Najniższy upadek, jaki może zaliczyć psycholog lub psychiatra to uparta współpraca ze schizofrenicznym gangiem czy sektą. Zadziwiająco wielu psychiatrów lub psychologów zalicza glebę, bo poleciał na pysk w zderzeniu z Opus Dei, wierząc w ich wszystkie bajdy. Podejrzewam, że głównym problemem jest ich brak edukacji, więc może mój blog się przyda.
Rozumiem, że nie każdy jest kryminologiem, żeby się interesować się syndromem sztokholmskim, sektami, czy też ogólnie przestępstwami, jakich dopuszczają się ludzie chorzy, szczególnie ci, którzy się zebrali w katolickie sekty. Ale kurwa mać zasady diagnostyki są niezmienne i zawsze takie same, bez względu na przygotowanie zawodowe, bo rozumiem, że nie każdy psychoterapeuta jest psychologiem klinicznym. Słucha się tylko pacjenta i wyrzuca za drzwi każdego zjeba, który przedstawia się za zaniepokojonego członka rodziny. Jest to podstawa. Ani pani Barbara nigdy nie była moją „przyjaciółką”, ani Renata najbliższą „siostrą”, ani Rafał „mężem”, ani też Ryszard nigdy nie był moim „ojczymem”. Podejrzewam, że jedyny raz, kiedy moja mama go widziała, to wtedy kiedy próbował nam wmówić, że Rafał powinien u nas mieszkać, bo jest moim „mężem”. Przychodził jeszcze nas nękać, aż w końcu kupiłyśmy psa. Nie tylko mnie zniszczył nerwy, także mojej mamie, która wiele razy donosiła na niego Policji.
Opus Dei oraz jej sztuczki, kłamstwa oraz zaszczuwanie ludzi, którzy nie chcą się dać „nawrócić” czy też przyznać, że urojenia ich „świętych” są prawdą, dały się już poznać z tego, co słyszałam. To właśnie ta organizacja zaszczuła pacjenta mojego niedoszłego teścia. Człowieka nie udało się uratować – niestety zaszczucie przez sektę bardzo często kończy się samobójstwem, bo pacjent zaczyna się uzależniać od osób chorych psychicznie, traci sens życia i zaczyna wykonywać ich polecenia. Również Opus Dei odpowiada za wszystkie moje nieszczęścia w życiu, nie mówiąc o moich zaszczutych przyjaciołach, dokładniej chodzi o studentkę polonistyki oraz o dwóch gejów – na trzy osoby dwie popełniły samobójstwo. Wiem też o innych śmierciach, za które zjeby z Opus Dei odpowiadają, bo zaszczuli tych ludzi. Takie działanie najlepiej – bez wchodzenia głębiej w ch organizację – definiuje ich jako niebezpieczną sektę.
Praktycznie każdy psychiatra oraz psycholog powinien usłyszeć ostrzeżenie przed Opus Dei. Jest to organizacja wariatów, maniaków religijnym i imbecyli, którzy zaszczuwają ludzi, chroniąc, jak mówią, swoich „świętych” – a tak naprawdę zaszczuwając ludzi na ich zamówienie.
Nie mam ochoty już nigdy rozmawiać z nikim z Opus Dei, ani też urobionym przez nich psychiatrą czy psychologiem. Pani, która „opiekuje się” naszą jednostką, już ostatni raz zrobiła mi krzywdę. Napadanie na mnie oraz zaszczuwanie mnie do wystąpienia problemów z pamięcią, co miało miejsce jakiś czas temu, to stanowczo przesada. Ja rozumiem, że nikt do niej do gabinetu nie przychodzi i chce udowodnić swoją użyteczność, ale mordowanie mnie wraz z wariatami, kiedy nie chciałam z nimi rozmawiać i ubezwłasnowolnienie mnie w ten sposób, że umożliwiło się im niezakłócone działanie, to przesada.
Kurwa, Ryszard i inne zjeby z Opus Dei są OBCYMI dla mnie ludźmi. Ryszard NIE JEST moim „opiekunem prawnym”. Tym razem nie zapomnę, że byłam już u niej i że jej źródłem informacji są zjeby z Opus Dei, które podają się fałszywie za moją rodzinę. Nikt z mojej rodziny z nią nie rozmawiał, ani żaden psychiatra, bo podejrzewam, że „wiedzę” o Hydroksyzynie i psychiatrii zaczerpnęła z celowych kłamstw imbecyla Ryszarda, który tym razem udawał kogoś takiego, jak ojciec mojego dawnego faceta. Ale Ryszard napewno nie jest tym panem Profesorem psychiatrą, który już zresztą nie żyje.
„Przy okazji, nie zapominajcie o kolonoskopii, dzieci!”
A z tą panią, która moim zdaniem już powinna dawno mieć odebrane prawo wykonywania zawodu, niech rozmawia pan Profiler oraz pan Prokurator. Może być nawet w moim towarzystwie, chociaż dzięki pomocy ochrony budynku Policja ma bardzo dobre pojęcie, co zrobiła i mówiła, więc nie będę bardzo potrzebna. Osoba dorosła nie powinna dać się tak łatwo zmanipulować jak ona. I sprawdzenie paru faktów w Internecie naprawdę nikomu nie zaszkodziło.
Chociaż bardzo chętnie zobaczę jej przerażenie, że jednak nie powinna była zapominać o podstawach swojego zawodu. Czyli kogo powinna słuchać, a kogo nie. Na pewno nie powinna słuchać nikogo innego niż osoba, która postanowiła się z nią umówić na konsultację, czy terapię (zresztą o terapii ta pani też nic nie wie) i słuchać bez uprzedzeń. Bo najczęściej osoba, która przychodzi do niej „szukać pomocy” dla „członka” rodziny, to bardzo niebezpieczny schizofrenik (co powinna wiedzieć z podręcznika). Czasem dodatkowo schizofrenik ma pomoc innych wariatów lub urobionych idiotów, którzy czerpią informacje z tego samego chorego psychicznie źródła. Zbyt dużo osób już się zabiło po takiej „pomocy” przy asyście durnego i niedouczonego psychologa, który zapomniał, co ma w podręczniku i że dla niego jedynym źródłem informacji powinien być jego pacjent. Właśnie dlatego, że zaszczuwanie przez osobę chorą psychicznie (często czasem też cała sektę) to codzienność w tym zawodzie, bo codziennie może się zdarzyć. Właśnie widziałam zbyt dużo takich ataków, właśnie przez to, że ta sekta ma obsesję na moim punkcie, bo otoczeni przez jej członków kultem schizofrenicy mają obsesję na moim punkcie.
Osoby, które znają sprawę, mogę uspokoić. Po ponownym kontakcie z tą narcystyczną idiotką, która nie powinna być psychologiem, nie pogorszyło mi się aż tak bardzo jak poprzednio i powinnam dać radę bez pomocy mojej psychoterapeutki.
A zalecenie upublicznienia sprawy – jak już gdzieś napisałam – pochodzi z podręcznika psychoterapeuty. Jest to jedyny sposób, w jaki można się ratować w przypadku zaszczucia przez schizofrenika, który urobił całe otoczenie, które kieruje się jego urojeniami.
Więc zamierzam drzeć mordę zawsze, gdy coś mi się nie spodoba.