Doszło mojej uwagi jakiś czas temu, że są osoby, które nie rozumieją nic z tego, co się działo między innymi w mojej pracy. Muszę uspokoić, ja też nie rozumiem, szczególnie tego, dlaczego niektóre osoby zamiast wywalić wariatów oraz osoby kościelne z terenu, postanowiły ich słuchać i zabroniły ochronie wyprowadzić ich z budynku.
Ale na całe szczęście już nie wejdą na ten teren, bo parę spraw się wyjaśniło. I chociaż nadal jestem kimś, kto nie rozumie postępowania kilku osób, spróbuję wyjaśnić wszystko lepiej. A może nawet podsumować.
W dzieciństwie rozbiłam się o typowy debilizm przedstawicieli Kościoła Rzymsko-Katolickiego, którzy postanowili przejąć nade mną kontrolę, bo uznali moich rodziców za niewydolnych wychowawczo. Czy coś w tym stylu. Nie wiem, dlaczego idiotka, która uczyła mnie religii postanowiła donieść do swojego przełożonego o tym, że jej zdaniem jestem chora psychicznie, skoro na dowód tego miała tylko moje stwierdzenie o wielonarodowości mojej rodziny czy też o uprawianiu sportu. No, ale się stało. Nie wiem też po co – nie mając żadnych kwalifikacji pedagogicznych, czy jakichkolwiek innych – postanowili zacząć wokół mnie węszyć i powędrowali za mną do mojej podstawówki. Zaczęli od rozpowiadania o mnie kłamstw, że niby jestem prostytutką. Podejrzewam, że była to zemsta pizdy-katechetki za to, że w paru sprawach się z nią nie zgodziłam w czasie katechezy i postanowiła mnie zaszczuć z zemsty już wtedy. Nic innego nie ma naprawdę sensu. Jej poczynania, to są właśnie te sprawy, których nie ogarniam. Zrozumiałam, że bardzo już chciała wtedy przejąć nade mną władzę. Chyba już wtedy ujawniła się potrzeba imbecyli, żeby porządkować świat, którego nie rozumieją. Mój ojciec myślał, że katechetka jest chora psychicznie, ja myślę, że jest imbecylem, który nic nie rozumie, za to kieruje się potrzebą dopasowania wszystkiego do jakiś swoich przekonań o świecie i dlatego uznała mnie za diablicę.
W każdej szkole są zawsze jacyś schizofrenicy i katechetka i jej znajomy imbecyl Ryszard trafili właśnie na nich. Osoby z mojej klasy nie chciały z nimi rozmawiać, tym bardziej, że opowieści idiotów z Kościoła zupełnie nie zgadzały się z tym, co o mnie wiedzieli. Schizofrenicy za to mieli już błyskawicznie gotowe dodatkowe swoje urojenia, gdy tylko mnie zaczepili na korytarzu szkolnym.
Dzięki poznaniu ludzi z Kościoła paranoiczni schizofrenicy z mojej podstawówki, czyli Renata i Rafał zaczęli kwitnąć, jak rzadko jaki schizofrenik może. Zaczęli wypełniać wszystkie ich potrzeby schizofreniczne, szczególnie niszczenia ludzi, na punkcie których mieli obsesję i urojenia. Jako nowi „żywi święci” uzyskali pozycję, jaką ma mało kto. Nikt z Kościoła nigdy nie podważał żadnego ich słowa, w tym urojeń o bogactwach, które muszą „odzyskać” czy arystokratycznym pochodzeniu.
Zagrożenie zostało zignorowane przez moją rodzinę i nie podjęto odpowiednio ostrych działań, więc schizofrenicy z mojej podstawówki rozkręcili się, jak chyba żaden schizofrenik wcześniej notowany przez Policję. Niestety z powodów pewnych charakterologicznych braków u paru osób z mojej rodziny można wręcz powiedzieć, że w pewnym momencie zaczęto grać z nimi do jednej bramki.
Wszystko rozegrało się jak w horrorze i sprawy poszły dwoma torami. Z jednej strony schizofrenik Rafał, który zadręczył mnie jako mój „mąż” (co oczywiście jest jego urojeniem), z drugiej strony jego siostra, również schizofreniczka, która zaszczuła mnie jako moja „najlepsza przyjaciółka” (co oczywiście też jest jej urojeniem, bo się nie znamy i nie utrzymujemy kontaktów, wszystko co mówi o mnie to czyste urojenia). A oboje – podpierając się bezprawnie autorytetem „męża” lub „przyjaciółki” – opowiadali o mnie niestworzone historie, w które niezbyt lotne osoby uwierzyły. Nie muszę pisać, że ani ten „mąż” z urojenia, ani jego równie schizofreniczna siostra nic o mnie wiedzą, a wszystko wzięło się z urojeń, które powstały z powodu inspiracji imbecyli, którzy kierowali się zapiekłą do mnie niechęcią. No cóż, ateiści nie powinni być zmuszani do uczestnictwa w nauce religii.
Jednym z typowych schematów u schizofrenika, który zakochuje się w kimś, są jego urojenia, że są małżeństwem. Wynika z tego potrzeba takiego chorego, żeby przekonać o tym swój obiekt obsesji. Wykorzystuje do tego otoczenie. Bardzo częste są wizyty takiego idioty w pracy ofiary i proszenie jej koleżanek i kolegów o pomoc w odzyskaniu „chorej psychicznie żony”. Niestety z reguły dostaje taką pomoc i ludzie zadręczają jego obiekt obsesji. Nie chcę mi się wyliczać, jakie zasady społeczne tacy ludzie łamią.
Siostra schizofrenika Renata dla odmiany oprócz robienia z siebie mojej ofiary, postanowiła stanąć na rzęsach już w podstawówce i doprowadzić do tego, żebyśmy byli razem. Od tamtego czasu potwierdza wszystkie jego urojenia i kłamie wszystkim na temat naszych relacji, żeby tylko się upewnić, że z nikim się nie zwiążę. Szczuje także różne panie na mężczyzn, którzy mi się podobają, twierdząc, że są samotni, chcą je poznać i za nimi szaleją. Więc te panie przekonane, że mam męża i narzucam się komuś z powodu choroby psychicznej, bardzo brutalnie mnie atakują. W czasie studiów pani Szkwał atakowała tak mnie i mojego oficjalnego narzeczonego. Mój miły nie powinien być dla pani Szkwał tak delikatny, jak był. Powinien był ją pozwać. Wyleczyłaby się wtedy ze złudzeń od razu.
Jakby tego było mało, za dwójką schizofreników z mojej podstawówki biega Kościół, widząc w nich materiał na świętych Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Kościół głównie składa się z imbecyli, dla których choroby psychiczne nie istnieją, bo mają za niskie IQ, żeby w ogóle zrozumieć pojęcie choroby psychicznej. Nie da się im tego wytłumaczyć, za trudne, zbyt abstrakcyjne. Dla odmiany kościelny imbecyl brak wiary „diagnozuje” jako chorobę psychiczną i chcę ją „leczyć” – najlepiej egzorcyzmami.
Próbowano mnie zmusić do potwierdzenia „świętości” Renaty. Jak już gdzieś pisałam, Kościół potrzebuje coraz to nowych wyświęcanych świętych, tak funkcjonuje ich świat, więc nie odpuszczają nigdy. Nie są w stanie zrozumieć, że „wizje” schizofrenika nie są zesłane przez Boga, tylko są fikcją chorego mózgu. Byłam zmuszana do rozmów z jakimiś decydentami z Kościoła, między innymi dlatego, że Nycz z Renatą sfałszowali list do Dyrektora Opus Dei, pisząc tam same bzdury w moim imieniu. Jako ateistka i poganka nie dostałam żadnej pomocy z Policji, a działania ochrony budynku były niewystarczające. Zniszczono mnie psychicznie. Zgodnie ze schematami z podręcznika profilera Kościół postanowił mnie „leczyć” egzorcyzmami i zastraszaniem, żeby mnie zmusić do przyznania, że urojenia schizofrenicznego rodzeństwa są prawdziwe. Nie zgodziłam się na egzorcyzmy, ale i tak byłam prześladowana i zadręczona do załamania psychicznego i amnezji.
Wszystko tylko dlatego, że moje koleżanki postanowiły działać zgodnie z życzeniem „mojego męża”, chociaż wiedziały, że twierdzę, że to obcy mi człowiek, który jest chory psychicznie. Prosiłam, żeby skontaktować się z osobami, które są w kadrach podane przeze mnie jako moje kontakty alarmowe. Potwierdziłoby się, że nie mam męża, a to jest wariat, ale postanowiono to zignorować. Mam nadzieję, że te osoby będą miały sprawy karne.
Bo same stwierdziły, że wiedzą lepiej, jak mi „pomóc”, ignorując moje prośby i zasady społeczne, także te dodatkowe obowiązujące w miejscu pracy. Mylą się, jeśli uważają, że nie złamały żadnego prawa.
Zamiast mi pomóc, zniszczyły nie tylko mnie, ale też wielu innym osobom życie.
Mam nadzieję, że już wszyscy wszystko zrozumieli, bo jaśniej już chyba nie wytłumaczę.