Ludzie chorzy psychicznie bywają też przestępcami. Przęstepstwo nie znika z powierzchni Ziemi, tylko dlatego że popełniający jest chory psychicznie. Ofiara takiego przestępstwa jest w o wiele gorszej sytuacji niż człowiek, na którego napadł pospolity bandyta. Powód jest przede wszystkim jeden – w przypadku regularnego przestępcy bardzo szybko jest zamykany w więzieniu. Chory psychicznie nie. Można tylko namawiać taką osobę na leczenie, ale bardzo często woli żebrać i mieszkać na ulicy, niż się leczyć. A nie można zmusić do leczenia w obecnym stanie prawnym. Ofiara przestępcy chorego psychicznie jest pozostawiona bez pomocy Policji czy Prokuratury, bo oni się nie zajmują chorymi psychicznie. A w chorym narasta poczucie bezkarności, bo nikt nie interweniuje, więc ofiara znajduje się w potrzasku. Większość takich osób jak ja – czyli prześladowanych przez chorych psychicznie – jest albo mordowana, albo popełnia samobójstwa. Niestety ludzie, którzy nie przeżyli traumy, reagują na taką sytuację niewiarą i często właśnie ofierze – która opowiada rzeczy mieszczące się poza doświadczeniem przeciętnego człowieka – przypisują chorobę psychiczną. Bo oni takich rzeczy nie widzieli, bo takie rzeczy w ich rozumieniu się nie zdarzają.
Większość psychoterapeutów widzianych oczami psychiatrów to głupy po psychologii społecznej, które niewiele wiedzą o efektach takiej sytuacji na psychikę, bo nigdy nie mieli dobrego kursu z psychologii klinicznej. Należy o tym pamiętać wysyłając ludzi „do psychologa”.
Ale nawet psycholog społeczny powinien pamiętać chociażby o eksperymencie więziennym, w czasie którego badano wpływ odgrywanych ról – ofiary/więźnia oraz oprawcy/strażnika. Ludzie wchodzą w role nie tylko dlatego, że chcemy coś odrywać, ale ponieważ biologicznie jesteśmy zwierzętami społecznymi, więc nasze mózgi dostosowują się do ról społecznych, hierarchii stada. Można powiedzieć, że rola ofiary jest też rolą społeczną. Ktoś kto padł ofiarą przestępstwa lub zaszczucia przez ludzi chorych psychicznie zaczyna mieć cechy ofiary, traci chociażby pewność siebie, co pewne osoby mogą chcieć wykorzystać i wyznaczyć jej już na zawsze rolę osoby, która znajduje się niżej na drabinie społecznej. Dlatego należy głośno krzyczeć, żeby nie wyjść na kogoś słabszego. Ważne jest to dla ofiar przestępstw. Muszą zdobyć się, żeby mówić wszystko pełnym głosem.
Z jednej strony psychika ofiary jest naznaczona traumą i trauma wpływa na mózg, ale z drugiej strony właśnie społeczeństwo określa ludziom ich role i status, co też wpływa na psychikę i pracę mózgu. W sytuacji zaszczucia przez agresora, osoba atakowana może próbować się nie dać zaszczuć i tłumaczy, co się rzeczywiście dzieje, ale społeczność może ją przyciąć do wyznaczonej jej roli, bez odpowiedniego zaznajomienia się z rzeczywistą sytuacją. Ofiara zaszczucia jest karana za to, że się odzywa. Odmawia jej się prawa do obrony i każe przepraszać agresora. W cywilizowanym świecie takie rzeczy nie powinny się dziać, nie jesteśmy zwierzętami walczącymi o przywództwo w stadzie. W czasie walki o samca czy samicę takie rzeczy też nie uchodzą w świecie ludzi.
Takie podwójne wyznaczenie roli ofiary ma swoje długotrwałe konsekwencje także dla psychiki. Może się pojawić syndrom sztokholmski, fałszywe wspomnienia, jeśli wmawiano ofierze nieprawdę, luki w pamięci, depresja.
Jedyne, co można zrobić, to walczyć dalej. Czekać, aż człowiek się lepiej poczuje i robić to, co zawsze zaleca dobry profiler lub psycholog kliniczny. W zderzeniu z psychopatą lub schizofrenikiem, który urobił wszystkich i okłamał całe otoczenie, jedyne co można zrobić, to przeprowadzić kampanię – dla odmiany – prawdy i informować wszystkich, co naprawdę się wydarzyło.
Nie wolno ofierze kneblować ust, ani narażać jej niepotrzebnie na ataki psychopatów lub schizofreników. Ofiara musi wyjść z roli ofiary, która boi się odezwać i musi znowu zacząć drzeć ryja.
I owszem, uważam, że pewna osoba ma cechy psychopaty.
Pozostaje mi już tylko usiąść i zobaczyć, co dalej będzie się działo.