Odpowiedzialność

W życiu trzeba pamiętać, że wszędzie spotyka się ludzi nie tylko nieodpowiedzialnych, ale też głupich i niedouczonych. Oczywiście już bardzo dawno temu zdawałam z takich rzeczy egzaminy, więc jeśli ktoś mi przyśle odpowiednie skany z podręcznika, to odwołam, ale zniesmaczył się kontakt z panią psycholog, której działalność jest finansowana z kiesy NFZ.

O ile dobrze pamiętam jest to pani, która rozharatała psychicznie też moją koleżankę, którą również poddał imbecyl oraz wariat swojej „psychoterapii” – przyłaził do budynku ze swoimi znajomymi i mniej lub bardziej agresywnie zaczepiał wszystkie osoby, które się mu nie spodobały z jakiś przyczyn i wciągał w rozmowy, a potem zaszczuwał i przeklinał. Co pani psycholog miała nam do powiedzenia na temat naszych lęków i bezsenności? Że mamy iść do psychiatry. No i co jeszcze? Ludzi, których napadają schizofrenicy nie wysyła się do psychiatry, ludzi cierpiących na syndrom sztokholmski nie wysyła się do psychiatry. Owszem, ogólne stany lękowe, kiedy nie wiadomo, o co chodzi – bo na przykład ktoś wyparł bardzo stresujący i traumatyzujacy kontakt z osobą psychicznie chorą, a tak się dzieje z reguły – można odesłać do psychiatry. Możliwe, że nawet warto, do momentu, aż człowiek zda sobie sprawę, co go ugryzło tak mocno, że się stresuje i boi, bo wtedy powinien już go przejąć psychoterapeuta. Problem z podejściem, jakie zaprezentowała ta pani psycholog, jest taki, że człowiek zdrowy, tylko straumatyzowany, nie powinien dostawać sygnału, że jest chory psychicznie. Od tego się pogarsza jego stan (tutaj ponownie polecam film Gaslight, który doskonale to pokazuje – obraz, jak się rozsypuje psychicznie kobieta przekonywana, że jest chora psychicznie, pokazany w tym filmie wcale nie jest przesadzony, tak samo jak nie jest przesadzony jej błyskawiczny powrót do zdrowia, gdy się przekonuje, że chory jest jej mąż, a nie ona i że wszystko ma swoje logiczne wyjaśnienie), tym bardziej, że schizofreniki z racji choroby pomawia swoje otoczenie o chorobę psychiczną, bo ludzie przeczą jego urojeniom. Więc psycholog gra wtedy ze schizofrenikiem do jednej bramki.

Ktoś podobny do tej pani psycholog zaszlachtował psychicznie dwójkę moich przyjaciół. Tak samo jak ja zostali zaatakowani przez grasujących w fandomie wariatów oraz ich imbecylowatych pomagierów. Imbecylizm jest potwierdzony – najinteligentniejszy z nich, oficjalny przedstawiciel Kościoła, w testach na inteligencję otrzymał marne 90 IQ, a imbecyl Ryszard szczerze opowiada o tym, że woje 75 IQ osiągnął tylko dzięki podpowiedziom zakonnic ze szkoły specjalnej. Czyli to one raczej mają około 75, a on jeszcze mniej. Moi przyjaciele opowiedzieli swoim psycholożkom o tym, co ich spotkało z rąk tego gangu imbecyli i schizofreników i w jak złym są stanie. Stało się to samo, co w przypadku mojej innej koleżanki. Zaczęto im wmawiać, że cierpią na psychozę, bo pani psycholog uznała, że będzie się kierować swoim poczuciem, co jest prawdopodobne. Psycholog nie diagnozuje chorób psychicznych, nie ma do tego kwalifikacji. To jest podstawa tego zawodu. Te panie nie miały prawa nawet zająknąć się na temat jakiejkolwiek diagnozy psychiatrycznej, ani wysyłać osób, które do nich przyszły do swoich zaufanych psychiatrów z poleceniam natychmiastowego umieszczeniu w szpitalu psychiatrycznym. Potraktowana w taki sposób ofiara zaszczucia przez osoby chore psychiczne z reguły się zabija. Rozmawiałam o takich przypadkach dawno temu z moim niedoszłym teściem i pan Profesor opisał mi przypadek, który bardzo przeżył, bo nie udało się człowieka uratować. Został odpowiednio zdiagnozowany dopiero w szpitalu psychiatrycznym. Była to zdrowa osoba zaszczuta przez schizofrenika, a potem z kolei przez osoby, które miały obowiązek ją ratować, a nie pomagać osobie chorej psychicznie wykańczać ofiarę.

Schizofrenicy obsesyjnie prześladują swoją ofiarę aż do końca. Albo ich się powstrzyma – a ci grasujący w fandomie są rozpieszczani przez Kościół i nikt ich nie powstrzymuje – i zostanie wsadzony do psychiatryka, albo zabijają swoją ofiarę, osobiście czy też doprowadzając do jej śmierci samobójczej. Psycholog nie ma prawa twierdzić – przy takiej pomocy otoczenia i zachętach, jak dostawali psychicznie chorzy, których znamy fandomu – że trwałość ich prześladowania i upór jest niemożliwy i że człowiek, który opowiada o długotrwałym prześladowaniu cierpi na psychozę. Przy czym, powtarzam, niejako z definicji psycholog nie ma prawa diagnozować chorób psychicznych. Nie jest od tego, bez względu na to, co jemu narcyzm i głupota podpowiadają. Jego poczucie, co jest prawdopodobne, może sobie wsadzić w dupę, bo najczęściej gówno wie nawet o najprostszy sprawach.

Dlatego też nie podobają mi się próby wpuszczenia do zawodu psychoterapeuty ludzi, którzy nawet nie mają studiów psychologicznych za sobą. Program studiów, po których można być psychoterapeutą, musi zawierać kurs psychologii klinicznej oraz ostrzeżenia przed takim postępowaniem jak tych nieodpowiedzialnych pań. Psychoterapeuci czasem ratują ludzi po błędach psychiatrów, ale jeszcze częściej psychoterapeuta niszczy ludzi, których psychiatrzy by uratowali.

Już na wejściu powiedziałam pani psycholog, że studiowałam kiedyś też psychologię. Zdałam relację z uporządkowanych w końcu wydarzeń, całej historii zaszczuwania mnie przez duo schizofreniczne oraz ich protektorów imbecyli z Kościoła. Ludzie, którzy widzieli ich akcje w fandomie wiedzą, że ich sobie nie uroiłam, ale pani psycholog pozwoliła sobie suponować, że moje opowieści są nieprawdopodobne i że brzmi to jak opowieść sensacyjna. Dostała kogoś, kto już był gotowym pacjentem na psychoterapię, ułożył sobie w głowie wszystkie wydarzenia, ale postanowiła poddawać moje wnioski oraz przeżycia pod wątpliwość.

Co więcej, pani psycholog pozwoliła sobie na wycieczki na teren medycyny, popełniając podstawowe błędy i przecząc wiedzy medycznej. Żadne leki nie wyleczą stanów lękowych, wszystkie – jak to ona powiedziała o Hydroksyzynie – „maskują”. Podejrzewam, że pozwoliła sobie pójść za swoim własnym osądem i uznała, że to przecież wszystko, co jej powiedziałam nie jest możliwe, takie rzeczy się nie wydarzają. Rozumiem, że jej się nic takiego nie przydarzyło. I postanowiła zrobić ze mnie osobę chorą psychicznie. Dziwiła się, że schizofrenik nie został wyprowadzony z terenu uczelni przez Policję. No, więc, helou, każda uczelnia to teren eksterytorialny, chyba pani o tym zapomina, a straż akademicka też dostała sprzeczne polecenia, poza tym kim ja jestem, żeby wydawać straży polecenia? To tylko jedno z wielu jej pytań, które zdradziły uprzedzenia i elementarny brak wiedzy o świecie.

Zostałam potraktowana tragicznie. Dowiedziałam się, wbrew stanowi faktycznemu, że Hydroksyzyna (lek, który w formie kropel podaje się także dzieciom, jak ktoś nie wierzy, tutaj link do dokładnego opisu) jest skrajnie niebezpieczny i że są lepsze leki przeciwlękowe. No więc, kurwa, nie ma. Nie ma leku, który by wyleczył stan lękowy, jak twierdziła, nie ma. Nie przekonało jej, że po konsultacji psychiatrycznej lekarz pierwszego kontaktu – zgodnie z regułami sztuki – przepisuje mi Hydroksyzynę. Uważała, że nie powinien. Mądrzyła się na tematy, o których nic nie wie. I o których, ponownie, nie ma prawa mówić jako psycholog.

Dopiero na koniec wyciągnęłam z niej, że nie ma możliwości, żebym dostała regularne wsparcie psychologa, bo NFZ finansuje tylko do dwóch godzin konsultacji. Czyli jak rozumiem, jedyne co mogę dostać, to polecenie, żebym się przeszła do psychiatry w momencie, kiedy dokładnie wskazuję na przyczyny mojego złego samopoczucia oraz wydarzenia oraz ludzi, którzy mnie stresują. I kiedy twierdzę, że lękiem napawa mnie, że mogę zostać przez nich znowu zaatakowana w czasie warszawskiego Polconu, bo doświadczenie mnie uczy – i nie tylko mnie – że lubią tam atakować ludzi. No nie, proszę pani, z takim wywiadem zaleca się psychoterapię, bo człowiek jest całkowicie zdrowy.

Pani u której byłam dzisiaj nie jest tylko psychologiem, mieni się też psychoterapeutą. Więc musiała przeczytać podręczniki, które ja też przeczytałam, czyli wie, co człowiekowi robi kontakt z osobami chorymi psychicznie i jak się potem człowiek czuje i co mu dolega. I jak należy takie osoby traktować. Chyba, że jest jednym z tych pseudo-psychoterapeutów, którzy nigdy nie zdawali psychologii klinicznej i tu może być problem.

Po prostu nie wierzę w to, jak ta rozmowa wyglądała. Po prostu, kurwa, nie wierzę. Mam nadzieję, że nikt już do niej nie pójdzie. Jedyne co mogę powiedzieć, to „psychoterapeutko Kasiu, wróć!” (Z tym, że to jest pani bardzo zajęta, więc pewnie nie będzie dla mnie mieć czasu.)

A na razie muszę sama siebie wspierać.

Dodaj komentarz