zajęcie mojej byłej koleżanki z podstawówki, a nie moje. Pracowałam całe życie, żeby być osobą, którą jestem i nie dam sobie tego łatwo odebrać.

I tylko gratuluję pewnemu pisarzowi głupoty i prowadzania się z tym gangiem w momencie, kiedy mu powiedziałam wprost, że nie chcę z nim rozmawiać, jeśli utrzymuje takie znajomości. I że nie jest już moim przyjacielem. Niech dalej się zachwyca kościelną kurwą razem z Kaziem.

Skończyło się już delikatne traktowanie tych ludzi, bo z powodu choroby psychicznej nie odpowiadają za siebie. Zbyt wiele osób zaszczuli, zbyt wiele mi zniszczyli w moim własnym życiu. Nikt więcej nie będzie starał się ich ratować, nikt nie będzie grzecznie prosić, żeby się łaskawie leczyli. Zawodowy profiler też nie dał im rady. Niech zdychają.

Umywam ręce.

Służąca

Ambicją schizofreniczki z mojej podstawówki jest zmuszenie mnie do przyjęcia pozycji służącej w jej domu. Znaczy się, poprawka, w moim domu, bo wymyśliła sobie, że mam po remoncie i wymianie mebli oddać jej moje mieszkanie i już zawsze pamiętać, że żyję z jej łaski. Podobno jej ojciec dał pieniądze moim rodzicom na kupno mieszkania. No już widzę, jak ten biedny, żyjący z renty po zmarłej żonie, schizofrenik komukolwiek mógł dać pieniądze na wykup mieszkania.

Razem z dwójką innych schizofreników wymyśliła sobie moją całkowicie fałszywą biografię, obdarzając mnie swoją tępotą oraz chorobą umysłową. A zatem mam być sklepową po zawodówce, która przez swoją schizofrenię straciła pracę i chce się zatrudnić jako sprzączka. Zabawne jest, że jak każda inna schizofreniczka przeżywa swoje urojenia w taki sposób, że wypowiada je na głos w pierwszej osobie, więc można pomyśleć, że to ona potrzebuje pomocy. Ale nie jest to prawdą, ma bogatego, uprzywilejowanego kochanka, Kazia, który choć głupi w pocie czoła zawsze potrafił ją wybronić w podbramkowych sytuacjach, pogrążając ofiary jej obsesji i psychozy, wierząc szczerze, że każde jej słowa jest prawdą.

A w co wierzy Kaź? Że jestem kurwą z gdańskiej wsi, która zawsze miała problemy poznawcze i nic nie potrafi, za to jego kochanka, Renata, potrafi wszystko tylko ją niszczę, bo jej zazdroszczę. I więc to ona miała być małą, utalentowaną – byłam najlepsza z naszej szkoły na zawodach międzyszkolnych – pływaczką, a nie ja. Ciekawe, że jej rodziny za diabła nie byłoby stać na pływalnię. Dzięki tym treningom potrafię nauczyć pływać chyba każdego i nauczyłam swoją siostrzenicę pływać w czasie Nordconu. Za to Renata dobrze wiedząc, że nie potrafi pływać, odmówiła wejścia do płytkiego basenu.

Ale nie tylko pływania mi ta sklepowa po zawodówce zazdrości. Wedle jej opowieści to ona miała uczyć się w Rejtanie, a ja tam przychodziłam ją nękać. Oczywiście jest odwrotnie. Podobnie było w czasie moich studiów. Idiotka razem ze swoim gangiem oraz kochankiem próbowała usunąć mnie z Anglistyki, twierdząc, że ja tam nie studiuję. Utrudniali mi wejście na wykłady i musiałam wiele z nich opuścić. Okłamali jedną z moich wykładowczyń, że ściągnęłam odpowiedzi na część pytań w czasie egzaminu. Oczywiście schizofreniczki na było w czasie egzaminu w sali, ale „wie”, które ściągnęłam, bo podobno miałam jej „powiedzieć”. I za to miano mnie wyrzucić ze studiów. A ona miała niby studia skończyć. Oczywiście nie zgadza się to z jej wersją, że mam za sobą tylko zawodówkę, ale nie oczekujmy od schizofrenicznego mózgu logiki. Chyba nie muszę dodawać, że studia skończyłam i zawsze będę uważać, że moja czwórka na dyplomie przy traumie, jaką mi zaserwowano przy jednoczesnym ignorowaniu zagrożenia dla mojej psychiki przez władze Uczelni i odmowie wyganiania tej schizofrenicznej zgrai, znaczy o wiele więcej niż piątkowy dyplom z wyróżnieniem.

Podobnie nie zadowala mnie w jaki sposób rozwiązano sprawę arkusza egzaminacyjnego, który Renata ukradła z sali egzaminacyjnej po zakończeniu egzaminu. Panie przeprowadzające egzamin zignorowały moje ostrzeżenie, że Renata i jej gang, czyli ludzie nieupoważnieni, weszli na salę i grzebią w egzaminach. Renata po zamazaniu mojego nazwiska wpisała swoje i pokazywała na „dowód”, że tam studiowała. Oczywiście umożliwiający jej wszystko kochanek zignorował fakt, że egzamin i podpis Renaty napisane zostały całkowicie innym charakterem pisma. Dlatego też sądzę, że Kaź doskonale zdawał sobie, kto jest kim, kto jest zdrowy, a kto jest chory i z radością mnie zaszczuwał za bycie metalówą i ateistką. Dodam, że Renata i Kaź podobnie ukradli i potraktowali moje zaświadczenie o odbyciu praktyk nauczycielskich.

Jak rozumiem, Kaź bardzo dobrze bawił się całe moje życie ścigając mnie i niszcząc razem z tą bandą trojga schizofrenicznych imbecyli na R. Obecnie robi z Renaty poszkodowaną „pisarkę” oraz „tłumaczkę”, której niby zniszczyłam karierę – uważając najpewniej, jak to zwykle robią księża (czyli zawodowi oszuści), że prawda nie ma żadnego znaczenia, bo liczy się tylko to, co w”wiedzą” i „wierzą” ludzie. A „wiedzą” to, co im ksiądz powie.

No to sprawdzę, czy w tej sytuacji nie będzie bardziej się liczyło, co na blogu pisze jego ofiara (tłumaczka, pisarka, autorka recenzji oraz – oczywiście – bloga). Słowo pisane, szczególnie w Internecie, znaczy więcej niż ustne pomówienia schizofrenicznego gangu. A pisarze mszczą się pisząc. Warto, żeby każdy taki warchoł dobrze to sobie zapamiętał.

Renata nigdy nie była moją przyjaciółką, Ryszard nigdy nie był moim krewnym, a Rafał ukochanym. Chociaż Kaź w swojej bezczelności uważa, że z białego może zrobić czarne i odwrotnie. I że nikt się nigdy nie zorientuje, bo mnie zaszczuł tak, że nie będę miała sił się bronić.

Najzabawniejsze, że odgrażał się, że „będę żałować”, „że nie chce być w mojej skórze”, bo pójdzie do wszystkich ludzi, których nazywałam swoją rodziną i przyjaciółmi, i udowodni, że ich nie znam. Bo oni jego zdaniem Renacie pomogą. Jeżeli liczy, że mnie to zastraszyło, to się myli. Owszem, doprowadził do rozstroju nerwowego, brutalnie wmawiając ze swoim gangiem, że jestem – między innymi – kurwą z Gdańska i że jestem sklepową po zawodówce, a nie anglistką, ale mam nadzieję, że już w życiu nie będzie miał szansy się do mnie zbliżyć.

Niech tylko zaczepi moją rodzoną siostrę lub siostrzenicę. Groził mi, że go popamiętam.

No to zobaczymy, co się będzie wtedy działo.

I tyle.

Goliat

Od dzieciństwa mam problemy z prześladującymi mnie wariatami. Jest ich trójka – wariat z Gdańska, który wbrew temu, co twierdzi, nie jest moim wujkiem i nic o mnie nie wie, oraz parka idiotów z mojej podstawówki, czyli pani Renata, która w życiu nie była moją przyjaciółką oraz jej kolega, Rafał, który nigdy nie był moim narzeczonym, ani kimkolwiek w tym stylu.

Cała trójka jest wyjątkowo durna, dlatego nie udało się do tej pory namówić ich na leczenie psychiatryczne, co jest ewenementem. Częściowo winę za to ponosi Kościół, dzięki któremu mają zasoby finansowe i nie muszą się o nic martwić, kiedy z powodu choroby psychicznej tracą kolejną pracę. Co gorsza, wariat z Gdańska stworzył sobie fundację, w której jest zatrudniony, a która walczy między innymi z heavy metalem, bo jak głosi jego schizofrenia (czyli dla Kościoła, jego prywatne „objawienie”) ta muzyka zniszczy świat, sprowadzi nasz koniec w ramach pomieszania Apokalipsy z Ragnarokiem.

Wariat z Gdańska zatrudnia różnych ludzi Kościoła we wspomnianej już fundacji, między innymi, jak usłyszałam, pana Kazia, który tak się przejął bzdurami opowiadanymi na mój temat przez wariatów, że postanowił osobiście mnie tępić i zaangażował się tak, jak nikt inny, kogo spotkałam. Nie dało mu się wytłumaczyć, że nie jestem „kurwą z Gdańska” i że pan wariat z Gdańska nie jest moim krewnym, który ma prawo o mnie decydować. Tak samo do tej pory chyba uważa, że moja siostrzenica ma na imię Michalina i jest owocem mojego związku z metalem z lat dziewięćdziesiątych.

Walczę z tym Goliatem od dziecka i się nie poddam, pomimo prześladowania nie zacznę mówić, że białe jest czarne, a czarne jest białe, nieważne jak bardzo te osoby się upierają, że mnie znają i że mają prawo mnie zastraszać, żeby zrobić wariatom przyjemność.

Problemem współczesnej Polski jest tępota ludzi Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Niestety najgłupsi ludzie wybierają tego typu karierę, ludzie którzy wżyciu nie odnaleźliby się na wolnym rynku pracy, między innymi z powodu swojego debilizmu, tępoty oraz zabobonu, Sama słyszałam od pana Kazia w ramach naszej debaty, w czasie której mi wmawiał, że nie mam żadnego wykształcenia, że choroby psychiczne nie istnieją, są za to opętania i że powinnam poddać się egzorcyzmom, jeśli uważam, że jestem magistrem neofilologii. Nie wolno mi też zaprzeczać temu, że schizofreniczka jest „żywą świętą” – bo on „zbadał sprawę” i ona się mną „opiekuje”. Dziękuję za taką opiekę, w ramach której ta psychicznie chora osoba, próbuje zrealizować swój schizofreniczny sen o zrobieniu ze mnie swojej służki oraz niewolnicy, oraz o przejęciu mojego majątku. W rozkręconej psychozie zarządała, żebym oddała jej klucze do mojego mieszkania, twierdząc, że należy do niej. Jest tak chora, że nie tylko upiera się, że plagiatuję jej teksty, czy „ukradłam” tłumaczenie – a nie napisała nigdy ani jednego akapitu, no może poza listem do Dyrektora Opus Dei – ale pojawiła się też niegdyś w mojej pracy, pobierając klucze do sali wykładowej i upierając się, że ona tam pracuje a nie ja, powtarzając w ten sposób swoje akcje z czasów moich studiów, kiedy też tak „studiowała”, upierając się, że biskup ją wpisał na listę studentów. Oczywiście pan Kaź wierzy tej sklepowej z wykształceniem zawodowym najbardziej na całym świecie i nikt go nie przekona – cytując pewnego polityka – że białe jest białe, a czarne to czarne.

Niestety ten debil (diagnozuję go na tej podstawie, że tylko imbecyl nie jest w stanie zmienić zdania, gdy konfrontuje się go z dowodami, taka cecha felernego mózgu) upiera się od zawsze, że wie wszystko najlepiej i że zmusi mnie do wyjścia za mąż za wariata z mojej podstawówki. W ramach realizowania swojej ambicji dokopania komuś z komunistycznego domu przenosi góry i angażuje kogo się da. Z całą pewnością odpowiada za wszystkie moje nieszczęścia oraz rozstrój nerwowy, bo wariatów usprawiedliwia ich choroba, jego dla odmiany nic, bo oficjalnie zdrowy, a głupota nie jest nigdy wytłumaczeniem. Bez względu na to, co mi zrobił – a i on, i ja wiemy, jak bardzo mi zaszkodził i czym mi groził – nie zmienię zdania na temat Rafała lub Renaty, czy Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Nie dam się też nakłonić do popełnienia samobójstwa. To nigdy nie byli moi przyjaciele, ani ludzie którym należy się szacunek.

Zawsze będę żyć tak jak ja chcę, a nie kler. Żryj moją apostazję, skurwysynu, znajdziesz jej potwierdzenie na tym blogu.