Pani Barbara jest jedną z naczelnych sekciar, które otaczają schizofreniczkę Renatę. Nie wątpi w żadne jej słowo i jak wszyscy z jej sekty jest gotowa kłamać, byle tylko „świętej” nie spadł włos z głowy. Wypełni każde jej polecenie, nawet jeśli oznacza to pomówienia, celowe kłamstwa, czy zaszczuwanie niewinnych ludzi.
W świecie urojeń(1) (lub – jak chcą to nazywać sekciarze – „ustaleń świętej”) Renaty jestem nawróconą przez nią grzesznicą z półświatka, która obiecała służyć Kościołowi. Udowodnieniu tego miał służyć właśnie sfałszowany przez nią i jej ojca list do Dyrektora Opus Dei, w którym wszystko miałam niby potwierdzić. W każde słowo tego listu szczerze wierzy cała jej sekta i latami zadręczano mnie w przekonaniu, że muszą mnie „wyleczyć” i doprowadzić do tego, że zacznę mówić dokładnie to samo, co jest w tym sfałszowanym „dokumencie”.
No jakoś się nie udało, chociaż zadręczono mnie prawie na śmierć, zabijając mi psychikę parę razy, bo nie będę kłamać na swój temat i temat mojej rodziny.
Pani Barbara, gdy już odparłam jeden z ataków okłamanego na mój temat psychiatry-ateisty, któremu przypomniałam o typowych zagraniach schizofreników i dlaczego nie wolno mu zgodnie z metodami diagnostycznymi słuchać innych ludzi niż pacjent, znalazła inną panią z mojego rejonu. Pani psychiatra z mojego rejonu zaatakowała mnie brutalnie, wmawiając mi, że jestem dewotką. Rozmawiało się z nią jak z durnym prosięciem, bo była szczerze przekonana, że każde słowo sekty jest prawdą. Kierując się pomówieniami Rafała i Barbary, zrobiła mi pranie mózgu.
Jest jedną z zamieszanych w tę sprawę osób, które już sobie załatwiły utratę prawa do wykonywania zawodu. Tym bardziej, że gdy już do niej trafiłam, nie pomogła mi, tylko złośliwie obserwowała i wmawiała schizofrenię. Dopiero po mojej apostazji i opublikowaniu bardzo antykościelnej powieści, zrezygnowała z tej narzuconej przez sektę „diagnozy” i wystawiła mi receptę z lekami antylękowymi. Ale nadal, gdy już spuściła z tomu, nie dostałam pomocy, jaką powinna była dostać osoba z amnezją, która została sterroryzowana, także przez lekarzy. W końcu od niej uciekłam, bo nie chciałam czekać, aż ta niedouczona pani coś sobie innego uroi pod wpływem pani Barbary i mnie zniszczy, wmawiając jakaś kolejną chorobę psychiczną, co tam z kolei sekcie i schizofreniczce Renacie podpasuje.
Takie osoby leczy się z pomocą Prokuratury i sądów, bo nie wolno im wierzyć, że „ludzie im powiedzą, kto jest chory”. Bo to nie jest prawdą, do psychiatrów i psychologów z reguły biegają ze skargą na innych schizofrenicy. Tak samo nie jest prawdą, że „kobiety same rodzą”.
A Rafał nie jest i nigdy nie był moim „mężem”. Dla przypomnienia:

⛧⛧⛧
(1) Przy okazji opowiem, jak duże mogą być problemy z komunikacją pomiędzy użytkownikami tego samego języka. Znany w fandomie hierarcha, Nycz, nie znał – jak się okazało – słowa „urojenia”, więc nie rozumiał, że protestuję przeciwko wszystkiemu, co o mnie ta wariatka Renata mówi. Musimy zawsze pamiętać, żeby upraszczać wszystkie komunikaty. Naprawdę większość ludzi z naszego społeczeństwa nie rozumie najprostszych przekazów. I jeśli nawet wypadamy dobrze w międzynarodowych badaniach obejmujących uczniów, to po zakończeniu szkoły następuje wtórny analfabetyzm. Nie ma w szkole też wiedzy na temat chorób psychicznych. Potrzeba też uczyć ludzi krytycznego myślenia (ten termin też był czymś Nyczowi nie znanym).