Wstęp do diagnostyki

To będzie krótki wpis, ale sprawa zasługuje, żeby ją opisać osobno.

Więc po pierwsze – psychiatrom nie wolno diagnozować na podstawie tego, co im mówią inne osoby poza ich pacjentem, który sam powinien przyjść do psychiatry. Nie ma zmuszania, nie ma wmawiania choroby psychicznej, bo to prowadzi do załamania. Jest to podstawa z podręcznika dla studentów. Bo po pierwsze prawdopodobnie inne osoby przekłamują i nic tak naprawdę nie wiedzą. Jest to jak ze słoniem i ślepcami, jeden mówi, że drzewo, drugi, że wąż, a tak naprawdę stoi przed nimi słoń. Poza tym schizofrenicy uwielbiają „leczyć” ludzi i dopasowywać ich oraz świat do swoich urojeń. Padłam tego ofiarą, gdy koniecznie chciano ze mnie zrobić „żonę” Rafała, bo już w podstawówce miał urojenia, że ze mną – ośmiolatką – „uprawiał seks”. Więc schizofrenicy uwielbiają znajdować sobie psychiatrów, których napuszczają na swoje ofiary. Jest to tak nagminne, że żaden lekarz nie powinien się dać w ten sposób zrobić w chuja. Powtórzę, jest to zakazane w podręczniku diagnostyki. A jednak padłam ofiarą takich leniwych lekarzy, którzy w życiu nie powinni być psychiatrami i którzy próbowali mi stawiać „diagnozę” na podstawie tego, co bredzili wariaci, albo imbecyle – czyli ludzie nigdy nie mieli nic ze mną wspólnego.

A po drugie – absolutnie nie diagnozuje się chorób psychicznych na podstawie tego, czy podobają się nam opowieści jakiejś osoby. Może o sobie opowiadać, że jest księżniczką z Marsa. Gówno z tego wynika. Diagnosta szuka innych rzeczy, jak na przykład zerwanych ciągów przyczyna-skutek i urojonych wnioskowań.

Ale to przerasta intelektualnie gang Krystyny, jak i chyba większość osób, którymi się otoczyła.

Dodaj komentarz