Archiwum miesiąca: maj 2025

Środki wymiotne

Wśród różnych symptomów psychofizycznych, które można wywołać u ofiary syndromu sztokholmskiego są wymioty. Spotkało mnie to, gdy byłam studentką. Wymioty wystąpiły po przyjęciu, na których jedna z „narzeczonych” Rafała zaatakowała seksualnie mojego faceta, co miałoby niby nakłonić mnie nie do powrotu do „męża”, i do dania mu rozwodu, bo idiotka po agresywnym pomizianiu mojego mężczyzny (który się nie zorientował, kto mu okrakiem usiadł na kolanach) oświadczyła, że ona i Rafał się bardzo kochają i mam sobie przypomnieć, że mam męża. Pipa została wyśmiana, bo zupełnie nie wierzyłam w jej miłość, skoro tak agresywnie i wręcz pornograficznie potraktowała mojego narzeczonego. Do tego Michał jak najbardziej potwierdził, że był moim pierwszym mężczyzną. W naszym przypadku bólu i krwi przy zerwaniu hymenu nie dało się nie zauważyć. (Dla ciekawskich – wycofał się i musieliśmy spróbować po jakiejś chwili.)

Dzień później zaczęły się wymioty z przypominaniem sobie słów, które mi wbito podczas sesji terroru do głowy. Miałam uświadomić sobie, że wyrzucam z siebie szatana i podobne temu sugestie, w które miałam uwierzyć i się „nawrócić”. Nie pamiętałam wtedy, kiedy dokładnie zostałam zaatakowana, ale podobne metody były wśród moich notatek z psychologii, więc się sama zdiagnozowałam. Wiedziałam, że stres zaburza pamięć. Wylądowałam wtedy czym prędzej u mojego wykładowcy, który był też psychoterapeutą. On pamiętał, że mówiłam mu wcześniej o atakach terrorystów. Wtedy udało się mnie wyprowadzić z syndromu.

Ale zostałam zaatakowana ponownie. I te ataki, jak podejrzewam, nigdy nie ustąpią, bo są inspirowane przez schizofreników. A schizofrenicy nigdy nie przestają nękać osoby, która się stała się ich obsesją. Albo uda jej się uciec (najlepiej do innego kraju), albo schizofrenik trafia do szpitala, albo kończy się to samobójstwem ofiary zaszczucia. Możliwa jest też wersja zabicia schizofrenika, ale nie radzę, odpowiada się jak za człowieka.

No więc, nie – nie wyrzuciłam z siebie szatana. Trzyma się całkiem mocno, a „święta” Renata czy Barbara nigdy mnie nie „nawróciły”.

Egzorcysta

Jeżeli byście nie wiedzieli, to psychoterapia w wydaniu kościelnym polega na zniszczeniu psychicznie człowieka, aż ten zacznie mówić to, czego sobie życzy prześladowca. W moim przypadku takim prześladowcą był także Nycz. I to on zdecydował po spokojnej rozmowie ze mną, w czasie której opowiedziałam mu prawdę o sobie i o mojej rodzinie, że musi mnie zniszczyć i poprosić o pomoc egzorcystę. Bo to co mówię, nie zgadza się z tym, co mówi „święta” Renata, schizofreniczka, która fałszywie podaje się za moją przyjaciółkę i uchodzi w tych sferach za wyrocznię, która mnie „uratowała”.

Renata posuwała się do tego, że podając się za przyjaciółkę Anny Brzezińskiej, puszczała swoje kłamstwa i urojenia także w jej imieniu. Czego też Nycz nie chciał zweryfikować, za to mnie zasypywał informacjami z osobno najlepszego źródła. W końcu nie wytrzymała i wysłałam na Facebooku wici z prośbą, aby na cito przekazano Ani informację, że potrzebna jej interwencja. Wiedziałam, że zna „Biszkopta” i może mu wytłumaczyć, co jest prawdą.

„Biszkopt” wygrzeczniał po rozmowie z Anią, ale nic nie zrobił, egzorcysty nie zatrzymał. Nie próbował nawet. Kościół swobodnie dokonał ponownego dzieła zniszczenia całego mojego życia i mojej przyszłości. Zrobiono mi jeszcze więcej zła niż w latach studiów. Wtedy „tylko” skończyło się moje marzenie o powrocie do sportu i związek z facetem, z którym miałam już być do śmierci, miałam amnezję i zostałam zmuszona terrorem do roztycia się. Obecnie oberwałam tak samo, plus wytworzono solidny wyliczony na dziesięć lat syndrom sztokholmski i koniec szans na założenie rodziny. A z przyczyny wieku, wielu rzeczy już nie nadrobię. Tak się kończy pozwalanie psychopatom i wariatom z Kościoła na swobodny dostęp do ich ofiary.

Ostrzegam przed Renatą, nie tylko przed Rafałem, w swoich urojeniach nie tylko jest moją przyjaciółką, chociaż się z nią nie kontaktuję, traktuje tak samo Anię i Agnieszkę oraz cała masę innych osób, na które z powodu swoich urojeń powołuje i przytacza nieprawdziwe wypowiedzi.

Ryszard jest imbecylem, tak samo zdemoralizowanym jak egzorcysta. I na pewno nigdy nie był związany z moją rodziną czy moją mamą. Ten celowo kłamie w odróżnieniu od pani Barbary, która wygląda mi na kolejną schizofreniczkę. Nie dziwcie się, wariaci zawsze się grupują wokół Kościoła.

Pani Barbara ma bardzo silne urojenia. Nie tylko opowiada o tym, że była na „naszym weselu” (hej, nadal w papierach mam panna). Opowiada też, że jest przyjaciółką mojej mamy i że z nią niedawno rozmawiała. To już jest bardzo bolesne, bo moja mama zmarła w roku 2000. Aż boję się myśleć, jakie inne rzeczy ludziom wmówiła, podając się za moją przyjaciółkę i opowiadając wszystkim swoje urojenia.

Większość ludzi wcześniej czy później w życiu ma jakiś problem z nieleczącym się wariatem. To jeden z powodów, dlaczego trzeba zmienić przepisy. Przed wariatką mój tata uciekł z Francji do Polski. Kobieta rozpowiadała o nim podobne rzeczy, jakie o mnie rozpowiada Rafał. Wszyscy, nawet rodzina mojego taty, uważali ich za parę. Co oczywiście nie było prawdą. Nie mógł wrócić do Francji. Sprawdził to, kiedy odwiedził z moją mamą swój rodzinny dom i okazało się, że wariatka, z którą nie utrzymywał kontaktów, została zaproszona jako jego najlepsza przyjaciółka i adresatka jego licznych urojonych przez nią listów. Mój tata bał się, że zrobi coś mojej mamie. Norwegia też odpadła, bo wariatka miała tam swoje macki i kilka osób już urobiła rozpowiadając o moim tacie i sobie, i o tym, jak niby ją skrzywdził, żeniąc się z „inną”. W końcu mój tata zerwał ze wszystkimi kontakty, bo chcieli go rozwieść i połączyć z wariatką.

Ja sama próbowałam uciec do Szwecji, ale nie zdążyłam. Byłam już gotowa porzucić moje miejsce pracy (hej, co by mi zrobili, szczególnie że zaopiekowałaby się mną bogata rodzina, a prawnik załatwiłby natychmiastowe rozwiązanie umowy o pracę z winny pracodawcy bez okresu wypowiedzenia) i schronić się zagranicą. Niestety ludzie nie rozumieją jak ciężkie rany można odnieść w starciu z wariatem, który urobił sobie otoczenie i bardzo szybko zaczęłam tracić pamięć kolejnych ataków terrorystów z Opus Dei na mnie. Już wtedy padłam ofiarą prania mózgu.

Chorzy psychicznie oraz imbecyle i psychopaci zgromadzeni wokół Kościoła zemścili się na mnie programując mnie w syndromie sztokholmskim na dziesięć lat katorgi. To nie prawda, że zakończenia nerwowe tyle czasu się regenerują. Mogłam odzyskać pamięć wcześniej. Zostałam tak ukarana za chęć wyjścia za mąż i za pragnienie urodzenia dziecka, bo sekta wyznaczyła mi rolę służki wariatki Renaty. Nadal pewnie uważają, że po „wyleczeniu” posłusznie „przypomnę sobie”, że urojenia Barbary i Renaty są „prawdą” i się pogodzę z losem i rolą jaką mi sekta wyznaczyła. A Nycz uważa, że musi im ustępować, żeby mógł ich dalej wykorzystywać, więc nigdy nic nie zrobił, żeby ratować niewinne ofiary schizofreników.

Egzorcysta jest pedofilem i gwałcicielem, a Nycz sam mi powiedział, że jeśli się trafi okazja, to też nie odmawia. Jak widać karne gwałty w Kościele to norma. Nadal chyba wierzy w kłamstwa sekty i to, co mówiły schizofreniczki Renata oraz Barbara (nie zapominając o schizofreniku Rafale) i wykazał się też okrucieństwem, po tym gdy się uparł, że mnie „złamie” i zmusi do potwierdzenia słów wariatek, więc bardzo proszę, żeby też się do mnie nie zbliżał, bo jest częścią problemu i powodem dużego stresu. Są rzeczy które trzeba zostawiać Policji, a nie prowadzić lincz i zmuszać ludzi do samobójstwa. I granie aniołka, gdy już się kogoś zniszczyło do końca i wzięło udział w zabiciu psychiki, jest manipulacją, która nie powinna ujść na sucho. Szczególnie, jej wcześniej powiedział, że „kocha jej [Renaty] schizofrenię, bo to ją zbliża do Boga”. Nie łudźcie się, też będzie dalej robił wszystko, żeby tylko wariaci się nie leczyli, bo model biznesowy tej organizacji religijnej potrzebuje ich chorych i z ostrą psychozą. Tylko wariaci przynoszą w zębach tak duże pliki kasy i dają się łatwo manipulować.

Dopiero wizyta w Prokuraturze sprawiła, że wygrzeczniał.

Mam prawo się nie przyjaźnić z ludźmi z katolickiego kleru, jeśli nie chcę. Tym bardziej, że wiem, że uważa, że zło mi wyrządzone, będzie „dobrem” jeśli – jak to określa kler – „nastąpi nawrócenie”. Już pewnie widzi te taczki kasy, jakie mu potulna owieczka zacznie przynosić. Gówno zobaczy, a nie kasę ode mnie.

I przy okazji, dwa zdjęcia. Najpierw moje zdjęcie z legitymacji studenckiem z okresu bardziej gockiego:

A to moje o wiele zdjęcie późniejsze z dawnego paszportu z bardziej naturalnym kolorem włosów i ze słabszym makijażem.

Prawda

Prawda jest taka, że zostałam zaszczuta przez rodzeństwo schizofreników z mojej podstawówki oraz Opus Dei wraz z Biszkoptem. Niestety religianci to ludzie tak głupi, że nie łapią konceptu choroby psychicznej. Kosztowało mnie to bardzo duża, praktycznie całe życie, bo zabobon ze schizofreników zrobił świętych, których należy słuchać i wypełniać ich polecenia co do joty.

Kosztowało to bardzo dużo nie tylko mnie, ale niszczone przez Rafała kobiety, które okręcił dookoła palca. Niektóre z nich są tak wredne, że nic nie zdoła zatrzymać topora, który Prokuratura.

Niestety schizofrenicy z mojej podstawówki mają urojenia. Przede wszystkim nikt nie powinien wierzyć, że są psychoterapeutami. Ich działania opierały się na moich notatkach z kryminologii, czyli przedstawiały cały wachlarz zakazanych i nieakceptowanych metod. Imbecyl Ryszard (Nowak, ale z Warszawy) nigdy nie był z żaden sposób związany z moją rodziną. Należy do sekty, którą stworzyła wokół siebie schizofreniczka Renata, a którą chroni Nycz, bo obecność „świętych” (a za takiego zawsze się podaje ktoś z zaawansowaną silną schizofrenią) w jego otoczeniu gwarantuje mu awans. To są ci źli ludzie, a nie moi przyjaciele metale.

Mój problem to nie tylko sfajczone obwody od szoku i próby samobójczej. Nie musiałam czekać aż dziesięciu lat na częściową poprawę. Zmarnowałam ten czas, bo imbecyl i schizofreniczka na tyle zaplanowali moją „terapię” – a ja jako ofiara syndromu sztokholmskiego wykonywałam ich polecenia. Jedyne, co mogłam zrobić, gdy mnie programowali, to – zgodnie z zaleceniami ludzi, którzy przygotowują osoby, które mogą wpaść w ręce terrorystów – wprowadzać własne zmiany w programie, które pozwolą mi przeżyć i w końcu wyjść z tego stanu. Studiowałam właśnie takie metody działania terrorystów i wariatów. Nie wszystko zrobiłam tak, jak chcieli moi oprawcy i jestem z tego dumna. Szkoda tylko, że nie mogłam dostać prawidłowej pomocy od mojego miejsca pracy. Biorąc pod uwagę, że nie łatwo odchodzi się z miejsca pracy szczególnie z amnezją i nie miałam, jak uciec przed nimi, nazwę tych sekciarzy i panią P. moimi porywaczami-terrorystami.

Jedyna krótsza droga prowadziłaby przez pomoc moich prawdziwych przyjaciół. Niestety sekta zwaliła na nich wszystko, co najgorsze i wykorzystała durnotę mojej koleżanki pani P., żeby mnie zniszczyć do końca, bo poszczuła na mnie osoby z mojej pracy. I przy mojej amnezji nic nie mogłam zrobić. Tak samo jak nie mogłam uratować w latach dziewięćdziesiątych moich przyjaciół, ludzi zaszczutych przez sektę, na których też jak na Adama zwalono wszystko i zaszczuto w nielegalnym linczu.

Pomogliby mi metale i ludzie naprawdę mi bliscy, gdyby nie to, że w oczach pani P. stali się głównymi winnymi mojej amnezji i mojego złego stanu psychicznego. Urobiony przez panią P. Rektor zadecydował – z tego, co mi powiedziano – o nie wpuszczaniu Adama do budynku. Prawdy to nie zmieni. To nie Adam jest winowajcą. Gdy Rektor cofnął decyzję, pani P. stała się oczyma i uszami sekty i gdy tylko się pojawił, zaczęło się ponowne zaszczuwanie mnie, tym razem z zamiarem doprowadzenia do mojej samobójczej śmierci. Taka jest zemsta schizofreników i sekty.

Pani P. pomimo swojej zdrady będzie musiała się pogodzić z tym, że nie wyjdzie za „norweskiego księcia” i że Rafał to naprawdę oszust i schizofrenik. Będzie musiała przyjąć do wiadomości, że nigdy nie było innych przyczyn do zawarcia z nim małżeństwa niż jego urojenia. Próbowałam jej o tym powiedzieć, ale wezwała na pomoc imbecyla Ryszarda, który zaszczuł z zemsty mnie i połowę Studium. Ten człowiek nigdy nie był w żaden sposób związany z moja matką i dobrze o tym wie, kłamie tak samo jak reszta sekty, bo nie chce, żeby prawda wyszła na jaw.

A prawda jest taka, że nigdy nie miałam nic wspólnego z sektą. Renata i Rafał to obce dla mnie osoby. Są tak samo złośliwi jak pani P. Mam nadzieję, że gdy dostanie ode mnie zaświadczenie o moim stanie cywilnym i dowie się, że z tej strony nie ma (i nigdy nie było) żadnych przeszkód, żeby się pobrali, to w końcu się ode mnie odczepi. Tylko obawiam się, że już nie będzie chciała Rafałka. Bo nie jest szlachcicem, tylko schizofrenikiem, a tylko na to patrzyła, w ogóle nie próbując go ocenić jako człowieka.

Co mogę jeszcze dodać? W życiu nikt jej nikogo nie przedstawi. Nie po tym, co zrobiła. Będzie musiała żyć z tym, że zniszczyła ludzi dla ułudy związku z „norweskim księciem”. Kolejna idiotka po pani Szkwał…

Nie będę robić eksperymentu z przyjęciem, żeby zobaczyć, co pani P. odpali, zresztą nikt nie chciałby jej oglądać. Zamiast tego prześlę jej w ostatni dzień zajęć (kiedy już nikt z sekty nie da rady mnie tak łatwo, gdy nikt nie widz, zaatakować) moją apostazję i zaświadczenie o stanie cywilnym, których treść świadczy o tym, że słyszała i opowiadała o mnie same kłamstwa o mnie, które usłyszała od ludzi z sekty Renaty, a przede wszystkim, dowie się, że od lat mogła wyjść za Rafała, bo nie był i nie jest – przynajmniej moim – mężem. Nie musiała mnie mordować razem z wariatami i „przypominać”, że jest moim „mężem” i „mamy” dzieci. Ciekawe, co zrobi.

Handlarze

Wszystkie osoby, które mnie znają wiedzą, jak bardzo sceptyczna jestem wobec katolicyzmu. Stoją za tym moje własne doświadczenia, ale też bzdury jakimi Kościół karmi wiernych, którzy bezrefleksyjnie to gówno ideologiczne łykają.

Zawodowi katolicy to zawodowi oszuści. Nie tylko mają jako organizacja religijna uprzywilejowaną pozycję w państwie i ciągną miliony z naszej wspólnej kasy, a katecheci – czyli ludzie skrajnie nieodpowiedzialni i głupi, którym nie powinno pozwalać na kontakty z młodzieżą – są utrzymywani przez budżet. Wszyscy płacimy za ogłupianie dzieci i młodzieży durną indoktrynacją. Jest to skandal, jeśli się sprawdzi, jakie treści są im przekazywane. Szkoła uczy tolerancji i pomaga nabywać społeczne kompetencje, to co robią katecheci to wychowywania tępych, zabobonnych knurów, którzy nigdy nie odnajdą się w współczesnym świecie. A jeśli katecheci napotykają w czasie lekcji jakiś problem, często nawet nieistotny, to kierując się własnym imbecylizmem, zaczynają dziecko zaszczuwać i terroryzować bez zastanowienia się, czy przypadkiem sami nie mają problemów z brakiem przygotowania pedagogicznego i psychologicznego. „Nauka” religii won ze szkół!

Dodajmy do tego przekonanie kościelnym idiotów, że stanowią najwyższą władzę, ważniejszą od państwowej (tutaj państwo w końcu powinno im pokazać, kto faktycznie zarządza Polską) i że muszą sprawę takiego dziecka lub studentki „zbadać” i prowadzić działania, jakie powinna prowadzić Policja i sądy. Samosądy i zaszczuwanie niewygodnych ludzi to codzienność Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Kampanie oszczerstw to też rzeczywistość dla wielu osób. Mordowanie ludzi (mam na myśli zaszczucie ze skutkiem śmiertelnym), którzy nie chcą z nimi współpracować lub potwierdzić słów kretynów schizofreników również.

Powtórzę, zawodowi katolicy to zawodowi oszuści sprawni w wyciąganiu kasy. Zastraszają ludzi, a robią to już od wczesnego dzieciństwa, wizjami piekła i wiecznych cierpień, jeśli wierni się nie podporządkują imbecylom i nie będą ich utrzymywać na wysokim poziomie. Pamiętam swoją katechezę – utrzymywanie tych oszustów było przedstawiane jako główny obowiązek katolika. Gdy tylko wywęszą, że ktoś jest albo szlachcicem, albo jest zamożniejszy niż przeciętna, zaczynają się zabiegi mające na celu oskubanie tej osoby z każdej złotówki.

Ja sama, chociaż mam puste konto, byłam terroryzowana, że mam oddać im oraz ich „świętej” (heheh) schizofreniczce Renacie każdą złotówkę. Przeszłam załamanie nerwowe z powodu ich drapieżnego domagania się ode mnie kasy i żądań, żebym poświęciła moje życie na służbę (czytaj – niewolniczą pracę) w Opus Dei. Znam mechanizmy psychiczne i metody terroru i zastraszania, jakimi z ludzi robi się niewolników, którzy potulnie potulnie robią to co chcą prześladowcy, bo zostali tak zniszczeni psychicznie i zastraszeni. Wszystkie te techniki zostały zastosowane w moim przypadku. Wiem, o czym mówię, gdy informuję o specjalnie indukowanych zaburzeniach lękowych, które miały za zadanie spowodować moje „nawrócenie” i lizanie dupy schizofrenicznemu rodzeństwu z mojej podstawówki.

Powiedzmy sobie szczerze, zawodowi katolicy nie mają żadnych pieniędzy, oprócz tych które nam ukradną lub wyłudzą. Gońcie precz te knury, które posługując się zastraszeniem sprzedają nam obietnicę, że nie będziemy cierpieć wiecznie w płomieniach piekielnych, jeśli im za to zapłacimy, wcześniej sztucznie wywoławszy w nas lęki przed nierealnym zagrożeniem. Co ja mogę powiedzieć na takie zabiegi? „Nie lękajcie się?” Powiem więcej, i uważam, że wszyscy powinni tak powiedzieć zawodowym katolikom – „Spierdalajcie, ale to już!”

Nie wiem, czy zauważyliście, ale w powyższym tekście wykpiłam, chociaż nie wprost, katolicki zwyczaj sprzedawania odpustów. Cały ten odłam chrześcijaństwa na tym bazuje. Zastraszają ludzi piekielnymi cierpieniami, aby za pieniądze, najlepiej duże pieniądze, uwalniać ich od tego sztucznie indukowanego lęku. Kontrolują też sferę seksualną, co też jest manipulacją i robieniem z ludzi niewolników, którzy muszą wypełnić jakieś skomplikowane warunki, żeby móc się kochać. Jedna podstawowych potrzeb ludzkich jest obwarowana zakazami i kler nawet próbuje ludziom narzucać w jakich pozycjach ludziom wolno współżyć. A przypomnijmy, są to ludzie, którzy dobrowolnie ograniczyli się przez ustawowy celibat, boją się tej sfery życia i mają wszystkie możliwe zaburzenia seksualne. Seks i bliskość to kolejna rzecz, którą handluje Kościół Rzymsko-Katolicki, a która do niego nie należy.

Przekonanie, że nie ludzie mają prawo mówić, kto będzie zbawiony i zakaz handlu odpustami to były niektóre z tez Lutra. Powiem, że moim zdaniem akurat te tezy wynikają z zastosowania zdrowego rozsądku i głębokiej wiary, której naprawdę nie widzę u znacznie głupszych przedstawicieli polskiego kleru. A przypominam, jestem ateistką wychowaną w kulturze katolickiej, nie przemawia przeze mnie żadna luterańska indoktrynacja z dzieciństwa.

Potomkowie Lutra w odróżnieniu od zawodowych katolików są zdrowi psychicznie. Luterańscy księża posiadają rodziny i nie uważają się za półbogów z powodu „wyświęcenia”. Luteranom wolno używać antykoncepcji, która podobnie jak wiele innych rzeczy, jest naprawdę prywatną sprawą wszystkich ludzi. Nie ma też spowiedzi usznej w tym odłamie chrześcijaństwa, więc wierni są dojrzalsi, bo nie nigdy nie mają furtki w rodzaju, że w razie czego jakiś ksiądz ich rozgrzeszy, traktując ich jak wieczne dzieci, za które się wiecznie podejmuje decyzje. Księża to tylko ludzie i nie powinni wchodzić w kwestie, które są w bożej jurysdykcji. Katolicyzm jest skazany na wypaczenia przez to, że księża manipulują ludźmi przez zastraszenie i wymuszanie takich decyzji (także politycznych), jakie jakiś klecha pochodzący z zabitej deskami wiochy uważa za odpowiednie. Może znają się na teologii, ale o życiu, nauce i świecie nadal niewiele wiedzą.

Jestem ateistką, więc pisząc o doktrynie katolickiej poruszam się wewnątrz tych wierzeń i oceniam ten system zgodnie z tym, co o nim wiadomo, uważając tę religię za jedną z wielu. Nie interesuje mnie poziom wyidealizowanych deklaracji, ale faktyczna praktyka. Studiowałam między innym psychologię religii i nie mam wątpliwości, że każda religia zaspokaja potrzeby, które sama u wiernych wywołuje z pomocą zastraszenia i terroru. Ale są systemy mniej lub bardziej przerażajace w swojej opresyjności. Fundamentalny katolicyzm (a podobno tylko taki jest prawdziwy) jest jednym z najgorszych systemów wierzeń, jakie można sobie wyobrazić. Jest tak kryminogenny, że skończyła mi się już dawno skala.

Nycz prosił mnie, żebym napisała szczerze o mojej religii, więc to robię. No cóż, jak widać na moim potwierdzeniu apostazji, można o mnie wszystko powiedzieć, ale nie to że jestem katoliczką.

Różnice kulturowe

Z tego, co mi jakiś czas temu powiedziano, jak sobie przypominam, schizofrenik Rafał nie sypia ze swoimi zdobyczami. Dla przypomnienia – jak to nieleczący się schizofrenik tworzy sobie harem babek, które uwodzi i okręca sobie wokół palca. Najczęściej tylko po to tylko, żeby je wykorzystać. Rafał jest na tyle jednak niecodzienny, że nie wciąga ich do wyra, co bez zahamowań robią inni podobni mu chorzy.

Wychował mnie naturalizowany Francuz oraz Wydział Psychologii, więc nie rozumiem tych pań i chyba nigdy nie zrozumiem. Z mojego punktu widzenia są zahamowane seksualnie. Rozmnażanie się i seks to jeden z imperatywów natury i powinno się odejść od faceta, który – określmy to tak – latami nie dowozi. Szczególnie jeśli nie ma się z nim żadnej historii typu dwadzieścia lat małżeństwa, wychowanej czwórki dzieci i nie można go uważać za współtowarzysza broni, z którym się niejedną przeszkodę pokonało i zostaje się z lojalności (co nie oznacza, że nie ma się skoków w bok).

Rafał jest ofiarą Kościoła i zabobonów dotyczących sfery seksualnej w podwójny sposób. Po pierwsze jego urojenia o seksie ze mną już w podstawówce wywołały histerię imbecyli kościelnych, którzy uwierzyli, że miał seks z ośmiolatką (bo tyle miałam lat, gdy zaczęła się jego obsesja na moim punkcie). Od tamtego momentu zaczęli okłamywać wszystkich, jak to się kochamy i jak to musimy się pobrać, żeby „nie było zgorszenia i grzechu”. Ta histeria narasta od tamtej pory razem z urojeniami Rafała. Awansował w swoich urojeniach na mojego „męża”, a moja siostrzenica została mianowana moją i jego „córką”. Oczywiście urojenia Rafała są stuprocentowo katolickie w treści, więc nie mogło być dziecka bez ślubu. A ponieważ Kościół nic o ślubie nie wiedział, więc wymyślono sobie urojony ślub cywilny. I od tamtego czasu próbowano mnie zagonić przed ołtarz.

Absolutnie odmawiam. Nic nigdy nie miałam z tym panem wspólnego.

Rafał jest poszkodowany przez katolicyzm podwójnie, jak już powiedziałam. Ma podrywki, z którymi nie sypia, tylko się męczy i szlocha, bo by się żenił – co oznacza, jak sądzę, że usycha z pożądania. Powinien już był dawno kogoś wciągnąć do łózka. Gdyby był zdrowym facetem, to już by się stało, bo jak widać jest kochliwy. Chociaż słowo „kochliwy” jest pewnie na wyrost, schizofrenicy uwodzą wszystkich ludzi, którzy mogą im pomóc nękać ich obiekt obsesji.

Ironią jest fakt, że gdyby nie ten urojony seks i urojone dzieci, to tak samo jak Renata uchodziłby w oczach sekty za świętego. Sekta próbuje naprawić rzeczywistość, zmuszając mnie do ślubu kościelnego, bo – omen nomen – święcie wierzą, że urojenia Rafała są prawdą i mamy za sobą upojne noce, dzieci (znaczy się, wiecie to wtedy, gdy go w snach „nawiedzałam”, z tych snów te dzieci) i ślub cywilny.

No nie wiem, kurwa, jeśli o mnie chodzi, to niech sekta sobie obejrzy moje zaświadczenie o stanie cywilnym (PANNA jestem, kurwa!!!) i niech się ode mnie odpierdoli. Niech przyjmą w końcu do wiadomości, ze Rafał jest „czysty” i mogą go sobie tulić do piersi tak samo, jak Renatę. Niech będzie sobie”święty”. Ale niech się ode mnie odpierdolą. Niestety usłyszałam zapowiedź, że będą sądownie szukać tych urojonych dzieci Rafała. Tym bardziej, że cały czas się podobno z tych urojonych seksów ze mną spowiada. Ja pierdolę!!!

Powodzenia w sądzie, przerabialiśmy to w latach dziewięćdziesiątych, też był pozew sądowy, który im żadnych dzieci nie znalazł. Tym razem będę testy DNA, ustalające stopień pokrewieństwa z moją siostrzenicą. Obiecuję wszystko raportować i opisywać na blogu.

Zamierzam się tym sądowym szukaniem dzieci dobrze bawić, czego i innym życzę. Bo to od tego momentu jest to już tylko farsa. Całkowicie nieśmieszne za to, są wracające do mnie wspomnienia przeżytej traumy, co jeszcze cały czas mnie spotyka. Niestety wypartych z sekciarzami oraz wariatami rozmów i chwil prawdziwego terroru wraz ze śmiertelnym przerażeniem mam od metra. Ci wariaci celowo dążyli do załamania nerwowego i samobójczej śmierci, żeby tylko postawić na swoim. I to całkowicie nie jest zabawne. Tym bardziej, że doskonale dzięki ukradzionym mi notatkom wiedzieli do czego prowadzi terror i zaszczucie.

Większość zła wydarzyła się przez to, że Nycz się uparł, że mnie złamie i mu w końcu powiem „prawdę” – czyli potwierdzę urojenia schizofreników. Skomentuję to tylko tak, że hiszpańska inkwizycja się nie umywa. Serio, nie spodziewałam się, że współcześnie ktokolwiek będzie wobec mnie stosował kłamstwa, terror i zastraszanie w sposób, którego nie powstydziliby się średniowieczni łowcy czarownic. Kulturowo to nadal to samo bagno, co w czasie, kiedy palono czarownice. Wszystko rozegrało się dokładnie tak samo, są to zresztą schematy zgodne z tymi opisywanymi przez podręczniki profilera, bo scenariusz jest zawsze ten sam od tysiącleci. Co akurat nie dziwi, bo Kościół Rzymsko-Katolicki się szczyci się tym, że się nie zmienia i kultywuje te same zwyczaje, co w Średniowieczu. Także nie zmienili się zabobonni ludzie, którzy się wokół niego gromadzą oraz pozostają takie same urojenia żywione przez schizofreników, którzy uważającą się za istoty wpółboskie.

Zostałam zakatowana, bo schizofrenik jako „święty” zaczął mnie oskarżać o seksy z nim. Pojawiły się także autentyczne oskarżenia o „czary” – czyli o złośliwe wchodzenie mu w sny (co jest częstym motywem schizofrenicznych urojeń i wcale nie jest romantyczne w takim wykonaniu, bo facet realnie i na serio ma na myśli fizyczne odwiedzanie go w snach, to nie poetyckość). No ciekawe, czy penisy też kradnę wedle jego urojeń, jak to robiły średniowieczne czarownice. Podejrzewam, że zademonstruje wszystkie swoje urojenia w czasie procesu (mam obiecany już pozew, jak wspomniałam), podczas którego będzie szukał tych urojonych dzieci, które podobno mam mieć, tylko złośliwie ukrywam. I które niby mają być strasznie nieszczęśliwe, bo „nie znają ojca”. I tym bardziej będzie ich szukać, im bardziej na moim zaświadczeniu o stanie cywilnym jest napisane „panna”. Bo to „tym bardziej straszne”, że „nie było ślubu”. Skomentuję to tak: „jak nie patrzeć dupa z tyłu”. Nie ma sposobu ich przekonać, że białe to białe, a czarne to czarne, nawet główny pisior i przyjaciel Nycza to wie i tak się wypowiedział o kolorach czasie swojej przemowy.

Poprzednio (w latach dziewięćdziesiątych) byłam w tak zły stanie, że reprezentowała mnie w sądzie mama (a schizofrenika Rafała Ryszard), teraz schizofrenik i jego horda uważają, że wynik będzie inny (LOL), bo badania DNA dostępniejsze (kolejne LOL), no i mnie zmuszą do wstawienia się w sądzie (tutaj jeszcze większe LOL, bo będę i sąd z racji mojego wykształcenia mnie nie przeraża). Sekciarze i Nycz nie wystartowali z tym pozwem wcześniej, bo „czekają aż odzyskam pamięć”, ale muszę ich zmartwić, bo naprawdę moje odpowiedzi nie będą inne niż wcześniej. W życiu nie uprawiałam seksu z Rafałem (gwałt był tylko oralny). Nie mam z nim dzieci, z nikim innym też nie mam.

Cały ten gang i sekta to czysta, żywa skamielina. Zapowiadany proces (który wedle gróźb Nycza ma się odbyć, jeśli z przeprosinami na pojawię się na Polconie) to będzie prawdziwa gratka dla badaczy – także historyków ze względu na recycling dawnych zwyczajów, mentalności i treści. Zapraszam do obserwacji procesu, będę prosić o jego jawność.

A na razie bardzo proszę o niekarmienie sekty skupionej wokół tych schizofreników informacjami o mnie. Nie powinni nic o mnie wiedzieć. Proszę nie pytać o mnie ludzi z sekty, bo to ich prowokuje do wybuchu i ataków także na inne, postronne osoby, wystarczy że ktoś się zdradzi, że mnie zna lub mnie lubi. Robią tak, bo chronią urojenia swoich „świętych”, a wedle nich „nikt mnie nie zna, tylko oni, i tylko oni mają prawo o mnie mówić.” I tylko ich wersja ma być „prawdziwa”, więc piekło w Warszawie w czasie konwentów przechodziły osoby, które nie potwierdzały urojeń Renaty lub Rafała, bo dobrze mnie znają, więc spadał na nie regularny terror i zastraszenie w ramach odwetu. Lepiej ich nie zaczepiać, nie rozmawiać z nimi.

Sekta o mnie nie wie nic, ma tylko urojenia piekielnego rodzeństwa z mojej podstawówki. I niech tak zostanie.

„Luteranie”

Na mojej apostazji widać jacy z moich rodziców byli „luteranie” (i przy okazji, jak zawsze byłam bardzo niereligijna). Oboje byli wyznania rzymsko-katolickiego. A dlaczego to ważne? Ano dlatego, że moja koleżanka z podstawówki, schizofreniczka Renata zyskała nimb świętości w oczach imbecyli z Opus Dei jako ta, co „ochrzciła” luterankę. No bo wiecie, zdaniem imbecyli chrzest w Kościele Rzymsko-Katolickim ma być niby inny niż w Ewangelicko-Augsburskim, który ma być jakimś „nieprawdziwym chrześcijaństwem” – a przynajmniej tak „naucza”, o ile się dobrze zorientowałam, swoją sektę „święta Renata”. (Ja tam nie wiem, ja jestem ateistką, ale wydawało mi się, bo zainteresowałam się jako dziecko, że akurat chrzest wszystkie odłamy chrześcijaństwa sobie nawzajem uznają. Może się coś zmieniło.)

Imbecyle próbują czasem bronić Renaty, twierdząc, że mój ojciec był Żydem, brunetem o czarnych oczach. I że za pomocą „cudu” mnie przed nim uratowała. Nie do końca rozumiem ich wersje wydarzeń, ale podobno miał być właśnie Izraelitą ochrzczonym w kościele luterańskim. Podejrzewam, że to towarzystwo jest tak głupie, że nawet nie rozumie, co mówi.

Dla ciekawych, jakiego wyznania byli moi rodzice, poniżej całość mojego potwierdzenia apostazji. Wbrew temu, co bełkocze Renata, nie pochodzę z Gdańska, a żaden imbecyl Ryszard nie trzymał mnie do chrztu. Jako bonus wrzucę jeszcze niżej zdjęcie mojego taty.

A to tata (akurat wylosowało mi się zdjęcie ślubne moich rodziców, więc macie też moją śliczną mamę do kompletu):

Patologie

Jak się okazało ten blog zamiast służyć literaturze, jest poświęcony tropieniom wszyskich patologii Kościoła Rzymsko-Katolickiego. No ale co ja poradzę. Spotykam się z przestępstwami kościelnymi odkąd skończyłam osiem lat. Tropią mnie i niszczą mi życie systematycznie od tamtej pory. Nie tylko zniszczyli mi karierę pływacką, gdy byłam dzieckiem, ale postanowili zrobić ze mnie rzecz, niewolnicę, którą będą wedle swojej woli zarządzać. Zniszczyli mi wszystkie związki i chcieli oddać w niewolę schizofrenikowi, żeby zrobił ze mną, co mu się podoba. Znaczy się, zabił i odziedziczył mój majątek.

Uczciwy, inteligentny, myślący człowiek nigdy nie posunie się do terroryzowania ofiary zaszczucia i nie przyłączy się do schizofrenika. Szczególnie taki, który podobno jest z racji stanowiska ma być wzorem rozwagi.

Wykopię wszystkie wasze trupy pochowane po szafach i w nielegalnych grobach. Profil psychologiczny polski kler i polscy fanatyczni katolicy czy zakonnice o IQ poniżej 75 mają taki sam jak w Kanadzie czy Irlandii. Co oznacza, że jeśli się wjedzie takim wozem, jaki posiadają geodeci, to wcześniej czy później znajdzie się nielegalne groby, bo jakiś kościelny schizofrenik stwierdził, że te dzieci czy młode kobiety są we władzy szatana i nie chcą się nawrócić.

Widziałam z jaką „delikatnością” traktowali mnie kościelni imbecyle czy nawet sam „Biszkopt”. Nie mam wątpliwości, że gdyby zabraliby mnie do jakiegoś miejsca poza pracą, zostałabym zabita i chyłkiem pochowana. Chcieli mnie porwać na egzorcyzmy, gdy byłam dzieckiem. Nie przeżyłabym tego, bo nie zaczęłabym kłamać i czołgać się przed schizofreniczką Renatą, jak chciał egorcysta czy imbecyl Ryszard. Nie potwierdziłabym żadnego z ich urojeń, tylko coraz bardziej czuliby się obrażeni i próbowaliby mnie zmusić do „przepraszania Boga”.

Już w latach dziewięćdziesiątych rozmawiałam z Piotrem o potrzebie istnienia fundacji, która by odciążyła Policję w ratowaniu ludzi zaszczuwanych przez wariatów, tym bardziej, że nie ma odpowiednich przepisów, które by pozwalałyby Policji na działanie. Biegli ratowali mnie i stawiali na nogi w prywatnym czasie.

Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy odciąża szpitale. Moja wymarzona fundacja odciążyłaby Policję i aktywnie walczyła z przestępczością zgrupowaną wokół Kościoła, bo ta przestępczość istnieje. Kościół – powiedzmy to szczerze – składa się w większości z imbecyli i wariatów, a te dwie grupy zawierają osoby, które najprawdopodobniej popełniły, popełniają lub popełnią przestępstwa. I co jest charakterystyczne dla przestępców, nie mają poczucia naruszania prawa. Kadra uczelni kościelnych też nie składa się z geniuszy. Z reguły na uczelniach zostają ci mniej inteligentni absolwenci. Biznes oferuje najlepsze płace i wciąga najinteligentniejszych. Dochodzi do głosu jeszcze jeden czynnik w przypadku uczelni takich jak KUL – karierę kościelną wybierają głupi ludzie. Więc katolickie uczelnie są podwójnie obciążone głupotą.

Fundacja taka powinna też móc prowadzić śledztwa w chwili, gdy Policja zawodzi. Jest to w Polsce potrzebne. Bliskich mi ludzi zakatowali wariaci posiadający wsparcie Kościoła. Ta buceria musi zostać w końcu ukarana, a zaszczuwani ludzie dostawać odpowiednią pomoc i wsparcie, jeżeli nasze Państwo nie uważa za stosowne chronić swoich obywateli przed wariatami.

Szukamy grobów. Trzeba zacząć od listy zakładów opiekuńczych dla dzieci, szczególnie najmniejszych, które najtrudniej nakłonić do dyscypliny i którym najtrudniej maskować inteligencję. Takie dzieci budzą agresję, bo inteligentni zawsze zadają trudne pytania.(1) Moim zdaniem wystarczy stanąć wozem w kilku miejscach i uruchomić sprzęt podobny do opisanego tutaj. Może nie pokaże szczegółów, ale będzie wiadomo, gdzie warto kopać. Kościelni mordercy są bezkarni tylko dlatego, że nie ma pieniędzy na takie poszukiwania.

⛧⛧⛧

(1) Mojego siostrzeńca ostrzegłam, żeby nic nie mówił na religii, ale i tak on i jego bliźniacza siostra mieli problemy. Moja starsza siostrzenica też. Chociaż trzeba przyznać, że winna była schizofreniczka Renata, która z plotek dowiedziała się, gdzie mieszka moja siostra z rodziną i też zostali na religii przedstawieni jako dzieci z półświatka jak ja. Z akcjami „wychowawczymi” wdzierał się do ich domu są najgłówniejszy skurwysyn, ojciec Renaty i Rafała. Musiałam go wywalić go z domu, bo o pomoc i ratunek poprosił mnie siostrzeniec. Moja siostra myślała, że się leczy. Sama to jego zaszczuwanie i nękanie musiałam znosić jako dziecko. Dopiero interwencja mojego szwagra opanowała sytuację, bo przedstawił się jako szlachcic i rycerz, okazał dyplom swój i mojej siostry, i zabronił wtrącać się w wychowanie szlacheckich dzieci, które mają rodziców z wyższym wykształceniem. Ustawiona do pionu katechetka przestała je zauważać. Zaczęła się bać. No cóż, wokół Kościoła gromadzi się wielu wariatów i kler dużo rzeczy robi z ich inspiracji. W tym morduje ludzi. Mój siostrzeniec zostałby psychicznie zaszlachtowany na śmierć, ja sama też w dzieciństwie o mały włos nie zostałam zadręczona na śmierć i doprowadzona do samobójstwa. Piszę o tym wszystkim tak dokładnie, bo wiem, że kler rozpowszechnia banialuki – czyli urojoną wersję wariatów – na temat tych wydarzeń. Trzeba ludziom powiedzieć prawdę.

Przepraszaj Boga…

Kolejny raz katolicki ksiądz udowodnił, że nie powinno się klerowi powierzać nauczania i wychowywania dzieci. Dokładnie sprawa wyglądała tak, że uczeń szkoły specjalnej odmówił pokolorowania obrazka. Co zrobił ksiądz? Cytując dokładnie artykuł: „Śledczy ustalili, że duchowny „przycisnął i przytrzymał ręką jego głowę o blat ławki, uciskał przedramieniem jego szyję, wykręcał pokrzywdzonemu lewą rękę do tyłu oraz uderzył go kolanem w brzuch„. Koleżanka ucznia nagrała film, wiec szczęśliwie katolicki knur wpadł tak dokładnie, że nikt nie zdołał zakłamać rzeczywistości i nawet nie zaczął wmawiać, że to uczeń pobił księdza.

Jak ja to mogę skomentować? Umieściłam w poprzednich wpisach zgrubny profil typowego przedstawiciela kleru, więc nie czuję się specjalnie zdziwiona. Do Kościoła trafiają ludzie prymitywni oraz głupi. Jeśli się doda do tego zachwyt, że jakiś Dyzio spod jakiejś małej wsi został „wyświęcony”, to mamy przepis na psychopatę, który kieruje się impulsami (a impulsy w przekonaniu imbecyli kościelnych są wybaczalne), który nigdy nie uważa, że powinien się hamować, a raczej to niedobory intelektu nie pozwalają mu na odpowiednio szybkie wyhamowanie odruchów godnych dzikusa.

Uważam za poważny błąd w doktrynie to uparte robienie z księży nadludzi, którzy mają status na wpół boski. Któremu w żaden sposób nie można zaprzeczyć, bo będzie się mścił. Taki ksiądz będzie torturował psychicznie człowieka, żeby go złamać, żeby ten przyznał, ze czarne jest białe, a białe czarne i nigdy nic nie zweryfikuje ani nie sprawdzi.

Jakby co, chociaż nadal jestem ateistką, to zauważę, że luterańscy księża są ordynowani, a nie wyświęcani i nie uważają się za Bogów. W swoim Kościele mają status równy innym wiernym i mogą co najwyżej imponować wykształceniem.

Nie rozumiem, jak można pozostawać katolikiem, widząc, co te knury zrobiły i robią.

Bazyliszek

No cóż, nie zobaczymy się w czasie Bazyliszka. Jak widać warszawski klub kontynuuje tradycję odrzucania mojej prelekcji. Różnica teraz jest taka, że mogę zgryźliwie, jak przystało na mój wiek, komentować to wydarzenie online na blogu, który jest szerzej dostępny niż posty w Usenecie.

Właśnie sobie uprzytomniłam, że intrygi Rafała i Renaty (oraz ich wielbicieli z Opus Dei, czyli pani Barbary i imbecyla Ryszarda) doprowadziły już kiedyś do wyrzucenia Adama z tego konwentu. Ktoś mi jakiś czas temu o tym przypominał. Więc bardzo dobrze się stało, że nie będzie mojej prelekcji. Zostałam wtedy zaszczuta przez tę sektę, która ośmielała się mi wmawiać, że wie lepiej ode mnie, kto mnie zgwałcił lub kto jest moim mężem. (Odpowiadam od razu, jeśli ktoś nie czytał wcześniejszych wpisów, gwałciciele to schizofrenicy Rafał i jego ojciec, bywa, że i Ryszard. I nie mam męża, cofnijcie się, na blogu są kopie zaświadczenia o stanie cywilnym z wyraźną adnotacją „panna”. Znajdziecie też pełen dokument z panieńskim nazwiskiem mojej matki, która nie nazywała się nigdy Nowak. Ryszard Nowak to imbecyl z sekty Renaty, który zrobi wszystko, żeby tylko spełnić każdy kaprys tej schizofreniczki, pani Barbara podobnie.)

Jak widać steruje Avangardą schizofrenia Renaty i Rafała, którzy decydują, kto może przychodzić na ten konwent (jak usłyszałam Adam nie może się w czasie konwentu w Warszawie pokazać). Obecnie jestem już pewna, że mnie nigdy nie zobaczycie w Warszawie, nie będę ponownie w takiej sytuacji wysyłać zgłoszenia i nie wezmę udziału w żadnej edycji tego konwentu. Niestety, jeśli się organizuje imprezę masową, to trzeba też umieć zapewnić uczestnikom bezpieczeństwo. Warszawski fandom to nie jest prywatne poletko pana Nycza, żeby on decydował, które ze skarg na przebieg konwentu można było uznać. Bo i takie doszły do mnie plotki, że „Biszkopt” decydował, że „żadnego zaszczucia nie było”. A jednocześnie jego wspólnicy (przypominam, obecność „świętych” – czyli schizofreników – w jego otoczeniu dodaje mu splendoru koniecznego do awansu) po kolei zaszczuwali i terroryzowali wszystkich ludzi, którzy nie potwierdzali urojeń Renaty lub Rafała, bo czuli przymus „wyleczenia ich z urojeń”.

Niektórych wyleczyli tak z życia… mnie prawie też zabili. Stało się to w efekcie terroru, gdy mi wbili do głowy, że mam się zabić, wejść pod tramwaj, jeśli nie chcę Rafała, bo to jedyne wyjście i jedyna droga ucieczki przed nim oraz przed Opus Dei. W stresie i traumie weszłam pod tramwaj, ale w ostatniej chwili skoczyłam do tyłu. Nie wiedziałam, że jeszcze potrafię tak skakać. Zadzwoniłam natychmiast pod 112 i zgłosiłam zajście i się wytłumaczyłam syndromem sztokholmskim, bo naruszyłam przepisy, wywołałam bardzo niebezpieczną sytuację i naraziłam na traumę motorniczego.

Przy okazji przypominam – ofiary zaszczucia poddawane terrorowi powinny każdy atak na siebie i każde niebezpieczne zajście zgłaszać Policji i alarmować na Facebooku. Z powodu stresu związanego z terrorem mogą błyskawicznie wypierać wydarzenia związane z prześladowcami oraz potem nawet reagować wyparciem na najmniejszy wstrząs.

Wiem, że oprócz mnie też trzy osoby zostały zaszczute przez gang Renaty i poddane w czasie warszawskiego konwentu terrorowi. Wiem, bo służyłam im wsparciem psychologicznym. Dwie moje przyjaciółki, Ania i Aga oraz Piotr. Wszyscy zostali zaatakowani przez osoby, którymi steruje Renata i Rafał. I z tego, co wiem, schizofreniczka Renata również w ich przypadku, tak samo w moim mówi, że jest ich najlepszą przyjaciółką i „wie” o nich wszystko, po czym rozpowszechnia takie rzeczy, że nikt nie chce się z nimi kontaktować i są przez schizofreniczny gang skazane na ostracyzm. Ciekawe, czy tak samo jak ja będą mieć problem z przypomnieniem sobie, gdzie ją w ogóle pierwszy raz spotkały? W momencie, kiedy jakiś klub organizuje imprezę masową, odpowiada za bezpieczeństwo uczestników. Nie może być tak, że ktoś taki jak ja jest brutalnie atakowany przez wariata i jego sektę i przyjaciół, a klub ignoruje sygnały o podobnych atakach.

Nigdy nie miałam nic wspólnego z Rafałem czy Renatą (oprócz tego, że chodziłam z nimi do tej samej podstawówki i moja rodzina próbowała ich namówić na leczenie psychiatryczne, ale uciekli z psychiatryka i nie podjęli leczenia – niestety ich paranoiczna schizofrenia podpowiedziała im, że zostali niesłusznie „uwięzieni”, podczas gdy sami się najpierw zgodzili na leczenie). Powtarzam, nie miałam i nigdy nie będę miała z nimi nic wspólnego, tak samo jak nigdy już nie będę miała nic wspólnego z Kościołem Rzymsko-Katolickim, który próbował ułatwić Renacie zrobienie ze mnie jej niewolnicy (bo do tego zobowiązywałby mnie narzucany mi kontrakt z Opus Dei, oparty na sfałszowanym przez sektę liście do Dyrektora Opus Dei). Wiem, że wielu schizofreników marzy o zrobieniu niewolnika ze swojego obiektu obsesji, ale żadna organizacja nie powinna im w tym pomagać. Jestem apostatką, oprócz chrztu nic nie nie wiązało z tymi ludźmi i nic więcej nie będzie wiązać. Żadne inne sakramenty nie były i nie są mi potrzebne.

Biorąc to wszystko pod uwagę, bardzo się cieszę, że nie będę na tym konwencie prezentować. No cóż, jak widać zabiegi pewnego „Biszkopta”, który radośnie powtarzał wszystkim wersje schizofreniczki Renaty, jakoby jakaś wariatka próbowała przedstawiać swoją prelekcję o Lolicie, z której się wszyscy śmieją, były skuteczne i chyba zostałam już na dobre klubowi przedstawiona, jako wariatka, której nie należy umieszczać w programie. Bad riddance to bad rubbish. Właśnie sobie przypomniałam, dlaczego nie bywam na warszawskich konwentach. Wcale nie dlatego, że jestem z Gdańska (jak chce któreś z urojeń Renaty). Zostałam zniszczona jak mało kto, tylko dlatego, że nie chciałam potwierdzić słów schizofrenika i schizofrenika na mój temat i mojej rodziny. Ludzie, którzy mnie zniszczyli trzęsą fandomem.

Robienie ze mnie wariatki tylko dlatego, że mówię prawdę to coś czego nie wybaczę nikomu z ludzi, których urobił Nycz i gang oraz sekta otaczająca to schizofreniczne rodzeństwo z mojej podstawówki, przez które przeszłam piekło i które zniszczyło mi całe życie, i okradło ze wszystkiego, co tylko im się udało mi ukraść, łącznie z reputacją oraz możliwością wyjścia za mąż i założenia rodziny z osobą, którą sobie sam a wybrałam. Od dzieciństwa jestem zaciekłym wrogiem Kościoła Rzymsko-Katolickiego i tak już zostanie.

Na całe szczęście inne miasta traktują mnie z szacunkiem należnym mojej wiedzy anglistycznej i literaturoznawczej. Ale jak widać klubem warszawskim rządzą schizofrenicy.

I tak nie spotkam w czasie warszawskiego konwentu osób, z którymi chciałabym się spotkać. Adama jak rozumiem tam nie będzie, bo go idioci już dawno obrazili, usunęli z terenu konwentu i okłamali. I tylko „Biszkopt” robił mi pranie mózgu, próbując wmówić, że schizofrenik Rafał to taki „lepszy Adam” i że mam za niego wyjść I że mam przyjść na warszawski konwent i tam poznam „Adama”. Ale Rafała nie da się pomylić z Rafałem. No więc, proszę pana „Biszkopta”. Mam dla pana złą wiadomość. Nie wyjdę za Rafała, bo życie mi jeszcze miłe. Schizofrenik zawsze w końcu zabije zdrowego małżonka, lub doprowadzi do jego samobójstwa. Rafał już mnie o mało co nie udusił skutecznie, gdy byłam studentką. Nie potrzebna mi powtórka. Fandom powinien był mnie chronić przed Rafałem, nie Adamem. Jak zwykle gdy w coś są zamieszani schizofrenicy, wszystko jest na odwrót.

Zmarnowałam zbyt dużo lat walcząc z tym praniem mózgu, ale przynajmniej uratowałam życie. No cóż, jeśli rzeczywiście Adam już o mnie zapomniał – jak wmawiali mi już moi prześladowcy – to trudno, zostanę już zawsze sama, jeśli inny metal się mną nie zainteresuje. Ale przynajmniej będę żyć, wyjąc ze wściekłości i sycząc, gdy tylko gdzieś zobaczę jakiegoś przedstawiciela kleru. Bo za schizofrenika Rafała nie wyjdę.

I jeszcze a propos „Biszkopta”, który odkrył w sobie nagle moce psychoterapeutyczne. Porada dla wannabe psychoterapeuty wprost z podręcznika psychoterapii – idzie się za pacjentem, który ma amnezję, bo nawet jeśli na świadomym poziomie nie pamięta wydarzeń, to emocje nigdy nie kłamią. Nigdy nie chciałam z Rafałem rozmawiać, dla mnie to niebezpieczny gwałciciel i morderca. Nie jest kimś takim Adam. Upór mojej koleżanki, która wbrew moim prośbom informowała sektę o pojawieniu się w mojej pracy kogoś, z kim chciałam rozmawiać, zniszczył mi ostatnią możliwość urodzenia chociaż jednego dziecka. Zostałam wtedy sterroryzowana przez sektę Renaty aż do próby samobójczej, z której się podobnie jak w latach dziewięćdziesiątych na czas wycofałam. Chociaż metoda jaką mi narzucono terrorem była o wiele brutalniejsza.

A ludzi, którzy chcą się ze mną spotkać i porozmawiać, mogę zaprosić w lipcu na piknik. Bardzo przyjemnie spędza się czas na kocach w czasie Targu Śniadaniowego na Mokotowie. Nie wiem jeszcze, która dokładnie niedziela, ale jest to miesiąc moich urodzin, więc znajdzie się czas. Może niedziela konwentowa? Jeszcze potwierdzę, bo jeśli pogoda nie będzie dopisywać, trzeba będzie przenieść.

Chętni na Kocycon, mam nadzieję, się znajdą. Najwyżej spędzę czas w towarzystwie klanu (kto z nich będzie mógł przyjść, wiem, że się już szykują wyjazdy). Konwenty Avangardy są passe stanowczo. Odradzam.

⛧⛧⛧

A proponowana lokalizacja alternatywnego wobec Bazyliszka Kocykonu poniżej – to skwer na przeciwko Królikarni.

Screenshot

Młodość

Muszę przyznać jedno – młodość i większość wieku średniego mi umknęły na uciekaniu przed wariatami z Opus Dei, walką z syndromem sztokholmskim i amnezją oraz wmówionymi mi fałszywymi wspomnieniami (bo rozumiecie, urojenia wariata to „prawda” i koniecznie trzeba mi je „przypomnieć”) i już minął czas na różne sprawy. Są to lata, których mi ci skurwysyny nie oddadzą, są to dzieci które się nie urodziły, są to też teksty, które już nie powstaną. Ale wbrew temu, co chce imbecyl Ryszard, nie zamierzam się załamać i popełznąć do Kościoła jako pokutująca była „kurwa”. Nie przyznam też, że którekolwiek z urojeń Renaty czy Rafała to prawda. I nie interesuje mnie, kto ich dofinansowuje.(1) To sprawa tych ludzi. Napisałam poprzednie wpisy, walcząc z syndromem sztokholmskim i wmówionymi mi rzeczami. A było ich bardzo dużo. Więc nie wszystko musi być prawdą, mogło mi się coś omsknąć. Prawdą za to jest mój stan cywilny i to, że w życiu nie przyjaźniłam się ani z panią Barbarą, ani imbecylem Ryszardem czy moją dawną katechetką. Tak samo nic nigdy nie miałam wspólnego z nikim ze schizofrenicznej rodziny Rafała i Renaty, czy nimi samymi. Ale jeśli ktoś chce, żebym umieściła jakieś sprostowania i będą zasadne, bardzo chętnie to zrobię.

Zamierzam cieszyć się tym, co mi zostało z życia, naśladując w tym moją starszą o trzynaście lat siostrę. Czyli pozostanę aktywna i będę trenować każdego dnia. No cóż, młodość i uroda przeminęła, nienawiść do PiSu i Kościoła Rzymsko-Katolickiego za to tylko wzrosła.

Trzymajcie się tam! I na pohybel skurwysynom!!!

I obowiązkowe „dla przypomnienia”, bo w życiu nie byłam i nie jestem związana z Rafałem:

⛧⛧⛧

(1) Dowiedziałam się jakiś czas temu, że wersja schizofreniczki Renaty i jej wielbiciela Nycza jest taka, że pomysły literackie, które podsuwałam różnym ludziom, należą do niej i usłyszałam je od niej. Dużo to tłumaczy, szczególnie niechęć do mnie osoby, która jak myślałam, ma dług wdzięczności, ale muszę kategorycznie zaprzeczyć, żebym kiedykolwiek kogokolwiek okradła z pomysłów. Nie rozmawiałam z Renatą nigdy na temat pisania, to jest to tępa klempa ze schizofrenią i jak każdy nieleczący się schizofrenik ma naturę Golluma i przypisuje sobie rzeczy, których nigdy nie zrobiła. Bardzo chętnie poddam się obozowaniu pracy mózgu, o ile Renata też będzie badana. Zobaczymy, kto jest schizofreniczka, która kłamie na temat autorstwa różnych utworów. Bardzo proszę, idźcie do sądu, udowadniać, że czarne jest białe, a białe jest czarne.