Sekta i jej guru

Przywódcą każdej sekty jest guru-schizofrenik, który wmawia swoim wyznawcom, że ma prawo stanowić prawo dotyczące wszystkich członków. W moim wypadku swoją sektą dowodzi Renata, która przez pewnego hierarchę jest uznana za cudotwórczynię, która mnie już wiele razy „nawróciła”. Dlatego też bez żadnego wahania ten hierarcha potwierdza jej każdy sfałszowany przez nią podpis na dowolnym dokumencie. Chyba nie muszę kolejny raz zapewniać, że nie napisałam żadnego listu do Dyrektora Opus Dei, w którym „przyznawałabym”, że urojona przez Renatę i Rafała moja fikcyjna biografia jest prawdą i obiecywałam niewolniczą pracę dla tej organizacji (w ich języku „posługę”) oraz pokutę. Biorę na klatę zapewnienia Renaty, że jeśli się tego nie podejmę, czeka mnie wieczne cierpienie w Piekle. Nie wierzę w Piekło. Poganie nie znają pojęcia Piekła. Nikt nas nie zmusza do posłuszeństwa przez zastraszenie. Jesteśmy wolnymi ludźmi w odróżnieniu od chrześcijan.

Za to wiem, że Piekło (medialne) czeka tą całą sektę już na Ziemi.

Renata jest przez Nycza uważana za pewną już kandydatkę na świętą i szczerze wierzy w jej każde słowo. Zamierza ją czym prędzej „promować”. Potrzebne mu to już jak najszybciej, ponieważ dzięki „odkryciu” świętej zyskał odpowiednią renomę w swojej organizacji, a jeśli uda się ją beatyfikować, to dostanie awans do Rzymu i w przyszłości może liczyć, że okaże się tym, który wśród kardynałów zostanie wybrany i stanie się papieżem, czyli dla katolików będzie czymś w rodzaju żywego Boga. Nie protestujcie, tak mnie uczono w czasie katechezy – Bóg mieszka w Rzymie.

Nycz i jego koledzy nie jest osamotniony w swoim przekonaniu, że schizofreniczka czy schizofrenik mają specjalny „kontakt z Bogiem”. Muszę znowu odwołać się do ogólnych zasad z podręcznika profilera. Tom dotyczący religii i chorób psychicznych bardzo mnie zainteresował ze względu na moje własne problemy ze schizofrenikami i imbecylami z Kościoła. A więc po kolei. Po pierwsze karierę kościelną wybierają głąby (nie ma potrzeby się tutaj oszukiwać, reguła głosi, że im ktoś bardziej religijny tym głupszy) i to są tacy debile, że nie rozumieją koncepcji chorób psychicznych. Więc zawsze schizofrenik, szczególnie ten, który uwodzi swoje otoczenie, żeby mieć jego przychylność i pomoc (a wielu schizofreników jest charyzmatycznych), będzie uznany za kogoś, kto jest wybrany przez Boga. Bo to „Bóg jej mówi”, a urojenia na temat tego, co ja robiłam na pływalni, będą oznaczały, że „ona tam była i widziała”, więc sobie promotor takiej idiotki – nazywany zabobonnym imbecylem w moim świecie – zakreśla w głowie kratkę koło, której napisano „bilokacja” i ogłasza odkrycie „żywej świętej”.

Status żywych świętych jest bardzo wygodny dla schizofreników, których każde urojenie jest traktowane jako wyrocznia i niepodważane. Jest to tak częste, że jest to regułą – każdy schizofrenik, który wpadnie w łapy Kościoła jest ogłaszany świętym. Jest to powód dlaczego na pewno nie można mnie uważać za katoliczkę, bo dissuję Kościół z ich kultem świętych i uważam, że Luter był o wiele inteligentniejszy od swojego otoczenia. Jego pomysł, żeby ucywilizować chrześcijaństwo i pozbyć się kultu świętych z doktryny był przełomowy, tak samo dużo zrobił dla pozycji kobiet w świecie. No niestety luteran też dopada zasada, że karierę kościelną wybierają ludzie, delikatnie mówiąc, niezbyt lotni.

Mam znajomych byłych luteran, którzy przestali być luteranami, kiedy rozbili się o swojego pastora idiotę. Niestety pastor był imbecylem, który zgodnie z przewidywaniami profilera zaczął grać przeciwko nim w nadziei przejęcia ich majątku. Dwóm moim znajomym skomplikowało się życie, bo są zakochani w dwóch paniach, z którymi z różnych obiektywnych przyczyn nie mogą się połączyć. Zwierzyli się w problemów sercowych swojemu pastorowi. Zamiast ograniczyć się do współczucia i pocieszenia ich, że może znajdą inne obiekty uczuć, albo coś się zmieni w ich sytuacji lub sytuacji tych pań za kilka lat, pastor zaczął się zachowywać zgodnie ze standardem typowego chrześcijańskiego imbecyla, który widzi szansę na osobiste wzbogacenie. Padły wręcz żądania, żeby obaj poświęcili swoje cierpienia Bogu, a majątek (wiele nie taki mały) zapisali w spadku Kościołowi (luterańskiemu), co jak zawsze oznacza prywatny rachunek bankowy tego pastora.

Czyli pastor zachował się dokładnie tak samo jak Nycz w stosunku do mnie. Oczywiście pastor wcześniej robił wszystko, żeby zablokować obu panów i onieśmielić do kontaktów z kobietami. No bo imbecyle zawsze muszą wszystko kontrolować. Ja też dla odmiany byłam całe życie pilnowana przez sektę Renaty i sabotowano wszelkie moje możliwości ułożenia sobie życia, byleby moje życie i świat dopasować do żądań schizofrenicznej przywódczyni sekty, AKA żywej świętej, czyli żebym byłam zmuszona jej zostawić majątek z braku naturalnych spadkobierców.

Nie spodziewajcie się, że jakikolwiek chrześcijański duchowny zachowa się inaczej. Wynika to z podstawowej zasady – to są ludzie głupi, a im wyżej w hierarchii tym są głupsi. A mózg imbecyla ma pewną właściwość, a raczej jej brak. Taki człowiek nie ma możliwości spojrzeć na sobie z boku i ocenić swoich pragnień czy poczynań pod kątem obiektywnej moralności i kieruje się impulsami, jak najbardziej wywoływanymi przez niskie pobudki, które uważa za dobro. Więc jeśli może komuś zabrać życie i majątek, żeby się zbogacić lub awansować, to nie bierze pod uwagę cierpienia człowieka, który jest samotny całe życie, chociaż jest mniej lub bardziej szczęśliwie zakochany, tylko będzie kontynuował swoje intrygi, żeby ludzi skłócić, żeby tylko móc się wzbogacić lub wywyższyć swoją kochankę. Co z tego, że człowiek cierpi całe życie, a potem ginie śmiercią samobójczą. Imbecyl jest szczęśliwy, bo ma możliwość przejęcia majątku i sobie racjonalizuje, że znienawidzony przez niego obiekt (a imbecyl nienawidzi ludzi, którym chce coś ukraść, chociaż będzie zapewniać, że wszystkich kocha) sam sobie wymierzył karę. Czasem dodatkowo wszystko jest podporządkowane urojeniom jakiegoś schizofrenika.

Zgodnie z tymi samymi zasadami psychologicznymi jeśli jakiś kościelny imbecyl chce zgwałcić dziecko, to uważa taki akt za conajmniej obojętny moralnie, jeśli nie wręcz coś, co dziecko wzmacnia lub „leczy”. Imbecyl nie rozumie, że jeśli coś dla niego jest przyjemne, to może krzywdzić innych. Co gorsza sam został nauczony przez swojego „opiekuna”, który go „przygotowywał” do Kościoła od dziecka, że gwałcenie dzieci jest ok. Został też nauczony przemocy i wygrywania agresją (co przeczy jednej ze społecznych zasad, że nie wykorzystujemy przemocy czy agresji do osiągania swoich celów). Właśnie z powodu łamania różnych społecznych zasad oraz osiągania w ten sposób zysków trudno uznać Kościół za coś innego niż rozbudowaną sektę przestępczą. Byłam wszak uczona, że „Bóg mieszka w Watykanie” i że księży trzeba słuchać jak Boga, „bo każdy ksiądz to Bóg”. I im wszystkim należy zawsze płacić duży haracz, żeby tylko nie przeklnęli i nie skazali na Piekło, bo ksiądz decyduje o tym, kto jest potępiony. Oczywiście oficjalnie jest to herezja, ale to jest ten przypadek, kiedy – według moich rozmówców – ustna tradycja i ustne nauczanie Kościoła są ważniejsze niż Katechizm czy kanony, czyli skodyfikowane przepisy Kościoła Rzymsko-Katolickiego.

W ten sposób wierni są od wieków tresowani i zastraszani, żeby tylko utrzymywali tę zupełnie niepotrzebną przestępczą organizację zabobonnych imbecyli i żeby najgłupsi i najgorsi cieszyli się statusem świętych krów, a doglądający ich kapłani żyli jak pączki w maśle.

Bo nie miejcie złudzeń, każdy profiler wie, że Kościół to organizacja, w której pedofilia jest normą. To wiedza z podręcznika, ale też z moich doświadczeń i wywiadów, których mi różne osoby związane z Nyczem (oraz on sam) udzieliły, a które zapisywałam w ramach zbierania materiałów do pracy magisterskiej z kryminologii. Sami za mną łazili i aż się prosili o porządne badanie psychologiczno-kryminologiczne.

Nigdy nie rozmawiałam z Renatą w innym celu niż, żeby ją opisać jako przypadek schizofreniczki, która jest wykorzystywana, żeby pewien hierarcha mógł awansować i żeby model biznesowy Kościoła wyprodukował kolejną tak zwaną „świętą”.

Można powiedzieć: „stare, było”.

Z pewnego punktu widzenia Renata jako schizofreniczka również przewodzi swoją sektą, oczywiście skodyfikowaną i doglądaną przez Kościół. Dzieje się tak, bo to Kościołowi się opłaca. Muszą wyszukiwać kolejne takie idiotki oraz idiotów, muszą mieć kolejne „nawrócenia”, żeby kolejne osoby mogły awansować i żeby oni sami nie stracili wiary w to, co robią. Ta organizacja żyje dzięki przerabianiu schizofrenii na świętość. Swojej schizofrenii Renata zawdzięcza status świętej krowy, która może zaszczuć każdą wskazaną przez siebie osobę i ma na swoje usługi praktycznie cały Kościół, bo imbecyl nie rozumie, że jej „wiedza” to po prostu urojenia i że nic, co mówi, nie zgadza się z rzeczywistością, bo jej urojenia, kurwa, to urojenia, a nie wiedza objawiona przez Boga.

Z punktu widzenia profilera każdy inny „święty” dowodzi za życia analogiczną sektą.

Podręcznik profilera mówi jasno – schizofrenik, który wpadnie w łapska Kościoła kończy albo jako święty, bo zawsze się wybiela i mówi o sobie rzeczy, które robią z niego anioła. Inne chore psychicznie osoby są egzorcyzmowane aż do śmierci z wyczerpania. To samo spotyka ofiarę obsesji schizofrenika – bo ofiara obsesji schizofrenika jest dla odmiany przez niego przedstawiana jako ktoś obarczony samymi wadami. Co gorsza ofiara zaszczuwana przez schizofrenika podważa świętość schizofrenika, w którą już Kościół uwierzył szczerze. Więc zabobonni idioci z Kościoła zaczynają swoje gierki i próby egzorcyzmów.(1)

Na całe szczęście nikt z mojej rodziny nie jest zabobonnym imbecylem, więc egzorcyzmy mi nie grożą. Szkoda, że nie ratowano mnie energiczniej w miejscu pracy lub w czasie konwentów.

A Kościołowi mogę powiedzieć tylko jedno, posługując się krótki żołnierskimi słowami – kurwa mać, odpierdolcie się w końcu ode mnie i chociaż jedno słowo tej swojej pedofilskiej kurwy(2) Renaty zweryfikujcie!

⛧⛧⛧

(1) Ależ oczywiście spotkałam się żądaniami, żebym zgodziła na egzorcyzmy, bo nie chcę potwierdzić słów Renaty o mnie i mojej rodzinie. Kościołowi bardzo jest potrzebne moje potwierdzenie, że urojenia Renaty to prawdy, żeby wypromować ją na świętą. Tylko że jakoś prawda nie chce się nagiąć do jej urojeń i tutaj Kościół ma problem – który rozwiązywał do tej pory chamską siłą zaszczuwaniem mnie z użyciem idiotów i idiotek, żeby mnie zmusić do przyznania, że jestem nieukiem i byłam „dziecięcą prostytutką, mój tata gangsterem, a mama prostytutką.” Wedle ich wersji Renata miała mnie „uratować”. A więc po raz ostatni – dziecięca prostytutką była Renata i Rafał, co zgadza się z ich profilem idiotów schizofreników, pedofilem jest Nycz oraz ojciec Renaty i to całe grono zajmuje się złodziejstwem. Oczywiście oskarżając o to swoje ofiary. Po raz ostatni Renata nic w życiu nie napisała i jest ciemnym durnym tłukiem, który chodził z ukradzionym notatkami po uczelni, bo schizofrenicy lubią udawać ludzi, którymi nie są i przypisywać sobie cechy, których nie mają. W skrócie, chcą udawać ofiary swoich obsesji i chcą ze swoich ofiar zrobić swoich niewolników i ich zabić. Jakoś się na to nie piszę. Niestety Kościół wie, że musi zaprzeczać istnieniu chorób psychicznych, bo inaczej „nie będą mogli nic zrobić” – bo nie da się ludziom wmawiać, że wszystko jest kwestią jest istnienia dobrych lub złych duchów, opętań czy innych tego typu fenomenów. W momencie ośmieszenia ich „świętych” jako schizofreników kończy się ich władza nad masami.

(2) Ktoś, kto dymał ją, gdy była dzieckiem i dawał jej za to pieniądze, nie może zaprzeczyć prawdziwości tych słów. Bo z logiki się kurwy nie da zrobić.

Dodaj komentarz