W świecie, w którym rządzą pedofile, a nie oszukujmy się, to jest polska rzeczywistość, bo kler swoich dziecięcych kochanków nagradza po latach, wpychając ich na eksponowane stanowiska, należy unikać pewnych zachowań.
Przede wszystkim nie należy odpowiadać na pytania o dzieci i gdzie chodzą do szkoły, jeżeli nie pyta ktoś bliski i dobrze znany. Zresztą nawet bliskim ta wiedza nie jest do niczego potrzebna. Mój znajomy z fandomu przy mnie popełnił ten błąd, mówiąc schizofreniczce Renacie wszystko o swojej córce. Od razu zaczęłam przeklinać jego głupotę, bo zrobił to przy mnie. Na całe szczęście udało się małą uratować przed gwałtem, chociaż i tak przeszła przez piekło oskarżeń o demoralizację oraz spotkała kościelnego pedofila w szkolnej łazience. Zmieniła szkołę i dopiero wtedy przestała cierpieć na stany lękowe. Ja w swojej podstawówce zostałam i to był błąd moich rodziców. Powinni też byli zrobić większą aferę w szkole, najlepiej z udziałem kuratorium.
Podobnie nie rozmawia się o miejscu swojej pracy i co się robi. Dotyczy to nie tylko przygodnie poznanych osób w pociągu, ale jak się okazało także kolegów i koleżanek z fandomu. Prześladujący mnie schizofrenicy bardzo szybko zaczynali nękać mnie w każdym miejscu pracy, aż w końcu dopadli na uczelni, która okazała się być dla mnie pułapką równie niebezpieczną jak podstawówka, liceum, czy Anglistyka. Wszędzie wariaci dostawali zbyt dużą pomoc, a niepotrzebnie zainteresowani mną ludzie „zapominali” konsultować się z osobami, które mogły im powiedzieć o mnie prawdę, czyli moimi rodzicami lub moją siostrą, czy siostrzenicą, chociaż w pracy i na uczelniach podaje się numery bliskich do wykorzystania w takich sytuacjach. W moim przypadku zostały olane moje prośby o taki kontakt i weryfikacje stwierdzeń wariatów i pedofili. Dla pewnych osób najbardziej wiarygodni byli ludzie chorzy psychicznie oraz zmanipulowani przez nich idioci i pedofile, nie mówiąc o zawistnych szmatach, które sobie wymyśliły, że mają szansę u któregoś z moich byłych i dlatego postanowiły mnie zniszczyć.
Nie należy też ozdabiać ubrań dzieci ich imionami. Taka personalizacja to otwarte zaproszenie dla pedofili i może umożliwić im porwanie dziecka. Wystarczy, że pedofil nazwie dziecko właściwym imieniem i powie mu, że tatuś chciał, żeby ciocia je odebrała (a przypominam, kobiety też uczestniczą w pedofilskich kręgach), żeby później rodzic musiał się mierzyć z psychicznymi konsekwencjami, które się będą ciągnąć dla niego i dziecka całe życie. A w najgorszym przypadku, po samobójczej śmierci zakatowanego przez schizofrenika i pedofila dziecka, zmierzył się z koniecznością zakupu dziecięcej trumienki.
Schizofreników, idiotów oraz pedofili trzeba gonić, a nie głaskach i nagradzać. Dobrze wytresowani pójdą sobie z naszego środowiska precz.
Tak samo trzeba uczyć dzieci, że na widok zaczajonego w łazience gmerającego przy rozporku pedofila trzeba krzyczeć na całe gardło „pedofil” – a nie oszukujmy się, żaden ksiądz, w tym hierarcha, nie ma czego szukać w dziecięcych toaletach. I żadne dziecko się z nim się na seks tam nie umówiło, chociaż jakaś złośliwa schizofreniczka mogła inaczej jemu powiedzieć. Ale na tym polega ta choroba, że taka zdzira jest bez serca, łże i podaje się za kogoś innego. Bo „wie”, że „tak powinno się zrobić.”
„Bo ja [w sensie ta schizofreniczka] tak chcę.”
„Bo on ją potem nagrodzi.”
„Ja wiem, że ona nic nie potrafi, bo ojciec jest skurwiel. To kurwa, a ja ją zmienię.”