Ślub kościelny

Podobno sami schizofrenicy nie są groźni i wystarczy na nich krzyknąć. No, nie wiem, widać, że nie lekarz to powiedział. Prawie mnie schizofrenik udusił na śmierć w latach dziewięćdziesiątych. Więc zostawię sobie prawo do powątpiewania.

Z tym, że na pewno groźniejsi od nich są debile, którzy uparli się wprowadzać w życie wszystkie urojenia schizofreników. Przeżyłam piekło na Ziemi z powodu wszystkich głupich ludzi (byli wśród nich także niewierzący), który stwierdzili, że nie dadzą mi możliwości obrony, tylko zaczną realizować chore zamiary wariatów wobec mnie.

Mniejsza już o urojenia Renaty na temat mojego prowadzenia się, rozpoczęły się od kościelnych imbecyli, którym nie spodobało się moje zapewnienie, że kobiety mogą mieć przyjemność z seksu i nie należy z tego powodu ich potępiać. Podejrzewam, że ich nadinterpretacja tego, co powiedziałam, wzięła się z nakazu ich sekty (sorry-not sorry, Opus Dei dla mnie zawsze będzie sektą), aby dążyć do świętości między innymi nawracając upadłe kobiety i dzieci, oraz zmuszając je do niewolniczej pracy. Więc koniecznie musieli zmusić mnie każdym sposobem do złożenia zgody na „posługę” dla Opus Dei. Obecnie ta „posługa” ma mieć formę popychadła u Renaty, które jej sprząta, opiera i gotuje. Oczywiście, że się nigdy na coś takiego nie zgodziłam, ale wmieszały się w to urojenia Renaty. A że zabobonny kler wierzy w jej „świętość” i że każde jej słowo to wyrocznia i prawda, to kierując się jej urojeniami sfałszował napisany bezprawnie w moim imieniu list do Dyrektora Opus Dei, w którym miałabym przyznawać, że wszystko, co sobie o mnie uroiła to prawda i miałam obiecać pójście do niej na służbę. W życiu ci ludzie nic głupszego nie zrobili. No, może jeszcze głupsze było zmuszenie mnie do telefonicznych rozmów z jakimś decydentem z Watykanu, z którym rozmawiałam jak gęś z prosięciem – czyli jak nękana ateistka i poganka, tłumacząca durnemu tłukowi, że został okłamany przez schizofreników. Nie chciałam rozmawiać, ale niewiele się da zrobić, gdy człowieka otoczy zgraja agresywnych sekciarzy i zastraszając, przytykają do ucha telefon. Większej obrazy uczuć religijnych chyba nie było w polskiej historii. Mam na myśli moje uczucia. W takim momencie trzeba zastosować artykuł o obrazie uczuć religijnych.

Nieistniejąca „świętość” Renaty, którą kler chce udowodnić, a którą mam niby potwierdzić, bo różne jej stwierdzenia mnie dotyczą, to jeden z moich problemów. Drugim moim problemem jest jej równie chory psychicznie brata Rafał. On nie ma potrzeby bycia świętym, chociaż Nycz i jego zamierza tym obdarować. Bardziej się przejmuję jego urojeniami na temat naszego wspólnego życia, tym że zgodnie z urojeniami ma mieć ze mną urojoną córkę i urojony ślub. Urojony ślub Rafała miał być tylko cywilny, więc tłuki z Kościoła się uparły, że muszą sprawy za mnie uporządkować i zmusić mnie do „pogodzenia się” z Rafałem i wzięcia ślubu kościelnego. Stąd też się wzięły ich wszystkie ingerencje w to, kto ma być z kim, rozdzielanie mnie z narzeczonym, z którym straciłam dziewictwo i zaszczuwanie na uczelni, a potem w pracy. Skończyło się to podwójną próbą samobójczą, bo mój okłamany facet zareagował tak samo jak ja, a o jego próbie samobójczej dowiedziałam się stosunkowo niedawno. Gość się pozbierał i po pewnych czasie ożenił. Ma dwójkę cudnych dzieci. Grozi mu też, że imbecyle z Kościoła, gdy dotrze do nich, że nigdy nie byłam z Rafałem, zaczną „naprawiać” – tym bardziej, że facet nie ma ślubu kościelnego – więc zaczną nas zmuszać, żebyśmy byli razem, skoro byliśmy dla siebie pierwszymi kochankami. Facet dla mnie jest przeszłością, ja dla niego też. Do tej wody się już nie wejdzie.

Niestety schizofrenicy prześladują swoje ofiary do końca – albo się zamknie schizofreników w szpitalu psychiatrycznym, albo kończy się to śmiercią ofiary, samobójczą lub nie. Spokój dookoła mnie jest pozorny. Wariaci i kler wiedzą, że wcześniej czy później pojawię się na warszawskim konwencie. A jeśli się nie pojawię, to i tak przyjdą do mnie do pracy w chwili gdy osiągnę wiek emerytalny, bo mają urojenia, że wtedy „chcę iść do Kościoła”. Nie wiem, kurwa po co, ale chyba nadal hołubią jakieś przekonania, że mam za coś im odpokutować, czy znowu, kurwa, czyjąś świętość potwierdzać.

Ogólnie nadal jest źle i przez sekciarzy z Kościoła nadal panuje burdel we wszystkich moich sprawach i całe moje życie wygląda inaczej niż miało wyglądać.

Ale mam nadzieję, że uda się to w końcu jakoś uporządkować, chociaż nie tak jak chcą schizofreniczka i jej sekta.

Dodaj komentarz