Wydaje się niemożliwym, jak mnie potraktowano w mojej pracy na zamówienie wariatów oraz imbecyla.
Ale może dla porządku przedstawię dramatis personae:
Renata, siostra Rafała, i tak samo jak on schizofrenik całą gębą. Wedle tego, co wiem, to odziedziczyli chorobę po obojgu rodzicach. Wedle imbecyli z Kościoła jest to „żywa święta” – imbecyle upierają się, że widzieli jej cud, cudownie miała się zrosnąć karta z oberwanym rogiem. Renata kiedyś pracowała w Zarze, ale straciła tę pracę z powodu choroby i odnoszenia się do uczciwych klientek. Podejrzewam też, że kradła. Nie przejmuje się stratą pracy, bo jest regularnie dofinansowywana przez wiernych przekonanych, że utrzymują prawdziwą świętą. Domaga się, żebym oddała jej swój majątek, bo wedle jej urojeń jest bogata. Tylko jakoś pieniędzy jej brakuje. Podaje się też za moją krewną i prawdziwą norweską arystokratkę.
Rafał, brat Renaty, znany w fandomie schizofrenik, który kiedyś pracował w Biedronce. Od początku podstawówki ma urojenia na mój temat i podaje się za mojego – odpowiednio do wieku, jaki osiągnęliśmy – chłopaka, męża oraz ojca moich dzieci. Oczywiście jest dla mnie obcą osobą. I nie mam żadnych dzieci. Nie będę po raz kolejny linkować do zaświadczenia o moim stanie cywilnym, ale jest do znalezienia na blogu i potwierdza moje słowa o braku związku z Rafałem. Ma urojenia o swoim bogactwie, ale gdy się orientuje, że ma puste konto, próbuje ode mnie żądać pieniędzy. Uważa się za prawowitego następcę tronu Norwegii. Chyba że już mu przeszło, ale wariatom takie rzeczy rzadko przechodzą.
Imbecyle, czyli Ryszard i zakonnica, odkrywcy „nowej świętej” – czyli schizofreniczki Renaty. Oboje wychowani przez Kościół w taki sposób, że mają zinternalizowaną nienawiść do kobiecej seksualności, co widać w zaprzeczaniu kobiecej potrzebie dobrego seksu. Chcą, żeby wszystkie kobiety cierpiały. Z powodu ograniczeń umysłowych wytworzyli sobie nieprawdziwy obraz mnie i mojej rodziny, co podtrzymała Renata świadomie kłamiąc, ale też dorzucając swoje urojenia. Imbecyle uznali mój ateizm i niezgodę na złe traktowanie za oznakę demoralizacji i stwierdzili, że muszą mnie nielegalnie adoptować i się mną „opiekować”. Tak samo jak inni wyznawcy świętej Renaty uważają ją za świętą wyrocznię i nie podważają jej słów w żaden sposób, więc nie zamierzają nic nigdy weryfikować. I tak samo jak pani Barbara z Krakowa uważają, że mają prawo kłamać i posługiwać się intrygami, żeby tylko „pomóc świętej”.
Pani Barbara z Krakowa, nisko-inteligentna maniaczka religijna, wyznawczyni świętej Renaty. Zrobi wszystko, żeby wypełniły się wszystkie życzenia Renaty, w tym też będzie świadomie kłamać. A życzenia Renaty między innymi sprowadzają się do tego, abym wyszła za jej brata i potwierdziła jego urojenia, że byliśmy razem. Jest to jej idea fix od początku podstawówki. Renata chce też, abym była wszędzie znana jako kurwa.
Pani P., narcyz. Pani P. postanowiła wyjść za Adama, gdy tylko go zobaczyła na terenie mojej pracy. Oczywiście wiadomo, że nie do niej przyszedł. Jest to trzeci (liczba mocno niedoszacowana) niebezpieczny narcyz, który próbował przejąć kontrolę nad moim życiem, bo uznał, że lepiej wie, co mi jest potrzebne i że to ona powinna się związać z facetem, z którym jestem, a ja ze schizofrenikiem Rafałem. A wszystko wszystko owinięte w fałszywe pozory „pomagania” mi. Pani P. tak samo jak innym narcyzom nie dało się wytłumaczyć, co to prywatność i że nie powinna posługiwać się ludźmi chorymi psychicznie, żeby zniszczyć i wyciąć swoją konkurencję. Zakochany narcyz jest skrajnie niebezpieczny. Szkoda tylko, że osoby decyzyjne postanowiły wziąć jej stronę, a pani P. jej koleżanki miały już wolną rękę, żeby pomóc wariatom w mojej „psychoterapii”.
Spotkało mnie w pracy bestialstwo, na jakie nie zasługiwanam, tylko dlatego że narcyz się zakochał i obraził, bo powiedziałam, że nie ma szans u Adama. Ale oczywiście wariaci stwierdzili, że skoro ona im pomogła, to oni też pomogą jej. Zaczęłam być namawiana na zorganizowanie przyjęcia, w czasie którego pani P. będzie mogła uwieść Adama.
No cóż, może jest to pomysł na ciekawy eksperyment. Usiądę i popatrzę, co się będzie działo. Mój facet z czasów studiów zaszlachtował psychicznie łajzę, która mu usiadła okrakiem na kolana, przekonana, że nikt nie oprze się jej cipie.
No, chyba, że nie zrozumiałam nic z tego co się działo, ale mam prawo do swojej wersji, nawet jeśli histeryzuję i przeinaczam fakty. Dlatego też, jakby co, jeśli uda się coś takiego zorganizować, to odbędzie się ekscytujący eksperyment. A eksperymenty mają to do siebie, że zawsze może się wydarzyć coś nieprzewidzianego.