Archiwum miesiąca: kwiecień 2025

Zasady społeczne

Ze studiów kryminologicznych pamiętam listę reguł życia w społeczeństwie. Nie łamiemy tych reguł, bo ludzie się zgadzają co do tego, jak należy się zachowywać. Jeśli łamiemy któraś z tych reguł, popełniamy przestępstwo. Kodeksy prawne są wtórne wobec tych zasad społecznych i nimi się kieruje sąd, jeśli brakuje konkretnych przepisów. Prawnicy często o tym zapominają. Nie będę przytaczać teraz wszystkich zasad, ale na przykład na liście znajduje się wspomniany przeze mnie zakaz używania agresji do osiągnięcia swoich celów. Agresja to poważne wykroczenie i zawierają się w tym również ataki seksualne. Nie dotykamy ludzi bez ich pozwolenia. I naprawdę nie oznacza to braku seksu, jak straszą zdemoralizowani prawicowi przestępcy, którzy nie wyobrażają sobie, jak kogoś zerżnąć, nie łamiąc tych zasad. Zawsze byłam o wszystko pytana, a i tak się skończyło ostrą akcją nad Wisłą. Może też dlatego, że ten pan nie miał problemów z otwartym mówieniem o tym, co chce zrobić. Gbur zawsze w końcu jest odtrącony, sfrustrowany oraz w wielu wypadkach stawiany przed sądem.

Ale tak naprawdę chcę napisać o innej zasadzie społecznej. Mam na myśli regułę, że tak naprawdę nie wiesz nic o mnie, jeśli ci o tym nie powiem, a jeśli ktoś coś powiedział o mnie, to masz obowiązek u mnie tę informację zweryfikować, jeśli zaprzeczam, to masz mi wierzyć, szczególnie jeśli wcześniej ci pomogłam i masz dług wdzięczności.

Moje trzy koleżanki, a może nawet więcej takich osób by się znalazło, okazały się być przestępczyniami, które postanowiły działać na podstawie pomówień i zniszczyły mi życie. Mówiłam tym osobom, że rozmawiają z ludźmi chorymi psychicznie, zachęcałam do weryfikacji, poznania mnie i mojej rodziny lepiej. Zaprzeczałam. Jest mi przykro, że z osób, które były uwodzone przez schizofreników (przez uwodzenie mam na myśli owijanie sobie dookoła palca i uzależnianie od siebie) tylko jedna osoba okazała się być kimś, kto myśli samodzielnie. Do tej pory jest to moja najlepsza przyjaciółka i nie jest przypadkiem, że jest również metalówą.

Osoby, które się dały uwieść Renacie i Rafałowi, postanowiły wbrew zdrowemu rozsądkowi rzucić się na mnie, żeby doprowadzić do tego, że „pogodzę się” ze schizofrenikiem, który nigdy nie był moim mężem, zasługują na wszystko, co najgorsze. Nie ma nic bardziej traumatyzującego, co by mogło spotkać kogoś w pracy. Tym bardziej, że praca to nie jest przyjęcie, z którego można wyjść trzasnąwszy drzwiami, gdy coś się nie spodoba. Ktoś, kto mnie tak potraktował, jest okrutny i głupi.

Jakby co, to ostrzegałam. Trzeba było wierzyć, że lepiej od was wiem, co jest przestępstwem.

Nożownik

Dzisiaj rano około 10.30 został zaatakowany nożem lekarz w Krakowie. Człowieka nie udało się uratować. Więcej można przeczytać tutaj.

Powiedzmy sobie szczerze – nikt zdrowy psychicznie nie rozwiązuje w taki sposób konfliktu. Nożownik przyszedł uzbrojony do przychodni ortopedycznej i zaatakował lekarza w czasie pełnienia obowiązków zawodowych. Napastnik podobno był niezadowolony z leczenia.

Moim zdaniem nie można mieć żadnych wątpliwości, że atakujący to osoba chora psychicznie. Pewnie trafi na obserwację i nic mu nie będzie można zrobić, chyba że uda się go namówić na leczenie, bo z reguły z aresztu bardzo chętnie przenoszą się do psychiatryka. Inaczej nie wszystkich udaje się nakłonić do leczenia.

Mamy w Polsce prawo postawione na głowie. Złożyć wniosek w Sądzie Opiekuńczym, dzięki któremu da się wsadzić osobę chorą do psychiatryka, może złożyć tylko członek rodziny, a nie na przykład prześladowana przez wariata ofiara.(1) Prawo to zawiera fałszywe przekonanie, że zawsze jest jakiś członek rodziny – a rodzina mogła już wymrzeć, w najgorszym przypadku mogli już być wymordowani przez chorego psychicznie, na przykład trutką lub muchomorem. Jeśli chory ma rodzinę, to wcale nie jest łatwiej. Prawo zawiera kolejne fałszywe przekonanie, że członek rodziny, jeśli sam jest zdrowy, a bardzo często chorują całe rodziny, posiada odpowiednią wiedzę i kulturę medyczną, żeby zdać sobie sprawę, że ktoś jest chory psychicznie. Schizofrenicy mają zwyczaj wciągać w swoje urojenia otoczenie, szczególnie jeśli jest to zakochany mąż, jak w przypadku mojej schizofrenicznej koleżanki z podstawówki, który wierzy we wszystko, co mu powiedziała na temat swojego pochodzenia. A ona wraz z bratem śnią sny na jawie o „powrocie na tron Norwegii”. Więc i jej mąż spodziewa się nagłego wzbogacenia i zaszczytów.

Jest bardzo zabawne z kilku powodów. Oczywiście Renata i Rafał nie mają żadnych skandynawskich korzeni, żadnych krewnych w Norwegii. Jak to schizofrenicy przypisują sobie rzeczy, których zazdroszczą innym. Stąd też ich fałszywe przypisywanie sobie autorstwa tekstów różnych autorek. Mój tata był, jeśli dobrze pamietam, gdzieś na czterdziestym miejscu w kolejce do tronu, ja byłam koło setki. Chociaż myślę, że z biegiem czasu przesunęłam się na dalsze pozycje, bo przecież urodziły się kolejne pokolenia i jestem coraz bardziej z boku drzewa genealogicznego. Sprawia to, że wszelkie pretensje do tronu uważam za równie sensowne, co rozważanie ile diabłów mieści się na czubku szpilki.

Moja prababcia ze strony ojca popełniła olbrzymi mezalians, był wielki skandal, który do tej pory pamiętają w Norwegii. Najpierw pradziadek jej zabronił wiązać się z Wieczorkiem, ale wywalczyła swoje, bo z uporem próbowała się zabić, ponieważ musiała być z człowiekiem, którego pokochała. Mój tata też popełnił mezalians, więc żyjemy jak przeciętni ludzie.

Można się zajmować sprawami dynastycznymi jako ciekawostką, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy nagła katastrofa wybija sto albo i więcej egzemplarzy norweskiej arystokracji. Nie ma to żadnego znaczenia dla mojego codziennego życia. Powiem więcej, jest dla mnie problemem, bo stało się powodem, dlaczego mnie ci schizofrenicy ze swoim gangiem zaatakowali. A już zupełnie wkurwiające jest, że do tego gangu dołączyły polskie szlachcianki, wywyższając schizofreniczkę, która już jako dziecko zajmowała się prostytucją. Jest to taka obraza dla Korony Norweskiej, że trzeba będzie temu położyć kres i działać efektywnie.

Moja część rodu to zbuntowana arystokracja, która ponad zaszczyty i pieniądze zawsze wybierała miłość i osobiste szczęście. Mój tata też mnie tak wychowywał, uważałam takie wybory za oczywiste. Więc w pewnym momencie zrobiłam to samo, co mój ojciec i zrezygnowałam z bogatego narzeczonego, bo go nie kochałam. Moja mama była zachwycona.

Muszę też zaznaczyć, że król (lub królowa) każdego kraju, w którym panuje demokracja monarchiczna nie jest jakimś watażką, który jedyne, co robi, to pomiata ludźmi i zbiera hajs, a zdaje się, że schizofreniczne rodzeństwo tak to sobie wyobraża. Król jest związany protokołem i pełni funkcje państwowe. Reprezentuje kraj i kalendarz ma tak wypełniony obowiązkami reprezentacyjnymi i spotkaniami, że ma zajęty każdy dzień i nie ma od tego ucieczki. Każdy inny mieszkaniec Norwegii cieszy się większą wolnością niż ich monarcha. Może najwyżej abdykować, ale nie może zmienić pracy.

Nie mogę mieć pewności, czy sama nie zostanę zaatakowana nożem, gdy okaże się, że sny Rafała o tronie okażą się mrzonką. Już mnie próbował udusić, gdy odmówiłam potwierdzenia jego urojeń. Gwałty też przeżyłam. Zmuszenie do uczestniczenia w rozmowie telefonicznej, w czasie której gbur schizofrenik wali sobie konia, to też gwałt. Gratuluję jego kolegom debilizmu i atrofii wyższych uczuć, jaką okazali, gdy mnie złapali na korytarzu w pracy i zmusili do wysłuchiwania tego debila. Niestety taka przemoc jest taką traumą, że skończyła się amnezją, tym bardziej, że miał dalej do mnie swobodny dostęp. A moje koleżanki dalej mu pomagały. Szczególnie jedna chciała koniecznie nas „godzić”. Dodam, że taka akcja schizofrenika z urobieniem koleżanek to jeden z typowych schematów z podręcznika profilera, mówiłam o tym, ale nie byłam w stanie ich przekonać. Just saying.

Straszne, ż ten schemat powtórzył się w każdej szkole, w każdym miejscu pracy.

Niestety w Polsce osoby chore psychicznie mają w pewnym sensie ograniczone prawa obywatelskie, bo nie można ich postawić w stan oskarżenia w sądzie karnym. Bo osób chorych się nie karze, bo uważa się je za osoby, które nie odpowiadają za swoje czyny. Z drugiej strony prawa ich ofiar do tego, aby były skutecznie bronione też są ograniczone. Moje prawo do życia, tak jak ja chcę, została bardzo mocno ograniczone. Praktycznie cały czas zastanawiam się, co mam zrobić, żeby jednak móc żyć, jak ja chcę, czyli połączyć się, z kimś, kto jest zdrowy i mnie kocha oraz realizować swoje ambicje. Wariaci mi wybrali pracę, zniszczyli związek z czasów studiów, który miał trwać całe życie.

Zostałam zmuszona do porzucenia studiów psychologicznych, straciłam o nich pamięć. Niestety takie wydarzenia jak gwałty, wypadki komunikacyjne czy próby samobójcze wywołują taką traumę, takie gwałtowne wyładowania jonów biegnących przez synapsy, że uszkadzają się otuliny białkowe. Synapsy się rozchodzą. A przynajmniej kiedyś spotkałam się z takim wytłumaczeniem amnezji po traumie. Nie pamiętałam o moim prawdziwym ukochanym, zamiast tego wariaci ze swoim gangiem wszystkim wmówili, że jestem żoną Rafała. Zostałam zastraszona na tyle, że się roztyłam i zrezygnowałam ze sportu. Z powodu pomówień z osoby bardzo uczciwej w oczach wielu osób, szczególnie w fandomie, stałam się byłą prostytutką z marginesu. Z pisarki, tłumaczki i redaktorki schizofrenicy oraz ich sojusznicy zrobili wariatkę oraz plagiatorkę. Jestem po pięćdziesiątce, nie mam męża i nie mam dzieci. Całe moje życie składa się praktycznie z ucieczek przed wariatami oraz wychodzenia z bardzo złego stanu psychicznego po kolejnych ich atakach. A jak się zaczynam czuć lepiej, zawsze znajdzie się jakaś koleżanka, która da się schizofrenikom zrekrutować i zaczyna mi „pomagać”. Szczególnie, jeśli chce mnie w ten sposób zdjąć z rynku matrymonialnego, bo upatrzyła sobie faceta, który się mną interesuje, lub z którym wręcz jestem zaręczona. Doliczyłam się trzech takich pań.

Nie wiem, jak to przeżyłam, bo podręcznikach jak byk stoi, że w przypadku ofiary zaszczuwanej tak uparcie przez schizofrenika, że dochodzi do amnezji, brak pamięci oznacza również brak możliwości skutecznego bronienia się, co oznacza śmierć. Jedyna rada, jaką można takiej osobie dać, to żeby rozgłaszała wszystko od razu, gdy tylko coś się wydarzy, żeby zwrócić uwagę ludzi, którzy mogą zacząć ratować. Bo po godzinie może już nie pamiętać i schizofrenik działa dalej bez przeszkód, a ofiara przestaje rozumieć, co się dzieje. Czasem w takim stanie wychodzi za swojego kata, który ją morduje i dziedziczy wszystko, co ofiara posiadała. Schizofrenik działa uważając, że wszystko i tak powinna do niego „wrócić”. Uwielbiają również swoje ofiary wyrzucać z pracy, nie mówiąc o tym, że zaszczuta ofiara gorzej pracuje. Podejrzewam, że udało mi się przeżyć tylko dzięki wiedzy psychologicznej, bo rozumiałam, co się dzieje. Profesor, który mnie namówił na drugie studia, uratował mi życie w ten sposób.

Na pewno nie zwiążę się ze schizofrenikiem Rafałem. Nienawidzę go. Wiem również, że z bardzo dużym prawdopodobieństwem by mnie zabił, gdyby miał już pewność, że odziedziczy po mnie wszytko. W czasie studiów zajmowałam się właśnie takimi ludźmi i ni innego nie wynika z naszych rozmów i podręczników akademickiem z kryminologii. Tak samo jak jego siostrze chodzi mu tylko o „odzyskanie majątku” (oczywiście nikt mu nigdy nic nie zabrał ani nie ukradł). I tylko do tego dąży i gdy już nie będę mu potrzebna, to mnie zabije.

Bardzo wiele osób jest zabijanych w Polsce przez osoby chore psychicznie. Nie chcę dołączyć do ich grona. Naprawdę należy wprowadzić pewnie zmiany w prawie. Niech biegli sądowni mają również prawo wysyłania wniosku do sądu opiekuńczego, jeśli nikt z rodziny nie jest na tyle mądry lub zdrowy, żeby to zrobić. Zresztą ich nie boli, za to atakują razem z chorymi swoje ofiary oraz namawiają kolejne osoby do przyłączenia do ich gangu.

To jest jedna drobna zmiana, a może uratować wiele osób. A atakowani są najzdolniejsi, bo im schizofrenicy zazdroszczą, a są to osoby, które mogłyby być najbardziej kreatywnymi oraz produktywne, zamiast wegetować i cierpieć po kolejnych traumach.

Zakładając oczywiście, że przeżyją, a nie zostaną od razu zabici, jak ten biedny krakowski lekarz.

⛧⛧⛧

(1) Muszę dodać, że moim zdaniem chory psychicznie, chociaż nie został ubezwłasnowolniony, ma ograniczone prawa obywatelskie, bo nie może zostać oskarżony i stanąć przed sądem karnym. Wolałabym sytuację, kiedy staje przed sądem, a sąd karny nakazuje mu pobyt w szpitalu, diagnostykę i leczenie, jeśli jest podejrzenie, że jego czyn został spowodowany przez chorobę psychiczną. Z drugiej strony ofiary obsesji schizofrenika mają też ograniczone prawo do życia w bezpiecznych warunkach (albo w ogóle do życia, bo są zabijane lub zaszczuwane na śmierć). I niestety – jak w moim przypadku – otoczenie poza najbliższą rodziną nie chce rozumieć, dlaczego się ich prosi, żeby przestali rozmawiać z pewnymi osobami i przestali im „pomagać”. Zamiast posłuchać, zrozumieć, okazać wsparcie i być lojalnym, uparcie starają się mnie godzić z „mężem”, który sobie wszelką naszą wspólną przeszłość uroił. Jest to człowiek, z którego ręki grozi mi śmierć, jest to realne niebezpieczeństwo. Byłam już tak przez niego duszona, że uważam, że uszłam z życiem cudem.

Kolejne kłamstwo

Właśnie sobie uświadomiłam, jak bardzo zostałam oszukana przez matkę Bartosza, kiedy jeszcze byłam w liceum. Widziałam go z jego narcystyczną psychopatką w czasie jednego z konwentów i zostałam przez nich zniszczona psychicznie jako chora psychicznie żona Rafała.

Kilka osób też kłamało na jego temat i tego, co go spotkało. Jest to radosny imbecyl, którego w życiu nic złego nie spotkało. I mam nadzieję go nigdy w życiu nie spotkać w czasie żadnego konwentu.

Jak moje zaświadczenie o stanie cywilnym wieści nadal, że jestem panną i mam nadzieję, że mój pierwszy prawdziwy facet, który mnie rozdziewiczył, to małżeństwo idiotów dopadnie wraz z moimi dobrymi kolegami i ich wyśmieje. Bo na to zasługują. Zrobili wszystko, żebym miała nieszczęśliwe życie. I to w momencie, kiedy żyli moi rodzice i mogli wszystko spokojnie weryfikować. Mam nadzieję, że ich też dopadną pozwy cywilne i moje żądanie odszkodowania.

I w zasadzie tylko tyle mam do powiedzenia. Muszę jeszcze zrobić jedną poprawkę – pentagram noszę z własnej potrzeby, a nie na pamiątkę Bartosza. Bardzo się cieszę, że się ożenił z tą psychopatką, która mnie aktywnie zaszczuwała w liceum. Są siebie warci.

Good riddance. Takie same szmaty jak pani Barbara, pani P. czy Krystyna.

Kłamczucha

Jak już pewnie stali czytelnicy mojego bloga wiedzą, można w jednym z poprzednich wpisów obejrzeć moje zaświadczenie o stanie cywilnym. Jestem panną. Zaświadczenie zostało upublicznione, co pewnie dziwiło osoby, które nie wiedzą o aferze, która ciągnie się przez całe moje życie. Ale ujawnienie tego dokumentu jest już od dawna palącą koniecznością. Zaświadczenie jest sprzed miesiąca. Dokument jest ważny do mniej więcej połowy września bieżącego roku, czyli 2025.

Chodziłam do podstawówki z rodzeństwem schizofreników, przez których mam same problemy. Sami z siebie się mną nie zainteresowali, skierowali ich uwagę na mnie ludzie związani z Kościołem, którzy zaczęli węszyć koło mnie i rozpoznawać „demoralizację oraz „chorobę psychiczną” – o tej chorobie miał świadczyć między innymi fakt, że opowiadam między innymi o wielonarodowości mojej rodziny. Bo człowiek może mieć tylko jedno obywatelstwo zdaniem tych głupów. Sami, działając za moimi plecami, mianowali się moimi „nowymi rodzicami”.

Oczywiście jak to imbecyle nigdy nic nie rozumieli, za to mieli dużo do powiedzenia na mój temat, szczególnie chętnie powtarzali wszelkie urojenia, jakie wypluli z siebie schizofrenicy z mojej podstawówki.

Wśród tych bzdur są urojenia Rafała na temat seksu ze mną. Imbecyli, którzy czują przymus „porządkowania” świata, a szczególnie mojego życia robią od tego momentu wszystko, żebym albo się związała z urojeniowcem, którego uważają się za mojego pierwszego faceta. Podczas gdy z nim nie straciłam dziewictwa. Stało się to dopiero na początku studiów i było to oczywiście z kimś innym niż Rafał. Związania mnie, pobicia i wepchnięcia mi penisa do ust nie liczę jako stracenia dziewictwa, czy seks. To był brutalny gwałt na dziecku, a potem studentce.

Imbecyle związani z Kościołem uważają, że stoją na straż moralności, więc nie mogli pozwolić na „nieład moralny”. Nie ważne było, co ja sądzę – uważali, że mają prawo mnie niszczyć, byle zapewnić „porządek”, czyli albo odganiać ode mnie innych facetów, a a jak nie chcą odejść, to zaszczuć ich aż na śmierć. Są to mechanizmy sekty opisane w podręcznikach i ja się nigdy nie zgodzę na takie traktowanie. Nie jestem własnością ich sekty.

Do urojeń Rafała o seksie z biegiem lat doszły urojenia i wpólnym mieszkaniu oraz wspólnym dziecku. Które radośnie puszczał jako „prawdę” o mnie w każdym środowisku. Nie muszę pisać chyba, jak bardzo skrzywdzili mnie ludzie, którzy w to uwierzyli. Szczególnie pani Barbara, która posunęła się do kłamstwa, według którego była na naszym weselu cywilnym. Rozmawiałam z nią i wiem, że świadomie kłamie na ten temat. Nie ma urojeń, tylko uważa, że ma prawo łżeć, jeśli chce doprowadzić do upatrzonego celu, a jest przekonana, że się nie myli. Tak robią imbecyle. Mam nadzieję, że to oduczy kłamać tego durnego maniacko religijnego kobiecego złamasa.

Ostrzegam przed tą panią – jest jedną z osób z gangu schizofreników, na którego czele stoją Renata i Rafał. Dla osób, które nie wiedzą, co oznacza termin gang schizofrenika – schizofrenicy (zresztą przestępcy też) mają tendencje gromadzić wokół siebie ludzi, którzy ich chronią i tylko im wierzą, pomagając im oraz ich chroniąc. Kryminolog nazwie coś takiego gangiem. W tym przypadku gang realizuje potrzeby schizofreniczne pani, która koniecznie chce sobie przypisać wszystkie moje dobre cechy i osiągnięcia, oraz pana, który koniecznie chce uchodzić za bogacza i mojego faceta.

Oboje żeby zrealizować swoje marzenia muszą mnie zniszczyć i przejąć mój majątek, żeby świat zewnętrzny zaczął się zgadzać z ich urojeniami o ich własnym bogactwie i szlachetnym pochodzeniu. Stąd żądania Renaty, żebym jej oddała rzeczy, które wedle jej urojeń należą do niej, a także przepisała na nią moje teksty. Nie ma wykształcenia, ale chce żebym jej w jakiś magiczny sposób załatwiła również przejęcie mojego stanowiska w pracy, ponieważ „to też potrafi”. Rafał zaś z kolei z pomocą swojego gangu chce doprowadzić do naszego ślubu (kościelnego, bo wedle jego urojeń mamy cywilny) i faktycznego wspólnego zamieszkania oraz przepisania na niego całego mojego majątku.

Mam do was wszystkich prośbę. Przestańcie im pomagać i zamiast tego zacznijcie mnie chronić. Bo to ja jestem tutaj ofiarą, a nie ci paranoidalni schizofrenicy. Mam ich oraz tego waszego gangu już dosyć.

Upiorne intrygi upiornego rodzeństwa

Upiorne schizofreniczne rodzeństwo z mojej podstawówki, czyli Renata i Rafał, ma oczywiście wspólny cel – zniszczyć mi życie. Ale najpierw chcą mnie wydać za Rafała, którego nienawidzę od pierwszej chwili znajomości. A wydać muszą, bo nie mógłby po mnie inaczej dziedziczyć. A jest to jedno z bardziej charakterystycznych zagrań schizofreników, czyli dorwać swoją ofiarę, uwieść ją, hajtnąć się z nią, a potem zamordować lub doprowadzić do samobójstwa, żeby odziedziczyć kasę i mieszkanie. Jestem między innymi kryminologiem, znam te schematy zachowań z podręczników i nawet mogę opowiedzieć, skąd się biorą takie ich zachowania, czyli jakie mają potrzeby schizofreniczne.

Podzielili się strategią działania. Razem zgodnie kłamią, że jestem żoną Rafała, co do tej pory skutecznie odganiało większość mężczyzn. Jeśli się nie dadzą w tej sposób odgonić, to są przez Rafała fałszywie oskarżani o gwałt i zaszczuwani przez resztę gangu, aż do samobójstwa. Renata dla odmiany działa innymi metodami. Z tego co słyszałam, jej agentką jest również pani Barbara, chociaż tutaj podobno przekaźnikiem jest hierarcha, który dostaje informacje od Renaty. Pani Barbara i inne naiwniaczki szczerze wierzą, że Renata ma najlepsze wiadomości. Bardzo się ekscytując swoją rolą, przekazuje fałszywe informacje naiwniaczkom, które są święcie przekonane, że facet który się mną interesuje, stracił dla nich głowę. Są tak naiwne, że rzucają się na mnie z całą agresją, chociaż facet, o którego są tak zazdrosne i którego bronią w żadnym momencie nie dał im odczuć, że się którąś z nich interesuje.

Jedyną wygraną jest tutaj Renata, bo jest to jej celowa intryga. A naiwniaczki już kolejny rok czekają, aż zapowiedziany przez Renatę facet się pojawi i je porwie w ramiona. Jakoś nie przyszło im do głowy, że gdyby był tak bardzo zakochany, to znalazłby sposób, aby się z nimi skontaktować, tym bardziej że podobno wszyscy chcą ich połączyć i im sprzyjają. Chyba że umówiły się z nim inaczej, ale o ile mi wiadomo, tkwią w zachwycie tylko dlatego, że pani Barbara powtórzyła im kłamstwa Renaty. I nadal czekają na księcia z bajki, który o ile wiem, nie zdaje sobie sprawy, że ma być po uszy zakochany w obu naiwniaczkach. Gwarantuję, że wspomnianego pana Renata nie znała i nie zna, więc nie mogła się o nim wiarygodnie wypowiadać. A naiwniaczki były wykorzystane tylko po to, aby panu, który się mną interesuje, sprzedały kłamstwo, że jestem z Rafałem i że to ode mnie usłyszały. I jakoś nie skojarzyły tego, że facet się zaraz zmył, zamiast się z nimi umawiać, więc wcale nie był żadną z nich zainteresowany.

Powiedzmy sobie szczerze, poważna, dorosła kobieta wierzy tylko w deklaracje, które padły z męskich ust, a nie jakieś intryganckie ploty z trzeciej ręki.

Ale nie miałam do czynienia z kimkolwiek dorosłym. Ciekawe, jak to się dzieje, że Renata tak łatwo namierza narcystyczne idiotki, dające się jej tak łatwo zmanipulować.

No chyba, że to była od początku wyrachowana akcja odbijania faceta, a panie narcystycznie uznały, że nie mogę z nimi konkurować i wcale nie potrzebowały dużej zachęty ze strony intrygantki Renaty czy Barbary. Nie wiem, jak to jest być laską, która uważa, że nikt jej się nie oprze i jest zakochana we własnym odbiciu.

Ach i oczywiście ulubiony atak Renaty czyli wmawianie mi, że to ona jest prawdziwą ukochaną kogoś z kim jestem i oświadczanie mi, że jest z nim w ciąży. Oczywiście ani razu żadnej ciąży czy związku nie było, za to ja niepotrzebnie straciłam zaufanie do kilku facetów, którzy dla odmiany byli okłamywani o moim związku lub małżeństwie z Rafałem. Ale tego już Renata nie robi, odkąd znalazła łosia, który się z nią ożenił.

No to chyba skatalogowałam wszystkie jej intrygi i chwyty.

Pływalnia

Jakoś tak się zawsze składa, że wcześniej czy później zawsze ktoś z Kościoła znajdzie sobie jakiegoś schizofrenika, którego zacznie wykorzystywać. I nie daje się wytłumaczyć takiej osobie, że nie należy tak robić. Już tłumaczę dlaczego.

Podstawą wiary w wersji kościelnej jest autentyczna, dziecięca wręcz wiara w cuda. I do takiej ludzie są zachęcani, nie wolno im niczego kwestionować, czy myśleć – nie mówię o myśleniu samodzielnie, w ogóle mają nie myśleć, tylko kierować się odruchami (wiem, bo byłam tak tresowana na religii). Mają wierzyć bez szemrania w to, że jakaś osoba ma objawienia, czyli w moim przypadku mam traktować poważnie bełkot schizofreniczki, że mój ojciec zabierał mnie na pływalnię po to, żebym mogła się tam kurwić. Nie muszę chyba mówić, że to totalna bzdura. Chociaż dla Kościoła, proszę państwa, nie jest to bzdurą, tylko mam się już tutaj przyznać, że w sekcji sportowej był burdel, no bo „święta” przemówiła. I najwyraźniej ma dar bilokacji, bo twierdzi, że „tam była”.

Nie wiem, dlaczego akurat burdel miałby być w sekcji sportowej, ale niech tam. Każdy zdrowy człowiek machnie na to ręką, ale nie Kościół. O, nie. Dla hierarchy jej wiedza pochodzi od Boga, bo chorób psychicznych nie ma. Kościół się nie zajmuje chorobami psychicznymi. Zajmuje się objawieniami. I cytując hierarchę, się na nich zna, więc mam wierzyć, że ona mówi prawdę. Moja koleżanka schizofreniczka miała niezłe plecy, bo jej bełkot i zapewnienia, że mnie „nawróciła” zostały potraktowane z równym zachwytem jak bełkot jej brata. Dowiedziałam się nawet jakiś czas temu, że rozpoczęto pierwsze kroki, czyli zbieranie materiałów, żeby rozpocząć jej proces beatyfikacyjny. Rafał podobno czeka też już w kolejce.

Zamierzam Kościołowi w tym pomóc i wszystko, co wiem o tej tępej schizofrenicznej idiotce oraz o jej równie głupim bracie umieszczam na blogu. Mam nadzieję też na nagrania wideo, może coś się uda sfilmować w czasie Polconu. Aktywna psychoza i charakterystyczne ataki Renaty oraz jej próby przywłaszczenia sobie wszystkiego, co mam, są czymś, czym warto się podzielić.

Renata tak samo jak jej brat powinna się była leczyć od dziecka. Ale niestety wtrącił się Kościół i – jak już wspomniałam – postanowił sobie wychodować „świętych”, bo bez takiego wypromowanego „świętego”, jak mi powiedziano, nie można awansować powyżej biskupa. Jest to totalny cyrk i brutalne wykorzystywanie osób chorych psychicznie, a także pomaganie im w zaszczuwaniu ofiar ich obsesji i obiektów urojeń, bo wszystko co mówią jest traktowane z uniżeniem i uwielbieniem. Ale jednocześnie oboje, Rafał i Renata zostali wielokrotnie wykorzystani seksualnie, także jako dzieci, i żyją w biedzie, na którą skazał ich Kościół, zabraniając się leczyć. Oboje dorabiali, świadcząc usługi seksualne wśród kleru za gratyfikacje pieniężne.

Wiem tyle o Kościele, jakości ich kadr oraz metodach działań, że nie jestem w stanie patrzeć spokojnie, gdy kolejne pokolenia są zmuszane do uczestnictwa w katechezie, która jest tresurą kolejnych naiwniaków.

Dodam na koniec, że moje zainteresowanie niezależnego naukowca, badającego obiektywnie obcą kulturę dzikich, bo został przez nich napadnięty, zostało w pewnym momencie wzięte za coś innego, ale to już nie mój problem i nie moja pomyłka.

Mechanizmy sekty

Tak się składa, że jednym z przedmiotów, jakie studiowałam były psychologia sekt. Pewien hierarcha postanowił udowodnić, że moje przekonanie, ze Kościół jest sektą jest prawdziwe. Z całym przekonaniem straszył mnie wizjami piekła i pochłaniających mnie płomieni, jeśli nie będę go słuchać i będę chciała rzucić na stół już formalną apostazję. Jak większość ludzi uważałam, że nie muszę tego robić, ale życie pokazało, że jednak trzeba było to zrobić.

Całe moje zaszczucie, wszystko co mnie spotkało z ręki tego bandyty to właśnie mechanizmy opisane w tym podręczniku o sektach, włącznie z zastraszaniem i celowym wywoływaniem stanów lękowych. Wiedziałam, co mnie czeka, ale i tak nie było łatwo. Indukowana panika i zastraszenie, dzięki któremu miałam się nawrócić i oddać Kościołowi wszystko, co posiadam, owszem spowodowało, że wpłaciłam 50 złotych na konto pobliskiej parafii. Potem dla równowagi przelałam taką samą sumę dla pobliskiego kościoła luterańskiego. Chociaż to ostatnie pochodziło z mojej wrzutki do tego, co mi mówił. Są to znane psychologom metody walki z praniem mózgu i syndromem sztokholmskim. Należy się stawiać i ingerować w „zadania”, które próbuje swojej ofierze narzucić człowiek wywołujący syndrom sztokholmski, dodawać własne rzeczy, żeby nie robić dokładnie tego, co chce oprawca. Pozwala to zachować własną wolę, chociaż prawie udało mu się zmusić mnie do samobójstwa.

Podstawowym zajęciem sekty jest przejmowanie majątków ludzi, którzy wpadają w ich sidła. Bardzo nieprzyjemne jest, że jest to główne zajęcie warszawskiego hierarchy, który fałszuje testamenty zaszczutych wcześniej ludzi. Nie sam ich zaszczuwa (chociaż w moim przypadku wziął w tym chętnie udział), ale wie, co się dzieje, a potem podpisuje, co mu podsuną. Sam też pisze. Jak mój sfałszowany list do Dyrektora Opus Dei.

Wiem, co to są indukowane stany lękowe, więc nad tym zapanowałam, chociaż przeżyłam – zgodnie z planem mojego oprawcy – piekło. Ale nawet wizje i lęk przed urojonym piekłem (co jest klasykiem z podręcznika) mnie nie złamały. Koniecznie chciał, żebym poszła do zakonu, bo ktoś sobie tak uroił. Wygląda na to, że znowu realizował chore plany swojej schizofreniczki Renaty – zdaje się, że miałam iść do Kościoła, a tej tępej zdzirze zostawić wszystko, bo dla niego ona jest „królową norweską”. Wmawiał mi, że moja rodzina chciała, żebym została zakonnicą. Zwalczyłam to i złożyłam już formalną apostazję u swojego proboszcza w kościele, który widzę z okien mojego mieszkania, a mieszkam w tym samym miejscu od urodzenia.

Nie chcę nawet myśleć, ile osób zostało zniszczonych, żeby zaspokoić pychę ludzi Kościoła, którzy uznali, że mają prawo w taki sposób ludzi rekrutować. Czyli najpierw gwałcić, a potem zaszczuwać za to, że ktoś nie chce iść „odpokutować” tego „grzechu” w Kościele, służąc „Bogu” (czytaj psychopatycznej i sadystycznej zakonnicy).(1)

Nie łudźmy się, w Kościele nie ma nikogo dobrego, przynajmniej wśród hierarchii. Może znajdą się godni współczucia ludzie, którym wmówiono, że mogą w ten sposób czynić dobro i rzeczywiście starają się ludziom służyć. Ale ja takich nie spotkałam.

O mało mnie nie zabił czyjś przesadzony donos, od kogoś kto mnie poznał kiedyś towarzysko, bo Nycz nakręcił się i uznał, że może przejąć bardzo dużą sumę pieniędzy, którą niby mogłam odziedziczyć. Dlatego dostał furii i postanowił mnie zmusić do zostania zakonnicą i przekazania „Kościołowi” wszystkich pieniędzy, których nawet nie dostałam. Szantażował mnie też, że nie zostawi mnie w spokoju, jeśli nie przeleję mu miliona. Rozumiem jego upór i chęć zabicia mnie z zemsty – oczywiście znowu zgodnie z podręcznikiem. Sekty zabijają zaszczuwając swoich członków lub ludzi, którzy nie chcą się podporządkować. Sekty dążą do przejęcia majątków swoich członków. Powiedzenie, że Kościół Rzymsko-Katolicki jest sektą, której się udało, jest bardziej prawdziwe, niż wszyscy myślą. Nycz postanowił mi to potwierdzić całkowicie i moja niezgoda na takie metody działania spowodowała taki jego atak, że ledwo przeżyłam.

Ten człowiek jest naprawdę pomylony. Nie mam takich pieniędzy nigdzie. Niepotrzebnie mnie zniszczył, bo nawet jeśli się wzbogacę, to nigdy nie podzielę się jakąkolwiek kasą z jego kurwą Renatą, jak i nie będę utrzymywać jego innego kurwiszcza, czyli Rafała. Nie mówiąc o samym Nyczu. Nikt z nich nie powinien nawet marzyć o przejęciu nawet złotówki z tego, co posiadam.

Dodam jeszcze tylko, że bardzo duża część działań Kościoła nie jest jawna. Wbrew własnej woli musiałam z reprezentantem Kościoła rozmawiać i mając takie wykształcenie, jakie mam (czyli przypomnę, oprócz filologii angielskiej studiowałam też psychologię(2)), więc bardzo chciałam się dowiedzieć o metodach jakimi działają i ich gwałtownym rozejściem się z kanonami Kościoła. Kanony – dla niezorientowanych – to taki kodeks prawny tej organizacji religijnej. Usłyszałam, że ludzie Kościoła działają na podstawie ustnej tradycji Kościoła. Czyli uważajcie, olewają sobie kanon o traktowaniu współmiernych, a nie byłam wtedy jeszcze formalnie apostatą, z delikatnością. Ponieważ jeśli wiedzą, że ktoś chce odejść z Kościoła, to wolno im zastraszać taką osobę oraz prać jej mózg. Są to działania sekty, tak samo jak większość innych metod, jakie wobec mnie zastosował Nycz ze swoimi ludźmi. Nie wolno nikogo zatrzymywać w swojej organizacji religijnej, wywołując specjalnie syndrom sztokholmski, bo do tego znany nam hierarcha dążył. Bardzo bym chciała poznać inne niepisane zwyczaje i metody działania Kościoła Rzymsko-Katolickiego, bo to czego już doświadczyłam odbieram jako kryminolog jako autentycznie s stuprocentowo kryminogenne. Nie może w państwie prawa działać organizacja, która ma dodatkowy tajny statut oraz tajne metody działania oprócz tego, co zostało napisane w jej statucie (za statut uważam prawo kanoniczne). Taka organizacja jest nielegalna. Tak działa autentyczna mafia i przestępczość zorganizowana.

⛧⛧⛧

(1) Było to przeprowadzone brutalnie „wychowywanie na zakonnicę” – czyli pranie mózgu oraz zastraszanie, które miało na celu zrekrutowanie do sekty. Bo muszą dbać o kadry. Jednocześnie hierarcha bardzo chciał mi wejść do łóżka i starał się mnie uwieść. Oficjalnie Kościół się nie posługuje takimi metodami, ale nieoficjalnie jak najbardziej takie rzeczy robi, co więcej ludzie Kościoła uczą się tego i nazywają to „ustną tradycją Kościoła”. Jest to najgorsza i najgroźniejsza sekta, jaką kiedykolwiek spotkałam. Mój były został w dzieciństwie poddany takiemu praniu mózgu przez Kościelnego hierarchę, że zniszczyło mu to życie. Ale posłusznie jak pies Pawłowa przelewał swojemu treserowi olbrzymie sumy pieniędzy. Dał radę przed śmiercią się uwolnić i zablokował cykliczne przelewy. Po jego śmierci z kolei jego syn również zaczął być tresowany i warunkowany bycie na posłuszną kościelną maszynkę pieniędzy. Zdołaliśmy to jednak przerwać i nie będzie już tak posłusznie chodzić w kieracie, jak jego ojciec i nie będzie miał wypranego umysłu i zablokowanych naturalnych potrzeb człowieka. Udało się chłopcu nagrać cały cykl zastraszania, prania mózgu oraz manipulowania dzieckiem, które nawet jeszcze nie poszło do szkoły. Nagranie trafiło na Policję jako ważny dowód. Sama doradziłam nagrywanie na komórce, chociaż prawo zabrania podsłuchu, zadecydowała jednak zasada społeczna o konieczności udokumentowania przestępstwa. Nagranie tylko do dyspozycji Prokuratury. Nikt nikogo nie zamierzał tym szantażować.

(2) A mówiąc dokładniej, specjalizowałam się jako kryminolog i nawet napisałam pracę magisterską i ją złożyłam w rękopisie (takie były czasy, że na koniec oddawało się prace do przepisania zawodowym maszynistkom, albo pożyczało maszynę do pisania). Jest tak obszerna, że może uda się ją odkurzyć i zmienić w doktorat. Rozmawiałam już o tym. A o czym pisałam? O prześladujących mnie schizofrenikach i o tym, w jaki sposób wykorzystuje ich Kościół, jak kradnie majątki i jak zabija ludzi, którzy nie chcą się z władzą Kościoła zgodzić. Czyli o tym, że jeśli wejdzie się głębiej w las, to okazuje się, ze Kościół jest taką samą sektą, jak inne i stosuje te same co one zabronione metody indoktrynowania oraz niszczenia ludzi. Nazywa to ustną tradycją Kościoła i uważa, że jest tak samo ważne, jeśli nie bardziej niż prawo kanoniczne. Bo – cytując – „Kościół musi przetrwać”. A w dupie mam takie „święte zasady Kościoła” i mam nadzieję, że wszyscy inni także.

O co chodzi imbecylom

Postanowiłam wyciągnąć jeden z wątków i go dokładniej opisać. Imbecylom, którzy całkowicie nie są ze mną związani więzami rodzinnymi, chodzi przede wszystkim o postawienie na swoim i nie przyjmują do wiadomości, że się mylą. Ogólnie mówiąc moją potrzebę porządkowania świata w taki sposób, aby pasował do ich własnych potrzeb i wydawał im się bezpieczny. Przy czym kierują się głupotą i zabobonem.

Różni nas nie tylko stosunek do religii, ale też do seksu. Zakonnica, która mnie uczyła religii z całym przekonaniem twierdziła, że kobieta uczciwa czuje ból w czasie seksu i należy go uprawiać tylko w celu prokreacji, a jak facet potrzebuje więcej, to niech idzie do kurwy. Moja mama była współczesną lekarką, mój ojciec też miał wyższe wykształcenie. Zupełnie czegoś innego mnie uczyli. Owszem, przekazano mi ideały romantycznej miłości (hej, wszak mój ojciec skazał się na mieszkanie w PRL dla mojej mamy i rezygnację z lukratywnego ożenku), która powinna kończyć się małżeństwem, które powinno trwać do śmierci i wspólnie wychowywać dzieci. Z tym, że oczywiście wiedzieli, że życie czasem nie układa się idealnie. Zawsze jednak przekazywano mi wizję seksu jako czegoś pozytywnego i fakt, że miałabym się katować w czasie stosunku z niekochanym facetem mnie przeraził. A tak opisywała ideał katolickiego małżeństwa moja katechetka. Kobiety też nienawidzą kobiet.

Kobieta ma prawo do przyjemności w czasie seksu. Jest to podstawowa prawda wspólna wszystkim ludziom cywilizowanym, ale dla kleru powiedzenie czegoś takiego na lekcji religii oznaczało, że moja mama została nazwana kurwą i prostytutką, która mnie też miała chować na prostytutkę.

Ostrzegam wszystkich ludzi przed imbecylami, którzy uczą religii i którzy uważają, że mają dzieci strofować i „wychowywać” między innymi karnymi gwałtami, bo tym mnie zaczęto straszyć na religii, żeby mnie podporządkować. Jakiś czas temu uslyszałam, że trzeba by mnie ponownie pobić i zgwałcić, znowu oralnie, ponieważ ci przestępcy uważają, że gwałty oralne nie niszczą ich „czystości”.

Rozumiem manipulację społeczną za pomocą, której rządzi Kościół, między innymi reglamentując seks, tak aby każdy musiał zwracać się do kleru po pozwolenie i słyszał, co mu wolno w łóżku. Od znajomego Profesora usłyszałam kiedyś, że problemem są źle radzący sobie z własną orientacją homoseksualiści w Kościele, ponieważ to oni narzucają wizję, według której kobieta jest na tyle odrzucająca, że trzeba ją karać bólem w czasie stosunku oraz w czasie porodu. Do pieca dorzucają też osoby nie radzące sobie z celibatem i nienawidzące kobiet za to, że muszą z seksu rezygnować. A popędy naprawdę nie znikają i wcale lekiem na to nie jest zastępcza pedofilia.

Znajomemu zaproponowałam jakiś czas temu badania nad poziomem kadry uczącej religii w szkołach, zorganizował odpowiednią anonimową ankietę online. Wyniki były przerażające, nie tylko moi katecheci uważali karny gwałt za odpowiednie postępowania, żeby ukrócić trudne pytania. Wyglądało na to, że to jak ja byłam potraktowana przez katechetów i ich głupota oraz lęk przed kobiecym (facetom wolno chodzić do prostytutek) seksem jest uniwersalnym problemem Kościoła.

A o co chodzi konkretnie imbecylom, którzy mnie prześladują od dzieciństwa? Opierając się na urojeniach chłopca z podstawówki, który miał wizje z seksu z ośmioletnią koleżanką, postanowili uporządkować świat, żeby zgadzał się z ich poglądami. Są na tyle głupi, że nie rozumieją pojęcia choroby psychicznej oraz urojeń. Gdy tłumaczyłam im schizofrenię, jako zaburzenie, które polegało, że nie potrafi się odróżnić snu od rzeczywistości i że ktoś w taki sposób śni też w dzień, chociaż wydaje się, że nie śpi, byli przerażeni i chcieli, żeby Rafała natychmiast leczyć. Trwało to jednak krótko, bo zaraz powrót na wcześniejsze pozycje i twarde stwierdzenie, że takich rzeczy nie ma, a Rafał „miał seks ze mną”. Całkowicie niemożliwe jest porozumienie z nimi i wpuszczenie nowych informacji do ich mózgów.

Imbecyle, którzy mnie prześladują opierają się na nieprawdziwych przesłankach, jak już wspomniałam. Kierując się nimi chcieli doprowadzić do sytuacji, kiedy będę z mężczyzną, z którym (ich zdaniem) straciłam dziewictwo, bo wtedy „jest porządek”. Znajduję ironicznym, że chcąc do tego doprowadzić, sprawili, że rozstałam się z facetem, z którym faktycznie straciłam dziewictwo, a wiele innych osób zaszczuli na śmierć. Nazwę to typowym postępowaniem Kościoła.

Przez całe moje życie starali się zbierać o mnie informacje, przesłuchiwali znajomych, pojawiali się praktycznie w każdej szkole i każdym miejscu pracy, żeby nie dopuścić do sytuacji, że zwiążę się z kimś innym niż schizofrenik Rafał. Pomagali mu w ten sposób realizować jego schizofreniczne potrzeby i umacniali jego psychozę. Przez co wszelkie próby namówienia go na leczenie spaliły na panewce. Dlatego muszę bronić się przed nim wszystko ujawniając na blogu.

Kilka razy zostałam zakatowana w czasie ich interwencji do wystąpienia amnezji. Zniszczyli mi całe życie. Obecnie muszę się przed nimi ukrywać, a facet mną zainteresowany jakiś czas temu dostał ode mnie radę, żeby wrzucał na swój profil zdjęcia z jakimiś koleżankami i przyjaciółkami, bo mogę nie przeżyć kolejnego ataku na mnie, jeśli dojdą do wniosku, że mam możliwość odgrywania innej roli, niż mi wyznaczyli. Albo on sam może zostać zabity lub pomówieniami wsadzony do więzienia. Potem już zupełnie straciłam pamięć. Wystąpił syndrom sztokholmski i wyjście z niego zabrało mi lata.

Jak to jest w ogóle możliwe? Zacznijmy od tego, że w ramach „leczenia ludzi” ci związani z Kościołem i popierani przez hierarchę imbecyle organizują gwałty i pobicia. Potem fałszywie przedstawiają się – w szkole lub miejscu pracy – jako rodzina i psychoterapeuci. Pomimo protestów ofiar (piszę ofiar, bo nie tylko mnie to spotkało) nie są usuwani z budynków, chociaż zwykle w takich miejscach jest ochrona. Otoczenie, które ich wydało na pastwę katów, gratuluje sobie, że im „pomaga”, bo tamci wiedzą niby „wszystko najlepiej”.

W życiu nigdy mnie tak nie potraktował, nigdy nie czułam się tak bardzo jak rzecz, która nie ma nic do powiedzenia, jak właśnie w tym przypadku, gdy „ratował” mnie Nycz z imbecylami, schizofrenikami oraz kilkoma idiotkami z fandomu. Ludzie po gwałcie i pobiciu są bardzo słabi i łatwo ich zastraszyć. Potem pranie mózgu trwa w najlepsze. Najsilniejsi – a ja jestem przez nich atakowana co jakiś czas od ósmego roku życia – się załamują i popełniają samobójstwa, tym bardziej, że imbecyle, kierując się frustracją i impulsami, zaczynają życzyć swoim ofiarom śmierci. Wiem, że lubią w ten sposób zabijać i powinni być uwięzieni, bo są tak samo niebezpieczni, jak zwierzęta, które nauczyły atakować ludzi.

Uważają jednak, że nie odpowiadają za nic, bo to ofiara popełniła samobójstwo, ale dla kogoś, kto zna chociaż trochę psychologię i mechanizmy psychiczne są brutalnymi pozbawionymi wyższych uczuć i współczucia mordercami. Mnie uratowali biegli sądowi, bo chcą moich zeznań, ale skończyło się powolnym wychodzeniem z traumy, które zajmuje lata. Nie dało rady niczego przyśpieszyć, chociaż już chwilę wcześniej całkowicie wyszłam z poprzedniej amnezji.

Nie wypada mi tak pisać, ale mam nadzieję, że kilka osób po prostu zdechnie.

Mam na razie spokój od imbecyli, bo powiedziałam im, że już niczego nie chcę od życia i nie mam szans się z nikim związać. Dokładnie to chcieli usłyszeć, bo zaspokaja ich potrzebę „porządkowania” sytuacja, kiedy z nikim innym się zwiążę niż urojeniowiec, z którym nigdy nie byłam. A dziedziczyć po mnie w ich rozumieniu ma ten samozwańczy schizofreniczny „mąż”, który nigdy nie był moim mężem, ani nie ma prawa po mnie dziedziczyć.

Każda osoba, która przedstawi poświadczony przez Nycza lub innego księdza mój testament to fałszerz. Jestem ateistką i poganką, więc w życiu nie poproszę nikogo z Kościoła o sporządzenie testamentu. Fałszują wszystko tylko dlatego, że ktoś ma potrzebę podporządkowania sobie świata, żeby zgadzało się z ich poczuciem estetyki i porządku. A Nycz im wszystko podpisuje, bo tylko im wierzy, że „wiedzą, co tam powinno być”.

Mam nadzieję w końcu zrobić z tym koniec. Nie porządek, ale właśnie koniec.

Dziewictwo

Sprawa ze schizofrenikiem Rafałem jest dla mie na tyle stresująca z powodu jego urojeń na temat seksu ze mną oraz mojego prowadzenia się, że muszę zdobyć się na pewne zwierzenie. Oczywistym jest, że nie straciłam dziewictwa z Rafałem. Wszystkie jego opowieści na temat seksu ze mną są jego czystymi urojeniami.

Straciłam dziewictwo z kolegą metalem, którego poznałam na koncercie. Jest Warszawiakiem, był wtedy grubym blondynem, który postanowił mnie uwieść. I zrobił to pod nosem mojego oficjalnego narzeczonego (który jako cny katolik chciał czekać do ślubu). Widziałam jego zabiegi, ale przyjęłam zaproszenie na spacer (no bo co może się mi stać w czasie spaceru nad Wisłą). Kolega metal miał ze sobą wino i upił mnie na schodkach nad Wisłą.(1) Jego łapa trafiła tam gdzie chciała i zaczęły się pieszczoty, po których dałam się namówić na seks.

Także ten tego, teraz już wiecie. Straciłam dziewictwo na schodkach nad Wisłą, gdy już było ciemno.(2) Nie dało się nie zauważyć krwi i bólu, tak więc niech schizofrenik Rafał nie bredzi, że był moim kochankiem i to jeszcze w podstawówce. Imbecyl Ryszard naprawdę bez sensu gania za mną całe życie próbując zapędzić mnie do Rafała, z którym niby miałam być fizycznie i mieć dziecko. A wcześniej, kierując się bełkotem szaleńca, próbował zmusić mnie do bycia z nim, a nie z Bartkiem, „bo był seks”. Nie było seksu. Nigdy nie byłam z Rafałem, nigdy nie mieliśmy dziecka. To są jego urojenia.

Kolega metal, z którym straciłam dziewictwo (zresztą dla niego to też był pierwszy raz), ma moje pozwolenie na wyautowanie się, bo jest dla mnie cennym świadkiem, który może poświadczyć, kiedy pierwszy raz odbyłam stosunek. Dla niego rzuciłam swojego narzeczonego na rok. Później do narzeczonego wróciłam. A jeszcze później zaczęło się odbijanie w drugą stronę. Które dla odmiany przerwała już na zawsze moja amnezja i kłamstwa imbecyli oraz schizofreników.

Piszę ku przestrodze, nie dajcie im się okłamywać w nieskończoność. I przestańcie mnie nękać.

⛧⛧⛧

(1) Jego ojciec odpierał potem zarzuty o upicie mnie i w ramach eksperymentu, żeby pokazać mi, jak wygląda prawdziwe upojenie alkoholowe, pan Profesor wmusił we mnie dwie butelki mołdawskiego wina. Albo może i więcej. Nie wiem, chyba przestałam umieć liczyć po drodze. Libacja trochę trwała, bo szybkie picie oznaczałoby wymioty. Skończyło się na takich zaburzeniach motoryki, chociaż upierałam się, że dam radę sama iść, że mój luby musiał zarzucić mnie sobie na plecy i w taki sposób zanieść do łóżka.

(2) Dopiero po tym doświadczeniu zaczęłam się zastanawiać nad różnicami pomiędzy mężczyznami i dzieleniem ich na takich, co mają łóżko i takich, co nie mają łóżka. Jak widać ja się wtedy zdecydowałam na takiego, co nie miał łóżka. Chociaż młodym pannom zalecam zawsze wybór facetów z łóżkami. Te schodki nie były wygodne.

Intrygi imbecyla Ryszarda i jego przyjaciółki zakonnicy

Ryszard i jego znajoma zakonnica są przykładem ludzi, których znajomy Profesor chciał zaklasyfikować jako chorych psychicznie. Jednocześnie są przykładem na to, że zawsze jest potrzebny przy diagnozie psycholog, Widać też przy tej sprawie, dlaczego osoba pokrzywdzona (czyli ja) powinna wziąć udział w śledztwie, szczególnie jeśli ma przygotowanie kryminologiczne (znaczy się, te drugie studia to początek lat dziewięćdziesiątych, ale jeszcze potrafię coś sobie przypomnieć, tym bardziej że badałam i opisywałam dokładnie ten gang schizofreników).

Ryszard i zakonnica przypomnieli mi skąd się wzięli i że z powodu swojej głupoty zaklasyfikowali mnie jako osobą chorą psychicznie (dokładniejszy opis ich pomyłki w jednym poprzednich wpisów). Oczywiście, jak już napisałam, nie było przy tej diagnozie ani psychiatry, ani psychologa.

Oboje są na tyle głupi, że szczerze uwierzyli we wszystkie urojenia schizofrenicznego rodzeństwa czyli Renaty i Rafała. Jeszcze gorzej – są imbecylami. A imbecyl jeśli w coś uwierzy, to nic, ale nie nie przekona go, że się myli. Taki mózg zapisuje się tylko raz i nie potrafi wykonać żadnych korekt myślenia. Nycz jest taki sam. Każdy imbecyl też uwielbia intrygi i spiski, bo pomimo głupoty wierzy, że wszystko wie lepiej. Dlatego dla nich są zakłady opiekuńcze, tak są wyrywni ingerować w cudze życie, nie tylko dlatego że sobie nie dają rady z codziennym życiem.

Nie jestem w stanie przekonać kilku równie głupich osób, że imbecyl Ryszard jest dla mnie obcą osobą, tak samo jak towarzysząca mu zakonnica. Oboje samozwańczo obwieścili się „moimi rodzicami”. Stąd też „urojenia” pani Barbary, która z cała stanowczością potrafiła mi powiedzieć, że „rozmawiała wczoraj z moją mamą”, albo potrafiła nazwać moją mamę, szlachetnego i dobrego lekarza „kurwą”. Nycz jej w tym towarzyszy. Bo tak sobie wymyśliły chore psychicznie dzieci z mojej podstawówki. Wymyśliły też sobie, że zmuszą mnie do poślubienia Rafała, ale nic im z tego nie wyjdzie.

Intryga, jaką uwielbiają ci schizofrenicy oraz imbecyle polega nie tylko na rozpowiadaniu wszystkim nieprawdy, że żyję z Rafałem lub że mamy dziecko. Łapią moją koleżankę i wmawiają jej, że ktoś, kto się we mnie kocha, jest w niej na zabój zakochany. Spotkało to panią Szkwał (i dlatego zaszczuła mnie oraz próbowała zaszczuć Agnieszkę, bo już widziała siebie u boku bogacza), spotkało to też Krystynę (chociaż chodziło już o kogoś innego) oraz pewną panią P., która usłyszała, że pewien pan przychodzi do mojej pracy dla niej. A tak się składa, że był to człowiek, którego ze mną chciał połączyć Piotr. O mało nie umarł, gdy się dowiedział od pani P., że niby mam być z Rafałem i że „nic mi już nie jest”.

Bardzo mało zabawna komedia pomyłek powstała z powodu intryg tych imbecyli, a także głupoty różnych moich koleżanek. Na razie trzy się dały podpuścić (nie liczę idiotki z Reytana, która mnie wraz z wariatami zaszczuła i próbowała wejść pomiędzy mnie i Bartka). Muszę zaznaczyć, że Rafał nie jest i nigdy nie był przyjacielem Piotra, bo i takie łgarstwa słyszałam. Przyjaciel Piotra to ktoś kogo Piotrowi przedstawiłam w czasie zakupów w jednej z Zar. Przybiegli tam obaj, bo dałam znać na Facebooku, że wybieram się na zakupy i będzie przyjemnie, jeśli się na kogoś natknę.

Intryganci zaś snują bardzo wydumane intrygi, w ramach których zamierzają doprowadzić na złość do związku mojego obiektu zainteresowania z moją koleżanką.(1)

Są na tyle głupi, że przeprowadzają intrygę, którą się ze mną podzielili (żeby mi uzmysłowić, że nie mam szans, więc mam się „pogodzić z Rafałem” – przypominam, to jest ten schizofrenik, z którym nigdy nie byłam), która ma polegać na tym, że koleżanka przekonana powieściami Barbary, daje się podpuścić i działa. Co polega na tym, że powiedziawszy, że przyjmuje oświadczyny (których oczywiście nie było), rzuca się całować tego pana, który się mną zainteresował (żeby było ciekawiej to zainteresowanie trwa, odkąd skończył dziesięć lat, ale to mniej ważne), pan się zakochuje, bo koleżanka jest czysta i jest katoliczka. I w tym momencie ta moja koleżanka katoliczka ma doprowadzić do jego nawrócenia i rzucenia jego ulubionego gatunku muzyki. Zamiast tego pan ma iść uczyć. Barbara ma nim dalej kierować, jak kierowała mną. Dzięki niej, ku ich zachwytowi, nie zostałam metalową wokalistką, co niby miało mnie uszczęśliwić.(2)

Jako żywo, chcę zobaczyć takie cuda, ale na moje oko prędzej się skończy pozwem o napastowanie seksualne, bo ten pan nigdy jej nie czynił żadnych awansów, ani z nią nie flirtował. Chętnie to zobaczę w ramach eksperymentu psychologicznego, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście ten narcyz tak samo jak pewna koleżanka z fandomu zrobi z siebie idiotkę się poniży w ten sam sposób.

Spodziewam się tych idiotów w czasie Polconu na mojej prelekcji. Zdrowi psychicznie ludzie sądzą w takich przypadkach, że się wariatom i imbecylom znudzi. Niestety nie. Reguła jest taka, schizofrenicy nękają swoje ofiary do ich samobójczej śmierci, chyba że spotkają się z odpowiednią reakcją otoczenia i zostaną ośmieszeni, wsadzeni do psychiatryka lub osądzeni. Imbecyle też nie zrezygnują, bo kierują nimi potrzeby schizofreników. I też sami z siebie są uparci, sztywni i nie zmieniają zdania.

⛧⛧⛧

(1) Jakby co – jeśli ten pan pozwoli, że pani P. go uwiedzie – to mój plan B zakłada wyjście za Szweda, a plan C rozwiedzenie kogoś. Chyba, że ktoś o kim nie pamiętam, postanowi wejść pomiędzy plan B i plan C. W każdym razie takie są moje zamiary, a jeśli nie wypalą, to się wtedy zastanowię. Ale w żadnym wypadku nie będę płakać, czy rzucać się jakiemuś schizofrenikowi na szyję i przepraszać.

(2) Zostałam zgwałcona w czasie studiów, poddania praniu mózgu, co się skończyło amnezją oraz moim całym nieszczęśliwym życiem, bo nie robię tego, co powinnam robić, tylko zdecydowała za mnie szajka idiotów, która rządziła mną za pomocą syndromu sztokholmskiego i decydowała, co mam pamiętać i co mam myśleć. Absolutnie nie dziękuję pani Barbarze za to, że zdecydowała mną „kierować” oraz mną „opiekować” z moją „mamą” (czyli zakonnicą imbecylem, która nigdy nic nie rozumiała) oraz „tatą” (czyli imbecylem, który w życiu nic nie powinien o mnie mówić). Wolałabym mieć to swoje wymarzone wydawnictwo lub być policyjnym profilerem, nawet gdybym nie została wokalistką. Mogłabym też robić te trzy rzeczy na raz, bo nie musiałabym być profilerem na cały etat.